Czasy PRL
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Osobiście nie wiem co myśleć. Jedni ludzie mówią, że był to okres, kiedy wszystko było "złe", żałowali, że nie jest inaczej. Inni zaś mówią tak jak niektórzy z Was - ogółem było dobrze, oczywiście z pewnymi wyjątkami.
Sam, chociaż w tym okresie nie przeżyłem ani jednego dnia, myślę, że nie było aż tak źle, jak niektórzy mówią. Przede wszystkim mogliśmy się jednak pochwalić sprzętem :)
Sam, chociaż w tym okresie nie przeżyłem ani jednego dnia, myślę, że nie było aż tak źle
No właśnie :)
Mój dziadek gdy za komuny niczego nie było w sklepach opowiadał że jak była wojna i okupacja niemiecka to też żywność była na kartki, ale była, szło się do sklepu i kupowało tylko że trzeba było mieć kartkę ...no i kasę oczywiście :)
...kanał lewy....kanał prawy....
Tak zaczynały sie auducje radiowe nadawane w stereo z płytami znanych i wielkich gwiazd rocka.Zawsze czekałem spiety z palcem na klawiszu "zapis"....czy trafie z poczatkiem? czy nic mi nie ucieknie? zakłocen było mniej niż dzisiaj /brak GSM.CB itp/ ale i tak czasem kombinowałem z anteną latając po mieszkaniu by uzyskać jak najlepszy sygnał:) Potem przegrywało się z kasety na kasetę i wymieniało nagraniami, a teraz to się nazywa "piractwo" :)Pamietam dobrze czasy PRL bo mam 45 lat.Nie raz stałem dwa, trzy dni żeby kupić np. regały /meble/ czy sprzęt hi-fi. Dwa dni i dwie noce spędziłem kiedyś we Wrzesni chcąc kupić kolumny Alton. Stało się po wszystko jeśli była szansa że towaru nie zabraknie zanim przyjdzie Twoja kolej. Pasta do zębów, buty,szampon,papier toaletowy....mieso, cukier wyroby "czekoladopodobne". Milicja, SB, Ormo.... mogli Cie wsadzić na 48 za byle co i spałować a potem poprostu puścić.Sprzęt Unitry? Z racji wieku i sklerozy nie pamiętam dokładnie ile razy oddawałem do naprawy gwarancyjnej i ile razy wymieniałem z tego powodu na inny model czy egzemplarz. Tuner chyba AT-9xxx nie trzymał czestotliwości i "pływał",Deck 70xx potrafił połknąć taśmę nawet tą z Pewexu :) Było sporo niedoróbek i wad z którymi albo trzeba było walczyć albo z nimi żyć.Najlepiej wspominam jakośc Tonsila spośród całej zrzeszonej Unitry.
pozdrawiam Grzegorz
Nie wiem czy było, przepraszam za aukcję ale trudno było mi się powstrzymać. :)
http://www.molotok.ru/item544278027_korobok_spichek_unitra.html
Niezłe :D Zapałki Unitra
kartki były prawie na wzystko a wycieranie d*** gazetami było na porządku dziennym :) Za talony mozna było kupić pralkę, telewizor a jak ktos miał kasę i układy to nawet Fiata 126p :) Teraz przy zakupie masz problem jaki papier wybrać... rózowy, czy niebieski? Pachnący lawendą czy kwiatkam? W tamtych latach jeśli wogóle był to tylko szary, ostry, z grubo mielonej makulatury :) Co do jakości sprzętu z Unitry to już pisałem swoje zdanie. Miedzy bajki mozna włożyć stwierdzenia że..."miało się pewność że będzie on służył niezawodnie przez wiele, wiele lat"... Tak samo jak sie kupiło Fiata 126 lub Syrenkę to bezawaryjny powrót do domu z Polmozbytu był juz sukcesem :)
Wiecie co , Panowie, mimo że PRL to były ciężkie czasy, mimo że po wszystko trzeba było stać w 'ogonkach', mimo to wszystko tęsknię za tamtymi czasami. Bo jeżeli już się wystało ten wymarzony sprzęt Unitry, to miało się pewność że będzie on służył niezawodnie przez wiele, wiele lat (czego zresztą dzisiaj mamy dowody ;)), a nie tak jak teraz, gdy wszystko jest łatwo dostępne, martwimy się ile czasu one wytrzymają. Rok, dwa może trzy lata. I praktycznie kupując jednego 'japońca' przygotowujemy się, że za jakiś czas będziemy musieli kupić drugiego.
Pozdrawiam.
No nie wiem, czy tak za dwa trzy lata trzeba będzie kupować nowego japońca ;) Unitra jest wyjątkowo wytrzymała i dobrze wykonana, ale nie spodziewam się krótszej żywotności po dzisiejszych Pioneerach czy soniakach z przełomu hi-fi i hi-endu. Myślę, że w tamtych czasach zestawy Unitry (ZM-9000, ZM-8000) też podchodziły pod hi-end, chociaż i tak do polskich głośników, jak ktoś był cwaniak, to miał wzmaka Technicsa albo Yamahy.
Naucz się poprawnie pisać po polsku ! Poprawiłem. Zaquadnik
Wiecie co , Panowie, mimo że PRL to były ciężkie czasy, mimo że po wszystko trzeba było stać w 'ogonkach', mimo to wszystko tęsknię za tamtymi czasami. Bo jeżeli już się wystało ten wymarzony sprzęt Unitry, to miało się pewność że będzie on służył niezawodnie przez wiele, wiele lat
Z tym niezawodnością to niestety było trochę tak jak z nieprzewidywalnością. Lata minęły, wówczas wyższą tolerancją oznaczaliśmy się i drobne usterki w wymarzonym sprzęcie po prostu wybaczalismy.
Moja mama, pracująca w tamtych smutnych czasach w Pedecie na Woli "załatwiła" zakup decka M7008 (czarna obudowa, CNRS-2, srebrne przyciski funkcyjne). Sprzęt na ówczesne czasu (1984/85) wypasiony. Pół klasy z podstawówki przychodziło go oglądać. Imponpowały piękne pomarańczowo podświelone VU-metery oraz kieszeń kasety. Po jakiś dwóch miesiącach ojciec przyniósł do domu dwa tajemniczo wyglądające pudła. W środku ujawniłem wzmacniacz PW9010 oraz tuner T-9015. Miałem w końcu swoją wymarzoną wieżę!
Radośc nie trwała zbyt długo, gdyż mianowicie po następnych trzech miesiącach deck wylądował na naprawie gwarancyjnej (ha ha ha). Jak łatwo się domysleć, wrócił z niej uszkodzony w stopniu większym, niz był przed naprawą. Wobec powyższego, mama korzystając z prawa do reklamacji sprzętu po prostu go oddała na stoisku RTV (wówczas mieściło się na parterze). Byłem zdruzgotany. Mój magnetofon wylądował na półce do sprzedaży, w cenie wyższej o 1/2 niz został przez mame kupiony 5 miesięcy wczesniej, co wzbudzało żywiołową radośc u mojego taty. Wyobraźcie sobie, ze przez tydzień, codziennie chodziłem do PEdetu i patrzyłem na "swój" magnet... Po tygodniu juz go nie było, widać kupił go inny wielbiciel Unitry.
Widząc moją rozpacz ojciec stanął na wysokości zadania i tydzień lub dwa później, w jaskrawo oświetlonym pokoju drżącymi rękami podłączałem nowy nabytek. Deck serii 7000 ale, uwaga: z Dolby-B, i napisem na froncie NIKKO ND-150!
Stempel w karcie gwarancyjnej krzyczał: EGZEMPLARZ TESTOWY. NAPRAWA JEDYNIE W UNITRA ZRK WARSZAWA. Do gwarancji załączona była karteczka, mówiąca o tym, że po 6 miesiącach użytkowania miło byłoby, żeby magnetofon wrócił do "Kasprzaka" na przegląd i pomiary - transport na koszt ZRK! Suma sumarum, magnet faktycznie wylądował na przeglądzie (pewnie dlatego, ze mieszkaliśmy tzw. rzut beretem od Kasprzaka). Odebraliśmy go po trzech dniach, wyregulowany, z indywidualną laboratoryjna metryką pomiarową, głowicą stożkową made in Japan oraz nową kartą gwarancyjną w której wpisano: okres gwarancji 24 m-ce!!!
Sprzęt ten nie uległ nigdy żadnej, nawet najmniejszej awarii.
Czego nie mogę powiedzieć o tunerze T-9015. Dziadostwo psuło się tuz przed upływem gwarancji, później kilkakrotnie też lądowało w serwisie na Górczewskiej (przy Moczydle - wtajemniczeni wiedza co tam było ;) ). Efekt był taki, że po niespełna trzech latach posiadania tego tunera już go nie posiadałem. Po prostu nie dawał się naprawić.
Na przełomie 1989/90, przed świętami tata wyskrobał nie wiem skąd, szaloną jak na tamte czasy ilość bonów, i zakupił w Pewexie (Marriot Hotel w podziemiach) deck Technicsa (typ RSB-900 lub coś w tym stylu). W każdym razie był to na ówczesne czasy absolutny hi-end z wodotryskami typu HX-PRO, Dolby B-C, niebieski wyświetlacz, regulowany prąd podkładu... Cudo. Jak wielkie było moje rozczarowanie, gdy się okazało w bezpośredniej konfrontacji Unitra vs Technics, że różnicy w odsłuchu nie ma praktycznie żadnej, nagrywanie z gramofonu, jako w miarę "referencyjnego" źródła też nie ma... Załamka. Sprzęt kilkuletni, rodzimy dorównuje sprzętowi z kraju kwitnącej wiśni, wartemu kilkanaście miesięcznych pensji?
Tak mi się wówczas wydawało.
Do czasu.
Do czasu wymiany wzmacniacza i kolumn.
Okazało się, że PW-9010, skądinąd znakomity sprzęt, ciął górne pasmo tak, jak nóż kroi żółty serek - precyzyjnie i równo.
Nagle okazało się, że Unitra brzmi dobrze, ale Technics brzmi lepiej. Czyściej. Pełniej. Nowocześniej.
Deck wylądował w szafie. Fonica u kolegi.
Do czasu.
Do czasu aż przestałem nagrywać kasety i ich słuchać.
Technics wylądował na działce. Później w domu złodzieja, który działkę okradł.
A Nikko stał sobie w szafie. Do czasu...
Do czasu, aż postanowiłem go odkurzyć i włączyć.
Błysnął wesoło pomarańczowymi wskaźnikami, które charakterystycznie "podskoczyły" przy włączeniu zasilania - jakby w radości.
Wsadziłem kasetkę - TDK SA-X 90 z przegranym z CD albumem Sade.
I odbył się wielki powrót do przeszłości...
Niestety, magnetofon poszedł do ludzi, którzy obiecali mi lepiej go traktować niż ja. Dla jego dobra. Stoi sobie teraz w minimalistycznym salonie na szklanej półce i świeci czasem pomarańczowymi światełkami. 24 letni staruszek.
Pozdrav
Rafał
Te powyżej to kartki na posiłek regeneracyjny, czyli po prostu żywnościowe.
A kartki na mleko... no cóż, nie wypada dawać kartek na piwo :D