ZK 140T - generalka z sentymentu do pamiątki z dzieciństwa
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Płytka z duszą już żyje, uruchomienie wstępne odbyło się szybko i bez niespodzianek.
Zajęła swoje miejsce na złączu wielostykowym w upatrzonej uprzednio przestrzeni w magnetofonie. Złącze złocone Precidip... A co, też mogę być audiofilsko "trendy" :-).
A tak naprawdę to nie używam innych do odpowiedzialnych zadań. Po dwa styki na każdą linię, masa dzielona wej/wyj po 4 styki na każdą.
Płytka od spodu wygląda dość osobliwie, ale to normalne przy montażu rozwiniętego układu na płytce uniwersalnej dedykowanej do montażu próbnego. Zwłaszcza, gdy trzeba upychać kolanem elementy ;-), bo niewielkie wymiary całości są narzucone zadaniowo. Więc to ta druga szkoła druciarstwa... Nie, wróć - montażu drutowanego.
Pozostało uruchomienie docelowe, regulacja i być może jeszcze takie dwa drobiazgi, żeby nie marnować możliwości dobrej głowicy.
Płytka od spodu wygląda dość osobliwie, ale to normalne przy montażu rozwiniętego układu na płytce uniwersalnej dedykowanej do montażu próbnego. Zwłaszcza, gdy trzeba upychać kolanem elementy ;-), bo niewielkie wymiary całości są narzucone zadaniowo. Więc to ta druga szkoła druciarstwa... Nie, wróć - montażu drutowanego.
Nie planujesz rozłożenia i wykonania druku?
Tymczasem jako się rzekło - przedstawiam 2 sztuki cewek nawijanych z palca, drutem o różnej grubości. Znalazłem je w swoich rupieciach. Nie pamiętam już w jakim celu je pętałem, na pewno jednak robiłem to własnoręcznie, o czym świadczy impregnacja parafinowa, przy braku oklejki taśmowej. Przy najbliższej nadarzającej się okazji mogę wrzucić zdjęcia.kolejnych cewek, od początku ich powstawania aż do końca.
Pięknie i starannie wykonane ceweczki, tylko pogratulować :-)!
Też się takich najróżniejszych nanawijałem "z rąsi", bez żadnych pomocniczych sprzętów. Cewka z mojego obrazka działa tak samo, jak przykładowa z Twoich. Nie ma sensu wydłużać operacji próbnych, gdy ktoś płaci za Twój czas.
Druku ? Dla jednego egzemplarza ? Kto by za to zapłacił...
No widzisz, a ja przeszło rok temu dałem się wrobić w "przestrojenie" radia Libella (to taki prawzór "Szarotki" z enerdupka, w topornej sklejkowo-dermowej walizce). "Bo mój przyjaciel błaga mnie abym przestroił mu radio z fal średnich na długie aby Jedynki mógł słuchać, a to taka cenna pamiątka z młodych lat". Uległem prośbom zupełnie tak jak Ty z Zetką. I dopiero gdy wziąłem je do ręki przekonałem się że to kompletny dezol, w którym już ktoś grzebał, w dodatku wyjątkowo nieudolnie. Dość powiedzieć że na miejsce zużytej i praktycznie nie do zdobycia lampy DK192 wstawił szarotkowską 1R5T, przez co natychmiast ją ukatrupił, bo żarzenie było tam połączone szeregowo a 1R5T miała prąd żarzenia dwukrotnie mniejszy od pozostałych. Ale to daleko nie wszystko: dyndające na luźnych kabelkach elektrolity bocznikujące suszki oryginalnych, jakieś ślady nieudolnych prób przestrajania w postaci cewki oscylatora opętanej luźnym drutem DNE, wyłażace z kartoflaków rozchwiane końcówki. I wszystko to zasilane bezpośrednio z sieci przez prostownik selenowy i baterię rezystorów redukcyjnych dużej mocy. Co miałem robić: gdyby nawet udało się to odbudować w zgodzie z oryginałem - narażałbym sie na proces karny i więzienie, gdyby właściciela tego czegoś poraził śmiertelnie prąd. To nie spełniłoby dziś żadnych norm: wystarczy powiedzieć że sklejka nie jest uważana za materiał izolacyjny. Rozwaliłem radio całkowicie, i nie to że odbudowałem, ale zbudowałem zupełnie nowe, wzorując się na Szarotce, i oczywiście w oparciu o komplet lamp z tego radia z wyjątkiem DM70 której tam nie przewidziano. Oczywiście z wykorzystaniem głośnika wraz z transformatorem, kondensatora zmiennego i filtrów p.cz. Antenę ramową wykonaną poprzez owinięcie skrzynki drutem skrytym pod warstwą dermy do z ledwo już się trzymającymi i mocno obkurtyzowanymi kabelkami zastąpiłem normalną anteną ferrytową z osobnymi cewkami na fale długie i średnie. Z konieczności musiałem spuścić część uzwojenia sprzęgającego z cewki heterodyny, w związku z użyciem innej lampy oraz zmianą konfiguracji aby praca w dwóch zakresach była w ogóle możliwa. Zasilacz - z dwoma transformatorkami z rodziny TS2, osobnym dla żarzenia i osobnym dla anod, który udało się wcisnąć pod oryginalną pokrywkę mieszczącą wcześniej rezystory dużej mocy i przełącznik napięć. Dzięki temu sklejkowa obudowa przestała zagrażać porażeniem, Udało się radio w nowej postaci uruchomić, śmiga Jedynka że aż głośność trzeba redukować, a wieczorem odzywa się kilka stacji zagranicznych na średnich. Teraz improwizuję jak by tu wyprowadzić kabelek ze skrzynki inaczej niż było (bo tam gdzie wychodził stary kabelek stoją obecnie zabytkowe diody krzemowe BZP620 stabilizujące napięcie żarzenia) tak aby było to trwałe i bezpieczne. Prawie rok wyjęty z życiorysu! Więcej chyba się już na podobną przysługę nie skuszę :-(
Pozdrawiam
Pomyśl - rok wyjęty z życiorysu... Niezdrowe ambicje, chęć pomocy koledze, ciekawość poznawcza, jeszcze coś innego czy może wszystko razem do kupy ? To witam w klubie ;-).
A tu nowa zagwozdka się ujawniła. W praktyce, bo teoretycznie to widać ze schematu. Fabryczny układ sterowania wskaźnikiem wprowadza zniekształcenia amplitudowe mające charakter kompresora dynamiki przy zapisie. Czyli zmniejsza amplitudę sygnału w zależności od jej chwilowej wartości, ale czyni to mocno nieliniowo. To efekt prostoty układu i działania diody Zenera 0,75V na wejściu, ładującej pojemność 0,68 uF i sterującej bazą tranzystora wzmacniającego prąd dla ustroju wskaźnika.
Bezwładność tego fabrycznego układu jest bardzo duża, powrót wskazówki z 0 dB na zero trwa ponad 3 sekundy. Przy przeciętnym sygnale muzyczki wskazówka prawie się nie porusza. Opóźnienie reakcji też jest bardzo duże.
Nawet mnie to nie dziwi, ostatecznie to jest magnetofon domowy, dla wszystkich. Może w tamtych czasach nie każdy był w stanie pojąć, jak należy ustawić wysterowanie obserwując niespokojną wskazówkę ? No to ją uspokoili ;-).
Zmniejszyłem te 0,68 uF (widoczny na przedostatniej foci w #96, wielki styroflexowy, pionowo obok cewki korektora) na 0,22 uF (widać go na którymś późniejszym zdjęciu, płaski poziomy ciemnozielony) i jest lepiej, ale chyba najwłaściwszy byłby tu 0,15 uF.
Ale zniekształcenia pozostały, wprawdzie już dużo mniejsze, ale są.
Nie podoba mi się to.
Tym bardziej, że pachnie kolejnym dniem wyrwanym z życiorysu ;-).
Pomyśl - rok wyjęty z życiorysu... Niezdrowe ambicje, chęć pomocy koledze, ciekawość poznawcza, jeszcze coś innego czy może wszystko razem do kupy ? To witam w klubie ;-).
Dorzuć do tego jeszcze moje publiczne zobowiązanie się do naprawy radia na forum, z którego zresztą i tak niedawno zostałem wymierniczony. Przede wszystkim jednak zbyt dosłownie i łatwowiernie potraktowałem pojęcie przestrojenia.. W istocie konieczne było nie tylko przestrojenie, nie tylko naprawa, nie tylko odbudowa ale zbudowanie zupełnie nowego radia. Oczywiście nadal na lampach, ale już innych wobec niedostępności oryginalnych.
A tu nowa zagwozdka się ujawniła. W praktyce, bo teoretycznie to widać ze schematu. Fabryczny układ sterowania wskaźnikiem wprowadza zniekształcenia amplitudowe mające charakter kompresora dynamiki przy zapisie. Czyli zmniejsza amplitudę sygnału w zależności od jej chwilowej wartości, ale czyni to mocno nieliniowo. To efekt prostoty układu i działania diody Zenera 0,75V na wejściu, ładującej pojemność 0,68 uF i sterującej bazą tranzystora wzmacniającego prąd dla ustroju wskaźnika.
Ta rzekoma dioda Zenera - to w istocie włączone w kierunku przewodzenia złącze baza -emiter wybrakowanego tranzystora, prawdopodobnie z rodziny BF519 ale tak niewydarzonego że nawet parametrów BF521 nie spełniał. Może zauważyłeś że mieści się ona w obudowie T0-18 z obciętą nóżką kolektora. W czasach gdy każdy traznystor krzemowy był dla mnie czymś niesłychanie cennym a germanami od tewowskich Teges-teges poprzez acetki aż po Adetki po prostu gardziłem - przyszło mi na myśl że BZP687 to może jednak prawdziwy tranzystor. Najpierw stwierdziłem że między środkową końcówką a obudową jest druga, nieujawniona dioda, a następnie że toto faktycznie wykazuje cechy tranzystora, wzmacniając prąd. Tylko trzeba by się bezpośrednio do obudowy dolutować.
Bezwładność tego fabrycznego układu jest bardzo duża, powrót wskazówki z 0 dB na zero trwa ponad 3 sekundy. Przy przeciętnym sygnale muzyczki wskazówka prawie się nie porusza. Opóźnienie reakcji też jest bardzo duże.
No i czemu się tu dziwić że jest tak wielka? Rezystor R35 - 2M2 słabo rozładowuje C16 bowiem dołączony jest do emitera wtórnika a nie do masy, tym samym podlega bootstrapowaniu. Nietrudno oszacować że przepływa przez niego prąd w okolicach 300nA. Z kolei zakładajac że podkówka R37 ustawiona jest pośrodku a beta T5 wynosi 240 dostajemy że obwód bazy T5 zachowuje się podobnie do rezystora 1,8M dołączonego do masy. Stała czasowa rozładowania przekracza zatem 1 sekundę, stąd duża bezwładność wskazówki. Tak ekstremalną rezystancję obwodu rozładowania zastosowano dlatego aby była ona dużo większa od rezystancji ładowania wyznaczanej przez C16 oraz dzielnik z rezystorami R33 i R59 mającymi po 33k (przynajmniej tutaj zadbano aby wskaźnik nie obciążał nieliniowo wejscia, nie to co w M2405S!). Zarazem jednak sprawiono że na proces rozładowania silny wpływ ma beta T5. Z tego samego powodu zastosowano do prostowania sygnału diodę krzemową, mimo że germanowa zapewniłaby lepszą liniowość, tj większą czułość dla słabyh sygnałów, ale duży prąd wsteczny wyklucza ją w tym zastosowaniu.
Nie bardzo tylko rozumiem co masz na myśli mówiąc o "kompresji". Kompresja byłaby wtedy gdyby wskaźnik byl bardziej czuły dla słabych sygnałów a mniej dla silnych (tak mają mierniki z liniową skalą w dB) a tu jest odwrotnie, tym bardziej że jeszcze i wtórnik T5 bez jakiejkolwiek polaryzacji wstępnej odcina wyprostowane napięcie niższe niż 0,5V. Ostatecznie wychodzi na to że wskaźnik budzi się dopiero przy sygnałach powyżej 2V na wyjściu wzmacniacza korekcyjnego. Ale czego po tak prymitywnym sprzęcie oczekiwać? Końcówka mocy lepsza nie jest.
Nawet mnie to nie dziwi, ostatecznie to jest magnetofon domowy, dla wszystkich. Może w tamtych czasach nie każdy był w stanie pojąć, jak należy ustawić wysterowanie obserwując niespokojną wskazówkę ? No to ją uspokoili ;-).
Przy czym ze sporym zapasem, może z założeniem że zabraknie w magazynie BC147B i trzeba będzie poratować się BC147A?
Zmniejszyłem te 0,68 uF (widoczny na przedostatniej foci w #96, wielki styroflexowy, pionowo obok cewki korektora) na 0,22 uF (widać go na którymś późniejszym zdjęciu, płaski poziomy ciemnozielony) i jest lepiej, ale chyba najwłaściwszy byłby tu 0,15 uF.
Ale zniekształcenia pozostały, wprawdzie już dużo mniejsze, ale są.
Mówisz o zniekształceniach wyrażających się w nieliniowej zależności wskazań od amplitudy sygnału? W tak prymitywnym wskaźniku niedasie tego zniwelować przez żonglowanie pojemnościami i rezystancjami.
Nie podoba mi się to.
Tym bardziej, że pachnie kolejnym dniem wyrwanym z życiorysu ;-).
Jeśli Ci nie szkoda wyrwać z źyciorysu dalszych kilku dni - to może jednak przeprosisz się z TL072, ale nie w roli korektora jak pierwotnie planowałeś tylko aktywnego przetwornika AC/DC dla wskaźnika wysterowania? Wówczas liniowości wskazań nie będzie czego zarzucić.
Opóźnienie reakcji też jest bardzo duże.
Nawet mnie to nie dziwi
No i czemu się tu dziwić
Ale zniekształcenia pozostały, wprawdzie już dużo mniejsze, ale są.
Mówisz o zniekształceniach wyrażających się w nieliniowej zależności wskazań od amplitudy sygnału? W tak prymitywnym wskaźniku niedasie tego zniwelować przez żonglowanie pojemnościami i rezystancjami.
Nie. Przeczytaj jeszcze raz to, co napisałem.
[...] bo teoretycznie to widać ze schematu. Fabryczny układ sterowania wskaźnikiem wprowadza zniekształcenia amplitudowe mające charakter kompresora dynamiki przy zapisie. Czyli zmniejsza amplitudę sygnału w zależności od jej chwilowej wartości, ale czyni to mocno nieliniowo. To efekt prostoty układu i działania diody Zenera 0,75V na wejściu, ładującej pojemność 0,68 uF i sterującej bazą tranzystora wzmacniającego prąd dla ustroju wskaźnika.
Mówisz o zniekształceniach wyrażających się w nieliniowej zależności wskazań od amplitudy sygnału?
To mają być liniowe Twoim zdaniem ? A ja ciemny cep myślałem dotąd, że decybele pochodzą od logarytmów... I że ta skala wskaźnika to w decybelach jest... No gupi ja :-(
Tymczasem ZetKa już uruchomiona docelowo. Teraz trwają regulacje, dość żmudne w jednogłowicowym systemie Z/O. Zwłaszcza gdy trzeba sprawdzić praktycznie, co dało się uzyskać z tego gruntownego popsucia magnetofonu.
Instrukcja serwisowa podaje, że poziom szumów wzmacniacza odczytu (w tym przydźwięku sieci) na wyjściu w gnieździe mikro-radio nie powinien przekraczać 3 mV. Obowiązujący tu układ pomiarowy zawiera m.in. rezystor 10 omów bocznikujący głowicę.
Zmontowałem układ, zmierzyłem szumy. Jest 2,5...2,8 mV.
Niby mieści się w wymaganiach, ale jak na wzmacniacz po wymianie ważnych elementów to ciut przydużo jakby... A do skromnych krecikowych wymagań to mu dużo brakuje, bo w głośniku słychać brumek, gdy przyłożyć doń ucho.
Oscyloskop pokazał, co tam na tym wyjściu się dzieje. Śliczny obrazek pracy przesuwników fazowych silnika SAZ 5-tr, wąska wstążka szumów-szumów powyginana pogibanym sinusem 50 Hz.
Jest kilka odcinków czułych ścieżek na płytce drukowanej, którędy to zakłócenie wnika do układu i kilka długich przewodów, które przecież od pola magnetycznego osłonięte nie są. No i weź to wszystko teraz ogarnij człowieku...
Nawet nie próbowałem, bo się praktycznie nie da. Są znane sposoby na takie dolegliwości, wprowadziłem więc dwuzwojną cewkę korekcyjną w postaci pętli ze sztywnego drutu, włączoną w obwód masy wejściowej wzmacniacza. Pętlę należy tak ustawić w przestrzeni, aby uzyskać minimum zakłóceń na wyjściu. W takim ustawieniu indukowane w niej napięcie jest najbliższe wartością i fazą odwrotności napięcia zakłóceń. Toteż te napięcia nawzajem się znoszą w znacznym stopniu.
Dało się ustawić na 400 uV. To 7 razy mniej niż było, czyli ok. 16 dB zysku.
Mówisz o zniekształceniach wyrażających się w nieliniowej zależności wskazań od amplitudy sygnału?
To mają być liniowe Twoim zdaniem ?
Dla mnie pojęcie zniekształceń sygnału odnosi się do sygnału przeznaczonego do spożycia poprzez zmysł słuchu, i wyrażają się one w obecności nie występujących w pierwotnym sygnale harmonicznych oraz produktów intermodulacji. Z takimi zniekształceniami miałeś do czynienia w M2405S za sprawą obciążania wyjścia prymitywnym miernikiem poziomu, o zniekształceniach bida-komplementarnych końcówek mocy już nie mówiąc. Do głowy by mi nie przyszło mówić o zniekształceniach nieliniowych tylko dlatego że jakiś tam sknocony miernik poziomu pokazuje nie to co powinien.
A ja ciemny cep myślałem dotąd, że decybele pochodzą od logarytmów...
A czy ja gdziekolwiek pisałem że nie?
I że ta skala wskaźnika to w decybelach jest... No gupi ja :-(
Skala na mierniku jest w takich jednostkach jakie się wydrukuje. Chodziło mi o to że najprostszy ale poprawnie zbudowany miernik, z przetwarzaniem na napięcie stałe wartości szczytowej, średniej wyprostowanej względnie skutecznej będzie miał liniową skalę w (mili)woltach, względnie zagęszczoną u dołu a rozciągniętą u góry skalę w decybelach. Gdy chce się aby skala w decybelach była liniowa - należy po przetworniku sygnału na napięie stałe zastosować przetwornik logarytmujący. Można zrobić go na TL072 oraz parze różnicowej, względnie zastosować kompletny przetwornik scalony.
Jeżeli zaś sądziłeś że to co siedzi w Zetce ma podobną właściwość dzięki użyciu rzekomej diody Zenera - to mocno przeceniłeś PMT. Ta "dioda Zenera" rzeczywiście ulega przebiciu przy napięciu wstecznym w okolicach 7V - jak każde złącze baza-ekiter krzemowego tranzystora m.cz. małej mocy. Toteż wpływ przebicia diody BZP687 na wskazania miernika może zaznaczyć się dopiero wówczas gdy napięcie międzyszczytowe na katodzie diody D7 przekroczy 7V, tj 14Vpp na kolektorze T4 (z uwagi na obecność dzielnika R33/R59. A tyle tam to chyba nie ma?
Zastosowali diodę BZP687 nie ze względu na jej zenerowość (rozumianą zresztą inaczej niż miał na myśli producent bowiem zasadniczo miała ona pracować w kierunku przewodzenia stabliuzując coś koło 0,7V z marną zresztą stabilnością) tylko dlatego że racji wysokiej rezystacji obwodu rozładowania nie nadawały się tutaj diody germanowe ostrzowe (np. AAP155 użyta w M2405S) cechujące się prądem wstecznym liczonym w dziesiątkach uA. Z kolei jedyną typową impulsową diodą krzemową małej mocy produkowaną wtedy przez TEWA była BAY(P)55. Była to najpewniej zrzynka z 1N4151 (w szczególności była równie szybka, choć w topornej obudowie wielkości starych DOGów) ale litera "Y" w oznaczeniu jednoznacznie stanowiła, że jest ona przeznaczona do sprzętu profesjonalnego, i użycie jej w domowym (a nie studyjnym) magnetofonie byłoby świętokradztwem. Sięgnięto zatem po BZP687 bo ona takim ograniczeniom nie podlegała, a działała tak samo. To znaczy - działała tak samo źle przy sygnałach słabych, poniżej 0,7V wartości szczytowej (a więc 1,4V wartości szczytowej na kolektorze T4). Może przynajmniej w trybie zapisu była to wartość możliwa do osiągnięcia. W końcu, zasadniczą rolą wskaźnika było tylko alarmować o przekroczeniu progu powyżej którego grozi przesterowanie taśmy. To że poniżej 1,4V napięcia szczytowego na T4 wskaźnik nie reagował nie miało istotnego znaczenia. Przy odczycie brak reakcji wskazówki w cichszych fragmentach nagrania może natomiast kłócić się z poczuciem estetyki, ale nic ponadto.
Instrukcja serwisowa podaje, że poziom szumów wzmacniacza odczytu (w tym przydźwięku sieci) na wyjściu w gnieździe mikro-radio nie powinien przekraczać 3 mV. Obowiązujący tu układ pomiarowy zawiera m.in. rezystor 10 omów bocznikujący głowicę.
Ciekawe skąd taki wymóg? Dlaczego nie mierzy się szumów i zakłóceń z samą tylko głowicą na wejściu wzmacniacza odczytu, tak jak ma to miejsce przy normalnej pracy? Przecież sama tylko rezystancja uzwojenia głowicy (zaniedbując już reaktancję indukcyjną) wynosi kilkaset omów, toteż bocznikowanie głowicy rezystorem 10 omów stłumi sygnał kilkadziesiąt razy. Utrudni to pomiar (z uwagi na niskie mierzone napięcie) oraz stworzy warunki pomiaru odległe od rzeczywistości. Obawiano się że ówczesne "niskoszumne" tranzystory (szczególnie gdyby chwilowo zabrakło importowanych BC109 a w późniejszych latach - BC413 i trzeba będzie ratować się selekcjonowanymi tranzystorami BC528) będą miały tak katastrofalny prąd szumowy bazy że na niezbocznikowanej rezystorem głowicy odłożyłoby się w efekcie takie napięcie szumów, że na wyjściu wyniki byłby wręcz kompromitujące?
A do skromnych krecikowych wymagań to mu dużo brakuje, bo w głośniku słychać brumek, gdy przyłożyć doń ucho.
Oscyloskop pokazał, co tam na tym wyjściu się dzieje. Śliczny obrazek pracy przesuwników fazowych silnika SAZ 5-tr, wąska wstążka szumów-szumów powyginana pogibanym sinusem 50 Hz.
A to zaskakujący wniosek. Te "przesuwniki fazy" to przecie zwarte, solidnie zespawane zwoje. Jakie zakłócenia mogą one generować przy normalnej pracy, i to o charakterze szumowym? To przecież nieporównywalne z iskrzeniem szczotek na komutatorze silnika DC, szzególnie zaś prymitywnego silnika z trzyżłobkowym wirnikiem typowego dla większości kaseciaków, gdzie inaczej niż w wirniku o dużej liczbie żłobków przełączanie prądu ma charakter trójstanowy a nie stopniowy. Potrafię sobie wytłumaczyć to tylko brakiem izolacji między blachami rdzenia stojana a pętlami miedzianego drutu faz pomocniczych. Niby silnik obywa się bez nich, za sprawą że napięcia w pojedynczych zwartych zwojach są tak znikome że rezystancja ich styku z blachami rdzenia nie pozwala przepłynąć prądom o wartości mogącej zakłócić pracę silnika, ale niestabilny i nieliniowy jej charakter (poprzez warstwy naturalnych tlenków) sprawia że te prądy ulotu nabierają nieciągłego charakteru i zdolne są zakłócić czuły wzmacniacz. Zapewne gdyby odizolowano zwoje fazy pomocniczej od rdzenia czymś solidniejszym (np. cienkościenną warstwą ceramiki) uniknięto by zakłóceń z tej strony. Wówczas można by oczekiwać że źródłem zakłóceń podobnej natury pozostanie wirnik, jednak pewny kontakt z rdzeniem odlewanego aluminiowego uzwojenia zapewne zapobiegnie temu.
Porównywałeś poziom zakłóceń po zastąpieniu silnika normalnym transformatorem, gdzie nie ma zwartych zwojów kontaktujących się z rdzeniem?
Jest kilka odcinków czułych ścieżek na płytce drukowanej, którędy to zakłócenie wnika do układu i kilka długich przewodów, które przecież od pola magnetycznego osłonięte nie są. No i weź to wszystko teraz ogarnij człowieku...
Nawet nie próbowałem, bo się praktycznie nie da. Są znane sposoby na takie dolegliwości, wprowadziłem więc dwuzwojną cewkę korekcyjną w postaci pętli ze sztywnego drutu, włączoną w obwód masy wejściowej wzmacniacza. Pętlę należy tak ustawić w przestrzeni, aby uzyskać minimum zakłóceń na wyjściu. W takim ustawieniu indukowane w niej napięcie jest najbliższe wartością i fazą odwrotności napięcia zakłóceń. Toteż te napięcia nawzajem się znoszą w znacznym stopniu.
Dało się ustawić na 400 uV. To 7 razy mniej niż było, czyli ok. 16 dB zysku.
Ale w sprzęcie nie aspirującym do klasy Hi-Fi nikt chyba takiej ekwilibrystyki nie uskuteczniał, skoro nie zwalczyło się zakłóceń w samym źródle, tj. w silniku, o ile faktycznie powstają one tak jak to opisałem, a nie biorą się po prostu stąd że dziś prąd w sieci jest zaśmiecony szerokopasmowymi zakłóceniami jak nieszczęście, nie tak jak w czasach gdy nie było aktywnych kompensatorów mocy biernej i wszechobecnych zasilaczy impulsowych?
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- …
- następna ›
- ostatnia »
No to będzie tym razem praktyka, a czy przydatna - sam ocenisz. W każdym razie mieszcząca się w temacie.
Zgodnie z obietnicą przekonfigurowałem uzwojenia wtórne silnika SAZ-5tr-3 pod mostek Graetza w zasilaczu głównym (22,5V) Wcześniej jednak raz jeszcze zmierzyłem napięcia wyjściowe zasilacza w układzie oryginalnym obciążonego rezystorem 38 omów na wyjściu głównym, oraz 2,67k na wyjściu pomocniczym. Książka precyzowała wprawdzie że zasilacz pomocniczy ma być obciążony rezystorem 1k ale wtedy nie ma szans na uzyskanie na wyjściu wymaganych 52V(!); tu musiał siedzień błąd na błędzie. Z rezystorem 2,67k uzyskałem 41,9V i postanowiłem się tego trzymać. Napięcie na wyjściu głównym zasilacza (o które chodzi szczególnie) wynosiło w tych warunkach 17,25V.. Napięcie sieciowe jakie miałem w gniazdku wynosiło tego dnia 227V.
Z kolei połączyłem uzwojenia wtórne silnika na zakładkę, jak to będzie pokazane niżej. Tak więc główne uzwojenia zostały połączone równolegle zamiast szeregowo, uzwojenia pomocnicze pozostały bez zmian, tam gdzie dołączono je fabrycznie. Bez zmian pozostał także cały zasilacz pomocniczy.
Tym razem przy identycznym obciążeniu oraz napięciu sieciowym wynosiło: 18,55V na głównym, 44,1V na pomocniczym. Poprawa sztywności zasilacza głównego jest zatem zauważalna, tym bardziej że pod niewielkim obciążeniem (tylko prądem spoczynkowym niewysterowanej końcówki mocy) można spodziewać się napięcia niższego o napięcie przewodzenia diody krzemowej (w tej roli wystąpiły, zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią BA564 a więc żadne tam kolosy tylko typowe dla tamtej epoki elementy) tj. o niecałe 1V.
Mam nadzieję że w świetle powyższego że udało się obalić bajki z mchu i paproci odnośnie rzekomo marnych parametrów zasilacza ZK140T wynikających z połączenia silnika i transformatora w jednym. Czy mam powtórzyć pomiary zastępując SAZ-5tr-3 transformatorem o sensownej mocy (w okolicach 20W) o zbliżonym napięciu wtórnym? Może TS15/4 od Jubilata na początek; uzyskiwało się z niego prawie 25V DC. Tym samym wciąż niewytłumaczona pozostaje przyczyna dla której zdesymetryzowano napięcie na wyjściu końcówki mocy, z fatalnymi konsekwencjami dla AD161 którą musiano podpierać rezystorem R48 - 470R w nadziei że uchroni to ją przed drugim przebiciem.
A jeśli obawiasz się że równoległe połączenie uzwojeń wtórnych silnika jest niebezpieczne (sprawdziłem i to; prąd wyrównawczy nie przekraczał 25mA) to można go uniknąć stosując dwa mostki Graetza, tak jak to pokazuje trzeci schemat.
\
Robiłem to drutem o bardzo różnej średnicy, budując przetwornice do zasilania LEDów z baterii i prądnic rowerowych, czy dekodery stereo, zarówno tranzystorowe jak i lampowy. Karkasy do kubków M14/8 były jednymi z częściej wykorzystywanych.
Po prawdzie to mi szkoda marnować nowego drutu na próżno. Poszukam jakiejś gotowej, wcześniej nawiniętej cewki. Ale dla Ciebie gotów jestem drutu odżałować, i wykonam cewkę taką jakiej potrzebujesz jeśli czujesz się na siłach odebrać ją osobiście. Na oko jest to drut 0,2mm a może 0,25mm: na takich karkasch nawija się nim szczególnie wdzięcznie. Albo rozbebeszę cewkę na którejś z nabytych na Wolumenie płytek od Zetki, pokażę jak wyglądała przed a jak po.
??? A niby dlaczego miałby się skręcać? To przecie oczywiste że nie zamocuję cewki nieruchomo aby pętać drutem dookoła, tylko założę ją na wrzeciono (w tej roli jak zwykle posłuży wiertło owinięte miękkim papierem) i będę obracał je lewą dłonią podając i napinając drut przy pomocy prawej Trzeba przy tym tylko pilnować aby przypadkiem pętelki nie zaciągnąć na luźnym odcinku drutu między prawą dłonią a szpulą z zapasem drutu.
Ja tam widzę zgoła niewyluzowaną ostatnią warstwę pośrodku karkasu, i zapadliska z obydwu brzegów. Znam ten ból, tak zwykle bywa gdy pozostawi się zbyt dużo luzu na pierwszej warstwie, i przedwcześnie rozpocznie nawijanie drugiej. Ten błąd będzie się z każdą kolejną warstwą kumulować, aż w końcu ostatni zwój którejś z warstw zapadnie się w głąb. Zapobiec temu można (o ile nie stosuje się przekładek międzywarstwowych) poprzez impregnowanie gorącą parafiną nawiniętej partii uzwojenia (niekoniecznie po każdej kolejnej warstwie), i kontynuowanie nawijania po ostygnięciu parafiny. Chyba największym wyzwaniem było nawijanie drutem 0,12mm transformatora głośnikowego dla odbiornika Bush 90A:
http://www.forum-trioda.pl/viewtopic.php?t=37109
Zapomniałem wprawdzie zrobić zdjęcia gotowego uzwojenia anodowego, ale na jednym ze zdjęć widać je spod folii izolacyjnej, i chyba nie wygląda na nawinięte bezładnie. A w przeciwieńtwie do oryginału nie mogłem stosować przekładek międzywarstwowych, ponieważ nie udało się kupić tak cienkiego drutu jaki był.
Uzwojenia krzyżowe również nie są mi obce, i także je nawijałem z palca:
http://www.forum-trioda.pl/download/file.php?id=43963&mode=view
No i wreszcie pora na wstępnie wypróbowane w praktyce (już nie w symulacji) schematy zasilacza ZK140T: oryginalny, z mostkiem Graetza oraz z dwoma mostkami. Tego ostatniego wprawdzie nie montowałem, ale czego można po nim oczekiwać poza nieco większym napięciem sekcji głównej pod obciążeniem, w związku z dwukrotnie mniejszym prądem płynącym przez diody?