Kącik offtopowy - rozmowy wszelakie.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Damian - my Matuzalemy, Tyś dzieciątko.
Tak, ale takie zdarzenia kształtują wspomnienia dzieciaków każdego pokolenia.
Oczywiście. 100/100. :)
Cały czas próbuję znaleźć to zdjęcie z Polaroida, jak siedzę na tej MZ'tce.
[quote=Krecik;30391.135318;17433]Tereska cud :-))), ale coś mi tu nie pasuje...
Koło przód 16", ale silnik już płaską głowicą i 5 biegową skrzynią.
Składana, czy ja czegoś nie pamiętam ?
Jeździ ? Sądząc z wyglądu, to raczej tak.
Eech, jeszcze by się rundkę dookoła kraju na takiej zrobiło...
Andrzeju, TS-ka kupiona w POLMOZBYCIE, zaraz po zakupie padł silnik i w ramach gwarancji wymieniono na nowy ale już z 5-cio biegową skrzynią. W 76 roku równocześnie "można" było kupić 4 i 5 biegowe (rok przejściowy) mam na to papiery. Taka ciekawostka. Sam ją odrestaurowałem, bo była w opłakanym stanie. Myślałem, że byłem z nią u Ciebie ale jednak chyba tylko z WSKą.
Przeźyłem bardzo wypadek Marszałka na zawodach w Niemczech.
Swoją drogą tradycja została podtrzymana przez syna.
Mnie zdarzyło się przez kilka sezonów przygotowywać sprzęt kartingowy dla dwóch synów mojego kolegi.
A wyzwania były poważne,bo co odpowiedzieć dziesięciolatkowi,gdy pyta kiedy będzie Mistrzem Polski?
Odpowiedziałem,żę wicemistrzem będzie za cztery lata...był za trzy.
Albo co odpowiesz takiemu małemu po dyskwalifikacji za niezgodność techniczną z regulaminem,
Powiedziałem tylko ,jutro wygrasz i on poszedł spać,a ja do rana nie spałem,ale wygrał jak obiecałem.
Edit
Z moją SHL M04 występowałem w Legendach PRL-u Patryka Mikiciuka.
Niestety nie mam nagrania i nie mogę go nigdzie znaleźć.
I jeszcze jedna moja ulubiona książka z drugiej połowy lat 30-tych.
Czytam ją czasami aby nie zapomnieć co to np.karburator.
Sam ją odrestaurowałem, bo była w opłakanym stanie.
No to szacuneczek Kolego, piękna robota, efekt super, trudu nie żal :-))).
A było co robić, było, wiem coś o tym ;-). Kto nie próbował ten się nie dowie.
Jeśli zrobiłeś dużo zdjęć ze wszystkich stron i wszystkich szczegółów, to może zrób jeszcze więcej. Jakieś filmiki z jazdy i obsługi też będą cenne, choćby dla tych nielicznych młodych, którzy widzą coś na świecie poza ekranem srajfona.
Czy wysyłać to za zachodnią granicę to nie wiem, ale sama Tereska za dwadzieścia-trzydzieści lat woreczek złota będzie warta. O ile przetrwamy wojnę atomową...:-(
Z moją SHL [...]
[...] nie zapomnieć co to np.karburator.
Eech, "Sucha Elka", czyli Suchedniowska Huta Ludwików...
Przejechałem się kiedyś na "Gazeli". Nie byłem już wówczas świeżakiem w temacie, ale jakichś wyraźnych mankamentów tej konstrukcji nie zauważyłem.
Za to wielu zalet nie dało się przeoczyć.
Czy to był wpływ chwili, egzemplarza, czy też normalny odbiór niezłego motocykla ? Ktoś z Was tym jeździł trochę dłużej ?
Razu jednego musiałem coś pękniętego pospawać w Jawce, więc pyr-pyr-pyr do pobliskiego warsztatu. Pan w warsztacie, starszy miły człowiek przygotował palnik, zapalarkę i zapytał:
- A gdzie tu jest karburator ?
- O tu, nad cylindrem - odpowiedziałem. Poczytałem takie starsze książki jak ta Twoja, to nie było plamy i miałem pięknie zespawane to co trzeba. Na odejście pan zapytał mnie jeszcze:
- A platynki to wiesz co to jest ?
- No pewnie, styki przerywacza. Trzeba utrzymywać je w czystości i regulować przerwę co jakiś czas.
Panu mina wyraźnie się rozjaśniła i powiedział:
- Gdyby ci się tam kiedyś coś - odpukać - zepsuło, to przyjedź, naprawimy.
Więc czasem dobrze jest wiedzieć, do czego w fabryce motocykli służy "różaniec" ;-).
Takoż i ja się pochwalę: mój pierwszy pojazd to Pegaz - kompletnie nieudany egzemplarz, wiecznie problemy z zapłonem. Po zaledwie 3 latach zastąpiła go Jawka pancerka. Kiedy już mogłem zdobyć prawo jazdy pojawiła się zdezelowana nieco WSK125, a tuż przed końcem ogólniaka kapitalny wynalazek, czyli Ifa BK w jedynie słusznym czarnym kolorze. Tu zadziałała wyobraźnia i w pobliskim zakładzie ślusarskim obstalowałem do niej gmole, których długo nie mogłem przykręcić, bo był problem ze znalezieniem zakładu chromującego takie bzdety. Ifką też niezbyt długo się nacieszyłem, bo najpierw wybuchła wojna polsko-polska, a potem ciupasem zabrali mnie w kamasze. Wcześniej odsprzedałem Ifkę kumplowi, który zarzekał się, że będzie o nią dbał bardziej niż o dziewczynę, a zanim armia mnie uwolniła sprzedał ją niecnota za banknoty zielonego koloru, bo pewexowski telewizor mu się zamarzył. I tak w Pewexie umarła nasza przyjaźń.
Ja nie mam za bardzo co opisywać w temacie motocyklowo - motorowerowym. Miałem obiecanego przez rodziców, wymarzonego ciemnoniebieskiego Komara 3. Stał już w sklepie. Kończyli formalności z pożyczką by mi go kupić na raty. Nagle jak grom z jasnego nieba spadła tragiczna wiadomość. Mój kolega z klasy jadąc Komarem zginął w wyniku zderzenia z PKS-owskim Jelczem ogórkiem. Wina była po stronie kierowcy autobusu. Wymusił pierwszeństwo przejazdu. Chłopak nie miał żadnych szans. Decyzja moich rodziców mogła być tylko jedna. Komara nie dostałem. Był październik 1973 roku. Komar 3 kosztował 5100 zł.
Ja z tematów motocyklowych mam tylko Rometa Ogar 200 do złożenia stoi tak od 4 lat i się kurzy nawet kiedyś sąsiad chciał go odkupić bo mówił, że nigdy go nie zrobię. Nic na wszystko przyjdzie czas i może kiedyś nim pojeżdżę. Jest to też niespełnione marzenie gimnazjalisty na temat Komara. Jako że wtedy nikt mi go nie kupił. To po latach sam znalazłem tego Ogara z myślą o letnim grzebaniu i złożeniu go by się cieszyć z udanej naprawy. I tyle w temacie jednośladów z silnikiem ;)
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- 80
- …
- następna ›
- ostatnia »
Tereska cud :-))), ale coś mi tu nie pasuje...
Koło przód 16", ale silnik już płaską głowicą i 5 biegową skrzynią.
Składana, czy ja czegoś nie pamiętam ?
Jeździ ? Sądząc z wyglądu, to raczej tak.
Eech, jeszcze by się rundkę dookoła kraju na takiej zrobiło...
Tak, "i" zabrakło ;-).
Admirała ponoć namierzyli zawczasu złamawszy (kolejny raz?) żółte szyfry.
Z Yamato jak było to nie pamiętam, ale wujek G. pewnie będzie wiedział.
Poprawię (się).
Dzięki :-).
[quote=Zbychu58;30391.135310;25303]Krecika,Kolego,to ja przy Tobie jestem motocyklowy cienias.
Mankiewicz,to mój idol z lat młodości.
Na wzór jego Kreidlera modyfikowałem optycznie Komara Sport.
Też zdarzały mi się wypady Komarem,a to do Łodzi do dziadka 170 km,a to za Ostródę do kuzyna 140 km... bez postoju.
Dzisiaj jadąc zabytkowym motocyklem ,to naprawdę trzeba się w ruchu miejskim koncentrować bardziej niż Mankiewicz,Gąsiorek czy Kwas w trakcie wyścigu.
Pasją do poprawiania wszystkiego co na benzynę z olejem spowodowała,że podjąłem się modyfikacji silnika Syreny.
Nigdy nie przepuściłem go przez hamownię.
W ocenie obserwatorów z branży miał ponad 100 KM.
Pojemność 960ccm trzy gaźniki Jikov 34mm.
Paliwo- benzyna 75%,metanol 25%.
Komora spalania musiała powstać w wyniku zaspawania istniejącej i frezowaniu specjalnie stworzonumi dwoma frezami z tuleją prowadząca...ręcznie.
Obroty silnika max.8500.
Układ wydechowy,jeden dyfuzor dla trzech cylindrów stanowił kopię wydechu Wartburgów wyścigowych.[/quote]
To znasz "ten uczuć" niezbyt pospiesznej jazdy w słoneczny dzień w prawie nieznane, prawda?
A ludzie szczęścia gdzieś po kątach szukają :-))).
Też różne rzeczy rzeźbiłem, bo wówczas ambicja i dążność do wiedzy oraz umiejętności to była norma wśród młodych zawziętych.
Silnik Sarenki spoko dawał 100 kucyków i więcej, ale u pana Potajały to częstym gościem wtedy był. To znany w Wawce warsztat naprawy tych silników - to dla nie pamiętających. Małe silniki robił świetnie Pan na Grochowskiej 333.
A co pan Ryszard Mankiewicz zrobił ?
Otóż poprawił MZ150 i zmierzył się na niej z WIELKIMI TEGO ŚWIATA.
Rozumiecie to ? Jeden człowiek z własnymi dwoma rękami i głową przeciwko najpotężniejszym koncernom motoryzacyjno-motocyklowym.
Nie dumał na paryskim bruku, czy warto i czy jest sens, tylko zrobił to, w nosie mając krytyczne uwagi pod jego adresem i wręcz ostracyzm grupki ze środowiska.
Na Mistrzostwach Świata zajął 7 miejsce, pokonując wielu znanych producentów i zawodników. Nie docenili go wcześniej, spuścił im lanie po prestiżu.
Jest zdjęcie z tych wyścigów w książce pana A.Kwiatkowskiego.
O panu Waldemarze Marszałku to chyba nie muszę opowiadać. Wykupywał olej rycynowy z wszystkich aptek w mieście, potem złoił skórę największym asom w sporcie motorowodnym.