Jaki legendarny wzmacniacz wybrać do współczesnych kolumn?
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Unitrę sobie odpuść, zestawienie jej z kolumnami za 25 tys zł nie jest dobrym pomysłem, a i jej skromne waciki mocy nic ci nie pomogą.
Istnieją dwa typy tego A-80, z napisem na tyle informującym o transformatorze 300W, oraz z napisem 1000W, ja mam ten drugi, dokładnych różnic niestety nie znam, i sam jestem ich ciekaw, zapewne różnią się typem transformatora.
Ja w zasadzie cenię takie wypowiedzi. Może z tego powodu, że sam nie mam takiego zasobu epitetów, określeń i porównań. Niewiele mogę wywnioskować i zrozumieć co autor chciał przekazać, ale brzmi to znakomicie.
Obserwuję wątek i obiecuje się dokształcić
Aby trochę nawiązać do głównego tematu tego wątku, to z mojego doświadczenia mogę zaproponować stare Telefunkeny, których jestem, od jakiegoś czasu, fanem.
Jako wzmacniacza używam amplituner ( chyba ) HR5500, a kolumny to TLX22/4 ( do ostrzejszej muzyki ) i TL 710 ( do jazzu i klasyki ). Do tego amplitunera można podłączyć dwa zestawy i takimi guzikami przełączać w zależności od potrzeby.
Na wyposażeniu kolumn są oryginalne kabelki - tak cieniutkie, że audiofil by się długo turlał ze śmiechu, a gra to wszystko wspaniale ( tak twierdzą moje lekko drewniane uszka ).
Damian, wiem co to znaczy. Dla mnie jasny czy ciemny to raczej terminy związane z tym, co widzimy, a nie słyszymy. To tylko moja opinia. Szkoda, że tworzy się tu teraz akademicka dyskusja prowadząca do nikąd. Chociaż.... widzę, że wraca na pierwotny tor :).
Dlatego używa sie zwrotów i terminów z innych "dziedzin" by jak najwierniej opisać innemu człowiekowi odczucia które towarzyszą odsłuchowi. Zabiera się pewne zwroty które jakoś mogą pomóc wyobrazić sobie coś co ktoś inny chce przekazać.
Piaszczyste wysokie tony czy kluchowaty bas to proste zwroty które złapie każdy, jednak jak widać, istnieją ich bardziej wybujałe odpowiedniki "profesjonalne", których nie nauczeni, nie zrozumiemy.
To wszystko jest wyuczone, tego się uczy, tak samo jak uczy się smaków i degustowania, jak chce sie być profesjonalnym degustatorem piszącym recenzje, ktoś ci powie że dana whisky ma okrągły smak, a ty czy ja wywalimy oczy jak 5 zł i nie wiemy co to jest i o co w tym chodzi.
Jeżeli ktoś nie poznał tego, jakiemu zwrotowi przypisane jest jakiś konkretny akcent brzmienia, nigdy tego nie zrozumie i jest to normalne, ja też nie chwytam większości audiobełkotu, jednak kilka z nich rozumiem, poznawszy na własnej skórze, lub po prostu pytając, co to znaczy i jakie ma to odzwierciedlenie w graniu.
No... w sumie tak. :) Ale nie do końca potrafię się zgodzić z wszystkimi argumentami.
Drugie zdanie dopisałem po takim nieco głębszym przemyśleniu. Z dyskusji na razie wypadam. Muszę sobie to wszystko jeszcze poukładać :).
Damian... Jest to dalej bełkot zrozumiały może dla promila osób ;)
Wracając do tematu i pomijając cały ten bełkot, to mogę nausznie potwierdzić że w Twoim klocu (wzmacniaczu) naprawdę niczego nie brakuje przy ustawieniach na zero. Ale u Ciebie to zawsze wszystko ładnie brzmi ;) Już Ci to kiedyś mówiłem.
Szanowny kolego klexmix, nie wprowadzaj świadomie czy nie ludzi w błąd - układ konturu pojawił sią w sprzęcie audio nie dlatego, że gorsze wzmacniacze go wymagały, a lepsze nie, tylko dlatego, że ludzka fizjologia słuchu jest taka a nie inna, czyli mamy ewolucyjnie zaprogramowane upośledzenie słyszenia w zakresie niskich i wysokich tonów przy niskich poziomach tychże.
Po prostu do przeżycia gatunku ewolucyjnie korzystniejsza okazała się lepsza percepcja w zakresie średnich tonów. Aby zrekompensować ten ewolucyjny niedostatek wprowadzono układy korekcji.
Przez lata przeszło przez moje uszy mnóstwo różnych wzmacniaczy i zestawów głośnikowych począwszy od domowych ulepów po sprzęt naprawdę drogi i zawsze, ale to zawsze przy niskim poziomie głośności cierpiałem na deficyt niskich i wysokich tonów jeśli nie było odpowiedniej korekcji.
Jakość zestawu audio nie ma tu prawie - bo nie biorę pod uwagę czegoś co jest jedynie erzacem audio - znaczenia, bo fizjologii nie oszukasz, a fakt że przy wyższych poziomach głośności słyszenie pełnego pasma akustycznego się poprawia nie ma większego znaczenia, bo jedynie człowiek mocno przygłuchy lub skończony idiota nie liczący się z otoczeniem będzie na co dzień słuchał treści audio odtwarzanych z mocą kilkunastu czy kilkudziesięciu watów.
Jednakże - gusta są różne i jeden woli suchy chleb (bez konturu), a drugi posmarowany masłem (z konturem). Ja oczywiście wolę z masłem i nie ma znaczenia, czy to chleb "na wypasie", czy z Biedronki.
Damian... Jest to dalej bełkot zrozumiały może dla promila osób ;)
Wracając do tematu i pomijając cały ten bełkot, to mogę nausznie potwierdzić że w Twoim klocu (wzmacniaczu) naprawdę niczego nie brakuje przy ustawieniach na zero. Ale u Ciebie to zawsze wszystko ładnie brzmi ;) Już Ci to kiedyś mówiłem.
Cóż mówiłeś, nie raz, nie dwa.
Jako jeden z nielicznych tutaj mnie odwiedziłeś, i słyszałeś sam :)
Dzięki temu miałem też okazję Classic-ów posłuchać :) Sama radość dla uszu z tym wzmacniaczem. Robi to robotę piękną.
Jestem prosty chłop ze wsi, ale tak sobię myślę (tak, prosty chłop ze wsi też sobie czasem myśli), że to tzw. "brzmienie" wzmacniacza to tylko niewielka część całości. Właściwie - idealny wzmacniacz NIE POWINIEN brzmieć. Według mnie, znacznie większą robotę robią (kolejność przypadkowa) - brzmienie (tak, tutaj brzmienie...) zestawu głośnikowego, jego właściwe rozstawienie, akustyka pomieszczenia i... nasze predyspozycje psychofizyczne w danej chwili.
Pozdrawiam
Grzesiek
Damian, wiem co to znaczy. Dla mnie jasny czy ciemny to raczej terminy związane z tym, co widzimy, a nie słyszymy. To tylko moja opinia. Szkoda, że tworzy się tu teraz akademicka dyskusja prowadząca do nikąd. Chociaż.... widzę, że wraca na pierwotny tor :).