Seria ZK 200 - co by tu poprawić
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Konstrukcja zawieszenia dźwigni dolnego łożyska wykazywała tylko jeden zauważony mankament. Mianowicie dla zdjęcia zespołu sprzęgieł (zwanego też talerzykiem kompletnym) konieczny byłby niewygodny demontaż zawiasu (jeszcze nie pokazanego na tych moich bohomazach), poprzedzony demontażem także kółka pośredniego przewijania w prawo.
Sworznie, czy raczej sworzeńki (fi 1,485 mm, to te dwie igiełki łożyskowe przy dwóch kulkach fi 1,570 na obrazku) łączące wahliwie pierścień "sitkowy" dolnego łożyska z ową dźwignią nie mogą być w niej osadzone na stałe, gdyż układ byłby jednorazowego montażu - nierozbieralny. Dostęp pod zespół sprzęgieł, gdzie umiejscowiona jest dźwignia jest utrudniony, nie bardzo jest jak tam podejść jakimś narzędziem. Potrzebne było więc jakieś rozwiązanie, które umożliwiło by łatwe rozłączenie dźwigni z pierścieniem w tym trudno dostępnym miejscu.
Na wszystko jest sposób, jak mawiał Tuwim.
Obustronny zatrzask kulkowy rozwiązał problem. Sworzeńki da się wypiąć palcami, bez narzędzi. Jednocześnie kulki zatrzasku zabezpieczają sworznie przed wysunięciem, ustalając jednoznacznie ich pozycję roboczą. Nie potrzeba też ich całkowicie wysuwać dla rozłączenia, wystarczy o 2 mm. A ponowny montaż ? Pstryk-pstryk w wybraną parę otworów w pierścieniu - i po sprawie.
Teraz będzie prawdziwe "Forte", głośno, silnie, mocno.
Robi się poważna modyfikacja, a tylko dlatego aby taśma była równo nawinięta.
Zamawiam :-)
Teraz będzie prawdziwe "Forte", głośno, silnie, mocno.
Robi się poważna modyfikacja, a tylko dlatego aby taśma była równo nawinięta.
Zamawiam :-)
Nie, nie tylko dlatego. Wróć do tego, co pisałem wcześniej.
Powiedziałbym nawet, że równe zwijanie taśmy to choć ważny, jednak jakby drugorzędny efekt tych modyfikacji. Najważniejszym celem jest utrzymanie stabilnego, normatywnego naciągu przy przesuwie i przewijaniu. To pozwoliłoby wyeliminować zmorę floczka powodującego przedwczesne zużywanie głowicy oraz umożliwiłoby poprawne, nawet nieco szybsze przewijanie taśmy. A z felerów także tej funkcji seria ZK200 jest znana.
Także problemy blaszkowego odsuwacza i zdartych kołków prowadzących mogłyby przejść do historii.
Wyeliminowanie odsuwacza daje miejsce na trzecią głowicę.
Zgadzam się, pisząc "równo" miałem na myśli wszystkie te aspekty.
Poskładałem na próbę zmodyfikowany zespół prawego talerzyka. Działanie regulacji momentu w miarę dobrze, ale trudno było to zmierzyć, gdyż sprzęgło dolne (zwijania przy przesuwie) wykazywało znaczną nierównomierność pracy, by nie powiedzieć szarpania. Nie widząc przyczyny w samym sprzęgle przyjrzałem się bliżej kółku pośredniemu, które przekazuje mu napęd z koła zamaszystego. Długo nie trzeba było się w to fabryczne kółko wpatrywać... Luzy jak wiaderko w studni w każdym miejscu, bicie na obie strony widoczne.
To przekładnia cierna, ma ona taką szczególną cechę, że przenosi siły poosiowe na element napędzany i w drugą stronę też. Siły te pochodzić mogą od nierównoległości osi elementów wirujących lub też od niewspółosiowości (bicia osiowego - wzdłużnego) któregoś z nich.
A tu prócz wystąpienia obydwu tych okoliczności mamy jeszcze pokrzywione to pośrednie kółko. W wielu egzemplarzach serii ZK 200 występuje taka niesprawność, ale mało kto zwraca na to uwagę, gdyż jej efektu końcowego nie widać na zewnątrz. Czasem jednak słychać w postaci nierównomierności przesuwu i to dość znacznej. Szybkiego niszczenia taśmy też można zrazu nie dostrzec.
Kółko to jest delikatnym, wykonanym z aluminium elementem. Centralna obsada łożyska ślizgowego także jest aluminiowa. Kółko ma nadto sześć dużych otworów dla zmniejszenia momentu bezwładności. Da się wygiąć w dwóch palcach. Nic dziwnego więc, że częściej widuję te kółka powykrzywiane boleściwie niż jako tako proste.
W dodatku jego łożysko ślizgowe wyciera się dość szybko, a jeszcze szybciej przy pracy na sucho, czyli tak jak zazwyczaj w leciwym, nie serwisowanym poprawnie sprzęcie. Nie raz widziałem takie łożyska potraktowane smarem niewiadomego rodzaju, a to początek końca dla tulejki porowatej.
Więc prócz koślawości i pokazowego bicia mamy jeszcze duże luzy. To nie ma prawa dobrze pracować.
Trzeba było doprowadzić ten interes do ładu. Wytartą od wewnątrz tulejkę spiekaną (czyli to biedne, spracowane fabryczne łożysko) wycisnąłem prasą z piasty kółka, samą piastę roztoczyłem z fi 7,00 na fi 9,00 , wytoczyłem ze stali tulejkę pośrednią fi 9,00 / fi 7,98 a w nią wkleiłem dwa łożyska kulkowe precyzyjne EZO MR 84 ZZ. Pomiędzy łożyska oczywiście tulejka dystansowa 3 mm. Obydwa połączenia ruchome podzespołu kółka - dźwigni i wodzika - doprowadziłem do porządku, czyli braku wyczuwalnych luzów przy swobodzie poruszania.
Ponowna próba z tak przygotowanym kółkiem wykazała oczekiwaną poprawę sytuacji. Teraz sprzęgło pracuje płynnie, bez kołysania czy szarpnięć. Regulacja w biegu działa bardzo dobrze.
No, narobiłem się trochę z tym gruzem, ale efekt jest. To będzie działało tak jak powinno działać.
Teraz kolej na uproszczenia konstrukcji i zadbanie o technologię wykonywania poszczególnych elementów, żeby koszty były do przełknięcia. Podejrzewam, że w kolejnych zużytych i naprawianych /poprawianych kółkach nie będę wykonywał tulejki pośredniej ze stali, lecz wytoczę całą nową piastę z alu PA 9, usuwając całkowicie fabryczną. Zużycie bardzo drogiego materiału będzie 5x większe, ale czas wykonania 2x krótszy. Opłaci się.
Następnym krokiem będzie zespół rolek prowadzących prawej strony, pokazany na wcześniejszym rysunku.
Good job.
Dzięki :-), tylko dobrze zrobiona robota mnie cieszy. Przecież każdy woli mieć coś dobrze działającego i - co też ważne - elegancko wykonanego.
Co do tej elegancji w technice... Pojęcie to funkcjonuje i sięga zaskakująco daleko, czy też raczej wysoko. Są tacy spece, którzy jedynie rzuciwszy okiem na schemat ideowy jakiegoś rozbudowanego układu, tak na trzy sekundy najdłużej, potrafią wydać bardzo trafny werdykt o przyszłości tego układu. I to jedynie na podstawie oceny, czy układ ten jest elegancki czy też nie bardzo. Co najmniej dwie wielkie firmy produkujące układy scalone mają u siebie takich czarodziejów i bardzo liczą się z ich opiniami.
Z mechaniką jest mniej magicznie, tu elegancja lub jej brak są bardziej widoczne. Racjonalnego związku czy reguł próżno szukać, znane są przecież ohydne prowizorki działające niezawodnie latami i znane też super estetycznie wykonane mechanizmy co i raz psujące się same z siebie.
Jednak związki statystyczne da się wyłowić, częściej niezawodnością i trwałością wykazują się starannie wykonane maszynerie. Może trochę dlatego, że na przykład serwisant nie rozpoczyna czynności przy nich od opanowywania niechęci z obrzydzenia samym widokiem.
Kto zdzierżyłby obrzydzenie widokiem własnych robótek ?
Jeszcze rozjaśnienie konstrukcji tego regulowanego płynnie w biegu prawego sprzęgła zwijającego - na obrazkach.
Dźwignia dolna zawieszona jest po swojej lewej stronie na dwóch przegubach kulistych. Poziomy drążek reakcyjny (ten z niebieską końcówką przy dźwigni) uniemożliwia jej obracanie się wokół osi zespołu, pionowy drążek tkwiący w mosiężnej tulei osadzonej w chassis blokuje jej ruchy pionowe. Na niewidocznym końcu ten drążek także zakończony jest kulą i ma możliwość regulacji długości czynnej podobnie jak poziomy. W ten sposób uzyskałem łatwą i szybką regulację układu do właściwej pozycji pracy, która jest podyktowana m.in. wysokością zespołu talerzyków nad chassis, także regulowaną i to jako pierwsza w całej operacji.
Takie niecodzienne zawieszenie dźwigni dolnej spełnia wszystkie podstawowe wymagania co do pozostawionych stopni swobody na właściwych kierunkach, czyli dźwignia może wykonywać tylko takie ruchy, jakie powinna i żadne inne, a na kierunkach przenoszonych sił ma właściwą sztywność. Spełniony jest także warunek samoczynnej symetryzacji sił na obydwu sworzniach prowadzenia dolnego łożyska, co ma podstawowe znaczenie dla płynnej pracy sprzęgła.
Pokazane chassis to od Damy Pik zakupionej na początku projektu Impreza II, przydało się bardzo. Niezbędne cztery nóżki technologiczne z alu dorobione dla stabilności przy majstrowaniu.
W międzyczasie wytoczyłem też pierwszą, eksperymentalną rolkę silnika do manewrów mających na celu wyeliminowanie kółka skaczącego. Pewnie jeszcze ze dwie następne będę musiał wytoczyć zanim ustalę właściwą krzywiznę przejściową pomiędzy bieżniami paska...
A może zostawić rolkę o stałej szerokości, a dołożyć regulator prędkości do silnika.
a dołożyć regulator prędkości do silnika.
Chcąc regulować prędkość w takim silniku musiałbyś mieć falownik do zmiany częstotliwości napięcia 230V.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- …
- następna ›
- ostatnia »
A jak nie ma możliwości, to można je sobie stworzyć. Wcześniej trzeba tylko chcieć robić coś sensownego i chcieć się tego uczyć. Proste jak wałek przesuwu w magnetofonie.
Jedną z bolączek serii ZK200, nie poprawioną aż do końca produkcji były/ są luzujące się sprzęgła (talerzyki). W początkowym okresie produkcji zabezpieczała je jedna nakładka sprężysta, taka jak na zdjęciu poniżej. Jednak szybko okazało się, że talerzyki wręcz spadają z osi po niedługim czasie użytkowania, przed całkowitym oddzieleniem się od reszty chroniła je tylko pokrywa czołowa. Ale taki magnetofon nie mógł pracować w pozycji pionowej, taśma ocierała się o szpulki a talerzyki o pokrywę od wewnątrz. Więc w końcu uradzono, że będzie się zakładać po dwie nakładki sprężyste na ośkę. Sekretnego mechanizmu tego zjawiska powolnej wędrówki nakładki po ośce nikt nie dociekał, więc problem nie zniknął. Wydłużył się jedynie jej czas, co w sumie niewiele zmieniło. Może trochę zmniejszyło ilość egzemplarzy wędrujących niemal wprost ze sklepu do punktów ZURiT, gdzie i tak nie dało się tego problemu rozwiązać, podobnie jak zgłoszonego szeregu innych.
Cóż, było tak jak to napisał Kolega Tomek - wygłodniały rynek i tak wciągał wszystko i nadal był niesyty, więc po co się starać... Modne i powszechnie znane w niemal wszystkich zakładach przemysłowych powiedzonko z tamtych czasów edukowało młodych i starszych : "Nie przejmuj się swoją rolą, bo i tak cię op...lą".
Jestem jak widać nieedukowalny, bo mi się akurat chciało temu problemowi urwać łeb. Zajęło to 2 godziny rozważań i 30 minut pracy.
Nakładka w spoczynku ma średnicę wewnętrzną 4,72...4,77 mm, zależnie od egzemplarza. Po delikatnym założeniu na oś, której średnica wynosi 4,985...4,992 mm a następnie równie delikatnym zdjęciu przedział rozrzutu średnic nakładek zawęża się do 4,76...4,78 mm. Świadczy to o bardzo dobrym zaprojektowaniu samej nakładki, technologii jej wykonania oraz samym wykonaniu. Toteż wystarczy wyszlifować na końcu ośki rowek o średnicy dna 4,80...4,82 (tolerancja wykonania nie może być zerowa dla żadnego wymiaru). Wymaganą szerokość rowka 0,85...0,90 mm, większą o co najmniej 0,05 mm od grubości nakładki, wymusza użycie korundowej tarczki ściernej o potrzebnej grubości i potraktowanie jej przed szlifowaniem ostrzałką diamentową, żeby rowek był chociaż w przybliżeniu prostokątny w przekroju.
W tak wykonanym rowku nakładka osiada bez luzu, ma jeszcze zapas sprężystości. Zsunięcie jej z osi nie grozi, potrzebna byłaby do tego bardzo duża siła - i ośka (55...58 HRC) i nakładka (45...47 HRC) są twarde, więc kołnierzyk 0,4 mm na końcu ośki jest wystarczający.
Luz osiowy talerzyka należy ustalić doborem podkładek o potrzebnej grubości - czynność jednokrotnie wykonywana, potem już nie trzeba regulować tego luzu za każdym razem jak to było w wykonaniu made in ZRK.
W sumie opisanie tego zajęło mi dużo więcej czasu niż wykonanie. A sprawa prosta jak te ośki.