Zasilacz do Amatora dss-101
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Silniki to inna klasa urządzeń a 30kW to nie takie małe silniczki, połowa strat i zamiana w ciepło 15kW to trochę ciepła jest do wydzielenia a izolacja podobna jak w transformatorze.
Pewnie fajne efekty wizualne mieliście na tej hamowni.
Silniki trochę inaczej się izoluje w odróżnieniu od transformatorów. Używa się drutu przynajmniej podwójnej emalii. Dodatkowo impregnuje się uzwojenia w gorących kąpielach żywicznych, zapobiega to dostawaniu się wilgoci jak i ruszaniu uzwojeń podczas pracy. Sprawdza się również rezystancje przebicia.
Gdy wirnik silnika jest przegrzany a na postoju nie wykazuje większych zmian, to po uruchomieniu powstają siły odśrodkowe, wibracje, izolacja stara, przegrzana, rusza się i automatycznie wykrusza co doprowadza przesuwające się druty do zwarć.
@Tomek postęp z tego czarnowidztwa, jak transformator się uruchomi bez nagłych efektów, niech autor zrobi następnie test obciążenia nominalnego, tak jak zostało proponowane w poście @ml
Dla większej pewności wymusiłbym na transfomatorze oddanie mocy pradów wyjściowych maksymalnych dla danego uzwojenia (jednocześnie) przez kilkanaście godzin a wcześniej zmierzył prąd zasilania przy biegu jałowym. Jeżli po tych próbach temeratura uzwojenia zewnetrznego nie przekracza t.max z norm (nie wiem jaka) to można uznać, że trafo jest OK.
Zauważyłem że bezpieczniki są zadrutowane.
Dlatego nie podejmuję się naprawy.
Poszukam jakiegoś serwisu a w innym wypadku sprzedam.
Silniki to inna klasa urządzeń a 30kW to nie takie małe silniczki
Pytanko za pół punkta: masz chociaż elementarne pojęcie o silnikach elektrycznych skoro się o nich wypowiadasz?
połowa strat i zamiana w ciepło 15kW to trochę ciepła jest do wydzielenia
Skądże wytrzasnąłeś że sprawność silników elektrycznych o takiej mocy wynosi tylko 50%? Takiej sprawności można oczekiwać po silnikach spalinowych, i to tych najsprawniejszych. Silniki elektryczne o mocy kilkudziesięciu kW spokojnie przekraczają 90% sprawności. 50% to może mieć prymitywny silnik jednofazowy z oporową fazą rozruchową od pralki Frania względnie lodówki starszej generacji. Jeszcze mniejszą sprawność, w okolicach kilkunastu % mają silniki ze zwartą fazą pomocniczą, stosowane do napędu gramofonów generacji Bambino i magnetofownów szpulowych, np. ZK140.
a izolacja podobna jak w transformatorze.
W sensie że i tu, i tam trafia się drut w emalii? To w takim razie gdzie jest izolacja niepodobna?
Silniki trochę inaczej się izoluje w odróżnieniu od transformatorów. Używa się drutu przynajmniej podwójnej emalii. Dodatkowo impregnuje się uzwojenia w gorących kąpielach żywicznych, zapobiega to dostawaniu się wilgoci jak i ruszaniu uzwojeń podczas pracy. Sprawdza się również rezystancje przebicia.
Więc w końcu jak to jest z silnikami, mają izolację podobną do transformatorów czy też nie? Plączesz się w zeznaniach.
Gdy wirnik silnika jest przegrzany a na postoju nie wykazuje większych zmian, to po uruchomieniu powstają siły odśrodkowe, wibracje, izolacja stara, przegrzana, rusza się i automatycznie wykrusza co doprowadza przesuwające się druty do zwarć.
Widziałeś Ty kiedykolwiek jak zbudowany jest silnik o jakim pisał ml? Nie napisał wszak nic o badaniu na przebicie uzwojeń wirnika, a jedynie stojana. Należy zatem uznać że chodziło o trójfazowe silniki asynchroniczne klatkowe. One mają uzwojony jedynie stojan, "uzwojenie" wirnika ma natomiast postać aluminiowego odlewu wypełniającego żłobki wirnika z pakietu blach stalowych. Takie "uzwojenie" w ogóle nie wymaga izolacji od rdzenia, zatem jaki może być zgubny wpływ siły odśrodkowej na izolację uzwojenia zasilanego z sieci, skoro ono jest nieruchome?
@Tomek postęp z tego czarnowidztwa, jak transformator się uruchomi bez nagłych efektów, niech autor zrobi następnie test obciążenia nominalnego, tak jak zostało proponowane w poście @ml
Jeżeli izolacja nie jest spalona do tego stopnia aby nastąpiło trwałe zwarcie międzyzwojowe, to test zarówno pod obciążeniem jak i bez niego da wyniki identyczne jak dla pełnosprawnego transformatora. Nie ma jednak gwarancji że do przebicia, zwarcia i pożaru nie dojdzie po kolejnych kilku... kilkudziesięciu... a może kilkuset godzinach pracy, np. w środku nocy gdy zapomni się wyłączyć radia. I co wtedy, będzie miał jego właściciel drugie życie?
Zauważyłem że bezpieczniki są zadrutowane.
Dlatego nie podejmuję się naprawy.
Poszukam jakiegoś serwisu a w innym wypadku sprzedam.
To w końcu udało się kupić nowy/używany ale nieuszkodzony transformator, czy też nie?
Nie udało się, ale widać że sam transformator żyje, ale chyba załatwiło przetwornice lub inną elektronikę w zasilaczu.
Bo bezpieczniki zadrutowame a wtedy zdechł czyli załatwiło nie bezpieczniki a coś innnego.
Nie udało się, ale widać że sam transformator żyje, ale chyba załatwiło przetwornice lub inną elektronikę w zasilaczu.
Tam nie ma żadnej przetwornicy... Przyjacielu, nie obraź się, ale z taką wiedzą nie próbuj już nic więcej naprawiać w tym odbiorniku. Lepiej daj komuś, kto się na tym zna, albo sprzedaj jako uszkodzony.
A transformator nie strzela pod prądem, czyli go nie przepaliło jak poprzednio strzelał po prądem.
[/quote]Silniki trochę inaczej się izoluje w odróżnieniu od transformatorów. Używa się drutu przynajmniej podwójnej emalii. Dodatkowo impregnuje się uzwojenia w gorących kąpielach żywicznych
Wybacz - przezwoiłem co najmniej kikaset silników klatkowych asynchronicznych i pewną ilość komutatorowych. Moc do 8kW (większe robili koledzy). NIGDZIE nie było drutu o podwójnej izolacji emalii. Takim samym drutem w ramach fuch nawijaliśmy trafa sieciowe. Te największe do spawarek miały uzwojenia z drutu w formie płaskownika izolowanego czymś w rodzaju bandaża z płótna na żywicy epoksydowej. Co do zalewania - silniki - tj. stojany z uzwojeniem były malowane/nasączane lakierem elektroizolacyjnym i wygrzewane w piecu w temp. ok.200 oC. Potem końcowy montaż i sprawdzenie na stanowisku. Trafa małej mocy były tj. ich uzwojenia były nasączanye tym lakierem ale schneły w temperaturze otoczenia przez kilka dni. Potem skladanie rdzenia, pomiar prądu biegu jałowego i ew.pradu zwarcia (na chwile) i do klienta.
Nie udało się, ale widać że sam transformator żyje, ale chyba załatwiło przetwornice lub inną elektronikę w zasilaczu.
Tam nie ma żadnej przetwornicy... Przyjacielu, nie obraź się, ale z taką wiedzą nie próbuj już nic więcej naprawiać w tym odbiorniku. Lepiej daj komuś, kto się na tym zna, albo sprzedaj jako uszkodzony.
Zamierzam komuś dać żeby mi go zrobił.
A transformator nie strzela pod prądem, czyli go nie przepaliło jak poprzednio strzelał po prądem.
Co to znaczy "strzelał" Wydobywały się z niego trzaski gdy był gorący? No to strach się bać co musiało się dziać w głębi uzwojenia: żywica impregnacyjna rozgrzana do temperatury o wiele wyższej niż ta przy której była utwardzana utraciła wytrzymałość mechaniczną, a rozgrzany, niemal rozżarzony drut zwiększył swoje wymiary rozrywając żywicę - stąd te trzaski. Sam sobie teraz odpowiedz czy transformatorowi doprowadzonemu do takiego stanu można nadal ufać, nawet jeśli chwilowo nic niepokojącego się nie dzieje.
Albo i nic nie napisze, jeśli chwilę potem go pindryknie.
Dopiero co kol. Krecik w innym temacie przypomniał katastrofę Challengera, która rozpoczęła się od przepalenia jednej uszczelki.
Zatem tym bardziej nie powinni używać nadpalonych transformatorów, co nie znaczy że nawet wykonanie testu na przebicie gwarantuje bezpieczeństwo (patrz poprzedni post).
Kluczowe było: w krótkim czasie.. Gdyby zaczął parzyć po kilku godzinach pracy - można by uznać że temperatura głębszych warstw uzwojenia była nieznaczne tylko wyższa od temperatury powierzchni (z uwagi na niezłą przewodność warstw miedzianego drutu spojonego żywicą i kiepskie raczej chłodzenie powietrzem w zamkniętej przestrzeni). Ale nie wtedy gdy swąd spalenizny pojawia się po 3 minutach od włączenia.
Póki co nie zauważyłem aby Autor pochwalił się znalezieniem źródła awarii (np. zespawanych diod prostowniczych). Bez względu na to jednak gdzie ono się znajdowało: w zawilgoconym transformatorze czy poza nim - to już po pierwszym nadpaleniu transformator nie jest już takim jakim był w sprawnym sprzęcie, nawet gdyby resztki wilgoci zdążyły do dziś wyparować bez śladu.