Kącik offtopowy - rozmowy wszelakie.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Też jeździłem na zbiorniku w ETZ 250 w latach 90 :D
Damian - my Matuzalemy, Tyś dzieciątko, ale za to jaki fachowiec :).
Mnie wujek woził na tej MZ-ce w 1964 roku.
Fiat 600 ,to było super auto,a Zastawa 750 to marzenie.
Też mi się za brzdąca zdarzyło zerwać naklejki z samochodu,ale ojciec poprzez tyną część ciała dotarł do głowy i już więcej nie zrywałem.
A tutaj trochę mojej literatury motocyklowej i ulubiona książka z której czerpałem wiedzę na temat jazdy motocyklem.
Też sobie pojednośladziłem troszkę ;-)
Dzień pierwszej samodzielnej dłuższej trasy na Jawce 23P "Mustang" z Wawki do Pogorzelicy Gryfickiej (524 km) wspominam jako jeden z najradośniejszych w życiu.
MZ-tek miałem kilka, na jednej z nich, poskładanej DIY z nowych gratów przejechałem ponad milion (tak, MILION) kilometrów. Zajechane cztery silniki, w każdym wszystkie możliwe szlify naprawcze cylindra. Bywało, że przez tydzień silnik nie stygł do temperatury otoczenia. Z Warszawy do Wrocławia przeciętnie 3 godziny, elektrosprężarka w komorze filtru powietrza, zużycie 8...14 l/100km, prędkość w miarę ekonomiczna 125 km/h.
Potem przyszły cięższe sprzęty, też kilka ich było. Najmilej wspominam dwa: Hondę CB900F i słynnego "Zygzaka" ZZR 1100 z kitem silnika na 200KM.
Dziś nie odważyłbym się jeździć tak jak wtedy, zbyt duży tłok i zagęszczenie debili na drogach. Tylko dwa razy nie uniknąłem kolizji, niegroźnych w sumie. Jak na staż całkowity jednym śladem ponad 1500 000 km to dość fartowny wynik. Dziś nie do powtórzenia. Kiedyś wracając nocą ze Śląska (Jawką :-)) przez 7 godzin napotkałem 7 pojazdów z przeciwka.
O panu R.Mankiewiczu miał być. Chyba jednak ktoś tu powinien kojarzyć tę godność?
A tutaj trochę mojej literatury motocyklowej i ulubiona książka z której czerpałem eiedxę na temat jazdy motocyklem.
Też była moją ulubioną lekturą poznawczą, mam ją do dziś. Potem wyszło na jaw, że autor mieszka dwa kroki ode mnie. Nie mogło być inaczej, w końcu pojechaliśmy na wycieczkę po Europie. On na stareńkim, zabytkowym klasycznym Angliku, którego tuż przed wyjazdem rozbieraliśmy z powodu niepokojących odgłosów z silnika, ja na zemście żółtych ludzików pt. KLX650. Ta zemsta to podobno za pancernik Yamato i admirała Yamamoto, większość produkcji na Stany szła. Coś okropnego nie sprzęt, choć chyba najładniejszy z dużych enduro. Do jazdy po szosie to tak średnio, w teren wcale się nie nadawało.
Ta zemsta to podobno za pancernik Yamamoto
Yamato Andrzeju.
Pozdrawiam
Grzesiek
Krecika,Kolego,to ja przy Tobie jestem motocyklowy cienias.
Mankiewicz,to mój idol z lat młodości.
Na wzór jego Kreidlera modyfikowałem optycznie Komara Sport.
Też zdarzały mi się wypady Komarem,a to do Łodzi do dziadka 170 km,a to za Ostródę do kuzyna 140 km... bez postoju.
Dzisiaj jadąc zabytkowym motocyklem ,to naprawdę trzeba się w ruchu miejskim koncentrować bardziej niż Mankiewicz,Gąsiorek czy Kwas w trakcie wyścigu.
Pasją do poprawiania wszystkiego co na benzynę z olejem spowodowała,że podjąłem się modyfikacji silnika Syreny.
Nigdy nie przepuściłem go przez hamownię.
W ocenie obserwatorów z branży miał ponad 100 KM.
Pojemność 960ccm trzy gaźniki Jikov 34mm.
Paliwo- benzyna 75%,metanol 25%.
Komora spalania musiała powstać w wyniku zaspawania istniejącej i frezowaniu specjalnie stworzonumi dwoma frezami z tuleją prowadząca...ręcznie.
Obroty silnika max.8500.
Układ wydechowy,jeden dyfuzor dla trzech cylindrów stanowił kopię wydechu Wartburgów wyścigowych.
Zaczęło się od Komara ( silnik z Nowej Dęby ) - wiecznie brudne ręce- łańcuch, nagar itp. Potem już trafił się Ogar ( Romet z silnikiem Jawy ) skok technologiczny olbrzymi. Mogłem bez napraw dojechać pod namiot nad morze bez konieczności ingerencji w mechanikę. Na Ogara poderwałem moją żonę ( ponad 40 lat temu ). Następnie ETZy i Jawy 350 od kumpli, a po przerwie w okolicach 40tki Yamaha FZ6 Fazer ( fajna ), potem FZ1 ( fajna i szybka ), HondaVFR1200 ( pocisk ) motocykl nie wiadomo do jakich zastosowań - za duży do miasta, niewygodna pozycja ( jak na ścigu ), mały zbiornik jak na trasę ( ok. 200km ). Ale w jednym sezonie zrobiłem na niej Czarnogórę i Norwegię i następnie już dla wygody BMW R1200R i BMW R1200RT.
Cała ( prawie ) Europa zjeżdżona. No może miliona km jak Krecik to nie zrobiłem, ale ponad pół miliona to chyba tak. Od kilku lat zestarzałem się i powietrze ze mnie uszło. W zeszłym roku byłem tylko nad Zalewem Koronowskim i na myjni ( życie ).
Ale piękna TS-ka.
Większa siostra mojej TS150.
Masz może do niej oryginalne sakwy Pneumant?
To brakuje jeszcze tylko modelu ETS 250.
Ale z tym będzie trudniej.
W Niemczech jest traktowana jak relikwia
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 71
- 72
- 73
- 74
- 75
- 76
- 77
- 78
- 79
- …
- następna ›
- ostatnia »
Zbychu - świetny tekst. Czuję ten klimat. Jako czteroletni brzdąc też byłem wożony przez wujka taką czarną MZ ES250. Później kupił Trophy. Po motocyklu Fiata 600, którego wkrótce zamienił na Zastavę 750. Pooklejał ją sobie całą masą różnych nalepek firm motoryzacyjnych. Pewnego dnia, gdy przyjechal do nas do bloku, ktoś mu te wszystkie nalepki pozdzierał częściowo nawet z lakierem. Płakał jak dziecko. Miał wtedy ok. 30 lat.