Najlepiej brzmiące wzmacniacze Unitry-ranking
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Witam
Tak sobie pomyślałem ,że może warto skonfrontować moje preferencje z innymi forumowiczami- To co miałem , mam , słuchałem i chcę mieć
Mój ranking najlepiej brzmiących urządzeń UNITRY
1. WS 502 , 303 Fonica
2 PW 7010 Fonica
3. WSH 205 Diora
Przy okazji amplitunery -
1. Radmor 52XX
2. Merkury
Kompakty 1. Fonica CDF 001 -- najlepiej brzmiący kompakt nawet z topowymi japońskimi
Magnetofony : szpula - tylko Koncert , kasetowe : MSH 101 i niespodzianka M 532 SD ( tylko z japońską głowicą ) , M 9010 ( wersja z dolby i głowicą japońską ALPS ).
Kolumny ZgC 60 / c115 / ZgC 80 /c115
Nie chciałeś napisać WS-503 zamiast WS-502? Ten drugi to straszny wzmacniacz, tak samo jak 504 i 704.
WS-503 jest dobry. Ogólnie dobrze brzmiących sprzętów od Unitry nie ma wiele. W zasadzie brzmienie skończyło się wraz z latami 70, potem było już tylko taniej.
Rankingu nigdy nie tworzyłem. Najlepsze to z pewnością (kolejność przypadkowa) WS-503 i pochodne, Elizabeth, Radmor 51XX, Kleopatra, Meluzyna, PA-1801, PW-70XX (choć tu wiele zależało od konkretnego modelu, a były chyba 4) w sumie też można do tej grupy wrzucić.
Podobały mi się też nowsze PW-8010 i pochodne.
WS-442 to jak dla mnie jeden z najgorszych, WS-354 to z kolei straszny szumofon głównie za sprawą korektora. Poza mocą, niczym szczególnym się te wzmacniacze nie wyróżniały.
Jeśli chodzi o kolumny, to przede wszystkim te w obudowie zamkniętej i oczywiście też z lat 70, późniejsze były już tylko tanie.
Ostatnio używam ZG30C115 i mi się podobają ale musi to być wersja w fornirze i z oryginalną membraną z lat 70 (nie jest łatwo znaleźć nadające się do naprawy egzemplarze głośników). Współcześnie produkowane przez Tonsil zestawy naprawcze do niczego się nie nadają. Wychodzi zupełnie inny głośnik.
Wersje w okleinie potrafiły mieć inną zwrotnicę - zaoszczędzono na korektorze impedancji, a ponieważ to filtr RC więc nie pozostało to bez wpływu na brzmienie.
Wersja 30C114 wbrew obiegowej opinii to już zupełnie inne kolumna - gorsza.
Nie można zapomnieć też o ZG40C z membraną bierną. To również bardzo dobre kolumny.
Natomiast rozczarowują nieco ZG25C i ZG15C, a już na pewno ZGZ10/8.
Wzmacniacz nie ma brzmieć, tylko wzmacniać dźwięk z możliwie najmniejszymi zniekształceniami. Jeżeli wzmacniacz brzmi, to jest źle zrobiony. :)
Właśnie nie są ważne zniekształcenia - te widoczne na papierze albo nawet zmierzone miernikiem zawartości harmonicznych , ale brzmienie , które jest bardzo ważne ale nie jest w jakikolwiek sposób mierzalne - jedne wzmacniacze ładnie brzmią , a inne tylko "grzmią " mimo małych zniekształceń , ale słuchać się iść nie daje albo bardzo ciężko .Kiedyś naukowcy z Philipsa dziwili się że wzmacniacz o prawie niemierzalnych zniekształceniach nieliniowych brzmi strasznie , a stara końcówka na AD161/162 gra całkiem przyjemnie - wreszcie ktoś pomyślał - cóż muzyka to nie sinus tylko mnóstwo różnych różności i co się okazało - im większe wzmocnienie w otwartej pętli tym mniejsze zniekształcenia nieliniowe , ale intermodulacyjne (lepiej nie komentować) .
A co do unitry to brzmienie poniżej krytyki (oczywiście brzmienie jest parametrem subiektywnym i niemierzalnym) to miały końcówki na UL1405L , a z kolei bardzo dobrze się sprawowały układy Sanyo STK 015 (np. w Elizabeth ) lub ich odpowiedniki czyli GMLe , reszta w wersji dyskretnej prawie zawsze tak samo ( no wyjątek kiedy zamiast KD502/503 zastosowano 2N3055 firmy Tungsram - tranzystor miał ftmax 10kHz i stąd brzmienie do d... ) katalog podawał co innego , ale sam popaliłem sterujące sprawdzając do jakiej częstotliwości wzmacniacz przenosi ...
Pisałem to już kilka razy. Przed jakąkolwiek dyskusją czy wzmacniacz jest taki czy owaki proponuję zbadanie słuchu. Nie takie zwykłe jak laryngolog kręci watką w uchu i coś szepce, a Ty masz powiedzieć co wyszeptał. Badanie audiometryczne na dobrym sprzęcie dające wykres krzywej jakie częstotliwości słyszysz, gdzie jest gorzej i jakie są granice słyszalności dźwięków, słyszalności wypowiadanych słów, problemy z uszkodzeniami chorobowymi i zwyrodnieniowymi. Ma to być
profesjonalne badanie słuchu czyli audiogram, audiometria słowna, tympanogram. Zapewniam, że mocno się można zdziwić. "Przecież ja dobrze słyszę!" Okazuje się, że nie do końca. Słuch to bardzo subiektywna sprawa. Jednemu będzie pasowało brzmienie płaskie, bez jakiejkolwiek korekcji, inny będzie załączał loudnesy i korektor z uwypukleniem niskich i wysokich na ful.
Komu jaki wzmacniacz pasuje do słuchania ulubionej muzyki jest mało istotne.
I jeszcze jedna sprawa, zrobienie z przeciętnego wzmacniacza jakimi są sprzęty ze znaczkiem "U" sprzętu TOP jest niemożliwe.
Najgorsze WS503 i WS303 i inne starsze wynalazki w tym WSH205. Za te konstrukcje zesłał bym na sibir. Po za nimi reszta gra poprawnie. Może gdzieś tam faworyzował bym PW7020 i PW9010 jak i ich klony, oraz PW8010 czy 3015, 3017. Te trzy ostatnie to moje ulubione rodzynki z PRL chodź małej mocy.
wyjątek kiedy zamiast KD502/503 zastosowano 2N3055 firmy Tungsram - tranzystor miał ftmax 10kHz i stąd brzmienie do d... )
Te Tungsramowskie 2N3055 miały nogi czymś pokryte i trudno się je lutowało. W firmie, gdy dostaliśmy zamiast KD te węgierskie 2N to był koszmar. Trzeba było skrobać nogi żeby do nich coś przylutować. Graniczna częstotliwość nie była dla nas ważna, bo pracowały na U=.
Po co badać słuch do oceny brzmienia, skoro ludzkie ucho jest czułe na zmiany fazy, a nie amplitudy?
To właśnie charakterystyka fazowa toru audio jest odpowiedzialna za takie, a nie inne jego brzmienie.
Nie ma większego znaczenia jaką kto ma charakterystykę słuchu - prawie zawsze będzie w stanie poprawnie ocenić brzmienie o ile wie czego trzeba słuchać.
Poza tym charakterystykę słuchu należy przyjąć jako stałą (przynajmniej w chwili dokonywania oceny brzmienia) co nadal pozwala na rzetelną ocenę i wcale nie trzeba tutaj niczego uwzględniać, bo ocena brzmienia zawsze jest subiektywna nawet jeśli dokonuje jej ktoś obdarzony wybitnym słuchem.
Największe problemy fazowe zawsze występują tam, gdzie mamy do czynienia z filtrami (świadomie, bądź nie). I tak w przypadku kolumn, zawsze będą to okolice punktów podziału, zaś w przypadku wzmacniaczy korektory barwy. Właśnie dlatego audiofile nie lubią korektorów, bo te nawet ustawione na 0 nie są całkowicie neutralne. Dobrej klasy wzmacniacze mają możliwość wyłączenia (ominięcia) korektora barwy.
We wzmacniaczach bardzo dużo czynników ma wpływ na brzmienie, natomiast prawdą jest że teoretycznie wzmacniacz powinien być neutralny brzmieniowo. Problem w tym, że to byłby wzmacniacz idealny, a takie są nieosiągalne w praktyce i nie chodzi tylko poziom zniekształceń bo ten już dawno został sprowadzony do wartości praktycznie pomijalnych.
Abstrakcją jest już sama reprodukcja dźwięku, sam fakt że dźwięk np. orkiestry symfonicznej został zarejestrowany, a następnie odtworzony przez dwie kolumny powoduje jego zakłamanie bez względu na to jak wysokiej jakości jest odtwarzacz, wzmacniacz i kolumny. O mikrofonach nie wspominając.
Problem polega na tym, że siedząc na widowni w filharmonii mamy nieskończenie wiele źródeł dźwięku, zaś w przypadku słuchania w domu materiału stereo - mamy tylko dwa źródła. Nawet jak weźmiemy koncert zapisany w 5.1, czy 7.1 to nadal mamy co najwyżej 7 źródeł (bas jest tylko uzupełnieniem i nie liczy się jako źródło) kontra nieskończoność.
To wszystko sprawia że nie ma szans na wierne odtworzenie muzyki. Czym więc jest ten ideał do którego niektórzy tak próbują dążyć?
Wyłącznie subiektywnym odczuciem i wyobrażeniem ideału.
No ale to właśnie dzięki różnicy poziomów i fazy w kanałach możemy w dwóch kanałach umieścić źródło dźwięku w dowolnym miejscu przestrzeni dźwiękowej.
W teorii, w praktyce to nierealne.
Przykład? Kolumna Leslie. Nie słyszałem by komukolwiek udało się prawidłowo zarejestrować i odtworzyć efekt brzmieniowy uzyskiwany przy pomocy takiej kolumny.
Niejedna tęga głowa już nad tym siedziała.
To samo jest w przypadku orkiestry. Nie jesteś w stanie ani prawidłowo zarejestrować lokalizacji instrumentów na scenie we wszystkich wymiarach i akustyki sali, ani prawidłowo jej odwzorować, choćbyś postawił 1000 mikrofonów i odtwarzał przez 1000 głośników.
Wszystko dlatego, że jak napisałem wyżej - w warunkach rzeczywistych masz praktycznie nieskończenie wiele źródeł dźwięku (bo wszyscy muzycy nie siedzą w jednym punkcie, a dodatkowo dźwięk z ich instrumentów się miesza i odbija), a przy odsłuchu z nośnika zazwyczaj tylko dwa (bo w istocie tylko dwa punkty - kolumny, są źródłem dźwięku). Nawet gdybyś miał 20, to i tak dużo za mało.
Dlatego powstają rozwiązania nazywane dźwiękiem imersyjnym - np. Dolby Atmos.
Ale to nadal nie oryginał.
- 1
- 2
- 3
- 4
- następna ›
- ostatnia »
Będzie bardzo subiektywnie i wyłącznie w oparciu o wzmacniacze które były w moim posiadaniu co najmniej kilka miesięcy, nie biorę pod uwagę sprzętu który był u mnie tylko na czas naprawy lub wypożyczony i podłączony do szybkich testów.
W czasach kolumn ZG15C i źródeł tuner FM + magnetofon szpulowy:
1. Amator 2 (o dziwo bardzo przyjemny)
2. Zodiak DSS402 wersja na BDP28x (za dużo podbicia góry i dołu)
3. Elizabeth
4. Meluzyna
W czasach ZG30C114 i CD303 Philips:
1. WS354 (z wyłączonym korektorem)
2. nie przyznaję drugiej lokaty
3. nie przyznaję trzeciej lokaty
4. PW7010 (z przeróbką "loudness" na "direct CD" - czyli ominięcia całego przedwzmacniacza)
5. WS442 (bez przeróbek)
6. WS502 (bez przeróbek)
W czasach współczesnych (różne modele kolumn, w tym także DIY na głośnikach producentów krajowych i zagranicznych, różne modele CD):
1. WS354 po drobnych modyfikacjach
2. PW7010 po dużych modyfikacjach
Z tych słuchanych dorywczo na 2N3055/KD502-503 oraz różnych hybrydach GML/STK żaden nie spowodował chęci posiadania i/lub ulepszania.
Dziś już nawet nie próbuję łączyć naprawianych sprzętów do salonowych zestawów głośnikowych - niczym dobrym mnie nie zaskoczą, a raczej kolejny raz obnażą swoje niedoskonałości.
I jeszcze jedno: w porównaniu do wyrobów np. Yamahy, Sony czy Pioneera z lat '90 jedynie WS354 i PW7010 po modyfikacjach gra porównywalnie dobrze.