Może będzie popyt na magnetofony szpulowe?
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Thorens wprowadził na rynek nowy magnetofon szpulowy. Jest to konstrukcja hi-end co prawda, ale z gramofonami też tak było i dziś mamy Renesans płyty winylowej.
Może podobny los czeka szpule.
Na tegorocznym Audio Forte była rosyjska firma Zavalinka Records z nagraniami utworów klasycznych na szpulę.
Magia kręcących szpulek jest bezcenna. Hipnotyzuje bardziej niż gramofon.
Także trzymajmy nasze ZK, Arie, Damy Pik, kupujmy nowe. Pójdzie to wszystko jeszcze mocno w cenę.
Jeszcze 10 lat temu Adamy, Daniele, Fonomastery można było kupić za 200 zł, a dziś 5-6 razy drożej trzeba płacić.
Link:
https://audioklan.pl/high-endowy-magnetofon-szpulowy-thorens-tm-...
Lakier fortepianowy i brak konkretnych parametrów wiele mówią o grupie targetowej :-P
Dać 12000 ełro za niewiadomo co...
trzeba być audiofilem :-O
Czy w dobie cyfrowej obróbki sygnału sprzęt czysto analogowy z najwyższej (czytaj najdroższej) pułki ma sens (dla użytkowników, nie producentów)? Rzecz jasna prócz odczuć sentymentalnych i estetycznych?
Jak dla mnie jest do przyjęcia użytkowanie magnetofonów czy też gramofonów analogowych właśnie z powodów sentymentalnych lub w celu korzystania z ANALOGOWO nagranych nośników - oryginalne kasety, szpule, płyty - z okresu kiedy studia obrabiały wszystko analogowo.
Nie umniejszając współczesnej technice zapis cyfrowy to jednak psucie dźwięku poprzez usuwanie części informacji, a następnie regenerację tej informacji poprzez zastosowanie odpowiednich algorytmów. Przecież nawet najlepszy algorytm nie sprawi, że dźwięk zapisany cyfrowo będzie IDENTYCZNY z zapisanym analogowo?
Jaki jest więc sens wywalania duuuużej kasy na być może znakomity sprzęt analogowy po to, aby wykorzystywać go do pracy z sygnałem cyfrowym, często kiepskiej jakości - patrz współcześnie nagrywane płyty CD audio?
Niedowiarkowie niechaj zadają sobie trochę trudu i znajdą dobre wydania czarnych płyt i ich późniejsze wydania na CD. Mogą mocno się zdziwić, jak usłyszą, że kompakty grają gorzej.
Przykład: "Dark side of the Moon" nagrana przez Abbey Road Studios wydana przez Harvest, tłoczona na winylu przez EMI i trzydzieści lat późniejsze wydania na CD. CD to już nie ta dynamika i lekkość winyla....
Tak więc zgranie na taśmę oryginalnego winyla ma sens choćby taki, żeby zachować go w jak najlepszym stanie, zgrywanie kiepskiej płyty CD nie ma żadnego sensu.
To samo dotyczy zgrywania materiału z mp3 czy audycji radiowych, gdzie jakość muzyki samego Belzebuba przyprawia o drgawki.
Wracając do samego sprzętu, nadal można kupić przyzwoite szpulowce w doskonałym stanie technicznym z epoki analogowej. Taki zakup ma sens, bo oprócz sprzętu kupujemy historię, wspomnienia i wszystko dobre co się z tym wiąże.
Kupowanie nowej zabawki "z pułki" to chyba nie to samo...
Jank, zgadzam się z Tobą w 100%. Też wolałbym Revoxa z epoki niż ten nowy sprzet. Tak samo cieszę się z siermiężnych szpulowców Unitry. Mówię tylko, że czasami nowe sprzęty niektórych producentów dają impuls do renesansu pewnych nośników. Wiadomo, że taśmy szpulowe zawsze zostaną niszą, w przeciwieństwie do winylu, gdzie widzę przeogromny boom.
Wczoraj byłem w Empiku i przy półkach z winylami było bardzo dużo osób, a przy CD prawie nikogo.
Wiem, wiem te winyle, reedycje często z nośników cyfrowych, ale jednak. Duża okładka, zapach, uczucie posiadania czegoś w ręku, konieczność nabożnego dbania o płytę, klimat robią swoje. Także cechy drugorzędne też są istotne.
Przyrównywanie powrotu szpuli do powrotu winyli jest bez sensu. To zupełnie dwie różne technologie. Taśma po leżakowaniu 40 lat nadaje się często do wyrzucenia, winyl tylko umyć i dalej można grać. Poza tym na szpulach dostępność nagrań jest marginalna.
Kaf, nie w tym rzecz.
Sens obecnego użycia magnetofonu - obojętnie szpulowego, kasetowego - odnosi się do "archiwizowania" cennych winyli po to, żeby ich nie zajechać ciągłym odtwarzaniem, bądź jedynie do odtwarzania posiadanych zasobów szpul/kaset.
Sama zawartość nośnika i jakość nagrania nie ma tu nic do rzeczy, bo przecież kasety/taśmy z unikalnym nagraniem nie odtworzysz w CD-playerze nawet takim za 10000$.
Nie ma zaś sensu kopiować na taśmy/kasety z nośników cyfrowych, no chyba że jedynie po to, aby słuchać ulubionej muzyki i patrzeć na pięknie działający, ulubiony sprzęt. Jedynie w takim przypadku jest to sensowne, bo to kwestia uczuć, a nie techniki.
Osobiście nie lubię współczesnego sprzętu, wypasionego w rozliczne funkcje,
o wyśrubowanych parametrach bo jest dla mnie "bezduszny", zbyt neutralny. Uwielbiam za to słuchać muzyki i patrzeć na pięknie podświetloną skalę swojego starego Grundiga, błyszczącą, grubą aluminiową płytę czołową z wielkimi mechanicznymi manipulatorami. Uwielbiam kanciaste , przysadziste kolumny z wielgaśnymi głośnikami, ozdobnymi ramkami, choć dobrze wiem, że te nowe, anorektyczne słupki mają lepsze parametry. Jak dla mnie parametry techniczne są tu drugorzędne, bo liczy się tylko przyjemność z użytkowania, a przyjemność, to nie tylko "techniczne" odtworzenie muzyki, ale całość temu towarzysząca.
Dlatego doskonale rozumiem kogoś, kto uruchamia starego szpulowca, słucha zaszumionego nagrania o obciętym paśmie i jest wniebowzięty. To jest to coś, czego nie da się opisać parametrami technicznymi i jest więcej warte od najdroższego sprzętu.
Problem w tym, że obecnie ludzie w 95% nagrywają na szpulę muzykę z CD lub mp3 tylko po to, by napatrzeć się jak się szpule kręcą i dopowiadać sobie w głowie że "dźwięk się ociepla".
Swoją drogą to piękny ten thorens.