Szkoła druciarstwa
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Dopiero po przygotowaniu radia do ewentualnego przywrócenia stanu zbliżonego do fabrycznego zająłem się ponownie końcówkami mocy. Znów zmontowałem pająka takiego jak wyżej. Kombinowałem co robić gdyby tym razem zadziałał prawidłowo. Wykluwała się wizja trzeciej(!) płytki wstawionej między oryginalną a dołożoną. Na niej to znalazłyby się elementy końcówki mocy pozostawione na płytce głównej, z którą cały agregat łączyłyby już tylko 4 wąsy w każdym z kanałów: masa, zasilanie, wejście i wyjście. "Na szczęście" okazało się że płytka w pająku wzbudza się i zniekształca sygnał tak samo jak w radiu, już bez jego jakiegokolwiek udziału. W tym momencie nabrałem podejrzeń że przekombinowałem conieco z millerowską korekcją częstotliwościową. Zamiast włączyć kondensator 100pF tak jak to się zwykle robi między bazę a kolektor tranzystora sterującego końcówką mocy włączyłem go między bazę tego tranzystora a wyjściem końcówki mocy. Takie włączenie nie wywiera negatywnego wpływu na szybkość procesów zachodzącym przy przejściu sygnału przez zero, ale tym razem stało się ono powodem niestabilności. Symulacja nie wykazała wprawdzie niczego niepokojącego ale z braku modeli BD354 i BD355 musiałem zastąpić każdy z nich dwoma tranzystorami BD139 i BD140 w połączeniu równoległych. Ich modele są zresztą niepewne, pochodziły bowiem ze znalezionej w necie bibliotece STANDARD.BJT zawierającej ponadto wiele innych "ciekawych" elementów na czele z sowieckimi germanowymi petami, np. P416.
Po przywróceniu normalnego włączenia kondensatorów 100pF ustąpiły i zniekształcenia, i skłonność do wzbudzeń. Wzmacniacz zachowywał się najzupełniej normalnie aż do częstotliwości 20kHz do której działa mój wykonany samodzielnie generator strojony podwójnym ageregatem 2 x 1nF z całkowicie izolowanymi sekcjami (co jest niezbędne w wybranej strukturze z dwoma integratorami, dostarczającego dwa sygnały przesunięte w fazie o 90st. co w niektórych przypadkach może okazać się bardzo cenne). Tylko ponowne zaprojektowanie płytki końcówki mocy będzie konieczne, ponieważ starą można było poprawić jedynie metodą kolejnego druciarstwa.
Lepiej by było jakbyś założył swój własny osobny temat, gdzie mógłbyś przedstawiać swoje własne projekty, modyfikacje, naprawy.
Ten temat jest typowo o druciarstwie w negatywnym tego słowa znaczeniu, gdzie coś ma być zrobione byle jak, ważne żeby jakoś to działało
To już ostatnie zdjęcie z dotychczasowego druciarstwa. Podsumuję zatem że zadrutowana jak wyżej płytka końcówki mocy wróciła na płytkę radia, a całość - do obudowy. Radio znów gra, fale długie po przylutowaniu drucika anteny działają, i nic tam nie świni. Na zakresie zaś UKF odnoszę wrażenie (oczywiście nie wykluczam że wskutek autosugestii) że brzmi wyraźnie przyjemniej. I to na nie byle jakich zespołach, bo zmodernizowanych przeze mnie ZG25C o którym pisałem już w temacie Stop dewastacji!: https://unitraklub.pl/temat/2977?page=270#comment-90648
bowiem warunek sine qua non był taki że możliwość współpracy z 4 omowymi kolumnami ma być zachowana. W czasie pierwszych prób używałem jednak ZG10C-1 z szerokopasmowymi szmaciakami GDS16/15 aby kopułek na spalenie nie narażać. I były to niebezpodstawne obawy. Obecnie jednak nic złego się nie dzieje, wzmacniacz też nie narzeka sobie na pełne obciążenie mimo lichego radiatora który mocno się grzeje po dłuższej pracy na pełen regulator. Dlatego nową płytkę wyposażę w większy radiator zrobiony z kątownika który będzie sięgał głęboko w dół obejmując główny elektrolit zasilacza. Miejsce na to jest a dodatkowego nagrzewania kondensatora nie obawiam się ponieważ radiator będzie nad nim. Po zwiększeniu radiatora wstawię zapewne nowy transformator sieciowy TS20/023 który dostarczy nieco większego napięcia (powyżej 16V) co powinno dać dodatkowy wat mocy, a może nawet więcej. Ponieważ jednak nawet wówczas moc kolumn będzie niepotrzebnie wielka, zbuduję małe poręczne skrzynki ze szmaciakami GD12/8 wspartymi przez GDW7/15. A co siedziało w oryginalnych OGO od Pioniera (których wraz z radiem nie było), pewnie jakiś głośnik normalnopasmowy w rodzaju GD10-16/5?
Lepiej by było jakbyś założył swój własny osobny temat, gdzie mógłbyś przedstawiać swoje własne projekty, modyfikacje, naprawy.
Ten temat jest typowo o druciarstwie w negatywnym tego słowa znaczeniu, gdzie coś ma być zrobione byle jak, ważne żeby jakoś to działało
Dzięki za uznanie. Jeśli to możliwe - nie miałbym nic przeciw przeniesieniu powyższych postów do nowego tematu. Napiszę jeszcze jaki był finał drutowania końcówek mocy gdy wykonam nową płytkę, jeśli jednak po przebadaniu dekodera okaże się że i jego wskazane byłoby zgrzebać (oczywiście z pełnym poszanowaniem dla epoki, żadnych scalonych dekoderów PLL a nawet UL1601, w rachubę wchodzi tylko dekoder tranzystorowy z cewkami, postaram się zachować oryginalne lub przewinięte skoro nawet na tak marnych rdzeniach działają na ucho bez zarzutu) - wtedy założę już własny temat. A w którym dziale?
A co siedziało w oryginalnych OGO od Pioniera (których wraz z radiem nie było), pewnie jakiś głośnik normalnopasmowy w rodzaju GD10-16/5?
Gorzej - GD14-9/3 w wersji 4 omy, czyli to co standardowo w Jubilatach, Contessach, Sudetach i wiekszości pierwszej serii klocków dzierżoniowskich (co najwyżej w różnych wersjach impedancji...).
Fajna zabawa jak się ma czas, gdzie sam bym pobuszował tak bezinteresownie w polskich elementach.
Tylko u kolegi ta dioda zastępująca tranzystor mi nie daje spokoju. Raczej dioda powodująca dodatkowy spadek w celu wyrównania spadków napięć dla prądu spoczynkowego.
Fajna zabawa jak się ma czas, gdzie sam bym pobuszował tak bezinteresownie w polskich elementach.
Trzeba było być przewidującym. Na przełomie lat 70/80 ze wzgardą spoglądałem na piętrzące się po Bomisach sterty germanowych ACetek i ADetek (dosłownie, bo w wysokich kuwetach) kosztujących symboliczną starą złotówkę za sztukę gdy dla Kasprzaka czy Diory stały się bezużyteczne ponieważ wyparły je ze sprzętu tranzystory krzemowe i układy scalone. Dopiero gdy stamtąd zniknęły (zapewne wyrzucone na złom bo nawet radioamatorzy ich nie chcieli) - uświadomiłem sobie że jednak były to wartościowe elementy i teraz nie przepuszczam żadnej okazji gdy trafi się sposobność nabycia połamanej płytki na której są. Co prawda te akurat elementy nie były polskie, ale powszechnie u nas w pewnym okresie je stosowano. W późniejszych latach rolę czarnych owiec mogły stanowić a choćby i BD354 i BD355 znane ze swej delikatności. Tymi jednak nie gardziłem nigdy.
Chodzi o diodę D3 w strukturze UL1405? Narysuj zamiast niej tranzystor pnp z kolektorem na masie, bazą w miejscu katody i emiterem w miejscu anody. Wtedy rola wszystkich tranzystorów stanie się jasna: T8 i T9 będą stanowiły darlingtonowski tranzystor końcowy npn, natomiast T6 i T7 nie będą już pretendować do innej roli niż tylko napięciowego stopnia sterującego. I zamiast pełnego prądu obciążenia będą musiały wziąć na siebie tylko drobny jego ułamek, zależny od bety tranzystora pnp. Nigdzie dotąd nie spotkałem się z taką interpretacją roli diody D3 (była nazywana "diodą kluczującą") ale tak naprawdę stopień końcowy UL1405 jest głęboko upośledzonym stopniem komplementarnym w którym D3 pełni rolę tranzystora końcowego pnp mającego h21e=0, tj. h21c=1.Tylko u kolegi ta dioda zastępująca tranzystor mi nie daje spokoju. Raczej dioda powodująca dodatkowy spadek w celu wyrównania spadków napięć dla prądu spoczynkowego.
Hmm, ciekawe spostrzeżenie. Tranzystor o hfe 1 jest złomem, bo natura jego jest taka że zawsze ma wzmocnienie. Natomiast owszem jak pisałem, dioda ta powoduje dodatkowy spadek nienapięcia w celu wyrównania spadków napięcia na złączach tranzystorów dla prądu spoczynkowego.
Po za tym nie widzę tam jakiegokolwiek stopnia komplementarnego czy quasi komplementarnego, albo jest to taki stopień, albo nie. Dioda nie może zastąpić tranzystora, a co najwyżej dwie diody jako klucz przełączający.
Hmm, ciekawe spostrzeżenie. Tranzystor o hfe 1 jest złomem, bo natura jego jest taka że zawsze ma wzmocnienie.
W danym wypadku dioda D3 jako "tranzystor" jest jeszcze gorsza, bowiem ma hfe=0(!) Dopiero hfc takiego "tranzystora" wynosi 1, i to już jest absolutnie wszystko czego można by od niej w tej roli wymagać.
Natomiast owszem jak pisałem, dioda ta powoduje dodatkowy spadek nienapięcia w celu wyrównania spadków napięcia na złączach tranzystorów dla prądu spoczynkowego.
Po pierwsze primo: w takim stopniu nie ma w ogóle jakiegokolwiek prądu spoczynkowego (praca w klasie C), stąd zniekształcenia przy małych wysterowaniach są nawet większe niż tuż pod granicą nasycania się tranzystora T6 dla połówki ujemnej, lub spadku do zera prądów T6 i T7 dla połówki dodatniej. Nigdy nie występuje jednoczesne przewodzenie zespołu T8 i T9 oraz diody D3, natomiast występuje moment gdy nie przewodzi żaden z tych trzech elementów, przewodzą wtedy jedynie T6 i T7 ale cały ich prąd płynie wówczas wyłącznie z zasilania, poprzez rezystor 750 omów w kolektorach. Ewentualnie może płynąć tylko niewielki prąd przez T8, ale jaka może być jego rola skoro na drodze między emiterem T8 a obciążeniem stoi rezystor 560 omów?
Po drugie zaś - dioda D3 istotnie jest niezbędna skoro nie ma tranzystora końcowego pnp. Gdyby prosto tak ją zewrzeć, to prąd tandemu T8-T9 stałby się nieprzewidywalny i niesterowalny. Mógłby okazać się niedostateczny aby wymusić na obciążeniu wymagane w połówce dodatniej napięcie, ale mógłby też w połówce ujemnej okazać się na tyle duży że doszłoby do przeciążenia prądowego i mocowego wszystkich tranzystorów mocy. Zależałoby to tylko od tego jak kształtowałby się spadek napięcia na łańcuchu diod D1-D2 na tle sumy napięć złącz BE tranzystorów T8-T9.
Po za tym nie widzę tam jakiegokolwiek stopnia komplementarnego czy quasi komplementarnego, albo jest to taki stopień, albo nie.
Masz szansę go dostrzec jeśli wyobrazisz sobie że zamiast diody D3 włączono tranzystor pnp tak jak to opisałem wyżej, ale zapomniano dołączyć kolektor do masy. Wzmacniacz będzie wówczas działał o ile wytrzymałość i wydajność prądowa T6 i T7 okaże się dostateczna, ale i tak będzie działał kiepsko - tak właśnie jak UL1405.
Dioda nie może zastąpić tranzystora
Bo też i zastępuje go w tym zastosowaniu bardzo kiepsko. Trudno mówić o prawdziwej "komplementarności" takiego stopnia (dlatego nazwałem go bida-komplementarnym) gdy "wzmocnienie prądowe" dla połówki ujemnej (liczone od kolektorów tranzystorów T6 i T7) wynosi 1 a dla dodatnej jest bliskie stosunkowi rezystora 750 omów do rezystancji obciążenia, czyli typowo w okolicach 100. Wzmocnienie prądowe Darlingtona T8-T9 należy szacować na 10 000, zatem wpływ prądu bazy T8 na to wzmocnienie jest znikomy. Tę rażącą asymetrię wzmocnień redukuje co prawda silne USZ, ale nie może uczynić tego całkowicie, podobnie jak nie likwiduje całkowicie następstw pracy stopnia końcowego w klasie C. Dobry wzmacniacz powinien mieć umiarkowane zniekształcenia jeszcze przy otwartej pętli USZ. A w UL1405 nie jest to absolutnie spełnione, i to z dwóch różnych powodów.
No i 2x2 wychodzi 5.
Walka z wiatrakami.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- następna ›
- ostatnia »
Pionierowego druciarstwa ciąg dalszy. Wlutowawszy nową końcówkę mocy umyłem płytkę od spodu z kalafonii, przekonany że żadna niespodzianka mnie już nie spotka. Mimo to włączyłem prąd po raz pierwszy z należytą ostrożnością, przez rezystor 10 omów włączony w środkowy odczep transformator. Upewniwszy się że napięcia stałe na tranzystorach końcowych rozkładają się mniej więcej po połowie usunąłem ten rezystor. Nadal nic złego się nie działo. Ale na zakresie UKF dźwięk był wyraźnie zniekształcony, bezapelacyjnie dużo gorszy niż z UL1405. Fale krótke i średnie oczywiście nie działały, bowiem działo się to w środku dnia. Milczały również fale długie, zamiast oczekiwanej Warszawy odebrałem przeraźliwe wycie blisko górnego krańca skali. Brałem oczywiście pod uwagę że mogłem oberwać drucik cewki anteny ferrytowej podczas wcześniejszych operacji (co ostatecznie się potwierdziło) jednak wycie nasunęło mi na myśl że wzmacniacz przenoszący bardzo szerokie pasmo (symulacja wykazała że dopiero w okolicach 1MHz wzmocnienie zaczyna spadać) wzmacnia resztki tętnień p.cz. z detektora AM i są one odbierane przez tor AM. Zdarza się to przecież nierzadko, np w amatorskich odbiornikach szczególnie refleksowych. Tego wycia nie udawało się jednak zerwać poprzez wstawianie dodatkowych kondensatorów w tor audio. No i zniekształcenia przy odbiorze UKF nie ustępowały, mimo że tam wycia słychać nie było. Dopiero wtedy zdobyłem się na sięgnięcie po oscyloskop i generator akustyczny. I okazało się (oczywiście w trybie "Gramofon") że sinusoidalny przebieg na wyjściu jest silnie odkształcony w górnej połówce a w jednym z kanałów to się nawet pończocha ukazała, tym razem w połówce dolnej. Jeszcze bardziej przerażająco wyglądało to co na wyjściu po dotknięciu wejścia palcem: na normalny brum sieciowy nakładały się chaotycznie pozrywane oscylacje na wyjściu. Aż dziw że wzmacniacz to przeżył. Oswoiłem się z myślą że stało się to czego się obawiałem od początku: że końcówka mocy zdekomponowana między płytkę główną a dodatkową, w dodatku połączona blisko 40mm wąsami utraciła stabilność. Stało się za to zupełnie jasne że tor odbiorczy AM nie musiał współuczestniczyć w generowaniu wycia: odbierał to co wydalały z siebie końcówki mocy - z własnej nieprzymuszonej woli.
Ponieważ próby odwzbudzenia końcówek przy pomocy dodatkowych elementów RC dołączanych do wystających z głównej płytki końcówek wąsów nie dały rezultatów - nie miałem wyboru. Musiałem znowu, jak wcześniej UL1405 wylutować z płytki w sumie 12 wąsów aby dokładniej przebadać końcówki poza radiem. Zanim jednak się nimi zająłem - przygotowałem sobie z góry pozycje dla ewentualnego odwrotu. Wstawiłem z powrotem w płytkę radia UL1405, ale bez lutowania. Chodziło o sprawdzenie czy zmieszczą się po przestawieniu kondensatorów. Ale mimo że prowizorycznie - wstawiłem je porządnie, z wykorzystaniem śrub oraz tulejek dystansowych których zabrakło w oryginalnym wykonaniu, mimo że otwory oczywiście były. Te ciężkie co by nie powiedzieć obudowy TO-3 trzymały się na samych doprowadzeniach, i dodatkowo na kawałku drucika łączącego końcówkę lutowniczą przynitowaną(!) do obudowy z końcówką wlutowaną w płytkę. Kolejny przejaw fabrycznego druciarstwa. Gdybym w tym momencie skapitulował i przeprosił się z UL1405 - radio po dość głębokiej rzeźbie wyglądałoby jak niżej. Oczywiście nie zapomniałbym o przywróceniu oryginalnych elementów ustalających USZ a tym samym wzmocnienie. Z przywróceniem usuniętych wcześniej niewielkich kondensatorów korekcji częstotliwościowych problemów być nie powinno. Pozostałyby natomiast wymienione przy tej okazji, widoczne na zdjęciu duże kondensatory wyjściowe 1000uF 10V i byłby to cały pożytek z grzebania.