Nie wiem ale zapytam, to się dowiem.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
zauważyłem poniewczsie że głowica U-32 została skradziona przez zurciarza i zastąpiona tandetą z mosiężnym czołem i nabiegunnikami w kształcie litery "V".
Bo jaki kreślarz - taki główny inżynier?
Akurat U32- z Lubartowa to chyba najgorsze polskie głowice do kaseciaków a ta jak to nazwałeś "tandeta" lepiej brzmiała i była trwalsza od osławionych BRG, gdzie na 10 szt. udawało się znaleźć jedną z prawidłowo złożonym, zalanym zywicą i wyszlifowanym rdzieniem/czołem.
Też słyszałem o tych BRG że niby takie dobre - kupiłem dwie na giełdzie - i żałowałem ... Natomiast człowiek który mi odradzał BRG (a sam nimi handlował ) zaproponował mi jedną ruską ferrytówkę (w wersji testowej) informując o tym że jest niezła tylko wymaga wyższego podkładu i miał rację (tydzień później kupiłem ostatnie 5 które miał ale już są u ludzi i nikt nie narzeka ...)
Rosyjskie były niezłe ale też niestety trzeba było dokonać selekcji, tym bardziej e zazwyczaj na bazarach na poczatku lat 90tych były te w drugim, gorszym sorcie. Za to za cenę jednego stozkowego ALPSa (też mocno przereklamowanego) można były kupić nawet 10 ruskich. Ale nie napotkałem wtedy takich z ferrytowym czołem a te z hard permalloy (jak ALPS) ewentualnie dużo rzadziej ze stopu sendust. Żałuję że nie kupiłem ich więcej.... .
Poszukaj na Aliexpress.
Na szybko:
https://pl.aliexpress.com/item/1005002936174049.html?spm=a2g0o.p...Nie rurkową Piotruś, tylko osiową szukam :) i nigdzie nie ma... Nawet w Chinach ;)
Wiem Grzesiu, że będzie słabiej świeciła i o to właśnie chodzi :) Najbliższą potrzebnych mi parametrów znalazłem 9V 100mA ...
Bierz Brat dwie i wymień w obydwu, żeby nie było widać różnicy.
Akurat U32- z Lubartowa to chyba najgorsze polskie głowice do kaseciaków
A były w ogóle jeszcze jakieś inne polskie głowice stereofoniczne do kaseciaków, poza mosiężnymi?
a ta jak to nazwałeś "tandeta" lepiej brzmiała
Ciekawe z jakiej paki. Toż jej konstrukcja urąga wszelkiej przyzwoitości, zupełnie jak owe bida-komplementarne końcówki mocy w M531S. Brakuje ekranu między magnetowodami dla obu kanałów (są jakiekolwiek inne głowice stereo lub ogólnie wielościeżkowe pozbawione tego ekranu?) a ukośne partie magnetowodu zbierają szumy i inne śmieci spomiędzy zapisanych na taśmie ścieżek; mają szansę załapać się nawet resztki treści zapisanej na wewnętrznej ścieżce dla przeciwnego kierunku przesuwu taśmy. Kto robił poza PRL tego rodzaju wynalazki, może kacapy?
i była trwalsza od osławionych BRG, gdzie na 10 szt. udawało się znaleźć jedną z prawidłowo złożonym, zalanym zywicą i wyszlifowanym rdzieniem/czołem.
Nie od dziś wiadomo że w PRL wszelkie wyroby, nie tylko głowice magnetofonowe sortowano na tzw. gatunki. Najlepsze głowice szły do magnetofonów produkowanych na eksport, gorsze - do produkowanych na rynek krajowy, jeszcze gorsze - na potrzeby serwisu, zaś najgorsze, właściwie należałoby powiedzieć: wybrakowane - do sprzedaży detalicznej. W przypadku głowic U-32 dostępnych swego czasu w sklepach, i do dziś walających się u szmaciarzy na bazarach normą były poprzesuwane względem siebie blachy poszczególnych systemów (conajmniej o jedną grubość blachy), oraz ekrany bądź przylegające do jednego z systemów, bądź przekoszone i w konsekwencji przywierające do narożników obu magnetowodów. A jak nawet udawało się znaleźć głowicę wolną od wszystkich w/w wad - to w zamian za to miała systemy usytuowane na różnej głębokości, co objawiało się tym że szczęki widoczne na wyszlifowanej powierzchni miały różną długość w obu kanałach. Albo też część blach była niedopchana, w wyniku czego szczęki miały kształt trapezowy zamiast prostokątnego. Gdy już jakimś cudem graniczącym z niemożliwością udało się trafić na głowicę wyglądającą na oko absolutnie bez skazy - jaka była gwarancja że szerokość niewidocznym gołym okiem szczeliny była prawidłowa? Mogło to by powodem kompletnego fabrycznego rozstrojenia tapeciaka jaki mi się trafił. Znane mi instrukcje serwisowe przewidują ustawianie prądu podkładu wyłącznie na podstawie charakterystyki częstotliwościowej zapis-odczyt, która ma się mieścić w określonym polu tolerancji. Gdy trafiała się głowica o nadmiernie szerokiej szczelinie - to zmieszczenie charakterystyki okazywało się możliwe tylko przy drastycznie zredukowanym prądzie podkładu. A kontroli zniekształceń w tych warunkach nie przewidziano, ponieważ autor instrukcji w dobrej wierze zakładał że nikt nie będzie próbował zestroić magnetofonu z wadliwą głowicą. Więc (ale już w ewidentnie złej wierze) ów doopek z Kasprzaka mógł w żywe oczy rżnąć głupa jakoby mój magnetofon był w normie.
To samo niechybnie dotyczyło i głowic BRG, choć Węgrzy niekoniecznie musieli dopuszczać do sprzedaży ewidentne buble, na co pozwalał sobie Lubartów. Coś mi świta że przykładowe oznaczenie pierwszej z brzegu głowicy znalezionej przed chwilą w necie ( BRG 3D24N 2Y 33 ) oznaczało element drugiego gatunku. Najlepsze egzemplarze nosić miały w oznaczeniu 1Y. I taką właśnie ZTCP udało mi się kupić dla tapeciaka.
Też kupiłem taką głowicę, ale już nie do tapeciaka lecz do magnetofonu finezjopodobnego wykorzystującego kompletny mechanizm Finezji nabyty jako NOS w warszawskim Bomisie przy. ul. Promenada (dziś tamta ekipa funkcjonuje na Warszawskiej Giełdzie Elektronicznej w przejściu południowym), obudowę od Finezji 3 (bo akurat taka się trafiła), natomiast elektronikę wykoncypowałem sobie samemu. W sowieckim Radio podpatrzyłem japońskie rozwiązanie wstępnego wzmacniacza odczytu z korekcją znamiennego galwanicznym sprzężeniem wejściowego tranzystora bipolarnego (zastosowałem uchodzący za najlepszy w tamtych czasach BC560C) z głowicą uniwersalną). Nie zastosowłem ani Dolby, ani DNL (odłożyłem to jak się okazało na świętego Nigdy; to ostatnie zresztą nie spodobało mi się w tapeciaku modulując szum zamiast odczuwalnie go redukować) ani co tym bardziej oczywiste końcówek mocy, szczególnie tak spieprzonych jak te z Finezji 3. Wyposażyłem za to magnetofon we wzmacniacz słuchawkowy, ale nie tak prymitywny SE z obciążeniem oporowym jaki był w M532SD oraz w Finezji 1 tylko przeciwsobny w czystej klasie A. Zamiast modnych naonczas ale nieprzydatnych do magnetofonów wskaźników VU (nie pozwalają one uchronić taśmy przed przesterowaniem gdy w sygnale występują krótkotrwałe piki o wysokim poziomie) zastosowałem precyzyjne mierniki wartości szczytowej zbudowane z zastosowaniem wzmacniaczy operacyjnych, oczywiście z dwupołówkowym prostowaniem sygnału. Nie widziałem wcześniej takowych w tzw. Sprzęcie Powszechnego Użytku (tam tylko diody germanowe i ewent. tranzystory), stosowano je natomiast powszechnie w sprzęcie studyjnym, np. produkowanym przez CENRIT gdzie wtedy pracowałem. Ale szczególnie dumny byłem ze wzmacniaczy regulowanych napięciem stałym, użytych zamiast tradycyjnych potencjometrów (indywidualnych bądź podwójnych z balansem) do regulacji poziomu zapisu. Musiałem przebadać sporo układów UL1202 zanim udało się znaleźć taki który nie wnosiłby zauważalnych zniekształceń nieliniowych (głównie drugiej harmonicznej) i zarazem całkowicie tłumił przenikanie napięcia regulacyjnego do toru sygnałowego (czego prymitywne układy automatycznej regulacji poziomu zapisu oparte na niezrónoważonym tłumiku diodowym bądź pojedynczym tranzystorze pracującym w obszarze nasycenia bez zasilania kolektora napięciem stałym zapewnić nie mogą, a innych w ówczesnym SPU nie widziałem).Natomiast człowiek który mi odradzał BRG (a sam nimi handlował ) zaproponował mi jedną ruską ferrytówkę (w wersji testowej) informując o tym że jest niezła tylko wymaga wyższego podkładu i miał rację (tydzień później kupiłem ostatnie 5 które miał ale już są u ludzi i nikt nie narzeka ...)
Gdy głowica BRG jaka znajdowała się tam od początku wykazywała już pewne wizualne objawy zużycia - trafiła mi się ferrytowa. Ale gdy dorobiłem się (dosłownie) generatora sygnałowego - okazało się że powyżej 8kHz charakterystyka częstotliwościowa opada już całkiem wyraźnie, chociaż oczywiście wrażenia słuchowe były zawsze pozytywne. Cudów nie ma: najlepszy nawet ferryt nie osiąga przenikalności takiej jak permalloy (o nowszych stopach metali już nie mówiąc), toteż nie zdziwiłby się gdyby dla zachowania przyzwoitej skuteczności na częstpotliwościach małych i średnich zwiększono grubość szczeliny, kosztem znacznego pogorszenia odtwarzania częstotliwości najwyższych. Nie sposób natomiast odmówić tej głowicy trwałości i precyzji wykonania, szczególnie na tle wybrakowanych egzemplarzy głowic krajowych, a innych przecież praktycznie nie było.
A były w ogóle jeszcze jakieś inne polskie głowice stereofoniczne do kaseciaków, poza mosiężnymi?
Może inaczej - wskaż polskie głowice z "mosiężnym" czołem (poza U12 do szpulowców dwuścieżkowych i takie starego typu do Melodii). Te o których piszesz (P-4106) czyli stosowane w M532SD oraz takie z pierwszych wypustów MK235 i MK232 (S1AW3.8) z mosiężnymi czołami nie były polskiej produkcji i moim skromnym zdaniem od polskich były wiele lepsze odsłuchowo. Ekrany międzyrdzeniowe sa ważne, jednak nasze głowice z Lubartowa je miały a mimo to ich jakość nie zbliżała się do kasprzakowskich nie mówiąc o BRG. Nota bene - oznaczenie 3D24... nosiły nie tylko węgierskie głowice ale też duża część sowieckich (oczywiście pisane cyrylicą). I z mojego skromnego, aczkolwiek wieloletniego doświadczenia wynika, że mając do wyboru węgierskie i ruskie wybrałbym te drugie.
[...] Gdy trafiała się głowica o nadmiernie szerokiej szczelinie - to zmieszczenie charakterystyki okazywało się możliwe tylko przy drastycznie zredukowanym prądzie podkładu. A kontroli zniekształceń w tych warunkach nie przewidziano, ponieważ autor instrukcji w dobrej wierze zakładał że nikt nie będzie próbował zestroić magnetofonu z wadliwą głowicą. Więc (ale już w ewidentnie złej wierze) ów doopek z Kasprzaka mógł w żywe oczy rżnąć głupa jakoby mój magnetofon był w normie.
No to czemu dziwisz się różnicy pomiędzy dziełem inżyniera i tym, co z niego zostało po kreślarzu (czyt. Pani Kreślarz)?
Inżynier też zakładał, że jego odręczny rysunek zostanie poprawnie skopiowany.
Co to za tranzystor BCP140.10 na załączonym przez Ciebie schemacie (https://www.forum-trioda.pl/download/file.php?id=78731&mode=view) ? Nie spotkałem się z takimi... Nie słyszałem też, żeby CEMI robiło licencyjnie początkowo BC211 pod takim oznaczeniem. Znaczy w jednym układzie montowano parowane polski npn i importowany pnp ? Inżynier zaznaczył w projekcie, że te tranzystory muszą być dobierane parametrami i nawet napisał, jak to robić.
Ale cóż - przecież nie wszystko widziałem, może i były takie.
Jakbym wtedy zobaczył, to bym je omijał.
Tutaj jest sporo n/t rozwiązań układowych stopni mocy w polskich magnetofonach, a także coś-niecoś o owym BCP140.10 ;-) :
Tutaj jest sporo n/t rozwiązań układowych stopni mocy w polskich magnetofonach, a także coś-niecoś o owym BCP140.10 ;-) :
Wyjąłeś mi to spod palca - dzięki :-). A tamten i nie tylko tamten spór rozstrzygnął Mierniczy na swoją korzyść w sposób pryncypialny: wlepiając mi bana.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- …
- następna ›
- ostatnia »
??? Znaczy że schematy w Kasprzaku/Diorze etc. tworzył (a nie tylko rysował) kreślarz, tj szpec od rysunku technicznego, a do inżyniera elektronika zwracano się tylko wtedy gdy te wypociny w ogóle nie działały???
Mogę potwierdzić że tam nikomu nie zależało na jakości swoich wyrobów. Oto gdy z okazji dostania się na studia otrzymałem w prezencie upragniony, pierwszy magnetofon stereofoniczny (tapeciaka M532SD, samodzielne zbudowanie wzmacniacza mocy a nawet radia z tranzystorowym dekoderem do współpracy z nim nie było już wtedy dla mnie problemem) od razu zauważyłem że w nagraniach dokonanych na tym egzemplarzu (i tylko na nich) basy pierdzą, odmiennie niż w tapeciaku znajomego M531S, gdzie były głębokie i miękkie i to pomimo jak mi już wiadomo obecnie - spindolonych na maxa bida-komplementarnych końcówek mocy. Podejrzewałem od początku że coś jest nie tak z prądem podkładu (nabrałem doświadczenia w tym zakresie torturując wcześniej Grundiga MK235), ale przecież sprzęt był na gwarancji. Oddałem go do osiedlowego ZURT, oczywiście informując co mu dolega, a gdy odebrałem... zauważyłem poniewczsie że głowica U-32 została skradziona przez zurciarza i zastąpiona tandetą z mosiężnym czołem i nabiegunnikami w kształcie litery "V". A basy pierdziały tak jak wcześniej. Zanosłem go więc do samych ZRK, a po kilku dniach... zebrałem opierdziel od jakiegoś doopka że sprzęt jest "w normie" a jak mi nie odpowiada to mam sobie kupić lepszy. Niby mogłem jeszcze posłać magnetofon na Berdyczów tj. do filii ZRK w Lubartowie, spróbowałem jednak jeszcze raz szczęścia w zakładzie naprawczym (ale już nie pod szyldem SPHW), tym razem w okolicach Pl. Zbawiciela. Fachowiec (chyba prywaciarz) od razu lojalnie mnie uprzedził ze nie ma podpisanej umowy z Kasprzakiem czy jakoś tak zatem naprawa u niego będzie się wiązała z utratą gwarancji ale skoro uważam że potrafię poradzić sobie samemu - to niech najpierw spróbuję to zrobić w domu, a jeśli się to nie uda - mam się ponownie zwrócić do niego, to spróbuje coś załatwić. Ośmielony jego uprzejmością zerwałem plombę, pokręciłem śrubokrętem odpowiednią podkówkę... i nareszcie magnetofon zaczął nagrywać tak jak tego po nim oczekiwałem! Jeszcze tylko przyszło mi po jakimś czasie wymienić mosiężne, wstawione w osiedlowym zurcie goovno na węgierską głowicę BRG, za poradą kolegi ze studiów.
I główny inżynier przepuszczał takie babole jak choćby ów układ polaryzacji przyłączony odwrotnie niż należało?
Bo jaki kreślarz - taki główny inżynier?