Unitrowskie opowieści czyli wasze przygody z kultowym sprzętem
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
WSH 303 (oznaczenie na płycie czołowej DA 4140) to mój pierwszy wzmacniacz od którego zaczęła się moja przygoda z Unitrą. Kupiłem go w komisie za 100zł (miałem jakoś 14-15lat i zapragnąłem mieć wieżę Umitry). Ma trochę obitą płytę przednią ale to szczegół. Z powodu braku kolumn podłączyłem do niego takie jakie miałem. Wzmacniacz grał pięknie i nieźle dawał. Chciałem pochwalić się kumplowi co potrafi i dałem głośność do połowy. Był pod wrażeniem ale w pewnym momencie powiedział że coś mi z niego dymi. Szybko wyłączyłem go i potem nie włączałem (inne zajęcia). Dopiero jak postawiłem go na półce na drugi dzień i odpaliłem poleciał bezpiecznik sieciowy. Wymieniłem go raz drugi trzeci... co jest do diabła?! Zadzwoniłem do serwisu i powiedziałem jaka jest sprawa. Ponieważ niedawno go kupiłem powiedzieli że naprawią w ramach gwarancji. Okazało się że spaliłem końcówkę mocy (a tato straszył mnie że jak to padnie to już po wzmaku). Byłem przerażony ale podjęli się naprawy. Wzmacniacz leżał u nich 2 tygodnie jak dzwoniłem to powiedzieli że mnóstwo oporników popalone. W końcu naprawili i pojechałem go odebrać. Zapłaciłem 30zł (rzekomo za części) przywiozłem go na plecach (jechałem rowerem). Pierwsze co zdjąłem obudowę żeby zobaczyć ile części padło. I co się okazało? Wymienili 2 druciane oporniki przy stopniu końcowym i kilka tranzystorów mocy. Uruchomiłem i wszystko było ok. Po jakimś czasie znów padła końcówka ale na biegu jałowym (tym razem miałem kolumny jak należy a dokładnie Ting Space '86). Powiedziałem że nie będę płacił kanciarzom i spróbuję naprawić sam ten wzmacniacz. Rozłożyłem go i znalazłem walnięte tranzystory. Wymieniłem na nowe uruchomiłem działa. Po jakimś czasie to samo i naprawa. Za czwartym razem zaczął mi się kopcić peerek od prądu spoczynkowego. Poprosiłem o pomoc znajomego który wziął wzmaka i naprawił go jak należy. Zamiast peerka wstawił odpowiedni opornik i wymienił tranzystory. Okazało się że ktoś majstrował przy prądzie spoczynkowym i stąd te jaja. Teraz sprzęt jest sprawny i działa jak należy.
Dzięki tej przygodzie zrozumiałem że uszkodzona końcówka mocy wcale nie musi być nienaprawialna. Cenię sobie od tamtego czasu końcówki na tranzystorach w których łatwo znaleźć co padło i szybko wymienić. Wystarczy miernik z testerem sygnałowym.
ja swoją przygodę zacząłem od naprawy ws442 nie grał jeden kanał siedziałem nad nim ok 2 tygodni wymieniłem ok połowy części, mierzyłem prądy które w prawie wszystkich miejscach były prawidłowe a później okazało się że przyczyną tego była jedna zworka, która nie była dolutowana
Cóż zdarzają się i takie rzeczy... Opowiem teraz o moim gramofonie Bernard GS 464 bo też były z nim niezłe jaja. Zobaczyłem go kiedyś w antykwariacie z książkami płytami winylowymi i niewielką ilością sprzętu audio. Spytałem sprzedawcę ile za niego chce. Powiedział że go nie sprzeda bo on jest trafiony (obroty wariują). No to ja na to że zajmuję się elektroniką i to dla mnie żaden problem poradzę sobie. Najpierw zaproponował mi, że da mi do naprawy Fryderyka i jeśli go naprawię to Bernarda dostanę za free (skąd takie zaufanie że odniósł bym go ale tak bym zrobił nie jestem złodziejem). W końcu stanęło na tym że weźmie za niego 30zł ale będę mógł go kupić za miesiąc (musiał skombinować inny żeby na czymś puszczać winyle). W lipcu 2007 kupiłem to cacuszko. Przyniosłem do domu uruchomiłem najpierw na 33 obr/min i troszeczkę "pływały". Dałem na 45... raz przyspieszał raz zwalniał. Dla pewności zdjąłem pasek i okazało się że to wina elektroniki. Rozkręciłem i szukam usterki ale wszystko jest dobre. Zacząłem wymieniać kondensatory sprawdzać napięcia... wszystko ok a obroty dalej wariują. Siedziałem tak jakoś z 5 dni i w końcu coś mnie podkusiło: "a co mi da wymiana fototranzystora ze stabilizatora obrotów"? Znalazłem identyczne z demobilu i wstawiłem jeden. odpalam 33obr reguluję... działają. dałem na 45 wyregulowałem... i szok!!! Skubaniec zaczął trzymać obroty jak trzeba!!! To była niesamowita radość. Potem jeszcze ustawiłem peerkiem napięcie odniesienia dla 45obr/min (coby po przełączeniu nie regulować) złożyłem i sprzęt mi służy. Po prostu uwielbiam ten gramofon.
Nie tak dawno temu miałem dość dziwny przypadek, ponieważ ten oryginalny WS 442 nie chciał grać tak samo na obu kanałach, okazało że wina nie leżała tylko w potencjometrze, były wsadzone dwa inne tranzystorki w końcówkach mocy ( sam nie wiem jak ktoś do tego dopuścił, jak to możliwe że to grało ? )Ale wstawiłem fabryczne i jest OK ;] Sam nie wiem czy byłby popyt na części UNITRY, w końcu posiadam MDS 418 Francuskiego, niestety nie mogłem go przywrócić do używalności ze względu na brak jednej płytki, złącz typu "chinch" i płytki wysterowania, posiadam za to frontpanel w stanie bdb, potencjometr, nakładki przycisków, szufladę itp. W sumie tyle się mówi o renowacji UNITRY, jednak zainteresowania częściami jakoś nie widzę...Może tu chodzi o cenę ? że lepiej kupić grata ? Ale koledzy chyba powiedzą, że przyjemnie jest w domu mieć sprzęt polski, sprzęt naprawdę dobry, którym można się pochwalić ;]
Są ludzie i taborety widocznie ten który użytkował ten wzmacniacz przed tobą zaliczał się do nich.
Teraz będzie opowiastka o moich Altusach.
Jeszcze przed kupnem WSH 303 byłem na obozie. Któregoś dnia zorganizowali nam dyskotekę. Poszedłem na nią i zobaczyłem na niej kolumny ze złotym napisem Altus. Jak się potem okazało były to kolumny Altus 300. Marzyłem żeby mieć takie w domu ale ze względu na ich cenę było to nieosiągalne. W czerwcu 2007r wracałem z kolegą z praktyk i musiałem coś załatwić w szkole. Poszliśmy na skróty koło jakiegoś osiedla domków jednorodzinnych. Koło jednego z nich zobaczyłem że obok kubła stoją jakieś kolumny oklejone niebieską okleiną. Odchyliłem osłonę patrzę... a to Altusy 110!!! Głośniki miały poniszczone membrany (brak zawieszenia górnego i jakiś beznadziejny i nieestetyczny tuning). Zacząłem się zastanawiać czyje to jest i czy można sobie wziąć. Po paru minutach namysłu zauważyłem że w jednym pomieszczeniu siedzi jakaś babcia i się na nas gapi a potem zaczęła kiwać ręką że można to wziąć. No to heja. Podstawki włożyłem do plecaka jedną kolumnę wziąłem ja a drugą kolega i poszliśmy już nie do szkoły a do mnie na chatę żeby to zanieść. Trwało to jakieś dobre 40 min (z przerwami na odpoczynek). Ale pomyślcie jakie to uczucie: ręce bolą a człowiek sie cieszy że ma wymarzone kolumienki. W końcu dotarliśmy wnieśliśmy sprzęt. Wziąłem się od razu za wstępne naprawy. Na początek zdarcie tej obrzydliwej okleiny. Powiedziałem sobie że naprawie te kolumny chociażbym miał kupować nowe głośniki. Nie było to jednak konieczne bo znalazłem na allegro zestaw membran do tych kolumn i zamówiłem je. Jak już przyszły zabrałem się za demontaż głośników. Zacząłem najpierw usuwać membrany i wyszło że głośnik średniotonowy miał aż 2 kopułki!!! Szkoda że tego nie fotografowałem ale już trudno. Potem oczyściłem kosze głośników ze starego zawieszenia i kleju. Zamontowaliśmy z tatem nowe membrany. Po wyschnięciu zamontowałem głośniki z powrotem i podłączyłem pod wieżę. Dźwięk wręcz wspaniały mocny i miły dla ucha. Zacząłem się zastanawiać co zrobić z bokami tych kolumn (przód czarny a boki brązowe; bardziej podobała mi się jednak wersja z czarnymi bokami). Najpierw poszpachlowałem ubytki w przedniej płycie. Kupiłem czarną okleinę drewnopodobną i okleiliśmy z tatem obie kolumny. Podstawki okleiłem tym co mi zostało. Z osłonami nic nie robiłem (trzeba wymienić materiał bo tamten jest podziurawiony jakby papierosem a dwa że nie ma plastikowych bolców żeby je założyć) ale po co mi one? Szkoda zakrywac takie głośniki. Szczerze mówiąc to jak dla mnie lepiej wizualnie wyglądają Altusy 110 niż 300. 110-tki mają efektowne kratki w otworach stratnych i te przełączniki biegunowości. Nie mam tylko jednej tabliczki ale może kiedyś gdzieś zdobędę grunt że sprzęcik gra.
Ja miałem dużo przygód z sprzętem "UNITRA" ale dopiero pod koniec podstawówki, kiedy byłem młodym sztylem (7lat rok 1988) jeździłem często do starszego dużo świętej pamięci już kuzyna.
Miał on zestaw AT9100 oraz decka M80XX i do tego gramofon chyba "DANIEL" oraz kolumny ZG30... Jak na tamte czasy to był wypas jak wracałem od niego to nie mogłem w nocy zasnąć, marzyłem szczególnie o tym decku który rozbrajam mnie tym prześlicznym podświetleniem kieszeni kasety. Ja wtedy dostałem na Komunię ZRK-RMS451 i po paru latach nie mogłem już słuchać tych 1W głośniczków. Próbowałem w nim dorobić wyjścia na głośniki zewnętrzne, cudowałem strasznie ale z braku wiedzy nie udało mi się to a z drugiej strony też nie chciałem uszkodzić swojego ukochanego sprzętu...Po kilku latach dostałem do pokoju AMATORA z kolumnami ZG15 i podłączyłem KASPRZAKA i to już było coś...Wreszcie w 1995 roku nazbierałem kasy na zestaw z serii 30XX tzn. magnetofon, tuner i wzmacniacz. Grało to ślicznie i magnetofon nagrywał super...Jednak zachciało mi się jakiejś nowej głowicy do niego oddałem do serwisu by ustawili fachowo jednak nie potrafili tego zrobić, sam zrobiłem ale nie nagrywał deck już jak fabryczny...Potem nawaliło sprzęgło sprzedałem cały zestaw i kupiłem zestaw diory serii 500 mam go do dziś.
Opowiem kolejną przygodę ze sprzętem tym razem Diora.
Otóż wracałem z przystanku do domu i idąc jedną z ulic mojego miasta zobaczyłem że w trawie leży magnetofon Diora MDS 440 (ten z wysuwaną szufladą) i korektor FS 022. Myślałem że to może ktoś na chwilę zostawił więc nie ruszałem ale postanowiłem że przejdę się tamtędy za jakiś czas i jeśli to dalej będzie stało - zabieram. Jak pomyślałem tak też zrobiłem. Sprzęt stał na swoim miejscu. Zabrałem go do domu i zaraz zacząłem sprawdzać czy jest sprawny i co ewentualnie naprawić. Na dzień dobry przeba skombinować przycisk do włączania sieci (wyłamany klawisz). Magnetofon po wciśnięciu klawisza "START" działał przez chwilę a potem się wyłączał. Ponadto coś było z szufladą bo nie chciała się otwierać. Zdjąłem obudowę z której odłaziła farba i od razu było widać że grzebał w tym jakiś amator. Zębatka odpowiadająca za otwieranie szuflady była zabezpieczona kawałkiem drutu nawojowego zamiast specjalną podkładką którą potem znalazłem w środku. Złożyłem to jak należy i zaczęła działać lepiej ale pasek jest już do wymiany. Zacząłem sprawdzać czemu magnetofon tak szybko się wyłącza (jakby skończyła się taśma). Rozłożyłem szufladę w której i tak brakowało śrubek i już było widać czemu działa tak a nie inaczej. Otóż zerwany był pasek napędzający licznik i czujnik z obracającym się magnesem (bodajże halotron). Ponieważ było późno a chciałem sprawdzić działanie sprzętu założyłem gumkę recepturkę włożyłem kasetę i podłączyłem słuchawki. Grał ładnie nie zawodził ale... ktoś chyba rozregulował wskaźnik wysterowania. wstępnie go wyregulowałem tak żeby oba słupki świeciły identycznie. Paski powyciągałem (jak znajdę chwilę czasu to kupię) znalazłem również gumową nóżkę (w magnetofonie jednej brakuje). Będzie trochę czasu to zrobię chociaż żeby grał i nagrywał poprawnie a potem sprzedam. Korektor sobie zostawię do pozostałości po wieży z tym samym magnetofonem. Miałbym wówczas magnetofon, wzmacniacz (mam nadzieję że tato go kiedyś odbierze bo pożyczył komuś) korektor i gramofon (tuner został x lat temu rozebrany na części bo gubił stacje a potem zmienili zakres fal i tacie nie chciało się go przestrajać).
Odnoszę wrażenie że Unitra mnie prześladuje w sensie oczywiście pozytywnym (sprzęt trafia w naprawdę dobre ręce).
U mojego kuzyna w piwnicy stał już od paru lat magnetofon szpulowy ZK 125. Dostałem go od razu, jednak jest on obklejony jakimiś lipnymi naklejkami power rangers i tymi podobnymi ( jakże popularnymi w latach 90, czyli mojego dzieciństwa :D ) Wyczyściłem go z tych naklejek, napisy nigdzie nie były pościerane więc też oczyszczenie. Cały środek wydmuchałem sprężonym powietrzem więc się lśni niemalże. Sprawdziłem tylko czy kręcą się rolki. Ale rozpaczam że nie mam kasety szpulowej, bo jestem ciekawy jak się słucha muzyki ze szpuli. Poza tym jak wiadomo ZK 125 ma lampy, więc nie wiem czy któraś nawaliła czy nie :/ A ja nie lubię być trzymany w niepewności.
Pierwszym moim wzmacniaczem był zbudowany w oparciu o GML026 zlepek części :P
Pierwszym prawdziwym "wzmacniaczem" był ws432 którego sam naprawiłem po zalaniu :P drinkiem de fakto...ale nie moim ..byłem zbyt młody by pić
Mój ojciec zaraził mnie w ten sposób do dalszego zgłębiania elektronicznych zagadek...
Ileż to razy ja naprawiałem później ten wzmacniacz...
W ciągu chyba 2 lat bo tyle go używałem Ws doczekał się totalnej renowacji...wymiana kabli sygnałowych..zasilających...nowe kondy w przedwzmacniaczu który nie należy od najlepszych...Opóźnione załączanie kolumn.Ostatecznie poszedł...sprzedałem kumplowi bez żalu... później był Radmor5102..Ws 503...Tosca...Elisabeth...AT9010
...A teraz ..hmm cóż ??
Hitachi Ha 5300 :P
Wzmacniacz z tych samych lat co WS503..
Ja swoją przygodę zacząłem od Radmora 5412 z którym miałem troszkę problemów, i wtedy pamiętam wkurzyłem sie na sprzęty made in Poland i powoli w miarę zasobów gotówkowych zacząłem zmieniać na Sony, Technics, Marantz, ale powiem że brzmienie przynajmniej na polskich zestawach głośnikowych nie bardzo mi sie odpowiadało wprawdzie można było podkręcić więcej i nie słyszeć zniekształceń ale jednak dynamika itp. nie bardzo mi odpowiadała, oczywiście mowa tu o modelach z niższej pułki. I pamiętam, wakacje imprezy sprzęt potrzebny jak "cholera" a tu Technics odmówił posłuszeństwa szybko do naprawy okazuje sie że padły STK i koszt wymiany przewyższa zakup nowego. Całe szczęście moja Mama wszelkie sprzęty gromadziła na strychu gdyż zawsze powtarzała ze za taką cenę lepiej niech leży, i szybko na strych 5102 podpięty pod Altony impreza ok. Od tamtej pory powoli zacząłem nabierać sentymentu do naszych sprzętów audio i jak tylko trafia sie okazja kupuje wszystko co podejdzie pod rękę. A jakie to wrażenie robi na moich znajomych każdy, po studiach w pedzie za nowoczesnością, na początku ironia, lekkie śmiech, co magnetofon szpulowy, jakiś stary "drewniany wzmacniacz" chłopie kino domowe teraz wszyscy kupują, ale jak już usłyszą dźwięk może nie koniecznie lepszy ale inny bardziej naturalny, po czym tylko pochlebne komentarze skąt to masz to polskie za ile sprzedasz. I chyba trafnym stwierdzeniem będzie iż zabrakło nam marketingu, każdy Polak wie co to Technics, Sony itp. ale co to Radmor, Unitra, Diora? może kojarzą z radiami magnetofonami ale z zestawami hi-fi to juz ciężko.
Ja zaczynałem od demontażu Amatora 2, potem był Amator 3, potem przeróbka następnego Amatora 2, w końcu doprowadziłem do w 100% oryginalnej działalności wraz z przestrojeniem następnego Amatorka 2, który do dzisiaj gra na warsztacie na kolumnach swojej produkcji. W domu mam samą Diorę, WS 442 którego poddałem modyfikacją, drugi WS 442 2xFS 042 FS 032 w 100% oryginalne, całą ssl-018. Załamany jestem kolumnami, mam Swojej konstrukcji kolumny z płyty OSB z izolacja, oparte na zwrotnicy PRO Tonsila, o mocy ok. 150 W. Grają świetnie, ale uzyskałem brzmienie nieco " dyskotekowe " szczególnie na nieco przerobionym WS 442. Bas jest powalający, ale niestety przy głośności pow. 7/10 występują zniekształcenia. Ale swoją drogą polubiłem segmenty SSL XXX, są dość proste w demontażu/naprawie/montażu, wystarczy porównać do Amatora, przecież w nim jest jedno na drugim, pozakręcane jakoś dziwnie. Jedyne czego nie lubię to wymiany potencjometrów w WS 442, bo wtedy trzeba rozebrać wzmacniacz do samej płytki głównej.