M 3002 SD / M 4201 SD "Impreza"
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
[quote=staszek66;23673.96858;10444][quote=Krecik;23673.96853;17433]
Trochę się zdziwiłem widząc na wielu odlewach tego silnika napis "BOSCH". Na osprzęcie elektrycznym tak samo...
Makaron w niemieckim sosie czy niemiecki silnik owinięty spaghetti ?
Przebieg nie mniej niż 230 tysięcy, na gładziach ZERO progu, krzywki wałków jak nowe, hydropopychacze też, oleju nie bierze wcale... Wszędzie uszczelnienia z gumy silikonowej, bez objawów zestarzenia. Denka tłoków po umyciu błyszczące, luzów na dole nie wykryłem (płukany z oleju).
Takie historie widywałem w starych Mietkach i Beemkach, w Hondach i Volvo też, ale w Fiacie ? Hmmm... Człowiek uczy się całe życie...[/quote]
Silniki FIRE Fiata to jedne z lepszych jakie wyszły na przełomie wieków.
Mój mechanik rajdowy twierdzi, że konstrukcyjnie wciąga nosem wiekszość silników BMW i tym podobnych "ścigaczy". Jak widac pod względem jakościowym TAKŻE :) .
Generalnie ja od lat jestem fanem włoskiej motoryzacji ( prywatnie Alfa romeo 147, która od 18 lat NIGDY mnie nei zawiodła ) .
Ten silnik FIRE Fiata o którym ja piszę, 1242 ccm 16V, wg mnie jest optymalny - nawet do wyczynowego sportu.
Stosowano w nim osprzęt elektryczny Bosch lub Magneti Marelli - uwaga nie wolno ich ze sobą mieszać , bo potem sterownik i czujniki się nie "czytają" dobrze. Trudno jest wtedy zestroić auto.
Po dodaniu 6 biegowej skrzyni biegów ( takiej jak w punto sport ), przerobieniu wydechu i dolotu oraz odelżeniu koła zamachowego z 6 kg do np. 3,2 kg - silnik wkreca sie na obroty jak dobry motocyklowy :) . Tak samo tez startuje - o ile trakcja jest zapewniona przez dobre opony i zawias.
Kupiłem tan silnik z przebiegiem 132 tyś km i ..... widac było jeszcze ślady na gładziach po honowaniu. Głowica owszem poszła od razu do regeneracji, ale reszta silnika do tej pory zdrowa jak dzwon ( a ostatnio rzadko pracował w temperaturze poniżej 100 stopni C i obrotach poniżej 5 tyś. ) .[/quote]
Nie szalej. To nie forum motoryzacyjne.
Nie szalej. To nie forum motoryzacyjne.
Racja - ale to ja zacząłem, jednak z myślą o późniejszym przeniesieniu wartościowych OT do właściwego im miejsca.
Ogólna koncepcja mostka głowic Imprezy jest taka, że niby trochę na odwyrtkę niż w większości magnetofonów szpulowych - taśma w spoczynku jest odsunięta od głowic, w pozycji STOP leży jedynie na dwóch sporej średnicy (chyba będzie ponad 20mm) rolkach skrajnych czujników naciągu. W pozycji gotowości PAUZA wysunięte zostają dwie rolki wewnętrzne, sąsiednie wzgl. w/w rolek czujników i to one określają kąt wejścia i zejścia taśmy z zespołu głowicowego. Opasanie głowic aktywnych (wybranych zależnie od stanu pracy i woli użytkownika - w imię wspomnianej oszczędności zużycia czół) zapewniają pary rolek małej średnicy, ruchome na wysuwanych sankach. W ten sposób przy szybkim przewijaniu wirują jedynie rolki czujników naciągu z akceptowalnie niedużą prędkością, przy 30m/s taśmy rolka o obwodzie 66mm wiruje nieco ponad 27000 obr/min, co jest do przyjęcia dla precyzyjnych łożysk kulkowych przy wirowaniu ich pierścieni wewnętrznych (krytyczny warunek!!!).
Rolki opasania głowic mogą mieć niewielką średnicę, nieco poniżej 8 mm, gdyż nawet przy przesuwie 76 cm/s ich prędkość obrotowa wypada niewielka i tu mogą wirować pierścienie zewnętrzne, co bardzo upraszcza konstrukcję tych rolek.
Dość długo dumałem nad zawieszeniem sanek tych rolek. Tu są konkretne wymagania co do dokładności prowadzenia i powtarzalności pozycji po dziesiątkach tysięcy cykli pracy i wiadomym zabrudzeniu kurzem i pyłem z taśmy (twardym - z tlenku żelaza robi się pasty polerskie). Mechanizm musi być na to niewrażliwy, a przy tym prosty i łatwy w demontażu/ montażu z przyczyn serwisowych i jeszcze innych... Także niezbyt kosztowny... Najlepiej wykonalny bez wydumanych technologii...
Mam już rozwiązanie tego węzła. Bez rysunku będzie mało zrozumiale, proszę o chwilką na te wspominane wcześniej pilne obowiązki.
Wiecie co?...
Chyba mam coś z głową... Po wykonaniu wstępnych szkiców układu mostka z głowicami pokazało się, że korzystniejszy - i to z kilku względów - jest układ z...
No aż strach napisać...
Trzy-czte-ry... z ruchomymi głowicami, a nie sankami z rolkami prowadząco-opasującymi. W takim układzie pomiędzy głowicami np. uniwersalną i odczytującą jednego systemu (dwu- czy czterościeżkowego) potrzebna jest tylko jedna rolka, a nie dwie należące do sąsiednich sanek.
Z techniczno-wykonawczego punktu widzenia nie ma większej różnicy czy jeżdżą sanki czy głowice, ale w tym drugim przypadku mostek wychodzi sporo krótszy i z mniejszą liczbą rolek. Wymagania co do dokładności pozycjonowania i powtarzalności pozycji z uwzględnieniem trudów eksploatacji i upływu czasu są takie same w obydwu przypadkach i prawdopodobnie niezbyt trudne do spełnienia - na wszystko jest jakiś sposób. A często nawet kilka.
Co może mieć wspólnego ciągnik Ursus C-330 z Imprezą ?
Otóż trochę może. Dużej średnicy pierścienie uszczelniające Simmera, zwane potocznie simmeringami, występujące tu i ówdzie w Ursusie zawierają długie i cienkie sprężynki spiralne.
Jak na moje oko to doskonała osłona ekranująca niskosygnałowe przewody, np. wyprowadzenia głowic odczytujących. W odróżnieniu od powszechnie spotykanych ekranów obwojowych lub plecionkowych z drutów miedzianych, chronią te przewody przed przenikaniem rozproszonych pól magnetycznych, nie tylko elektrycznych i EM. Ponadto doskonale mi pasują jako wymuszenie prowadzenia połączeń ruchowych - a takowe wystąpią w przypadku ruchomych głowic. Chodzi oczywiście o zachowanie minimalnego promienia gięcia przewodu, żeby pracował w zakresie odkształceń sprężystych. Super elastyczne, cienkie przewody w izolacji z gumy silikonowej mam pod ręką, są powszechnie używane w modelarstwie lotniczym (w tym bardziej odpowiedzialnym jego sektorze ;-)). Zwijanie lub plecione z drucików Cu 0,05 i cieńszych, termoodporne i nie starzejące się.
Trzeba przyznać, że ci ludkowie co mazali ochrą i węglem ściany w jaskiniach dość dawno temu byli niegłupi, skoro wymyślili rysunki...
A Krecik miał kiedyś (też dość dawno temu) alergię na rysunek techniczny i zdawał z tego przedmiotu poprawkę.
No bo nauczyciel był niewątpliwie złym człowiekiem :-(...
Przepraszam za lekki offtopic, ale mam pytanie dotyczące smarowania łożyska osi koła zamachowego w magnetofonach kasetowych. Wystarczy tam wpuścić kropelkę oliwy/oleju maszynowego, czy są do tego jakieś specjalne smary? Zawsze używałem oliwy do maszyn, ale są osoby, które używają białego smaru (zapewne teflonowego) i mam wątpliwości.
Słusznie masz wątpliwości - spiekane łożyska porowate w postaci tulejek są fabrycznie nasycane olejem, który wystarcza na kilka lat pracy łożyska. Smarując je smarem stałym zatyka się mikrokanaliki i uniemożliwia dłuższą poprawną pracę.
Zajrzyj do tematu o Koncertach, tam pokazałem jak powtórnie nasycić takie tulejki olejem.
Dziękuję za odpowiedź; przejrzę tamten temat.
Ufff...
Uporałem się prawie z tym ciągnikiem, koniec gehenny. Wolałbym naprawiać ZK120 spod walca drogowego, przynajmniej czyściej byłoby...
Za to walczę jeszcze z biedaczkiem Fiaciną. Ale już chyba wiem, co go boli.
Naszkicowałem więc wstępnie układ elementów mostka Imprezy II. Wydaje się podejrzanie prosty i takim jest w istocie, cztery wózki głowic O/Z są identyczne, rolki ich prowadzenia także wszystkie takie same. Wózek głowic kasujących, wspólny dla obydwu systemów, też prowadzony jest na takich rolkach, ma tylko inny kształt. Rolki opasania głowic też są wszystkie jednakowe, mają część walcową, na której układa się taśma łożyskowaną tocznie, natomiast ich "talerzyki" prowadzące taśmę w pionie są nieruchome. W ten sposób unika się niejednoznacznego tarcia krawędzi taśmy o obrzeże talerzyka, gdy ten wiruje.
Sanki głowic są bezwstydnie proste, to płytki z alu grubości ok. 5 mm z wyfrezowanymi w bocznych ściankach rowkami szerokości 3 mm, w które wklejone są (znaczy mają być w zamyśle) hartowane i szlifowane na gładko wałki fi 3 mm. Te wałki toczą się po bieżniach pierścieni rolek prowadzących sanki.
Przypomnę - wymagania co do precyzji prowadzenia sanek i powtarzalności ich pozycjonowania oraz akceptowalnie krótkiego czasu na ten ruch, czynią ten podzespół krytycznym. Tutaj niemal wszystko zależy właśnie od prowadzenia i napędu tych sanek.
Wyjęty z dobrej klasy łożyska kulkowego pierścień wewnętrzny ma cudną bieżnię o dokładnym promieniu, nieco większym od promienia kulek tego łożyska (fi 2,780 mm) - tu akurat niespełna 3 mm. W ten pierścień, mający otwór fi 4,985 mm zamierzam wcisnąć dwa łożyska kulkowe fi 1,5 x 5 x 2 ze sprężystym rozpieraczem na osi dla wykasowania ich własnego luzu do zera (nacisk wstępny). I już - rolka gotowa, tylko dorobić ośkę (są gotowe precyzyjne do kupienia), podparcie i stożkowy szczyt dla ułatwienia zakładania taśmy.
Zgodnie z założeniami eksploatacyjnymi ten sprzęt ma nie wkur...nie denerwować użytkownika, takiego przeciętnie pobudliwego ;-). Dlatego taśmy nie trzeba przewlekać przez labirynt rolek, jej tor zakładania na mostek jest linią prostą. Przewidziana w obudowie, czyli w osłonie głowic szczelina, dość szeroka, jeszcze ułatwi tę czynność. Chyba większość drobnych uszkodzeń taśmy zdarza się właśnie przy jej zakładaniu bądź - rzadziej - zdejmowaniu z magnetofonu.
Sam mostek planuję wykonać z płaskownika duralowego grubości 8...10 mm, wydłubując zeń frezarką to, co tam niepotrzebne, wiercąc, skrobiąc i piłując...
Na tym obrazku nagryzmoliłem układ w pozycji z aktywną (wysuniętą) głowicą czytającą dwuścieżkową.
Od napędu sanek wymaga się przede wszystkim dobrej prędkości, cichej pracy, dużej trwałości i niezawodności oraz w miarę możliwości prostoty konstrukcji.
Tak jak to było w pierwszej Imprezie, w której nie było ani jednego elektromagnesu, tak i tu zamierzam ich uniknąć. Są zazwyczaj dość ciężkie jak na oferowaną siłę a także dość kosztowne przy obecnych cenach miedzi. Ponadto trudna do wytłumienia hałaśliwość i duże gabaryty - to w sumie wystarczy, aby poszukać czegoś lepszego.
A istnieje coś takiego już od dawna, dziś w dodatku kosztuje ułamek tego co wtedy, gdy powstawała Impreza. Nawet ówczesna dość wysoka cena tych cacuszek nie odstręczyła mnie od sięgnięcia po nie, zalety w porównaniu z elektromagnesami były wyraźne.
Dziś jakość tych już powszechnie stosowanych - nie tylko przez modelarzy - serwomechanizmów jest do wyboru, od dość nędznej za kilkanaście zetów do najwyższej praktycznie osiągalnej za prawie tysiaka za sztukę. Parametry zdumiewają, niezawodność bardzo duża, trwałość także. Siła wyjściowa średniej wielkości serwa (10x28x26mm) jest rzędu kilogramów na ramieniu 10mm, prędkość przeciętnie 0,1 sekundy na obrót o 60*. Ale są i dużo szybsze, oferta na najwyższej półce to kilkadziesiąt typów, jest w czym wybierać. Precyzja wykonania przekładni zębatej jest taka, że orczyk wyjściowy po czterech lub nawet pięciu stopniach przełożenia nie wykazuje wyczuwalnego luzu. A bywa, że to przełożenie całkowite jest powyżej 500.
W tym serwie KST DS215MG (Digital Servo 215 Metal Gear), bardzo chętnie używanym w wyczynowych śmigłowcach, jest silnik z lekkim wirnikiem bezrdzeniowym, więc układ doskonale przyspiesza i takoż hamuje. W ciągu jednego kilku-kilkunastominutowego lotu takie serwo może wykonać kilkaset, czasem nawet bliżej tysiąca cykli pracy.
W dodatku jakieś wyłączniki krańcowe skoku nie będą mi potrzebne, każde takie serwo ma wewnętrzny precyzyjny potencjometr...
Proszę ,proszę ..z opisu wynika że w sukurs przyszło współczesne modelarstwo lotnicze i nie tylko ! Pomysł jak najbardziej trafiony z wykorzystaniem tych urządzeń w konstrukcji Imprezy ....Mac Gyver może Tobie tylko pozazdrościć !
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 31
- 32
- 33
- 34
- 35
- 36
- 37
- 38
- 39
- …
- następna ›
- ostatnia »
Silniki FIRE Fiata to jedne z lepszych jakie wyszły na przełomie wieków.
Mój mechanik rajdowy twierdzi, że konstrukcyjnie wciąga nosem wiekszość silników BMW i tym podobnych "ścigaczy". Jak widac pod względem jakościowym TAKŻE :) .
Generalnie ja od lat jestem fanem włoskiej motoryzacji ( prywatnie Alfa romeo 147, która od 18 lat NIGDY mnie nei zawiodła ) .
Ten silnik FIRE Fiata o którym ja piszę, 1242 ccm 16V, wg mnie jest optymalny - nawet do wyczynowego sportu.
Stosowano w nim osprzęt elektryczny Bosch lub Magneti Marelli - uwaga nie wolno ich ze sobą mieszać , bo potem sterownik i czujniki się nie "czytają" dobrze. Trudno jest wtedy zestroić auto.
Po dodaniu 6 biegowej skrzyni biegów ( takiej jak w punto sport ), przerobieniu wydechu i dolotu oraz odelżeniu koła zamachowego z 6 kg do np. 3,2 kg - silnik wkreca sie na obroty jak dobry motocyklowy :) . Tak samo tez startuje - o ile trakcja jest zapewniona przez dobre opony i zawias.
Kupiłem tan silnik z przebiegiem 132 tyś km i ..... widac było jeszcze ślady na gładziach po honowaniu. Głowica owszem poszła od razu do regeneracji, ale reszta silnika do tej pory zdrowa jak dzwon ( a ostatnio rzadko pracował w temperaturze poniżej 100 stopni C i obrotach poniżej 5 tyś. ) .
Pozdrawiam poszukiwaczy nowych brzmień