M 3002 SD / M 4201 SD "Impreza"
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
@PawełF:
Wiosna ? Tutaj jej nie widać,
młot do inszych zda się przydać.
A że Damie to i owo
ciach zrobiłem, bo to zdrowo
dla kabelków zaplątanych
i tak w supeł zlutowanych.
Weź to kurde i rozsupłaj
na gorąco... toć do jutra
bym się z Damą pitigrilił
a tu szkoda każdej chwili.
Więc te nity to faktycznie
zborowałem estetycznie,
Gniazda z chassis uwalniając
i kabelkom oszczędzając
cięcia lub odlutowania,
to jest im zmasakrowania
delikatnej izolacji...
No i powiedz - nie mam racji ?
Ci ze szkoły Don Juana mówią, żeby powoli i z namaszczeniem (czy namaszczaniem ? nie ogarniam...), ci z obozu Casanovy przekonują, że trzeba raz szybko i konkretnie, bo następne roboty czekają.
Chyba odwrotnie, Casanowa był bawidamkiem a Don Juan typem macho.
Może i bawidamkiem, ale wydajnym i efektywnym - jak wieść gminna niesie - w grzmoceniu owych bawionych.
Czy to prawda, czy nieprawda, to jest to tu zupełnie obojętne.
Ważne, że plan wykonany ;-).
Sprzęgła podatne/wyrównawcze hamulców już gotowe. Nieskomplikowaną foremkę na wkładki gumowe wytoczyłem sam - tak było taniej (i pewniej co do wyniku...;-)). Takie sprzęgiełka mają kilka zalet - wyrównują niewielkie błędy niewspółosiowości, łagodzą uderzenia momentu obrotowego i wyciszają układ. Ilością użytych par wkładek można regulować podatność w zakresie 3:1, która może być kierunkowo asymetryczna.
W trakcie projektowania zespołów talerzyków, w temacie oceny wykonalności ich dość precyzyjnych i niezbyt prostych elementów wyszła na pierwszy plan dość istotna sprawa.
Żeby nie bełkotać, krótko - lepiej bo dużo taniej, choć nie prościej, byłoby wykonywać te i jeszcze inne liczne elementy konstrukcji we własnym zakresie. Do tego niezbędna jest precyzyjna frezarka, najkorzystniejsza byłaby taka o dość szczególnych cechach - możliwość cyfrowego sterowania, ale z zachowaniem możliwości ręcznego napędu posuwów we wszystkich trzech osiach, a jeszcze lepiej w dowolnej kombinacji. Wynika to z żądanego kształtu planowanych do wykonania elementów i wąskiego pola manewru tolerancjami wykonawczymi. No zawiłe troszkę do dokładnego wyjaśnienia...
Można kupić taką małą frezarkę ? Niby tak. Od 20k wzwyż, waży powyżej 300 kg, ambaras z procesem zakupu niewąski, bo trzeba obejrzeć w realu, pomacać, sprawdzić to i owo. A na takie rzeczy sprzedawca zwykle się nie godzi, deklarowana możliwość zwrotu jest problematyczna, nie wszystko wyjdzie na jaw w kilkunastu pierwszych godzinach pracy. A to i tak pójście na kompromis, bo taka maszyna to jeszcze nie to, czego tu potrzeba. No i ciężar - połowę tego to jeszcze mam gdzie postawić, 300 czy 400 kilogramów już nie. I jeszcze jedna zmora jak dla mnie - hałas. Nie znoszę, nie toleruję, nie godzę się na hałaśliwą maszynę. Nie ze względu na sąsiadów. Jeżeli ktoś pracował maszyną o bezgłośnym biegu to wie, o czym mówię. Domyśleć tego raczej się nie da, to inna liga roboty.
Na szczęście problem nie jest dla mnie nowy, jakiś czas temu podjąłem już jego rozwiązanie metodą Adama.
Nie tego z raju.
Słodowego.
Maszyna jest zaawansowana wykonawczo w 90% lub więcej, a kosztowo podobnie. Szacuję, że na ukończenie potrzebna jest 1/4...1/3 tego, co musiałbym wyłożyć na zlecenie prac na zewnątrz. Przy niewiadomej jakości wykonania dodajmy...
Do wykorzystania jest kompletna, sprawna głowica Hobbymat BFE 65 znanej firmy WMW. Mimo, że nie przeszkadza swoim biegiem w rozmowie, to jest dla mnie za głośna. Więc w planie przekonstruowanie napędu, ale to na później, da się pracować na początek taką, jaka jest.
Niemal gotowe są stoliki, posuw roboczy poprzeczny 400 mm, wzdłużny 250 mm, pionowy (wrzeciono głowicy) 50 mm, skręt głowicy +/- 90*. Muszę kupić taśmy z brązu B8 grubości 0,35...0,40 mm na okładziny ślizgowe. Próby na zwykłym mosiądzu wypadły pomyślnie, stoliki na nietypowych "jaskółkach" 45* zamiast standardowych 30* chodzą płynnie, nie mają skłonności do zakleszczania się.
Resztę opiszę pokrótce w następnym wpisie, wstawię też zdjęcia. Bez obrazków to tak jakoś sucho jak sypkie ziemniaki bez okrasy ;-).
Próba oporów ruchu na wstawkach ślizgowych z mosiądzu dała obiecujący rezultat, 25-cio kilogramowy stolik da się przesuwać siłą dłoni, idzie płynnie.
To nietypowe "jaskółki" 45*. Wróżono mi, że będą się zakleszczać. Nic podobnego nie zaobserwowałem ani na sucho bez wkładek, ani z suchymi wkładkami. Po śladowym smarowaniu i skasowaniu luzów śrubowymi dociskami listwy ślizgacza chodzi malinowo.
A to czterosilnikowy zespół napędu nakrętki pociągowej dłuższego skoku. Aż cztery silniki, bo wysokość zespołu mocno ograniczona konstrukcyjnie, więc średnica i moment obrotowy jednego silnika też.
To przez to, że zachciało mi się luksusu schowania napędów pomiędzy stolikami, żeby nie sterczały nieładnie gdzieś z bokowca jak to zwykle się widuje w fabrycznych małych CNC. Napęd drugiego posuwu tez jest umieszczony w tej niewidocznej niewielkiej przestrzeni. Zmieściła się nawet przekładnia napędu śruby pociągowej wysokości głowicy. Sterowniki z elektroniką też tam. To zamknięta przestrzeń, wióry i chłodziwo raczej tam nie dotrą.
Druga w nocy, a Krecik ryje problemy technologiczne wykonania zespołów talerzyków. To przedwczoraj, do dziś już jakaś połowa roboty z tym tematem za mną.
Prócz precyzyjnej frezarki nieodzowna będzie także dokładna szlifierka do wałków. Jednak nie będę jej robił od podstaw, wystarczy w zupełności taka spec-przystawka do tokarki.
@Krecik:
Bardzo dużo frezowania przy tym magnetofonie widzę, w ZRK pewnie mieli wszystkie możliwe maszyny do tego.
Magnetofon szpulowy to głównie mechanika.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 18
- 19
- 20
- 21
- 22
- 23
- 24
- 25
- 26
- …
- następna ›
- ostatnia »
Chyba odwrotnie, Casanowa był bawidamkiem a Don Juan typem macho.
Pozdrawiam poszukiwaczy nowych brzmień