ZK 140T - generalka z sentymentu do pamiątki z dzieciństwa
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Z tą impedancją 2 vrs. 4 diody to nie do końca wiadomo ile czego by było, bo w mostku Graetza prąd płynie zawsze przez dwie diody szeregowo. Diody też coś wnoszą do strat.
Dioda BYP660 nie prezentuje się źle. Z charakterystyki zamieszczonej na
http://www.elenota.pl/datasheet-pdf/60569/CEMI/BYP660R wynika że przy prądzie 1,6A spadek napięcia wynosi poniżej 1V, a rezystancja różniczkowa plasuje się na poziomie 0,1 oma - do pominięcia na tle typowej rezystancji uzwojenia.
Można się domyślać, że zdominowałaby sprawę 4 krotnie mniejsza indukcyjność uzwojenia (we wzorze jest Z do kwadratu)
Indukcyjność uzwojenia przyczynia się do spadku napięcia wyprostowanego tylko wtedy gdy jest indukcyjnością rozproszenia między uzwojeniem pierwotnym a wtórnym. Po SAZ5 nie spodziewam się aby była szczególnie duża, dzięki temu że na każdym z karkasów mieszczą się połówki uzwojenia pierwotnego oraz uzwojeń wtórnych.
i 2 krotnie mniejsza oporność czynna.
W efekcie w porównaniu z prostownikiem pełnookresowym dwudiodowym należy po mostku oczekiwać wyższego napięcia przy pełnym obciążeniu (w wyniku mniejszego spadku napięcia na uzwojeniu wtórnym) oraz niższego - w spoczynku (w wyniku dodatkowego spadku napięcia na diodzie). Innymi słowy zasilacz stanie się sztywniejszy, a o to przecież chodzi.
Jak się kiedyś szczególnie wkurzę na PMT lat 60/70-tych, to przezwoję taki silnik na próbę i zmienię prostownik/-i na Graetza na dobrych diodach, np. STPS 25L albo coś w tym rodzaju. Zobaczymy wówczas niewątpliwie, jak by to mogło być.
Gdybyś tak na już zaspokoił moją ciekawość i zmierzył rezystancje uzwojeń (pierwotnego, między diodami zasilającymi stopień końcowy oraz między diodami zasilającymi stopnie napięciowe - powtórzyłbym symulacje mając dokładniejsze dane. Przydałyby się też napięcia jałowe na uzwojeniach wtórnych, oczywiście wraz z aktualnym napięciem sieciowym.
@Tomek - zrobić mu jakieś odczepy na 14V po zasilaczu ? Nominalnie chyba właściwie byłoby zachować te fabryczne 22,5V stałego ?
W ŻYYYCIU! Albo tak, albo tak. Robienie odczepów na 14V w niezmienionym uzwojeniu na 22,5V da efekt symboliczny, jako że rezystancja między końcówkami na 14V zmniejszy się tylko za sprawą mniejszej długości drutu, przy niezmienionym przekroju. Przestrzeń zajęta przez części uzwojenia między końcówkami na 14V a na 22,5V okaże się stracona. Po prawdzie to najbardziej obiecujące byłoby... wywalenie sekcji uzwojeń na 43V! W takim wypadku należałoby tak dobrać średnicę drutu uzwojenia na 14V lub na 22,5V (w tym drugim przypadku wskazane byłoby postarać się o głośnik 8 omów) aby ściśle wypełnić całą przestrzeń zajmowaną dotąd przez obie sekcje uzwojenia wtórnego na każdym karkasie. Pozostałyby odczepy jedynie dla żarówek, o ile nadal miałyby być stosowane zamiast LEDów. Tak nawinięte uzwojenie wtórne miałoby najmniejszą możliwą rezystancję. Napięcie zasilające końcówkę mocy brałoby się z mostka Graetza, zaś podwyższone napięcie dla stopni napięciowych - z drugiego mostka Graetza, połączonego szeregowo z pierwszym końcówkami stałoprądowymi, a równolegle - przemiennoprądowymi. Że takie cóś nie zadziała? Owszem, w dosłownej postaci nie, i bywa przedstawiane w książkach dla początkujących radioamatorów w roli przykładu jak robić nie należy. Rzadziej jednak pisze się tam że odseparowanie wejśc przemiennoprądowych dla składowej stałej przy użyciu elektrolitów zasilających mostek dostarczający podwyższonego napięcia pomocniczego cudownie sprawi że prostownik zacznie działać dokładnie tak jak sobie tego życzył początkujący radioamator. Oczywiście, rezystancja wewnętrzna pomocniczego prostownika jest zwiększona za sprawą dwóch elektrolitów na drodze prądu przemiennego ale też wielkiego prądu obciążenia tutaj nie potrzeba, szczególnie jeśli ów niefortunny rezystor 1,5k w obciążeniu stopnia sterującego zastąpi się bootstrapem zasilanym z napięcia głównego. Gdyby tak otrzymane napięcie pomocnicze okazało się zbyt niskie (jak najpewniej będzie z transformatorem nawiniętym na 14V DC napięcia głównego) - można rozwinąć powyższą ideę dokładając trzeci mostek, jak to pokazałem niżej. Elementy istniejące w oryginale zachowały swoją numerację, dołożone ale pełniące analogiczną rolę otrzymały numerację trzycyfrową, np. D1->D101. Zmniejszyłem przy tym rezystor w filtrze 42V za to zwiększyłem kondensatory (pojemność filtrująca 50uF w układach tranzystorowych to śmiech na sali). W wersji 14V wskazane jest zastosować niektóre kondensatory o większych pojemnościach za to na niższe napięcie. Diody dostarczające napięcia pomocniczego 4 szt. w pierwszym przypadku, 8 szt. w drugim) mogą być na mniejszy prąd niż diody w prostowniku głównym (4 szt.). Kondensatory ceramiczne bocznikujące diody pominąłem, aby nie zaciemniać rysunków. Będzie to zatem odpowiednio podwajacz bądź potrajacz napięcia, ale w przeciwieństwie do powszechnie znanego powielacza Villarda - dwupołówkowy, w którym wyjściowy kondensator jest doładowywany z częstotliwością 100Hz.
Gdyby spadło z 22,5V do 11,25V - to mówiłoby się chyba o dwukrotnym spadku napięcia, nieprawdaż?
No nieprawdaż :-). Mówimy wówczas, że spadło o połowę lub o 50%.
Nooo, niech będzie. Postaram się dostosować ;-)
@Tomek Janiszewski: na schemacie podwajacza napięcia jest błąd - wyjścia +42 V i +22,5 V są zwarte ze sobą.
Dzięki, musiały się skleić gdy przesuwałem elementy po schemacie. Zaraz poprawię.
EDIT: poprawione.
Silnik, będący jednocześnie transformatorem sieciowym jest rozwiązaniem mocno kompromisowym. W jego magnetowodzie znajduje się spora szczelina powietrzna, a dodatkowo miedziane pętle zwarciowe do przesuwania fazy systemu magnetycznego, by asynchroniczny silnik mógł się w ogóle obracać. Powoduje to spadek indukcyjności uzwojeń pierwotnych, przez co muszą mieć one więcej zwojów, psując sprawność transformatora (coś za coś). Dlatego nie znając wyników pomiarów wiedziałem, że spadek napięcia na uzwojeniach wtórnych będzie bardzo duży i celowo zawyżone napięcie za prostownikiem będzie w momencie większego wysterowania wzmacniacza mocno spadać (bezpiecznik w obwodzie zasilania ma 630 mA, a prąd jałowy stopnia mocy tylko 10 mA). W Polsce należało jeszcze uwzględnić fakt kiepskiej elektryfikacji wsi (w sensie jakościowym), gdzie większość mieszkańców korzystała z silników elektrycznych sporej mocy w gospodarstwach domowych, a w domach z prodiży, kuchenek ze spiralą, piekarników, szybkich grzałek do gotowania wody itp., co powodowało, że w sieci elektrycznej napięcie potrafiło momentami spadać do 180 V, a magnetofony ZK-140T w świetlicach czy szkołach musiały poprawnie funkcjonować. Miałem wiele urządzeń z tamtego okresu, które projektanci celowo tak zaprojektowali, by mogły one pracować przy napięciach dużo niższych, a nie dużo wyższych od 220 V (zasilacz laboratoryjny Z-5001 miał lampy poprawnie żarzone /6,3 V/ przy napięciu w sieci równym 206 V, przy 230 V w sieci jego lampy były już mocno przeżarzone, a przy obecnych napięciach, które w dni słoneczne potrafią przekraczać 250...255 V, we wszystkie trzech zasilaczach tego typu lampy elektronowe padły mi po kilku latach, przy sporadycznym użytkowaniu tych sprzętów...
Pozdrawiam
Romek
[...]
Gniazdo Gn3 opisane jest jako złącze na dodatkowy zewnętrzny wzmacniacz. Prawdopodobnie pin z napięciem stałym miał służyć do jego zasilania. Pomysł był kontynuowany w całej serii magnetofonów TK-1xx firmy Grundig oraz w naszych ZK-1xx (stanowił jeden ze szczegółów zakupionej przez nasz kraj licencji).Pozdrawiam
Romek
@Romekd: dzięki za wyjaśnienie.
To nie zdjęcie zetki tylko M1416/17S (uwertury).
Fakt, przecież trochę widać skrzynkę... Nie wpatrywałem się dość dobrze.
[...]
To powinna robić jedna osoba z pojęciem, odpowiedzialna za wynik końcowy.[...]Np. taki drobiazg, ale myślę, że jednak ważny: przy oznaczeniu typu głośnika na schemacie opisano go jako GD/4-9/3, a powinno być GD 14-9/3.
--------------
A co za różnica ukośnik czy jedynka ? Kreska to jakaś tam kreska, może nikt nie zauważy...
Rzeczywiście, nikt nie zauważył. To też o czymś świadczy.
@Tomek - o czym Ty piszesz ? W 1970 roku takich LEDów jeszcze nie było w Polsce i mało kto w ogóle słyszał o LEDach.
Próby zmiany tego zasilacza i trafosilnika robił kolega w ZRK i poległ na pasożytniczych samooscylacjach w trybie odczytu, gdy pomiędzy uzwojeniami było jeszcze jakieś połączenie inne niż wspólna masa - o ile dobrze pamiętam. Należy to wziąć pod uwagę przy projektowaniu jakichkolwiek zmian fabrycznego układu.
Tutaj raczej tylko Graetz x2 wchodzi w grę.
Indukcyjność własna uzwojenia nie ma wpływu na jego impedancję Twoim zdaniem ?
To ja wracam do szkoły...
Dalsze międlenie tego tematu IMHO nie ma najmniejszego sensu bez wyników prób praktycznych (nie symulacji, bo te bywają złudne). Można na próbę przełączyć uzwojenie wtórne na równoległe i wtedy zmierzyć co jest po prostowniku mostkowym. Na stałe takie rozwiązanie jest niebezpieczne, nie do końca przewidywalny trafosilnik nie pokocha pracy równoległej uzwojeń.
@Tomek - o czym Ty piszesz ? W 1970 roku takich LEDów jeszcze nie było w Polsce i mało kto w ogóle słyszał o LEDach.
O odczepach na uzwojeniu pierwotnym pisałem z myślą o Tobie i ewentualnych naśladowcach, którzy będą zastępowali żarówki LEDami. Z uwagi na znikomy pobór prądu przez te ostatnie (szczególnie gdy połączyć je wszystkie w szereg) można się wówczas obejść bez odczepów.
Próby zmiany tego zasilacza i trafosilnika robił kolega w ZRK i poległ na pasożytniczych samooscylacjach w trybie odczytu, gdy pomiędzy uzwojeniami było jeszcze jakieś połączenie inne niż wspólna masa - o ile dobrze pamiętam. Należy to wziąć pod uwagę przy projektowaniu jakichkolwiek zmian fabrycznego układu.
Tutaj raczej tylko Graetz x2 wchodzi w grę.
Przecież zgodnie ze schematem Zetek uzwojenia na 42V stanowią przedłużki uzwojeń na 22,5V, więc współzależność między napięciami z definicji jest, już nie mówiąc o wspólzależności generowanej przez spadek napięcia na rezystancji uzwojenia pierwotnego, dość mocno zależny od obciążenia głównego uzwojenia wtórnego. A może źródłem problemów była niedostateczna filtracja napięcia zasilającego stopnie wstępne, w tym zwłaszcza absurdalnie mała pojemność C25?
Indukcyjność własna uzwojenia nie ma wpływu na jego impedancję Twoim zdaniem ?
To ja wracam do szkoły...
Chodziło mi o to że transformator sieciowy może mieć bardzo dużą indukcyjność główną (mierzoną na końcówkach uzwojenia pierwotnego przy rozwartym uzwojeniu wtórnym) i stosowną do przekładni indukcyjność uzwojenia wtórnego przy rozwartym uzwojeniu pierwotnym) a mimo to taki transformator może wykazywać niewielką impedancję wewnętrzną (określaną jako spadek napięcia na uzwojeniu wtórnym przy obciążeniu go określonym prądem) pod warunkiem że indukcyjność rozproszenia między uzwojeniami wtórnym a pierwotnym będzie mała, innymi słowy - jeżeli współczynnik sprzężenia jest bliski jedności. Dużą impedancją wewnętrzną cechują się transformatory spawalnicze, celowo konstruowane tak aby sprzężenie między uzwojeniami było osłabione. Osiąga się to przez zastosowanie bocznika magnetycznego, a nie poprzez zwiększanie liczby zwojów w porównaniu ze zwykłymi transformatorami o zbliżonej mocy.
Dalsze międlenie tego tematu IMHO nie ma najmniejszego sensu bez wyników prób praktycznych
Gdzieś powinien mi się poniewierać lekko sfatygowany silnik od tranzystorowej Zetki (ktoś obtłukł narożnik karkasu wraz z końcówką uzwojenia a potem zalał karkas i kawał uzwojenia żywicą). Ale zanim znajdę - rad byłbym poznać podstawowe jego parametry (rezystancje uzwojeń oraz napięcia przynajmniej jałowe) jeśli dla Ciebie przeprowadzenie takich pomiarów nie jest w obecnej chwili kłopotliwe.
(nie symulacji, bo te bywają złudne).
Symulować też trza umić ;-) i przekonałem się że zgodność z realem jest wówczas bardzo dobra
Można na próbę przełączyć uzwojenie wtórne na równoległe i wtedy zmierzyć co jest po prostowniku mostkowym. Na stałe takie rozwiązanie jest niebezpieczne, nie do końca przewidywalny trafosilnik nie pokocha pracy równoległej uzwojeń.
Oj, faktycznie bywa niebezpieczne. Np. na Elektrodzie, gdzie za podobną propozycję otrzymałem kiedyś ostrzeżenie, mimo że wyraźnie zaznaczyłem że chodzi o połączenie równoległe transformatorów jednakowego typu. No, chyba że w przypadku silnika Zetki nie liczono zwojów co do jednego, co jednak wydaje mi się nieprawdopodobne. Ale sposób na uwolnienie się podobnych obaw jest: dwa mostki Graetza z wyjściami połączonymi równolegle, każdy zasilany ze swojej połówki uzwojenia. Wtedy prąd wyrównawczy z jednej połówki do drugiej nie popłynie, bo napotka diodę w kierunku zaporowym. Przy okazji zmaleje różniczkowa rezystancja wewnętrzna prostownika, o ile jest ona w stanie wywołać zauważalny efekt. I tylko PMT osiwiałaby do reszty na widok takiego hojnego szafowania diodami...
Teraz czas na rozprawienie się z jednym z najpoważniejszych mankamentów ZeteK 140/145 i 140T/TM, przez który wiele z nich skończyła żywot na śmietniku z powodu niemożności dokonania naprawy.
Przełącznik ścieżek - w zasadzie nierozbieralny, nienaprawialny, zawodny, nietrwały i najczęściej już fabrycznie popsuty, jeśli można mówić o popsuciu czegoś, co z urodzenia jest do bani. Przy wymianie całości tylko fartem da się nie uszkodzić nowego, o ile takowy działający się posiada. ZURiTy nie posiadały, w BOMISach leżało sporo popsutych.
Powodem jest nieszczególnie udana sama konstrukcja tego wynalazku. Nie dość sztywno osadzone w cieniutkiej płyteczce styki stałe (noże) łatwo się obracały lub przechylały przy montażu. Przy pierwszej próbie przełączenia styki ruchome, zawadzając o krzywo ustawione noże, rozginały się lub wręcz uszkadzały trwale. Sam fabryczny montaż połączeń drutem (obrazek) wprowadzał naprężenia, które owe noże przekrzywiały w różne strony. A powinny stać równiutko w jednej linii.
Styki ruchome, osadzone luźno w gniazdach suwaków z tworzywa trudno jest stamtąd wyjąć, a co dopiero mówić o jakimś wyprostowaniu czy podgięciu. Bez specjalnych narzędzi i wiaderka cierpliwości jest to raczej niewykonalne.
Opisywany egzemplarz był w naprawie z powodu m.in. odmowy nagrywania. Przełącznik wygląda na zmieniany, co można poznać po jakości lutowania przewodów. Ale teraz ten też nie działa jak należy.
Po rozebraniu do imentu okazało się dziwnym, że tam w ogóle coś z czymś kontaktowało: obrazek - duże szczeliny pomiędzy "szczękami" styków ruchomych; one powinny być już w spoczynku, bez noży pomiędzy nimi, dość mocno sprężyście zaciśnięte.
Naprawa tego postrachu serwisów potrwa pewnie z pół dnia...
Zacząłem od uporządkowania rozpiski połączeń, bo schematom z ZRK to jakoś nie ufam.
Praw autorskich do zdjęcia strony 24 maja 2023 roku sekretnego krecikowego notatnika nie zastrzegam. Może komuś się przyda o ile coś tu da się odczytać.
[...]
Przełącznik ścieżek - w zasadzie nierozbieralny, nienaprawialny, zawodny, nietrwały i najczęściej już fabrycznie popsuty, jeśli można mówić o popsuciu czegoś, co z urodzenia jest do bani. Przy wymianie całości tylko fartem da się nie uszkodzić nowego, o ile takowy działający się posiada. ZURiTy nie posiadały, w BOMISach leżało sporo popsutych.[...]
Akurat właśnie z wymianą takiego "postrachu serwisów" zdarzyło mi się mieć do czynienia, gdy daaawno temu, będąc jeszcze uczniem 1 kl. techn. elektronicznego, trafiłem do ZURiT-u na swoją pierwszą wakacyjną praktykę zawodową. I to już w pierwszym dniu tejże praktyki wsadzono mnie jako żółtodzioba na ową minę, z którą żaden ze starych fachmanów nie chciał się babrać. Na szczęście nie określono limitu czasu na wymianę, powiedziano mi tylko, że mam to zrobić dobrze i porządnie. Męczyłem się z tym kilka dni, ale się udało. ZK-a poszła do klienta i o ile wiem, nie wróciła już z reklamacją na tenże przełącznik ;-)
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- …
- następna ›
- ostatnia »
Gniazdo Gn3 opisane jest jako złącze na dodatkowy zewnętrzny wzmacniacz. Prawdopodobnie pin z napięciem stałym miał służyć do jego zasilania. Pomysł był kontynuowany w całej serii magnetofonów TK-1xx firmy Grundig oraz w naszych ZK-1xx (stanowił jeden ze szczegółów zakupionej przez nasz kraj licencji).
Pozdrawiam
Romek