"Kocham" wymieniaczy kondensatorów.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Ale nawet markowy głośnik samochodowy - to ordynarny umcyk, mający za zadanie narobić jak największego hałasu wewnątrz bryki, a zwłaszcza na ulicy, aby leszcze wiedzieli z kim mają do czynienia. Sprzęt przeznaczony do użytkowania w warunkach domowych zasługuje na lepsze i pewniejsze kondensatory.
Może trochę offtopuję, ale nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że samochodowe głośniki są gorszej jakości, w większości porządnych głośników pod którymi podpisuje się jakaś znana firma lub w seryjnych kondensatory i inne elementy są znacznie lepszej jakości, wiele razy spotkałem się z foliowymi kondensatorami w samochodowych systemach, u mnie w Fiacie właśnie takie znajdują się w seryjnym systemie audio. Lepsza jakość tych głównie wynika głównie ze względu na trudne warunki pracy(zmiany temperatury, wilgoć itp.). Pozwolę się również nie zgodzić ze stwierdzeniem, że samochodowe głośniki tylko dudnią, widać niewiele słyszałeś, wiele z nich ma bardzo dobre przyjemne brzmienie.
Również się nie zgodzę, kupując zestaw odseparowany wraz ze zwrotnicami np. Focala mamy niesamowity sprzęt grający w samochodzie. Już nie wspomnę o głośnikach za tysiące z magnesami berylowymi tejże firmy.
Przygotowując drzwi by zaadoptować nowe grajki można uzyskać jeszcze lepszy efekt.
Tonsil też miał swego czasu takie zestawy odseparowane, nazywały się Speed 1300 i Speed 1700, ten drugi, mam nowy w kartoniku nigdy nie montowany, szkoda mi.
Był osobny katalog dla car audio, i było tam mnóstwo propozycji.
Zgodzę się jednak z tym, że większość takich muzo zapodawaczy z auta, to zwykle festyniarstwo i właśnie umcykanie jakąś gównianą muzyką dla popisu, o jakości mocno wątpliwej. Są różni ludzie i różne mają potrzeby, jednym wystarczy jak w tle szumi RMF, drugi będzie walił 'przez twe oczy zielone' na całą wieś, a trzeci chce sobie zrobić teatr z auta, i kupuje wzmacniacze z kartą akustyczną danego modelu samochodu, plus super drogie głośniki i osprzęt, tylko sens takiego audiofilizmu w aucie dla mnie jakoś nie jest do końca zrozumiały. Sam mam fajne granie w aucie, ale wydałem na to kilka stówek...
Powinni tego zabronić - użytkowania samochodowych głośników o mocy większej niż jest to niezbędne dla zrozumienia treści audycji, np. ostrzeżeń drogowych. To co mam okazję słyszeć z perspektywy chodnika (a tam słychać wyłącznie "umcy-umcy-pęch-pęch-pęch" bez względu na to co w istocie leci) pełni rolę ogłupiacza tego co siedzi za kierą. Widać wypadków jest jeszcze za mało, albo ktoś musi zarabiać na śmierci i kalectwie innych.
Tonsil też miał swego czasu takie zestawy odseparowane, nazywały się Speed 1300 i Speed 1700, ten drugi, mam nowy w kartoniku nigdy nie montowany, szkoda mi.
Był osobny katalog dla car audio, i było tam mnóstwo propozycji.
Te zestawy swojego czasu można było kupić w elektro marketach nawet, albo marketach motoryzacyjnych sieciowych takich jak Norauto, czy Feu Vert. Nic im to nie ujmuje, bo obok na półkach leżały Pioneery czy Alpiny, czy tam inne oferty producentów car audio.
[...]ktoś musi zarabiać na śmierci i kalectwie innych.
To dość oczywiste :-(...
Off top, ale elektroniczny i ważny: o ilu przypadkach niewyjaśnionych "czołówek" z osobówkami słyszeliście ? Nie słyszeliście ? Ano właśnie, mało kogo obchodzi nie jego tragedia. A takie niemal codziennie się zdarzają. Nikogo to nie zastanowiło ?
Jakby co, to zapraszam na kawę albo PW.
Mimo, że jestem niemal pewny, że Wy też macie to gdzieś.
No to dla równowagi będzie mniej offtopicznie, bo o głośnikach UNITRA TONSIL. Jeszcze w latach 70-tych obowiązywała narracja (np. Tadeusz Masewicz - Radiotechnika dla praktyków) że głośniki samochodowe nie powinny przenosić zbyt wysokich częstotliwości, bowiem przy dłuższym słuchaniu powodują one zmęczenie kierowcy, z możliwymi skutkami o jakich pisał Przedmówca. Istotnie, sztandarowe głośniki z tamtych czasów do zastosowań Car Audio jak to się dzisiaj mówi (w tamtych latach słowo car nikomu nie kojarzyło się z samochodem tylko ze złowrogim władcą wschodniego mocarstwa sprzed niespełna wieku), mianowicie GD12/5 oraz GD10-16/5 nie przenosiły sygnałów powyżej 9kHz. Ich moc została dobrana tak aby przy impedancji 4 omów mogły być dobrze wykorzystane przy napięciu zasilania beztransformatorowej końcówki mocy (na AD161/162 lub UL1481) sięgającym 14,4V (tyle może wystąpić w samochodowej instalacji z akumulatorem ołowiowym 12V). A dzisiaj? Instalacje 24V a może 48V, przetwornice podwyższające, końcówki mostkowe, głośniki 2 omy. Przy 48 zasilania układu mostkowego z głośnikem 2 omy daje to "dopiero" jakieś 500W, ale może moc reklamowanych wzmacniaczy wynosząca jakoby 1600W jest sumaryczną mocą 4 kanałów. Jaka by jednak nie była - w ciasnej puszce samochodu takiego rzędu moce to ciężkie przegięcie. Wystarczą w zupełności aby nie usłyszeć sygnału pojazdu uprzywilejowanego, albo ostrzegawczego sygnału innego pojazdu. Nie mówiąc już o tym że mulą oraz ryją banię w nie mniejszym stopniu niż napoje wyskokowe. Dlatego mam jak najgorsze zdanie o użytkownikach takiego sprzętu. Ich samochód, ich życie - ale dlaczego narażają na jego utratę także zupełnie tym niezainteresowanych?
W samochodzie moc rzędu 15W to niewiele. A dlaczego? Dlatego, że głośniki siedzą w dość kiepskich akustycznie warunkach, nie skierowane bezpośrednio na słuchacza, w półotwartych i zazwyczaj kiepsko wygłuszonych drzwiach. Efekt? Przy kiepskich głośnikach trzeba kręcić regulacjami barwy, aby to jakoś brzmiało, i tym samym poczciwe 20W które w domu wystarczy, w samochodzie ledwo pozwala na posłuchanie głośniej.
Jasne, skrzynie basowe ze wzmacniaczami po "500W" (gdzie rzeczywistą mocą przy bezpieczniku 20-25A jest tam około 150-200W w mostku) to przegięcie, i najczęściej ludzie używają tego do miotania basem na dużą odległość.
W praktyce jednak nie wystarczą dwa zwykłę głośniki szerokopasmowe. Wystarczy posłuchać samochodu z prostym zestawem dwugłośnikowym (bez wysokotonowych) w drzwiach - przy audycjach słownych dźwięk jest stłumiony na tyle, że trzeba dawać głośniej by coś zrozumieć.
A same głośniki samochodowe bywały świetne. Wystarczy przypomnieć sobie zestawy Canton Pullman lub inne wynalazki z lat 80/90.
W samochodzie moc rzędu 15W to niewiele. A dlaczego? Dlatego, że głośniki siedzą w dość kiepskich akustycznie warunkach, nie skierowane bezpośrednio na słuchacza, półotwartych i zazwyczaj kiepsko wygłuszonych drzwiach. Efekt?
Ano przede wszystkim taki że zewnętrzna powierzchnia drzwi bardzo skutecznie emituje dźwięk w kierunku tych którzy sobie tego nie życzą. W zamierzchłych czasach pojedynczy głośnik, np. Raida czy Safari montowany był zwykle pod deską rozdzielczą, gdy sprzęt był stereofoniczny - dwa głośniki umieszczało się pod półką przy tylnej szybie, lub na samej półce (np. zespoły kuliste). Taką lokalizację też można uznać za nieoptymalną, w szczególności pogarsza się przy tym słyszalność tonów wysokich, ale... patrz wyżej.
Trzeba kręcić regulacjami barwy, aby to jakoś brzmiało, i tym samym poczciwe 20W które w domu wystarczy, w samochodzie ledwo pozwala na posłuchanie głośniej.
A czy samochód w ogóle jest miejscem przeznaczonym do głośnego słuchania? Na drodze jest to po prostu niebezpieczne, na parkingach zaś - uciążliwe dla innych. Jak ktoś lubi być miażdżony głośną muzą - niech idzie na dyskotekę tekno.
Jasne, skrzynie basowe ze wzmacniaczami po "500W" (gdzie rzeczywistą mocą przy bezpieczniku 20-25A jest tam około 150-200W w mostku) to przegięcie, i najczęściej ludzie używają tego do miotania basem na dużą odległość.
I to powinno być bezwzględnie ukrócone, pod rygorem utraty prawa jazdy oraz dokumentów pojazdu. Tak jak wolne wydechy na motokrówkach rujnujących brzegi mazurskich jezior metrowymi falami. Ale nie robi się tego, bo ktoś na jednym i drugim procederze zarabia.
W praktyce jednak nie wystarczą dwa zwykłę głośniki szerokopasmowe. Wystarczy posłuchać samochodu z prostym zestawem dwugłośnikowym (bez wysokotonowych) - przy audycjach słownych dźwięk jest stłumiony na tyle, że trzeba dawać głośniej by coś zrozumieć.
Z tym problemem spotyka się każdy kto ma zwyczaj słuchać przy regulatorach basów i sopranów podkręconych na maxa, bez względu na to czy w domu czy w samochodzie. W domu skutkuje to tym że unitrowski wzmacniacz o mocy kilkunastu lub kilkudziesięciu watów szybko przestaje wystarczać, i kupuje się sprzęt kilkusetwatowy. W samochodzie zaś, jeśli wierzyć specjalistom sprzed pół wieku - stosowanie wydajnych głośników wysokotonowych (lub w razie ich braku podkręcanie tonów wysokich) jest na dłuższą metę niebezpieczne.
[...]
Off top, ale elektroniczny i ważny: o ilu przypadkach niewyjaśnionych "czołówek" z osobówkami słyszeliście ? Nie słyszeliście ? Ano właśnie, mało kogo obchodzi nie jego tragedia. A takie niemal codziennie się zdarzają.[...]
Chyba wiem, co masz na myśli... Właśnie dlatego nikt mnie nie przekona, żeby przesiąść się w końcu z mojego leciwego już (rocznik '99), ale ciągle w pełni sprawnego Seicento na jakiś współczesny wehikuł, w którym o wszystkim za kierowcę "myśli" i decyduje komputer oraz przeróżnej maści czujniki trakcji, asystenty parkowania i chgw co tam jeszcze napakowali.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- następna ›
- ostatnia »
Co by nie powiedzieć, kondensator foliowy o pojemności nawet tylko 2,2uF byłby cokolwiek duży aby dało się go upchnąć do zespołu samochodowego tak aby był niewidoczny. A taki widoczny nie każdemu musiałby się podobać
Co należy policzyć na karb stosunkowo małej zawartości składowych zdolnych wywołać znaczący prąd. Dzięki temu kondensator nie ulega przegrzaniu, mimo że szczytowy prąd z pewnością przekracza dopuszczalną wartość.
Ale nawet markowy głośnik samochodowy - to ordynarny umcyk, mający za zadanie narobić jak największego hałasu wewnątrz bryki, a zwłaszcza na ulicy, aby leszcze wiedzieli z kim mają do czynienia. Sprzęt przeznaczony do użytkowania w warunkach domowych zasługuje na lepsze i pewniejsze kondensatory.