Kącik offtopowy - rozmowy wszelakie.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Jako ciekawostkę podam przykład ze szkolnych prac ręcznych,kiedy to, z mocną pomocą i zaangażowaniem nauczyciela budowaliśmy silnik elektryczny .
Konstrukcja wybitnie prosta,ale działająca.
Była to klasa trzecia lub czwarta.
Wydaje mi się,że edukacja stała wówczas na odmiennym od dzisiejszej poziomie.
Wszystko zależało od człowieka, ja miałem w podstawówce takiego buraka (to było delikatne, by nie przeklinać), że ostatnią rzeczą jaką bym chciał, byłoby przebywanie w jego obecności dłuzej niż czas obowiązkowy.
Święta racja
Mój nauczyciel prac ręcznych naprawdę chciał nas czegoś nauczyć.
Pamiętam takie lekcje na szkolnym boisku z rakietą do której wlewało się wodę, a następnie pompowało powietrze.
Raieta startowała ze specjalnego stanowiska i osìgała przyzwoity pułap,lądowała na spadochronie.
Wszyscy zastanawialiśmy się na jakiej zasadzie ona się porusza,a nauczyciel nam tłumaczył.
Na lekcjach prac ręcznych zawsze się działo coś ciekawego.
Choć bywało,że niestosowne zachowanie było karcone linijką
po łapie, to na "Pracę ręczne"
chętnie chodziliśmy.
I jeszcze jeden ważny aspekt nikt z uczniów nie otrzymał niskiej oceny, nawet jak.mu coś nie wychodziło.
[quote=Krecik;30391.135845;17433]Nie opłaca się przeprowadzać diagnozowania, którego wynik jest na 99% pewny, a które kosztuje dużo drożej niż nowy element wraz z kosztem jego wymiany. Wymiana daje 99,99% pewności osiągnięcia zamierzonego celu, którym niekoniecznie jest tylko usunięcie usterki ale też często wyzerowanie resursu całego urządzenia bądź spełnienie jednego z szeregu wymogów dla tegoż.
Dobrym przykładem z życia wziętym jest np. wymiana półwiekowych kondensatorów elektrolitycznych, zwłaszcza tych małej pojemności (do 47uF włącznie) lub aprioryczna wymiana (jeszcze) sprawnych tranzystorów serii BC1xx w plastikowej obudowie, o których wiadomo, że lubią nawalić bez ostrzeżenia wskutek wkomponowanego im błędu technologiczno-materiałowego. Koszt wymiany nawet kilkudziesięciu takich tykających bombek jest mniejszy niż koszt reklamacji i naprawy gwarancyjnej nie licząc ważniejszych skutków towarzyszących jak np. wk...enie użytkownika i zachwiane zaufanie do jakości wykonanego serwisu.
[/quote]
Mam trochę odmienne zdanie na ten temat. Zapewne dlatego, ze nie wykonuję napraw sprzętów audio zarobkowo, a jedynie amatorsko, na własne potrzeby.
Temat wymiany kondensatorów elektrolitycznych był wielokrotnie wałkowany tu i na innych forach. Moim zdaniem w sprzęcie audio z lat 80-90' nie warto tego robić jak leci.
Po pierwsze dlatego, że prawdopodobieństwo wadliwości jest podobne jak innych elementów typu rezystor, kondensator ceramiczny, czy nawet półprzewodnik małej mocy.
Po drugie, polskie elektrolity z czasem zwiększają swoja pojemność (co prawie nigdy nie powoduje problemów) zachowując przy tym przyzwoite parametry ESR oraz upływności.
Po trzecie, jakość dzisiejszych elementów pozostawia wiele do życzenia: żelazne wyprowadzenia o małym przekroju cechują kondensatory nawet firm uznawanych za najlepsze: Panasonica, Nichicona itd. Jak trwałe będzie takie wyprowadzenie w kontakcie z elektrolitem, nawet jeśli jest powlekane? Dziś nikt nie zakłada, że sprzęt będzie działał 20 lat. Ponadto większość nowych kondensatorów ma pojemności na granicy tolerancji poniżej znamionowej. Być może zmienia się to dopiero po uformowaniu.
Po czwarte: lepsze parametry niektórych podzespołów powodują nieoczekiwane problemy. Np. tranzystory mocy o dziesięciokrotnie większej ft prowadzą do wzbudzeń i niestabilności.
Po piąte: wymiana elementów "na lepsze" nie spowoduje, że np. nagle Zodiak albo Tosca przestanie szumieć na wejściu gramofonowym. Zastosowanie BC550 i rezystorów metalizowanych w przedwzmacniaczu obniży szumy własne minimalnie, a zastosowanie dodatkowego prostego przedwzmacniacza na przeciętnym OP-AMP radykalnie. Problemem naszych sprzętów nie była jakość podzespołów typu rezystory czy kondensatory tylko uproszczony, często do granic oszczędności układ elektryczny i powielanie strych rozwiązań w nowszym sprzęcie.
Oczywiście wiadomo, że są takie miejsca i takie podzespoły które należy wymieniać w ciemno np. bipolarne elka w zwrotnicach głośnikowych, plastikowe, kolorowe i aluminiowe bez koszulek kondensatory z lat '60-70, niektóre PR-ki w krytycznych miejscach itd.
Jeszcze czym innym są kondensatory w zasilaczach impulsowych. Tu rzeczywiście można założyć w ciemno, że po kilku latach są do wymiany i przy konieczności wymiany pierwszego warto iść na całość.
PS. Nie wiem co się tu dzieje z tym cytowaniem, kilka razy edytowałem, wydaje się, że wszystko ok, a efekty jak widać..
W lotnictwie, oprócz badań zużycia materiału, jest też interwał pracy. Czyli jeżeli element może pracować 1000 cykli , to nie ważne czy się zużył, to sie go wymienia bez diagnozy.
Co ok. 2 lata, lub konkretną ilość lądowań, robimy generalny przegląd statku powietrznego .
Kontroli podlega nawet każdy nit.
[quote=Stefann69;30391.135894;30980][quote=Krecik;30391.135845;17433]Nie opłaca się przeprowadzać diagnozowania, którego wynik jest na 99% pewny, a które kosztuje dużo drożej niż nowy element wraz z kosztem jego wymiany. Wymiana daje 99,99% pewności osiągnięcia zamierzonego celu, którym niekoniecznie jest tylko usunięcie usterki ale też często wyzerowanie resursu całego urządzenia bądź spełnienie jednego z szeregu wymogów dla tegoż.
Dobrym przykładem z życia wziętym jest np. wymiana półwiekowych kondensatorów elektrolitycznych, zwłaszcza tych małej pojemności (do 47uF włącznie) lub aprioryczna wymiana (jeszcze) sprawnych tranzystorów serii BC1xx w plastikowej obudowie, o których wiadomo, że lubią nawalić bez ostrzeżenia wskutek wkomponowanego im błędu technologiczno-materiałowego. Koszt wymiany nawet kilkudziesięciu takich tykających bombek jest mniejszy niż koszt reklamacji i naprawy gwarancyjnej nie licząc ważniejszych skutków towarzyszących jak np. wk...enie użytkownika i zachwiane zaufanie do jakości wykonanego serwisu.
[/quote]
Mam trochę odmienne zdanie na ten temat. Zapewne dlatego, ze nie wykonuję napraw sprzętów audio zarobkowo, a jedynie amatorsko, na własne potrzeby.[/quote]
Nic dziwnego, bo to są dwa różne światy i nie można ich porównywać.
Toteż cała reszta Twojej wypowiedzi nie ma zastosowania w zawodowym serwisie, lub ma jedynie względne.
Jednak niektóre zdania nie są prawdą z praktycznego, a częściowo też z teoretycznego punktu widzenia.
Uważasz, że współczynniki niezawodności/długoterminowe kondensatora ceramicznego, rezystora, tranzystora LP i kondensatora elektrolitycznego są podobne ?
To może zapytaj zawodowych serwisantów, ile rurkowych 22 i 33nF wypruli z krajowych radioodbiorników. Chcesz może przemierzyć woreczek BC147/8/9 i naocznie przekonać się, że mają zwyczajnie przerwę w bazie?
Albo kilka razy większy worek tych wałkowanych elektrolitów Elwy ? Pojemność OK., ESR już niekoniecznie, upływność taka sobie, a szumy nie do przyjęcia. Ile ich zmierzyłeś na szumy ? Jakie uzyskałeś wyniki dla filtrujących (układowo), a jakie dla tych małych sprzęgających ? Jakieś wnioski ?
Taki przykład sprzed chwili - zauważyłeś może coś istotnego po lewej stronie schematu M8010 (dotyczy wszystkich serii 7xxx i 9xxx - już sprawdziłem)? Coś, co jest jawnie i rażąco sprzeczne z elementarzem magnetofonów i jest wymieniane jako warunek krytyczny nawet w bardzo ogólnych opracowaniach książkowych z dawnych lat ? Nadal twierdzisz, żeby tego nie ruszać ?
12dB to Twoim zdaniem minimalne obniżenie szumów z racji wymiany 109/149/239 na wyselekcjonowany markowy 550 ? Jeśli tam szumi cała reszta, to faktycznie to niewiele da. To było też wielokrotnie relacjonowane na tym forum, z podejrzeniem o niesprawność ingerowanego kanału z powodu...ciszy w nim.
Prawda jest taka, że przerobienie na wskroś kilku sprzętów nie daje jeszcze właściwego obrazu sytuacji, a na forach tematycznych wypowiadają się głównie amatorzy, którzy sami utrzymują swoje sprzęty przy życiu. I to jest bardzo dobre, bo każdy chętny uczy się całe życie.
Dodatkowo w Toruniu co roku odbywała się runda Mistrzostw Krajów Demokracji Ludowej.
Opuściłem tylko jedną w dniu mojego ślubu.
Czyli datę na rundę po prostu źle dobrali :))
O kurde ... Mostek Thomsona ... ostatni raz widziałem takowy w technikum na pracowni - nawet mierzyć mnie nim nauczono ...
Edgor, postaraj się go naprawić, nawet dziś to cenny przyrząd. Multimetrem nie zmierzysz kilku miliomów. Takie pomiary są przydatne do przygotowania boczników prądowych dla dużych natężeń, czasem inaczej się nie bardzo da wkomponować w układ ogranicznika prądu np. 250A.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 83
- 84
- 85
- 86
- 87
- 88
- 89
- 90
- 91
- …
- następna ›
- ostatnia »
Lotnictwo nie,natomiast w szkole podstawowej modelarstwo szybowcowe i jakieś współzawodnictwo szybowcowo-latawcowe .
Jaka była radość,gdy zaginiony szybowiec znajdowano kilkanaście kilometrów od lotniska.
Każdy był zaopatrzony w dane adresowe i znalazcy czasami dostarczali go do szkoły.
Wówczas latawce "skrzynkowe"to była dla dziecka kosmiczna technika,a samo wykonanie nie było zbyt proste mając do dyspozycji listewki,papier i sznurek.
Jako ciekawostkę podam przykład ze szkolnych prac ręcznych,kiedy to, z mocną pomocą i zaangażowaniem nauczyciela budowaliśmy silnik elektryczny .
Konstrukcja wybitnie prosta,ale działająca.
Była to klasa trzecia lub czwarta.
Wydaje mi się,że edukacja stała wówczas na odmiennym od dzisiejszej poziomie.
Właśnie dlatego,że w mechanice dużo więcej "widać"poszedłem w tym kierunku.
Problemem natomiast zawsze u mnie było to, że gdy brałem jakikolwiek element, to zastanawiałem się w jaki sposób jest wykonany,z jakiego materiału,czym pokrywany.
To czasami utrudniało prozaiczne naprawy.
Jeśli chodzi o elektronikę, to
pamiętam natomiast, że udało mi się za dzieciaka złożyć radio,które było sprzedawane w częściach przez Centralę Harcerską.
Nawet działało.