Revox B77 też nie ideał...
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Witam zaciekawionych tytułem :-)...
Trafił do mnie ten B77 do pilnego uzdatnienia. Główny zarzut - PISZCZY COŚ.
Nie wiadomo co, użytkownik podejrzewał łożysko lewego zestawu prowadzącego (nazwijmy go kołkiem, pełni tę samą rolę, w założeniu konstruktora lepiej niż standardowe, cieńsze kołki w popularnych magnetofonach), ale po wymianie łożyska to "coś" piszczy sobie dalej wg. relacji użytkownika.
Oczywiście u mnie na stole nic ani piśnie, syndrom bolącego zęba jak zwykle się objawił. Okropnie bolący ząb ulega samowyleczeniu pod drzwiami gabinetu stomatologa, zwłaszcza takiego, co to się nie cacka z pacjentem.
Widać Revoxik coś przewąchał z moich radykalnych metod leczenia i siedzi cicho. Znaczy chodzi cicho.
Przyjrzałem się temu egzemplarzowi. Dobrze utrzymany, nieco zakurzony wewnątrz jak większość jego leciwych braci. Nie wolny od przypadłości tak genetycznych, jak i indywidualnie nabytych.
Co to za przypadłości genetyczne w konstrukcji, do której wzdychały miliony czterdzieści lat temu i tysiące jeszcze dziś ?
Ano, są takowe... To konstruował człowiek, jak wiadomo omylny jak każdy. Montował i regulował też człowiek.
Trzpień czujnika naciągu (ten sterczący pionowo pipek fi 5,0 po lewej stronie zespołu głowic, na ocynkowanej na żółto wahliwej dźwigience - patrz obrazek) jest słusznie wykonany ze stali niemagnetycznej, drogiej i trudnej w obróbce, choć taśma ślizga się po nim stroną bierną. Podobnie zadano sobie trud z kołkami odsuwaczy - też są niemagnetyczne i o właściwej twardości. Nie inaczej wałek przesuwu, bardzo trudny do seryjnej produkcji z takiego materiału i przy takich wymaganiach co do dokładności wykonania. Widać efekt kasowania krótkich fal zapisu w kontakcie taśmy z twardym ferromagnetykiem jest konstruktorowi dobrze znany i dołożył on starań, aby go uniknąć w przyzwoitym magnetofonie klasy domowej.
Ale chyba ze mną jest coś nie tak... Chyba jednak źle rozumuję...
No bo co w takim razie robią tu te dwa łożyska kulkowe 626Z w zestawach prowadzących ? Ferromagnetyczne jak najbardziej, twarde jak to łożyska być powinny, łatwo magnesowalne i toczące się pierścieniami zewnętrznymi po czynnej stronie taśmy (dokładniej to taśma po nich, ale to na jedno wychodzi)?
Może fabrycznie wstawiano tu łożyska ze stali niemagnetycznej ?
To nie pierwszy B77 na tym stoliku, wszystkie dotąd goszczące u mnie tak miały.
Ale już nie mają :-).
Wracając do ferromagnetycznych łożysk w torze prowadzenia taśmy. To co na ten temat mówi serwisówka B77? Możliwe że ktoś już tam był i wsadził to co pasowało
Trochę to nie poważne, żeby marka z taką renomą pozwoliła sobie na taki głupi błąd.
Sprzętu Revoxa nie miałem nigdy w rękach, ale oglądając zdjęcia wnętrzności stwierdzam, że to jest sprzęt wysokiej klasy nawet jak na amatorskie zastosowania.
Wracając do ferromagnetycznych łożysk w torze prowadzenia taśmy. To co na ten temat mówi serwisówka B77? Możliwe że ktoś już tam był i wsadził to co pasowało
Trochę to nie poważne, żeby marka z taką renomą pozwoliła sobie na taki głupi błąd.
Sprzętu Revoxa nie miałem nigdy w rękach, ale oglądając zdjęcia wnętrzności stwierdzam, że to jest sprzęt wysokiej klasy nawet jak na amatorskie zastosowania.
Zgadzam się z Tobą co do jakości Revoxa, to generalnie dobrze przemyślana konstrukcja. Bardzo mało przewodów, zgrabne rozmieszczenie podzespołów, sztywne odlewane chassis dobrze zaprojektowane i dokładnie obrobione. Lista plusów jest dość długa.
Ale...
Talerzyki mają bicie osiowe jak w Koncertach, z podobnego powodu, choć w ich osadzeniu na wałkach silników jest istotna różnica in plus względem polskiego rozwiązania. W następnym wpisie pokażę dokładniej o co chodzi.
Wszystkie B77, które przeglądałem / naprawiałem miały w zespołach prowadzących taśmę zwykłe, ferromagnetyczne łożyska. Wszystkie też - za wyjątkiem jednego egzemplarza* - nieco przekonstruowałem w tym miejscu, eliminując styk taśmy z ferromagnetykiem. Ten też będzie miał tę zmianę, pokażę co i jak.
Te łożyska dobrze byłoby rozmagnesowywać co jakiś czas, stal łożyskowa ŁH15ż (to polskie oznaczenie, aktualne oznaczenia w obiegu to 1.3505 lub (EN)100Cr6, (AISI) 6400K) łatwo się magnesuje i ma dość znaczną pozostałość magnetyczną.
*- użytkownik nie życzył sobie zmian konstrukcyjnych, argumentując to przeznaczeniem tego egzemplarza na sprzedaż.
Czyli wychodzi że zastosowali takie łożyska z jakiegoś powodu.
Nie znam się aż tak ta materiałach nie magnetycznych ale możliwe, że w tamtym czasie nie byli w stanie zrobić takiego łożyska. Ewentualnie dochodzi druga opcja, koszty.
Choć osobiście gdybym już był zmuszony do użycia takiego łożyska w projekcie, to zastosowałbym jakieś ekranowanie od strony taśmy żeby w jakimś stopniu zminimalizować to zjawisko. Tak jak to było robione w głośnikach telewizyjnych.
Czyli wychodzi że zastosowali takie łożyska z jakiegoś powodu.
Nie znam się aż tak ta materiałach nie magnetycznych ale możliwe, że w tamtym czasie nie byli w stanie zrobić takiego łożyska. Ewentualnie dochodzi druga opcja, koszty.Choć osobiście gdybym już był zmuszony do użycia takiego łożyska w projekcie, to zastosowałbym jakieś ekranowanie od strony taśmy żeby w jakimś stopniu zminimalizować to zjawisko. Tak jak to było robione w głośnikach telewizyjnych.
Jest możliwa też trzecia opcja: coś nie pykło na linii porozumienia biuro konstrukcyjne - produkcja i ktoś wprowadził potaniający wniosek zmiany tego łożyska z niemagnetycznego na zwykłe.
Wersja, że to nie przeszkadza odpada zdecydowanie. Sam dziesiątki razy rozmagnesowywałem wałek przesuwu w M1417S, który radośnie nagrywał na taśmę coś w rodzaju sinusa lub też zwyczajne pukanie w takt jego własnej prędkości obrotowej. Sprawdzałem intensywność tego pasożytniczego namagnesowania blaszką permalojową (z produkcji głowic podiwaniłem troszkę takich blaszek ;-)...) i ledwo - ledwo można było stwierdzić ślad pozostałości magnetycznej wałka.
Prosty sposób usunięcia styku taśmy z pierścieniem tego łożyska pokażę niebawem.
Nie mogę w tym wpisie wrzucić fotek, bo gdy wpis zawiera cytat to cały tekst leci w kosmos po poleceniu "załącz". Można go rzecz jasna wrzucić do pamięci podręcznej i odnowić z edycji - pod warunkiem, że się akurat pamięta o tym, będąc skoncentrowanym na czymś niby istotniejszym...
Osadzenie piast hamulców+talerzyków na wałkach silników w B77 jest bardzo podobne do analogicznego miejsca w Koncercie. Istotne różnica polega na ustaleniu zabieraka na wałku w B77 poprzez 2 cięciwowe ścięcia na końcu wałka. Toteż sześciokątnej śruby M4 nie trzeba mocno dokręcać tak jak analogicznej w Koncercie, gdzie cały moment obrotowy przenoszony jest siłami tarcia, co wymusza konieczność mocnego jej dociągnięcia. A to powoduje sprężyste skrzywienie rozciąganego tą siłą wałka silnika wskutek asymetrii podparcia elementów ściskanych śrubą.
Jednak okazuje się, że niezbyt mocne dociągnięcie tej śruby też odkształca wałek w stopniu nie do przyjęcia i bicie osiowe talerzyków B77 dochodzi do 0,20 mm na r=45 mm. Na r=130 mm (szpulka 26 cm) będzie zatem prawie 0,6 mm , co rzuca się w oczy przy pracy magnetofonu sugerując krzywość szpulki. A to niekoniecznie jej wina...
W skrajnym przypadku, gdy przypadek nałoży krzywość szpulki na bicie talerzyka, może dojść do niedopuszczalnego ocierania się taśmy o dysk szpulki.
Sposób usunięcia tej niedoskonałości w B77 jest podobny do tego, który stosuję w Koncertach.
Jednak z powodu innego kształtu piasty hamulca (bębenka hamulcowego jak kto woli) B77 narzuca konieczność precyzyjnego utrzymania pochylenia osi wiercenia, czyli dokładnego wiercenia pod kątem otworów pod gwint M3. Kąt ten wynosi 7,5 stopnia +/- 1 stopień. Niby luźna ta tolerancja, prawda ? Ale "z rąsi" już nie da rady, bo kluczyk imbusowy 1,5 do śrubki robaczkowej nie trafi i obrócić się go nie bardzo da, jest tylko jedna możliwość podejścia nim do śrubki - z wykorzystaniem fabrycznej wnęki w odlewie chassis.
Wszystko to jest na obrazkach, tylko trzeba patrzeć ze zrozumieniem ;-).
W szpulakach masz jeszcze trochę miejsca na modyfikacje. ale też trafi się coś co wymaga nie lada precyzji.
Gorzej jest z magnetofonami compact cassette. Tam już trzeba bardzo maluśkie elementy wsadzać, ale czasem zmiana czegokolwiek jest po prostu fizycznie nie możliwa.
Czasami żeby wstawić jakąś krzywkę czy nawet malutką sprężynkę zaczepić o haczyk, posiłkuję szkłem powiększającym do lutowania pomimo 30 lat na karku :).
W szpulakach masz jeszcze trochę miejsca na modyfikacje. ale też trafi się coś co wymaga nie lada precyzji.
Gorzej jest z magnetofonami compact cassette. Tam już trzeba bardzo maluśkie elementy wsadzać, ale czasem zmiana czegokolwiek jest po prostu fizycznie nie możliwa.
Czasami żeby wstawić jakąś krzywkę czy nawet malutką sprężynkę zaczepić o haczyk, posiłkuję szkłem powiększającym do lutowania pomimo 30 lat na karku :).
Widzę to tak, że wszystko jest względne. Po gmeraniu w zegarku naręcznym o średnicy szkiełka 14,5 mm, gdy cały dzień dorabiałem sobie narzędzia do w sumie prostej operacji zdjęcia pierwszej od góry płytki nakrywkowej (dokładniej to odkręcenia śrubek o średnicy łbów 0,465 mm), dowolny kaseciak mógł mi się jawić jako coś z grubsza toporkiem ciosanego, bez urazy dla tych konstrukcji. Po walkach z silnikiem i skrzynią biegów w aucie, z ulgą bebeszyłem jakąś ZetKę 120, tylko z nawyku łapiąc mały wkrętaczek i pincetki do wymiany głowicy tak jak zwykle, poręcznie do operowania czymś tak małym...
Obecnie, od dłuższego już czasu posługuję się prostym sprzętem optycznym i nie widzę w tym ujmy na honorze, tylko konieczność i wygodę zarazem. Optyczna ocena np. stanu głowicy bez takiego sprzętu jest praktycznie niemożliwa. No, chyba, że głowicy już właściwie nie ma i od przodu widać druty uzwojeń ;-)...
A wiecie, jak bardzo miał przejeb...ne życie Antek van Leeuwenhoek, ten gościu, co wymyślił i ogarnął soczewki o krótkiej ogniskowej ? Jego i Jego żonę wyśmiewano i obrzucano pomidorami na targu, gdy obejrzawszy pchłę - jedną ze zmór tamtych czasów - w dużym powiększeniu, rozkminił jak ją/je można unieszkodliwić.
Mój pies się zaczął się drapać po przeczytaniu tego powyżej...;-)
Z korektą wysokości taśm hamulców się okazało nie takie hop-siup...
Płytkę da się opuścić sporym nakładem pracy tylko o ok. 0,7 mm, gdy tu potrzeba prawie półtora milimetra. Co robić :-( ?
Trochę podumałem i coś tam mi zaświtało, że jest chyba prostszy sposób. Ale pracy też wymaga, nie ma lekko.
Pomierzyłem dokładnie co trzeba i na początek wytoczyłem z mosiądzu trzy jako-tako dokładne tulejki. Na zdjęciu są dwie, trzecia się właśnie toczyła. Potem każdą ściąłem cięciwowo frezem (tokarka też niekiedy może robić za prostą frezarkę, co widać na obrazku). A następnie...
Kto się domyśla, co będzie dalej ?
Kto się domyśla, co będzie dalej ?
Szczerze to nie mam pojęcia :). Jakbym miał pacjenta na stole to pewnie już bym wiedział :D
Co do używania szkieł powiększających to uważam tak samo. To żadna ujma a myślenie. Oczy mamy jedne, i jak coś się zacznie dziać, to zazwyczaj w tą gorszą stronę. W przypadku głowic ja jeszcze często robię fotografię ich czoła w trybie super makro i potem oglądam ją sobie na komputerze.
Kilka głowic fabrycznie nowych od razu znalazło swoje miejsce... w koszu na śmieci. Najczęściej były to głowice węgierskiej marki BRG. Choć i z Lubartowa też by się coś znalazło.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- następna ›
- ostatnia »
B77 są chwalone za przyzwoite przewijanie taśmy i dobre hamulce.
Gdy jeździłem 125p to też sobie go chwaliłem. Potem przesiadłem się w 320i (Brawurowa Maszyna Wieśniaków w wolnym tłumaczeniu skrótu, bez urazy dla renomy starej, lotniczej firmy podówczas jeszcze nie skażonej wyczynami naćpanych małpiaków z dynamitem w d...ch) i 125p już nawet opluć nie miałem ochoty.
To przejaskrawione porównanie, ale...
Hamulce w B77 mogą działać jeszcze lepiej, gdy poprawnie zestawić wysokość taśm z okładzinami ciernymi. Podkładek pod dźwigienkami nie ma fabrycznie, bo nie są potrzebne do niczego. No, może poza tą regulacją właśnie.
Ale i tak się da to zrobić poprzez zmianę wysokości całej płytki, na której osadzone są owe dźwigienki. Bo zwykle to obie tasiemki hamulcowe są sporo za wysoko umieszczone i nie pracują całą szerokością, co nieco zmniejsza ich możliwą do osiągnięcia efektywność.