Artykuł o Mojej Babci i radiomagnetofonie nazwanym jej imieniem
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
http://bydgoszcz.wyborcza.pl/bydgoszcz/7,48722,23383121,od-ady-d...
Najlepiej przeglądać w oknie prywatnym/incognito.
Wystarczy podmienić user agent na robot rozszerzeniem w przeglądarce.
Wklejam artykuł.
[quote]
Do Eltry nadeszła depesza z pokładu okrętu płynącego do Japonii. "Mariola, Izabella są wspaniałe i niezawodne. Nie tylko umilają nam tu na statku monotonne życie, ale bywa - są niejednokrotnie naszymi jedynymi łącznikami ze światem. Kiedy na dalekim oceanie milkną radiostacje, te nasze grające dziewczyny informują nas o tym, co się na lądach dzieje"
Trzeci odcinek naszego serialu z cyklu Historia Przemysłowej Bydgoszczy - Eltra.
– Pierwsze tranzystory Eltry to były radia kultowe. Kosztowały niemało, a każdy chciał takie mieć – wspomina bydgoszczanin Jerzy Górski. – W 1966 roku miałem 16 lat i chodziłem do Technikum Mechaniczno-Elektrycznego. Marzyłem o Kolibrze. Wszyscy mieli wtedy radia lampowe, tranzystorowa była jedynie Szarotka, ale Koliber był dużo mniejszy, poręczny, można było posłuchać go w domu, ale też zabrać do parku lub szkoły. Mama miała znajomego w Eltrze. Podarował mi Kolibra, którego dostał z przydziału pracowniczego. Nie posiadałem się z radości.
Miałeś Kolibra, byłeś kimś. Koledzy mi zazdrościli.
Potem wieczorami, w internacie przy ul. Długiej słuchaliśmy radia do późnej nocy – opowiada.
– Pamiętam jak w domu grał Koliber – wspomina Piotr Krygier. Do Eltry trafił w latach 80., a jego ojciec Mieczysław przepracował w firmie ponad cztery dekady.
WSPOMNIENIA Z ELTRY - inżynierów, którzy przepracowali tu kawał życia
– Zawsze lubił coś konstruować i ulepszać. Pamiętam, jak nasz Koliber przechodził liczne metamorfozy. Zmieniały się obudowy, a każda była w ładnym pastelowym kolorze. Ojciec zmieniał też na ściance czołowej tarcze dużego okrągłego pokrętła do strojenia – opowiada. Przez lata słuchał muzyki z różnych odbiorników Eltry. Dobrze wspomina m.in. Jowitę. – To był dość duży odbiornik, ale miał dobry głośnik, był też jednym z niewielu przenośnych z obudową częściowo wykonaną z drewna, co miało duże znaczenie dla jakości brzmienia. Miał też regulację barwy oddzielnie dla wysokich i niskich tonów – mówi. Podobnie jak ojciec, często majstrował przy radiach. – Pamiętam, że zbudowałem raz własny magnetofon z części od Mai, Joli, Laury i Luxora. Chciałem skonstruować coś, czego nikt inny nie miał. Zmodyfikowałem m.in. kieszeń kasety. Normalnie szybka pozwalała obserwować jedynie obracające się szpulki. Ja chciałem, by było widać całą kasetę wraz ze znajdującym się na niej opisem. Wyciąłem więc odpowiednio dużą szybkę z pleksi. Całość okleiłem folią drewnopodobną, która też była wykorzystywana przy produkcji eltrowskich odbiorników – opowiada. – Po części chodziło się do sklepu przy ul. Długiej. Tam zawsze ustawiały się długie kolejki.
Z Dominiką na rower
W końcówce lat 60. Eltra zaczęła zbierać informacje o naprawach odbiorników. Ich posiadacze mieli przesyłać niewykorzystane kupony kart gwarancyjnych. By ich zachęcić, firma organizowała konkursy. Za wylosowany kupon można było dostać maszynki do golenia, młynki do kawy, miksery, prodiże, żelazka z termostatem, suszarki do włosów, ogrzewacze ścienne i aparaty do masażu. Losowana była też galanteria skórzana – torebki, aktówki czy rękawiczki.
Wiele osób do kart gwarancyjnych dołączało listy. Jerzy Zawadzki z Kielc 5 lutego 1972 roku napisał: „W październiku ubiegłego roku nabyłem odbiornik radiowy Waszej produkcji Laura. Odbiornik ten działa wyśmienicie i uważam, że jest on jednym z lepszych odbiorników tranzystorowych produkcji krajowej. Tą drogą chcę złożyć gorące podziękowania załodze”.
W liście z 26 lutego 1972 roku Bolesław Szymański z Gdyni zachwalał kupioną w lipcu 1969 roku Dominikę: „Moim hobby jest turystyka kolarska (62 lata) i odbiornik ten towarzyszy mi we wszystkich wyprawach kolarskich” – pisał, podkreślając, że radio jest „bardzo udane” i „nie przechodziło żadnej, nawet najdrobniejszej naprawy”. Tadeusz Bąk z Koniecpola Starego zachwycał się swoją Kamą. 3 lipca 1972 roku napisał do Eltry: „Nie zawiódł mnie, lecz przeciwnie, zadziwił mnie czystością przekazywania odebranych fal, jak również siłą ich odbioru”.
Aby sprawdzić działanie odbiorników radiowych w różnych warunkach klimatycznych, Eltra przekazała załodze statku Polskich Linii Oceanicznych „Hanka Sawicka” sześć odbiorników: dwie Laury, dwie Mariole, dwie Izabelle. Towarzyszyły załodze w rejsie do Japonii. Pewnego dnia z oceanu nadeszła depesza: „Mariola, Izabella są wspaniałe i niezawodne. Nie tylko umilają nam tu na statku monotonne życie, ale bywa – są niejednokrotnie naszymi jedynymi łącznikami ze światem. Kiedy na dalekim oceanie milkną radiostacje, te nasze »grające dziewczyny« informują nas o tym, co się na lądach dzieje. To znakomite radia. Dziękujemy za Waszym pośrednictwem całej załodze za ten piękny prezent” – pisali marynarze.
Maja i pierwsze elektrolaski
Ada, Manuela, Sylwia, Wanda, Jola, Dorota, Kamila, Marta, Jowita, Zosia i ponad 30 innych imion żeńskich patronowało produktom Eltry. Z męskich był tylko Jacek i Donald. Był też Tramp, Major i Minor.
ZOBACZ pełną listę imion radioodbiorników i radiomagnetofonów Eltry
– Nazywanie radioodbiorników damskimi imionami jest rzeczą typowo eltrowską – mówi Adam Sosnowski, wnuk kierowniczki radiowęzła w Eltrze. – Moja babcia miała na imię Maria, ale wszyscy mówili do niej Maja. Od jej przydomku wziął nazwę jeden z popularnych radiomagnetofonów. Został zaprezentowany po raz pierwszy na Międzynarodowych Targach Poznańskich w 1975 roku, a w 1976 roku otrzymał nagrodę „Dobra Robota”. Zastosowano w nim najnowocześniejsze na ówczesne czasy rozwiązanie w postaci zastosowania diod pojemnościowych zamiast kondensatora obrotowego. Radiomagnetofon ma swoją polityczną historię. W 1979 roku, prawdopodobnie na wniosek Wydziału Propagandy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, pojawiła się Maja 2. Wyposażona w odbiór fal długich tylko dla Programu 1 Polskiego Radia, który był głównym narzędziem propagandy komunistycznej w polskiej radiofonii – opowiada.
Marię Halicką znała cała Eltra. Jej subtelny głos dobiegał z głośników w biurach i halach produkcyjnych. – Z zaangażowaniem pocieszała, jak mogła w swoich audycjach załogę zakładu pomimo trudności np. w zaopatrzeniu w części elektroniczne i automaty tokarskie. Często robiła to za pomocą starannie dobranych epitetów, opisując m.in. „dostatnie M3”, które było de facto ciasnym mieszkankiem w bloku z wielkiej płyty czy „interesujące kraty i stojaki” w zakładowym klubie Sezam, w którym nie było okien. Audycje traktowały nie tylko o życiu zakładu. Niekiedy miały formę wywiadów m.in. z popularnymi artystami jak choćby Marylą Rodowicz czy Ireną Jarocką, nagrywanych przy okazji ich koncertów w regionie. Halicka rozmawiała z piosenkarkami o ich twórczości, o tym, jakie ich piosenki lubi najbardziej, wypytywała o plany na przyszłość i zapraszała ponownie do Bydgoszczy. Sosnowski ma sporo nagrań, które sam zdigitalizował. – Stare taśmy z audycjami są pamiątką rodzinną zachomikowaną na wszelki wypadek. Dobrze babcia zrobiła, że je skopiowała, z rozmów z byłymi pracownikami Eltry wynika, że z taśmoteki radiowęzła nic nie zostało – opowiada wnuk kierowniczki radiowęzła.
[ZDJĘCIE]
Maria Halicka z zakładowego radiowęzła Eltry. Mówiono na nią Maja. Została patronką radiomagnetofonu Maja 2. ARCHIWUM ADAMA SOSNOWSKIEGO
– Posiadane materiały skłoniły mnie do wniosku, że elektronika za PRL-u była kobietą. W jednej z audycji mojej babci można usłyszeć, że „dziewczyny bydgoskiej Eltry” były „ładne, mądre, światłe, kolorytem odzieży ochronnej wkomponowane w tło fabrycznej hali, oddane zakładowi, nagradzane i odznaczane”. Dziś dziewczyny uczące się elektroniki i elektrotechniki nazywane byłyby pewnie przez młodzież elektrolaskami. Tyle że dziś coraz mniej dziewczyn garnie się do szkół i uczelni o profilach elektrycznym i elektronicznym – mówi Sosnowski.
Eltra znów w cenie
Pięciomilionowy odbiornik tranzystorowy Eltra wyprodukowała w marcu 1977 roku. Statystyka pozwalała wtedy stwierdzić, że muzyki z bydgoskiego radia słuchał wtedy co siódmy Polak. – Każdy z tych odbiorników był na bieżąco udoskonalany. Stąd kolejne numery popularnych modeli. Najważniejsze modyfikacje dotyczyły tego, co przed wzrokiem użytkowników było ukryte. Cały sztab ludzi pracował nad wdrażaniem rozwiązań najnowszych generacji. Dlatego też z czasem tranzystory zaczęły zstępować układy scalone. Radia miały być coraz lepsze technicznie, ale też ich produkcja miała być bardziej ekonomiczna – wspomina Krygier. W jego rodzinnym domu nadal grają eltrowskie radia. Dwukasetowa Manuela bez zarzutu odtwarza kasety. – Wśród sporej kolekcji są wciąż nagrania, które ojciec robił z moją córką. Brali Maję 2, podłączali mikrofon i na role czytali baśnie braci Grimm – wspomina Krygier.
Dziś radia Eltry często są hitami internetowych aukcji. Chętnie kupowane również te, które wymagają naprawy. Pasjonaci publikują filmy dokumentujące proces ich uzdatniania. Inni w komentarzach proszą o porady techniczne. Stare radiomagnetofony i kasety magnetofonowe zaczynają być znów darzone sentymentem. Jak płyty winylowe.
– Magnetofony wracają do łask, a praca przy nich uczy cierpliwości. To smak dzieciństwa roczników 80. i 90. Podstawowym problemem jest jednak brak produkcji czystych kaset magnetofonowych o wysokiej jakości, czyli chromowych i metalowych. Problemem jest brak części zamiennych, jeżeli ktoś je posiada, to albo z demontażu albo wyszperane w zakamarkach sklepu elektronicznego z bogatą tradycją. W ostateczności z kilku sztuk odbudowuje się jeden egzemplarz – opowiada Sosnowski.
Przemysłowa Historia Bydgoszczy
To cykl tworzony przez „Gazetę Wyborczą” i MCK. Poświęcamy go firmom, które tworzyły siłę naszego miasta. W każdy piątek maja ukazują się teksty o Eltrze – ludziach, którzy ją tworzyli, rozwijali i kontynuują to dzieło. Rok 2018 został ustanowiony przez Radę Miasta Rokiem Bydgoskiego Dziedzictwa Przemysłowego.
[/quote]
Dzięki serdeczne
Szkoda, że trzeba zapłacić 50zł by przeczytać całość