M3201/3401SD Koncert - to może być naprawdę świetny sprzęt
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Kolejna przypadłość nie tylko Koncertów, ale też wszystkich ZK200 i pochodnych.
Można by rzec, że te rdzenie są zbyt delikatne, ale znam takich majstrów, którym nie zdarzyło się ukręcić tej wkrętki dostrajającej z koralikiem ferrytowym. Ukręcić jest łatwo, gdy użyć zbyt dużej siły lub nieodpowiedniego narzędzia.
Albo nie wiedzieć, co się robi i jak to działa, że już dalej nie idzie, chociaż wskazówka woltomierza już-już miała chęć pokazać to szukane ekstremum.
Niemal wszystkie Koncerty mają któryś z tych rdzeni uszkodzony i są przez to źle zestrojone. Dotyczy to również sporej części wspomnianej rodziny ZK200.
Da się to precyzyjnie skleić w tulejce prowadzącej z PTFE.
No głuchy jeden kanał z wejścia uni i mikrofonowego... Jak pień, martwy całkiem :-(.
Bo jak ma nie być głuchy, jak przewód przycięty między blaszanymi elementami na plaskato zupełnie.
To nie pierwszy taki przypadek w Koncertach. Zaniedbano ustalenie długiego przewodu ekranowanego, fabrycznie wisi tak sobie w powietrzu i dynda, przy składaniu płyty potencjometrów wchodzi pomiędzy nią a pionową metalową ściankę i zostaje tam przyciśnięty śrubą, gdy monter nie dostrzeże w porę co się święci. Zwarcie żyły z oplotem zapewnione, wrodzona głuchota na jedno ucho też.
Jak to mogło przejść przez kontrolę - zapytacie pewnie.
Otóż tak samo, jak wiele innych produktów ZRK, z którymi załoga sobie nie do końca radziła.
Jakieś szkolenia ?
" - Chyba pan ma coś z głową, najważniejszy jest plan ilościowy, reszta się prawie nie liczy..."
Bo to za trudne jest i za dużo roboty...
Przewód już naprawiony i przytwierdzony z możliwością przesuwania, co ułatwia montaż wiązki po obligatoryjnej rozbiórce lewego przełącznika wejść. Odcinki koszulki (z odzysku z potencjometrów, tam się już nie nadaje z powodu stwardnienia) klejone CA wprost do odtłuszczonej miejscowo blachy płyty potencjometrów.
Widać oszczędnie kabel długi to dużo kosztował to po co lecieć w koszt ustalenia jego przebiegu w obudowie magnetofonu. A że koncert musiał wyjść to nie było znaczenia, że miał wrodzoną głuchotę. Kolejny egzemplarz doczekał się rąk, które go uleczą ;)
Takie długaśne kable niedbale położone to nie tylko w polskim sprzęcie da się spotkać.
W japońskich radiomagnetofonach kable ekranowane nagminnie są prowadzone tak, że zawsze się je przyciśnie przy składaniu.
Raz mi się zdarzyło w sprżecie ISP STR 550 że ściśnięty kabel zrobił zwarcie do masy modułu wzmacniacza i zasilania, to po włączeniu miałem syrenę policyjną buczącą z pełną mocą wzmacniacza :).
Wzmacniacz przeżył, moje ucho i serce też :).
To nie jedyny taki pełen swobody kabelek w Koncertach i rzeczywiście - w innych sprzętach - także zachodnich - też spotykam takie kwiatki.
A tu przykład skutków "grania póki się kręci" ;-).
Kręciło się i owszem, ale zatarte wskutek suchości łożysko na wałku silnika przesuwu. Troszkę się tam ciepło od tego zrobiło i gniazdo tego samonastawnego łożyska w pokrywce zmieniło stan skupienia, ale głodny muzyczki użytkownik jechał dalej. Ciepełko też wędrowało dalej i odspoiło wirnik od wałka, bo to plasticzane osadzenie nie przewidziane do znoszenia takiej temperatury.
Silnik jest w zasadzie nierozbieralny, kółko pasowe nie za bardzo da się zdjąć z wałka gdyż jest klejone na jakiś diabelski wynalazek - vide obrazek. Pozostałe po odcięciu reszty 90* tego kółka nadal nie chce rozłąki z wałkiem.
Wirnika nie da się wyjąć bez odwinięcia uzwojenia. To wprawdzie jest możliwe i wykonalne, powtórne nawinięcie też, ale raczej nieopłacalne z uwagi na pracochłonność takiej zabawy. Nowe sprawne silniki są trudno osiągalne i dość drogie.
Najtaniej byłoby uzupełnić ten olej w łożyskach zawczasu...
Dziwne że silnik się nie spalił. Zazwyczaj jak już się zatrze to zdycha wszytko co jest w środku.
Kupiony nowy silnik za zachodnią granicą ( plus jeszcze jeden na zapas ). Jadą i mają być u mnie na św. Mikołaja
Dziwne że silnik się nie spalił. Zazwyczaj jak już się zatrze to zdycha wszytko co jest w środku.
Sprężynka dociskająca baryłkę łożyska do gniazda jest dość delikatna a silnik ma stabilizację prędkości, więc przy zwiększonych oporach ruchu gdy nastąpiło zatarcie baryłki na wałku starał się utrzymać zadaną prędkość. Sprawność silników tej konstrukcji jest bardzo wysoka, więc uzwojenie nie bardzo się grzało.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- …
- następna ›
- ostatnia »
Jak łatwo zauważyć, problem jest z obróceniem następnego bębenka. Odpowiedzialne za to jest rozłączne sprzęgło zębate, nie sam bębenek. Opory ruchu elementów są w tym momencie większe niż siła napędu licznika i koniec liczenia ;-).
Były takie okresy w produkcji, gdy co dziesiąty - piętnasty licznik leciał do śmietnika. Nie pamiętam, kto był ich producentem, a kto tylko sygnował ten wyrób. Pamiętam za to, że tanie to one nie były, dbano o rachubę sztuk i niesprawne bądź uszkodzone odsyłano chyba tam, skąd nadeszły.
Najczęstsza występująca w nowych licznikach usterka - problemy z zerowaniem. W takich leciwych - to samo plus uszkodzenia mechaniczne, np. takie pęknięcia, jakie opisałeś.
Dwie ekipy młodych zdolnych zgłaszały wnioski o zmianę na cyfrowy, w kolejnych latach. Wiadomo, co dalej było...