Ile wiosen macie?
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Rozumiem, że kolega również z klubu 50+ ?
U mnie to już 39 wiosen na karku. A z Unitrą styk był od najmłodszych lat :) od Elizabeth do M1417s które były w domu + Artur i Taraban który był u babci :)
Wojtas, dokładnie 55.
A tak w ogóle, to miło, że tyle młodzieży tutaj.
Lepiej, że wydają 20 zł na Tarabana, niż na Żyto.
Ja się tylko przypomnę - 57. Czyżby najstarszy? :) :)
Raczej nie;)
Zdecydowanie "nie" ;) Jako że ponieważ gdyż niestety na szczęście ja skończyłem już 60 (prawie 5 miesięcy temu).
A co chłopaki (50+)miło wspominacie z tych "naszych" czasów?
Osobiście brakuje mi sprzętu prawdziwego, mam na myśli zdrowe, drewniane kolumny, które na sali weselnej potrafiły zgasić świeczki na stołach, a nie jakieś imitacje dwóch satelit z subwooferem, które niby dudnią i syczą, a za drzwiami już tego nie słychać. Brakuje mi muzyki, która nie została poddana kompresji z utratą jakości, prócz tego auto-poziomowanie głośności zatracające specyfikę dynamiki, jaka panowała w "naszej" muzyce. Nagrana taśma, czy później kaseta z muzyką elektroniczną wyczekaną w radiu od miesięcy brzmiała zupełnie inaczej, niż ktokolwiek dzisiaj może sobie wyobrazić.
Oj, brakuje. Pamiętam piątki z muzyką progresywną w krakowskim klubie "Pod Przewiązką", prowadził pan Starzyński (mogę nieco mylić nazwisko) a i P. Mec wpadał czasami. Lata 80', mała sala (zdymiona) kolumny takie na 1.5 m zupełna ciemność i pełen czad "Pink Floyd", "Mike Oldfield" itp. na cały regulator. Do dzisiaj chcąc czegoś posłuchać na poważnie, gaszę światło....
Jak już zebrało się na wspominki, to zapytam, czy robiliście wyprawy na buble?
Ja w miarę możliwości najczęściej ogarniałem Kraków Pstrowskiego i Sienna bo tam miałem najbliżej, czasami Wa-wa Grażyny, Promenada i Okrzei, potem Volumen, nawet we Wrocku na Skarbowców bywałem. Ehhh, łza się kręci....
To se nie wrati...
Najlepsze jest to, że dzisiaj reperując stare sprzęty Unitry chociaż brzmieniowo jestem w stanie cofnąć się do tamtych lat. Ostatnio zapodałem sobie Five miles out Mike Oldfielda z naprawdę bobrze wyrasowanego sprzętu i wicie co?....
... można "zmłodnąć", chociażby emocjonalnie, ale można...
Niewiele jest dzisiaj rzeczy w temacie audio, które mnie wzruszą, bo nasze Hi-Fi było prawdziwe, spełniało wymogi parametrów, gdzie głośniki potrafiły odtwarzać dźwięki, jakich nie słyszymy (testowałem to w odpowiednich warunkach), może uda się komuś ściągnąć i posłuchać na dobrym sprzęcie Yanni - Concert 2006, ale naprawdę chodzi o dobry sprzęt nagłaśniający i dwie cierpliwe godziny przed telewizorem, to naprawdę przeżyje to, czego dzisiaj szukać ze świecą. Co prawda to nie nasze czasy, ale są jeszcze twórcy szanujący rzemiosło dobrej muzyki.
A to jeszcze nie koniec tematu, ja (53 l.) styczność z Unitrą miałem "od zawsze" z racji tego że stary pracował w Unitrze na ul.Ratuszowej i do domu trafiały (na krócej/dłużej/zawsze) wszelakie sprzęty od prototypów do "exportowców". Kiedy uczestniczył w budowie Polkolor'u mieliśmy TV "Paw" (przemianowany przez tow. z Centrali na "Jowisz" (nr.fabr. ...0005 !)i
jaka ładna była wizja z magnetowidu V-2000 (Grundig).
Moimi ulubieńcami są lub miałem:
ECHO 2 (?) do szkoły przyniosłem 3kpl. co się działo to w pale sie nie mieści
potem:
Merkury (szt. ok. 8)+ jeden do naprawy i Zodiak (ten mi się nie podoba)
ZK246/M2404Q/2405 (szt. 7 do 9 ?)
Organy B-2 (!) szt. = 1) z nożną klawiaturą !
Eltron 60 (mam 4 i grają !)
Daniel (szt. 3)+ jeden do naprawy
GS 464 (mam 1 - działa z winylami lepiej niż mp3 itp.)
Był b.krótko ten z mojego tematu: "Quadro-fonia" (Cezar)
I aż dziw bierze że młodzi ludzie (tut.większość) wiedzą o Unitrze i do tego jeszcze lubią lub posiadają !
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- 27
- …
- następna ›
- ostatnia »
Przygodę z Unitrą zacząłem w 1973, kiedy to starszy kolega po raz pierwszy w wielkiej tajemnicy pokazł mi czym jest Radio Luxemburg. Zrobił to całkowicie interesownie, bo wtenczas jeden z moich sąsiadów (ś.p. pan Rysiek) zajmował się naprawami RTV, a kolega miał do swojej dyspozycji starego, zdezelowanego - o ile panmiętam - Promyka, w kórym właśnie szwankowała lampa. Gówniarzeria w tamtych czasach kieszonkowego nie dostawała, nie było mowy, żeby sam kupił lampę, więc moim zadaniem było "wyproszenie" jej u p. Ryśka. Udało się po wielu namowach i "odróbce" poprzez sprzątanie warsztatu. Takim to sposobem dowiedziałem się, czym jest glamrock i "zaszczepiłem" elektrotechniką na dobre.