ZRK Rapsodia 61
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Dzisiaj pewnie wiele z tych kartoflaków trzeba wymienić, ale zdradzę pewną zasadę, którą aż nazbyt notorycznie powtarzam, w sytuacjach gdy ktoś chce na ślepo wymieniać elektrolity, ale to samo dotyczy też tzw. kartoflaków.
Najpierw sprawdzić, zmierzyć, a nie na ślepo wszystko wymieniać. SPRAWDZAĆ!
Pozwolę się nie zgodzić. W przypadku kartoflaków nie widzę sensu stosowania zasady niewymieniania na ślepo.
O tym, że kartoflaki nadają się tylko do wyrzucenia (i że tak się je potocznie nazywa) dowiedziałem się już w latach 70-tych, w czasie wizyt w serwisie z Lazurytem 102 jako pacjentem.
Pierwszy raz spotkałem się z " kartoflakami" w roku 1962. Brat kupił "Klejnota" i to w nim regularnie co miesiąc trzeba było wymieniać te kondensatory. W pierwszej kolejności te odsprzęgające włókna żarzenia. Objaw taki, że część lamp świeciła jak żaróweczki choinkowe a część w ogóle nie żarzyła bo przebijały na krótko. Oczywiście był brak fonii i wizji i ciemny ekran. Zwykle też trzeba było wymienić termistor bo się przegrzał i cynowane drutu się utleniły. Potem zmorą była liniowość pionowa bo tam siedziało ich kilka a przy okazji i synchronizacja "kłapała". Z tych uszkodzonych można` było wytopi lutownicą tą stearynę i robić z niej plombę na jednej ze śrub mocujących tylny dekiel, wyciskając w niej plombownicą znak..Tak robili wszyscy serwisanci. Później jak już brakło "kartoflaków" odbijano plomby z plasteliny.
Ja podchodzę inaczej: stare radio ma ładnie wyglądać i przede wszystkim działać. To trochę tak jak z akumulatorem do samochodu. Załóżmy, że trafi się klasyk, w którym jakimś cudem jest akumulator, ale wiadomo - szmelc. Co się robi? Niesie się gdzieś trupa do reanimacji (np. do Centry) czy kupuje nowy o tym samym napięciu i tej samej pojemności? Oczywiście to drugie. Bo nawet jakby ktoś im to zaniósł to zabiliby go śmiechem na dzień dobry i oczywiście odmówili. Więc skoro można dać inny akumulator, podobnie można wymienić uszkodzone elementy na współczesne, o takich samych wartościach jak zalecił producent. Układ pozostaje nienaruszony więc nadal jest to oryginał. Nie jest również przestępstwem zmienić wartości niektórych elementów i przestroić głowicę, żeby móc słuchać UKFu - to dopiero robi wrażenie. Zostaje jeszcze kwestia starych rezystorów od Telpoda, tych z obejmami - to lubi pękać albo dostawać luzów. Miernik pokaże, że wszystko dobrze, cuda zaczynają się dziać pod obciążeniem. W praktyce i tak nikt nie ogląda wnętrza radia, widać tylko to, co na zewnątrz. Idąc tym tokiem to najlepiej nie ruszać i mieć niesprawne, ale oryginalne. I tak samo jak co chwilę coś będzie padało, ktoś powie, że jest to dziadostwo bo co chwilę trzeba coś przy tym robić. Dziś są możliwości i warto poprawić fabrykę.
Zapaleńcy hobbyści potrafię wiele godzin gotować w oleju takie kondensatory pozbywając się z nich wilgoci aby tylko nie zmieniać tych "historycznych" elementów
Szkoda czasu i energii, efekt też żaden. Nowy kondensator kosztuje grosze, można nawet trafić na okazję i za cenę jednego w sklepie mieć takich dziesięć z Internetu. Do tego jeszcze "Nie będę odkurzał, bo to jest zabytkowy kurz, zabytkowy brud z paluchów czy zabytkowa sraka praptaka" - nóż się w kieszeni otwiera...
Podobnie krytycznym okiem należy patrzeć na rurkowce
Też, w szczególności te szare montowane np. w Fagotach. Tu obowiązuje zasada wywalenia czerwonych Elw i tych szarych rurkowców - potem pytamy radia, co je boli. Z opowiadań człowieka, który prowadził serwis: szare rurkowce były przyczyną 99% usterek w Fagotach. Należało je wymieniać, czasami pomagało (na chwilę albo i wcale) nadkruszanie ich końców szczypcami bo tam właśnie to zwarcie się pojawiało. Z czerwonymi nie miałem problemów, niebieskie to nawet mój znajomy zbiera - chyba mają tolerancję 1% i pojemność jest idealna - tyle, ile podane, tyle miernik pokazuje.
Do niedawna też tak uważałem. Dla mnie najważniejszą sprawą było aby taki stary odbiornik był sprawny technicznie i nawet montowałem do środka oryginalnej obudowy elektrolitu (np. 2 x 50uF/350V) 2 kondensatory po 50uF/450V. Z zewnątrz wyglądał jak oryginał a w środku były nowe i sprawne kondensatory. Ktoś mnie jednak uświadomił, że wartość takich antyków wzrasta niewspółmiernie jeśli ma on WSZYSTKIE oryginalne części. Podobnie jest ze starymi samochodami. Cena ich osiąga niebotyczne poziomy jeśli np. taki regenerat posiada ponad 90% oryginalnych części. Pewnie, że akumulator czy inne elementy muszą być wymienione jeśli są uszkodzone lub ich sprawność jest słaba. Kolekcjoner ZAPŁACI za te oryginalne części i nawet ten przykładowy akumulator można samodzielnie zregenerować montując do oryginalnej obudowy nowe wnętrze. Są różne szkoły regeneracji starego sprzętu elektronicznego i nie chcę nikogo na siłę przekonywać do takiego, czy innego postępowania. Są ludzie, którzy np w starą obudowę upychają nowoczesny sprzęt np. audio z CD USB tunerem UKF itp. Można i tak ale ja tego nie popieram. Są inni, którzy wymontowują WSZYSTKIE podzespoły, czyszczą "chassis" do czystej stali a potem je cynkują lub malują i ponownie montują cały odbiornik od nowa. Podobnie robią ze skrzynką. Odbiornik wtedy wygląda tak jak by wczoraj został wyprodukowany. Też uważam to za grubą przesadę bo staroć ma choć trochę wyglądać jak antyk. Podobnie nie powinno się np. czyścić starych wyrobów metalowych a wręcz przeciwnie - powinno się je patynować bo one mają wyglądać na STARE. Ja skłaniam się do takiej umiarkowanie radykalnej szkoły, która głosi aby dołożyć wszelkich starań w celu zachowania możliwie dużo oryginalnych części ale sprzęt powinien grać. Jeśli nie jest to możliwe to przynajmniej nowe części niech udają stare.
Jeśli chodzi o stare, szare rurkowce (KCR) to ich plaga wystąpiła dużo wcześniej przed "Fagotem". Otóż pierwsze "Kolibry" też były w nie wyposażone. Była to masakra! Dopiero płaskie, poduszko-kształtne kondensatory (KFPV) rozwiązywały problem. Znam to z autopsji bo w tym czasie (1969-1975) pracowałem w serwisie (ZURiT).
Ostatnio doszedłem nawet do wniosku, że nie powinienem przestrajać głowic UKF bo to też ingerencja w oryginał. Skłaniam się obecnie w kierunku stosowania porządnych konwerterów a nawet zewnętrznych tunerów UKF. Takie stare radio może być oryginalne ze swym wspaniałym brzmieniem ale wysterowywane poprzez np. wejście gramofonowe z takiego tunera UKF z odtwarzaczem CD, USB, BT a nawet z radiem internetowym. Mamy wtedy pełen dostęp do wszelkiej muzyki a brzmienie aksamitnie antyczne no i ORYGINALNE .stare radio.
Ortodoksyjne podejście do kwestii oryginalności sprzętu może mieć sens jedynie w stosunku do urządzeń o wartości muzealnej - absolutnych białych kruków.
Jeśli chodzi o sprzęt produkowany masowo, nawet tzw. kolekcjonerski, to silenie się za wszelką cenę na utrzymanie oryginalności podzespołów jest.... mało rozsądne. To tak oględnie, nie chcę nic grubszego napisać.
Sprzęt ma być po prostu odrestaurowany i sprawny - lub nie, jeśli ma być jedynie dekoracją.
nawet montowałem do środka oryginalnej obudowy elektrolitu (np. 2 x 50uF/350V) 2 kondensatory po 50uF/450V.
Moim zdaniem strata czasu. To już i tak nie będzie to samo ino "wydmuszka". Czasem jednak ma to sens - w Figarze wypatroszyłem diodę selenową i wstawiłem krzemową, dzięki czemu miałem punkt zaczepienia czyli nie musiałem kombinować z zamocowaniem zwykłej.
Podobnie jest ze starymi samochodami. Cena ich osiąga niebotyczne poziomy jeśli np. taki regenerat posiada ponad 90% oryginalnych części.
Weźmy poczciwą Syrenkę. Jeśli ktoś jej da nowe przeguby (dzisiejszy wynalazek, który działa), to ja to pochwalę - jedna pięta Achillesa wyeliminowana. Jeśli ktoś wywali prądnicę i da alternator, też to pochwalę, bo nie oszukujmy się, to też było wadliwe i się psuło. A nie chodzi o to, żeby ciągle przy tym grzebać, tylko cieszyć się z jazdy. Wówczas jadąc np. na zlot nie muszę się martwić, że przegub urwę albo że zabraknie mi energii do zasilania.
nawet ten przykładowy akumulator można samodzielnie zregenerować montując do oryginalnej obudowy nowe wnętrze.
Mija się to z celem. Stare akumulatory robiono w postaci pojedynczych cel (plastikowe pojemniki z kwasem) i łączono je ze sobą. Mieliśmy takie coś w jednym wózku widłowym i niestety to już było padło bo co rusz ładowanie, ponadto sam wózek też był toporny i gwałtownie ruszał albo podnosił. Dlatego kupili nowe. Jeśli zaś przekładać wnętrzności, trzeba to rozpiłować i co potem? Kleić? A jak się rozszczelni i kwas się wyleje to będzie problem - zeżre blachy. Dlatego lepiej dać po prostu nowy i tyle.
Są ludzie, którzy np w starą obudowę upychają nowoczesny sprzęt np. audio z CD USB tunerem UKF itp.
I to już jest barbarzyństwo. Kiedyś był w jakiejś gazecie konkurs "Radio Retro", gdzie ludzie takie rzeczy robili i dostawali nagrody. A ja wtedy już pomyślałem, że sztuką byłoby przywrócić to, co w środku do działania, a byłem wtedy gówniarz. Jednak Internet był rarytasem, o lampy było ciężko.
Są inni, którzy wymontowują WSZYSTKIE podzespoły, czyszczą "chassis" do czystej stali a potem je cynkują lub malują i ponownie montują cały odbiornik od nowa. Podobnie robią ze skrzynką.
Z chassis to może przesada chyba, że jest mocno skorodowane bo ktoś radio trzymał w chlewie, wówczas ma to uzasadnienie. Obudowę jak najbardziej restaurować, żeby wyglądała jak najpiękniej, choć gusta można mieć różne i o tym się nie dyskutuje ;) Ja akurat lubię, kiedy wygląda jak nowa.
Ostatnio doszedłem nawet do wniosku, że nie powinienem przestrajać głowic UKF bo to też ingerencja w oryginał.
Bzdura. Większość głowic jest przystosowana do przestrojenia, bo myślano o wysyłce na eksport. I prościej było zaprojektować jedną, w której zmienia się wartość pewnych elementów (lub ich nie daje) i tym samym zmienia częstotliwość pracy, niż robić dwie różne. Bywały też głowice dwuzakresowe i przełącznikiem zmieniało się na FM1 lub FM2. Inny przykład... AT 9100 - na schemacie są podane pojemności dla OIRT, a w nawiasie dla CCIR, choć w praktyce mi to nie zadziałało. Podobnie problem skal - szlag mnie trafia, jak widzę pozaznaczane stacje radiowe na szybce czy panelu. Są nowe skale, fortunę nie kosztują, wyglądają tak samo, jak oryginał więc nie ma sensu cudować. Jeden sobie nakleił kartkę na AT i ja go wyśmiałem. "Masz lepszy pomysł?". "Tak, mam. Nowa skala za 30zł, ta sama czcionka, wszystko pasuje.". "O kurde! Nie wiedziałem! Dzięki, zaraz kupuję!". Co jeszcze... te głowice były bardzo dobre, na kawałku przewodu odbierają doskonale i to pokazuję - łapię czeskie stacje w stereo (mieszkam niedaleko granicy), niektóre nowsze radia tego nie potrafią. I to robi na ludziach wrażenie. Niby stare, niedoceniane a jak się okazuje - coś potrafi. Za barbarzyństwo uznaję wywalenie głowicy i wsadzenie jakiegoś innego wynalazku. Dostałem R8010 i tam ktoś powywalał wszystko i wstawił jakąś magiczną płytkę, którą pewnie trzeba było dostroić - jeden wielki szum. A wystarczyło wyjąć 4 kondensatory i zestroić, głowica świetna bo na MOSFETach. Mam też na koncie przestrojoną głowicę lampową (zlecałem komuś) ale wyczyn to nie lada i tutaj użycie konwertera w osobnej obudowie może mieć uzasadnienie. W Polonezie i w Meluzynie wymieniłem głowicę na GFE 105, gdyż żadnej 101 nie udało mi się przestroić i nie tylko ja mam z tym problem. Polonez - poprowadziłem zasilanie (+12V) i połączyłem odpowiednie punkty płyty z nową głowicą. Działa. Meluzyna - tu dorabiałem osobny zasilacz stabilizowany 12V bo jest + na masie i jak w Polonezie - podłączyłem to pod odpowiednie punkty. Działa. Jest to odwracalne, ale nie widzę sensu, żeby to usuwać. W linkach filmiki.
AT 9100 - na schemacie są podane pojemności dla OIRT, a w nawiasie dla CCIR, choć w praktyce mi to nie zadziałało.
Ja przestrajałem tą metodą i bardzo dobrze mi odbiera stacje w pełnym zakresie. Zresztą opis przestrojenia fabryczny ZRK nie różni się diametralnie od tego z magazynu "Serwis Elektroniki".
Tam gdzie SE mówi żeby usunąć kondensatory, to według schematu ZRK powinno się dać małe kondensatory 2,2pF.
Dla tych co chcą zachować oryginalność, to mogą poszukać ceramiki z epoki do przestrojenia.
Jedynie problemem może być uzyskanie całego pasma CCIR i w tej sytuacji SE radzi skrócić cewkę heterodyny o jeden zwój, chociaż jeśli chcemy zachować tą dziewiczą oryginalność to powinno się bardziej ciasno nawinąć zwoje.
Zwróćcie uwagę na cewki w głowicach dwuzakresowych np. Tosca 306. Tam zarówno dla zakresu OIRT jak i CCIR wszystkie cewki mają tą samą ilość zwojów, tylko dla zakresu CCIR są one ciaśniej.
Więc chcę uspokoić wszelkich maniaków oryginalności, że przestrajając głowicę według zaleceń producenta, wcale nie psujemy tej oryginalnośći.
W temacie jest głównie mowa o Rapsodii i jeśli mamy porównywać sprzęty lampowe do AT9100, to w takim AT9100 na pewno jest o wiele łatwiej zachować tą oryginalność.
Zwróćcie uwagę na cewki w głowicach dwuzakresowych np. Tosca 306. Tam zarówno dla zakresu OIRT jak i CCIR wszystkie cewki mają tą samą ilość zwojów, tylko dla zakresu CCIR są one ciaśniej.
Na mój rozum to powinno być odwrotnie.
[quote=Nigiri;19289.61721;10775][quote]AT 9100 - na schemacie są podane pojemności dla OIRT, a w nawiasie dla CCIR, choć w praktyce mi to nie zadziałało.[/quote]
Ja przestrajałem tą metodą i bardzo dobrze mi odbiera stacje w pełnym zakresie. Zresztą opis przestrojenia fabryczny ZRK nie różni się diametralnie od tego z magazynu "Serwis Elektroniki".
Tam gdzie SE mówi żeby usunąć kondensatory, to według schematu ZRK powinno się dać małe kondensatory 2,2pF.
Dla tych co chcą zachować oryginalność, to mogą poszukać ceramiki z epoki do przestrojenia.
Jedynie problemem może być uzyskanie całego pasma CCIR i w tej sytuacji SE radzi skrócić cewkę heterodyny o jeden zwój, chociaż jeśli chcemy zachować tą dziewiczą oryginalność to powinno się bardziej ciasno nawinąć zwoje.
Zwróćcie uwagę na cewki w głowicach dwuzakresowych np. Tosca 306. Tam zarówno dla zakresu OIRT jak i CCIR wszystkie cewki mają tą samą ilość zwojów, tylko dla zakresu CCIR są one ciaśniej.
Więc chcę uspokoić wszelkich maniaków oryginalności, że przestrajając głowicę według zaleceń producenta, wcale nie psujemy tej oryginalnośći.
W temacie jest głównie mowa o Rapsodii i jeśli mamy porównywać sprzęty lampowe do AT9100, to w takim AT9100 na pewno jest o wiele łatwiej zachować tą oryginalność.[/quote]
W praktyce nie ma to najmniejszego znaczenia. To ma działać w pełnym paśmie i pewne rzeczy trzeba przerobić. Cewkę skracamy, kiedy kończy nam się regulacja - wkręciliśmy rdzeń (aluminiowy) do oporu, a do początku pasma jeszcze nam trochę brakuje. Wówczas zmniejszamy ilość zwojów, ale trzeba uważać bo jeśli przesadzimy, wówczas będzie słychać tylko szum. Dlatego bezpieczniej jest zwierać zwoje kroplą cyny - wówczas, jeśli coś nie zadziała, możemy wrócić do poprzedniego stanu. Jeśli zaś rdzeń jest ferrytowy, wykręciliśmy go i jeszcze nie ma początku pasma, wymieniamy na aluminiowy. Jego wkręcanie zmniejsza indukcyjność cewki i tak też robię w Elizabethkach. Kiedyś też pewne rzeczy przerabiano, np. telewizory. Żeby odbierać drugi program TVP, trzeba było zamontować przystawkę i dokonać pewnych przeróbek w samym odbiorniku. Więc nie są to nie wiadomo jak straszne rzeczy. To jest ratunek, żeby można było dalej tego używać i w pełnych możliwościach - czy Rapsodii z tematu, czy AT, czy czegokolwiek innego. AT to był jedynie przykład, że nic złego się nie dzieje.
DoubleSuper8 ma całkowitą rację co do kartoflaków. Kiedyś w swoich przydasiach znalazłem kilka kartoflaków NOS-w, wszystkie miały rezystancję po kilka k, a więc padlina. Podobnie krytycznym okiem należy patrzeć na rurkowce i czerwone elektrolity(w starych tranzystorowcach) - te zawsze są do wymiany. No i prostowniki selenowe.