Fani Unitry a patriotyzm gospodarczy
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Niemniej jednak sprzęt Unitry przewyższał jakością wyroby "masówki" z kk. Oczywiście Telefunken, Grundig, Blaupunkt czy nawet Philips biły je na głowę, ale ich produkty nie były tanie, nawet na tamtejsze warunki. Jak mówią nasi południowi sąsiedzi: "to se ne vrati...".
Co zatem wg Ciebie bylo masowka i nia nie bylo w krajach kk w tamtym okresie? Jakies przyklady marek np poprosze.
Do końca lat '60 symbolem elektronicznej tandety były wyroby japońskie. Japończycy dopiero rozpoczynali swoją ekspansję na rynki światowe, zaczynając od zwykłego naśladownictwa i nie zawracali sobie głowy jakimiś patentami czy prawami autorskimi, za to b. szybko się uczyli. Stosowali ceny dumpingowe, korzystając z b. niskiej ceny ludzkiej pracy (u siebie oczywiście!) itd. Przypomina to jako żywo modernizację gospodarki Państwa Środka, postępującą równie szybko, a może nawet szybciej na naszych oczach.
Niestety, z przykładami marek będzie problem - skleroza czyni prawdziwe spustoszenie, ale na przykład Panasonic (wtedy jeszcze pod nazwą National), uchodzący dziś za lidera rynku produkował wtedy (w latach '60) np. odbiorniki tranzystorowe, które grały, ale po otwarciu włos (który wtedy jeszcze porastał moją głowę ;) ) jeżył się na widok jakości montażu. Chyba już wtedy produkcją rządzili księgowi a nie inżynierowie.
Mam w swoich zbiorach kilka lamp błyskowych marki właśnie National z tamtych lat. Oczywiście sprawne, ale to głównie moja zasługa - przede wszystkim połączenia druciane były słabym punktem, także "oszczędne" a często zimne lutowanie było przyczyną usterek. Ciekawą sprawą jest natomiast fakt, że główny element każdej lampy, czyli kondensator elektrolityczny na ogół nie wysychał i mimo upływu lat nie tracił pojemności. Oczywiście wymagał formowania, ale jak dotąd mi się to udawało.
Dla kontrastu niemiecki producent takich lamp, firma Metz mogła i nadal może być wzorem jakości montażu i elementów.
Dziś lampy japońskie i niemieckie mają podobne ceny i równie wysoką jakość. Nie mówię oczywiście o lampach w tzw. "małpach", czyli bardzo rozpowszechnionych w latach '80 automatycznych, kliszowych aparatach-potworkach do kupienia po dolarze, a nawet taniej hurtowo.
Na koniec - jeśli ktoś dotrwał do tego miejsca ;) - nasuwa mi się jeszcze jedna myśl - ze względu na położenie Polski w Europie mieliśmy wówczas niewielki wprawdzie, ale jakiś kontakt z produktami niemieckimi - zarówno z NRD jak i RFN - a Niemcy jak wiadomo byli wtedy (i chyba nadal są) znani z dokładności i staranności w produkcji, a przede wszystkim z pracowitości. "Cud gospodarczy" przecież nie wziął się znikąd, a polityka gospodarcza dr Ludwiga Erharda była o wiele surowsza i bardziej dotkliwa dla obywateli niż "plan Balcerowicza" - warto o tym poczytać np. w książce Fredericka Taylora pt. "Wypędzanie ducha Hitlera".
Przepraszam za może przydługi wywód, ale sądzę że każdy z Kolegów ma trochę racji w tych sprawach - jak powiedział nieodżałowany ks. profesor Józef Tischner - są trzy prawdy: prawda, tyż prawda i g... prawda.
Cytat pochodzi z "Historii Filozofii po góralsku" Jego autorstwa. W.
No to szybko zaczęli lutować na fali ale już '65 roku stosowali płytki drukowane? a nie montowano na chassisie przypadkiem? chociaż może i była tam już produkcja pozwalająca lutowanie na fali. Ja wiedziałem tylko tyle że ZRK w latach 80 na pewno lutowało wszystko na fali tylko poprawiali lutowanie ręcznie.
We wspomnianych przeze mnie lampach błyskowych stosowano już płytki drukowane, chociaż z laminatu papierowego. Wymagały umiejętności szybkiego lutowania, inaczej ścieżki się odklejały. O lutowaniu automatycznym nie było mowy ze względu na sporą przypadkowość w rozmieszczeniu elementów - nie było jeszcze wtedy programów do projektowania druku.
Wiem to z własnego doświadczenia - przez 4 lata ('71 - '74) zawodowo projektowałem płytki drukowane, głównie dwustronne w Instytucie Maszyn Matematycznych w Warszawie. W komputerach JS (jedinstwiejnyj sistiem) czyli późniejszy Riad jest kilka mojego autorstwa.
I co z tego zostało? Ano nic, niestety - a może stety? ;)
O ile dobrze pamiętam pierwsze, jeszcze dość prymitywne programy do projektowania obwodów drukowanych trafiły do Polski zaraz potem, czyli około roku '75. Ja wtedy już pracowałem w innej, choć pokrewnej branży.
Na koniec - lutowanie na fali a potem poprawianie ręczne to chyba nie jest szczyt technologii, prawda? Pozdrawiam emerytowanych elektroników :) .
No szczyt nie jest ale zawsze coś tam może po Tobie zostało jakiś komputer w muzeum :)
Japońskie sprzęty raczej tandetne nigdy nie były to dopiero w atach 90. drastycznie spadła ich jakość ale wtedy już produkowano je w Chinach.
Myślę że niedoceniacie tutaj automatyzacji Unitry wiele rzeczy było robionych automatycznie, np. słynne blachowkręty w Diorach to był pomysł na przyspieszenie produkcji wkręcane specjalnym urządzeniem dlatego nie da sie ich zbyt łatwo odkręcić ręcznie.
Od kiedy było lutowanie na fali to łatwo sprawdzić, w urządzeniach w których tak robiono wszystkie elementy miały pozaginane nóżki żeby nie odpadły podczas tego procesu.
jakoś nie jedną płytkę z unitry widziałem i nie często spotykałem się z zagiętymi nóżkami elementów czyżby jednak ich nie gięli albo ja mam egzemplarze lutowane ręcznie. Nie wiem ale więcej giętych nóżek widziałem w chińczkich wyrobach niż w polskich. A co do diorowskich blachowkrętów to da się je odkręcić łatwo ale tylko jedna domowa nasada 5 pasuje do ich łbów ;)
Radmor 5412 np ma bardzo pozaginane.
No przyznaję się tego na warsztacie nie miałem ostatnio naprawiałem przekaźnik RTx-32 tam tylko 4 nóżki były przygięte bo miały się łączyć z drugą ścieżką. A to też polski produkt Mera Refa.
:( :( :( Wypada przeprosić - o faktach się nie dyskutuje. W 1965 roku chodziłem do liceum i jeszcze nie interesowałem się technologią ani produkcją sprzętu grającego. Wiem, że to mnie nie tłumaczy, więc jeszcze raz przepraszam za wprowadzanie w błąd Kolegów. Stary emeryt.