Seria ZK 200 - co by tu poprawić
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Zainstalowanie większego silnika przyniosło efekty, ale jakby mniejsze niż oczekiwane. Pod lupę zostaje wzięty sterownik jako podejrzany o niewydolność. Rozpoznanie takiego sterownika bez kompletnej karty katalogowej jest mocno utrudnione, trzeba rozważać działanie układu po schemacie ideowym, w którym mogą być błędy także w istotnych dla sprawy miejscach. Bo że w innych są, to dało się dostrzec.
Równolegle deptana jest druga ścieżka rozwiązania problemu. Nie wiadomo jeszcze, na ile gorsze (albo i lepsze...) co do efektów jest to rozwiązanie, ale wiadomo, że jest nieco tańsze. Jednocześnie umożliwia realizację "budżetowej" wersji modyfikacji z pozostawieniem niedoskonałych fabrycznych sprzęgieł i hamulców ciernych w talerzykach szpulek, jako że napęd DD nadal nie radzi sobie zadowalająco z ich dużym zapotrzebowaniem na naddatek momentu obrotowego.
Podczas traktowania kolejnego koła zamachowego nożem tokarskim znów objawiły się rażące niedokładności jego wykonania. Bicie niektórych powierzchni przekraczało 0,5 mm !!!
Nic więc dziwnego, że dla choćby zgrubnego wyważenia takie koło wymagało usunięcia tak dużej ilości materiału po jednej stronie (cztery głębokie nawiercenia grubym wiertłem, to fabrycznie tak robiono). O poprawnym wyważeniu dynamicznym takiego koła nie ma nawet co mówić, gdyż masy niezrównoważone leżą w innej płaszczyźnie niż te nawiercone dziury. I co tu się dziwić, że w ZRK luzowano normy, żeby jakoś zaradzić skutkom tego bubloróbstwa. Widać na wydziale mechanicznym nie potrafiono zrobić dobrych kół zamachowych.
Nigdy bym nie pomyślał, że prawie pół wieku później sam będę musiał zmierzyć się z tym problemem.
No to się zmierzyłem - wszystkie powierzchnie koła zostały przetoczone w odniesieniu do wałka przesuwu z zachowaniem współosiowości/prostopadłości dookólnej nie gorszej niż 0,01 mm.
Jednocześnie koło zostało wzbogacone o dwa rowki.
Na drugim obrazku: to nie będzie dźwig kolejowy, to kółko przewidziane jako współpracujące. I spokojnie, przewidziałem tylko jeden pasek :-).
Jubilerska robota!
Po wykonaniu kilku niezbędnych elementów próba poskładania w całość.
Po chwili silnik w wersji zgrubnej gotowy do przymiarek w magnetofonie. Trzeba wybrać dla niego dokładne usytuowanie z uwzględnieniem uzyskania właściwego naciągu paska. Możliwe do zastosowania są tu dwa rodzaje łatwo dostępnych na rynku, niedrogich pasków. Także teraz kolej na decyzję : który pasek i w którym rowku będzie pracował.
Większość rodzajów gumy przejawia pewną szczególną właściwość, zwykle niekorzystną. To coś w rodzaju pamięci kształtu wymuszonego, czy też raczej odkształcenia długotrwałego. Niektórzy z Nas znają ten efekt z odkształconych rolek dociskowych lub kółek pośrednich przekładni w magnetofonach i w starych gramofonach. Można też zauważyć wątpliwą okrągłość paska napędowego, który długo pozostawał w bezruchu na kołach przekładni.
Najgorszą sytuacją dla takiego paska jest długotrwały bezruch w naprężeniu na nieprostoliniowym odcinku - czyli np. w rowku przypisanego mu kółka. Im mniejszy promień łuku ułożenia tym gorzej. Po takim kilkuletnim "odpoczynku" pasek z reguły kwalifikuje się do wymiany.
Niewiele lepiej jest na odcinku prostoliniowym, pomiędzy kółkami. Tu pasek "zapamiętuje" zmniejszenie średnicy wskutek rozciągnięcia normalnym naprężeniem spoczynkowym.
Z powyższego wynika, że im mniejszy naciąg spoczynkowy paska tym większej jego trwałości można oczekiwać. Żywotność paska dobrej jakości jest i tak całkiem niezła, może osiągać 10 lat i więcej przy sprzyjających warunkach eksploatacji.
Ale przy niesprzyjających pasek nie pożyje zadowalająco długo.
Tak więc przymierzając się do rozwiązania napędu koła zamachowego paskiem dobrze byłoby coś zaradzić, aby w takich gorszych warunkach eksploatacji (długie, miesięczne i dłuższe przerwy w pracy mechanizmu) pasek też posłużył długo.
Ponoć na wszystko jest sposób ;-).
Tymczasem w celu ustalenia najwłaściwszej pozycji silnika BLDC do tego napędu, konieczne okazało się wykonanie pomocniczego wzornika-podzielnicy (obrazek). Nie w każdym miejscu chassis można sobie ot tak wywiercić otwór, trzeba wielu przymiarek i dobrego rozpatrzenia możliwości. Silnik też nie z gumy, swoje minimalne osiągalne wymiary ma i trzeba go tam jakoś zmieścić.
A może zamiast paska użyć kół zębatych ? :-)
Posiadam zegar wiszący, ma z 70 lat, i działa bez napraw.
Mam 100 letni patefon na korbkę, i działa, a przecież w tych urządzeniach są koła zębate.
:-) :-) :-)
A może łańcuszek??
O ile dobrze zrozumiałem, koncepcja silnika w kole zamachowym upadła z powodu zbyt niskiej wydajności. Szkoda, chociaż trochę się tego spodziewałem. Właśnie mam rozgrzebanego Revoxa i chyba już wiem, czemu jest w nim tak duży silnik.
O ile dobrze zrozumiałem, koncepcja silnika w kole zamachowym upadła z powodu zbyt niskiej wydajności. Szkoda, chociaż trochę się tego spodziewałem. Właśnie mam rozgrzebanego Revoxa i chyba już wiem, czemu jest w nim tak duży silnik.
Nie, nie upadła. Jak napisałem - sterownik na przesłuchaniu w charakterze podejrzanego. Jednak nawet w razie oczyszczenia go z podejrzeń o niewydolność, z tym większym silnikiem konstrukcja nadaje się do pracy pod warunkiem, że silnik ten napędza tylko przesuw taśmy a zwijaniem zajmuje się osobny napęd.
Który to model ten Twój Revoxik ? Zwróć uwagę na średnicę wałka przesuwu - im jest większa, tym silnik napędu DD kręci się wolniej i musi rozwijać odpowiednio większy moment obrotowy. Przykładowo - widziałeś może silnik w Technics'ie 1500U ? Stanowi 1/5 ciężaru całego magnetofonu, wałek przesuwu ma bardzo dużą średnicę (chyba fi 24 - ?) co jest bardzo korzystne w wielu innych względów.
Jednym z najważniejszych wymagań dla napędu przesuwu jest bezgłośna i całkowicie płynna praca. Toteż z zasady nie stosuje się tutaj kół zębatych, choć z użyciem tworzyw elastycznych i dużego kąta pochylenia zębów wraz z odpowiednio szerokimi wieńcami (daje to duży współczynnik zazębienia - liczbę określającą ilość jednocześnie zazębionych par zębów, zwykle ułamkową większą od 1) można by mieć nadzieję na poprawną pracę takiego wynalazku, ale tylko przy niedużych prędkościach obwodowych kół. Wiele mechanizmów kaseciaków wykorzystuje przełożenia zębate w pracy ciągłej. Problemy ze starzeniem się tworzyw dają tutaj znać o sobie, a smarowanie działa tylko przez krótki czas i znów trzeba tam zajrzeć i posmarować...
Wojtek, masz na myśli taki łańcuszek jak do podnoszenia zapór na stopniu wodnym Dębe ?
Niby można, tylko za dźwig się nie wypłacę. Do każdego ogniwka byłby potrzebny osobno :-(...
Wymóg akceptowalnych kosztów wykonania jest dla konstruktorów chyba najbardziej ograniczający, praktycznie eliminuje 95% rozwiązań.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 42
- 43
- 44
- 45
- 46
- 47
- 48
- 49
- 50
- …
- następna ›
- ostatnia »
Przy znakomitej jakości wykonania głowic, jakie to ma fabrycznie B77 przełącznik biasu może być wspólny. Jednak nie mogę wykluczyć użycia w Damie (tak naprawdę to niemal replika Imprezy I wychodzi, już nie Dama Pik) dobieranych głowic ZRK lub innych, jeszcze nie wiadomo na pewno jakich. Myślę o Akai ferroglass, jak w Imprezie I. Robiłem naprawy generalne kilku modeli Akai i pamiętam różnice pomiędzy sekcjami głowic, zresztą nawet serwisówka podaje tak znaczy rozrzut szerokości szczelin i indukcyjności uzwojeń, że trudno oczekiwać symetrii elektromagnetycznej ścieżek.
Trudno też puścić w niepamięć pachnące grandą ustawianie ch-k Z/O w ZRK na produkcji. Sam to robiłem setki, może tysiące razy bo tak nakazywano odgórnie. Otóż nie korektorami, tylko trymerami podkładu. Z góry wiedziano o lipie z głowicami i konstrukcyjnie te trymery umieszczono w serii ZK200 na widoku od góry, żeby było wygodnie nimi operować przy metodzie "na ślepaka - chybił-trafił".
Tak więc oddzielne dla obu ścieżek/kanałów przełączniki zaleczyłyby problem przy nie najlepszej głowicy/-ach.
Międlenie tematu doprowadziło też do próby rozwiązania kolejnej zmory całego systemu zapisu magnetycznego, który ujawnił się z czasem dość długo po jego narodzinach. Chodzi o różnice w ustawieniu skosu głowicy odczytującej pomiędzy egzemplarzami i ogólnie magnetofonami. Efekty osłabienia i rażących zniekształceń w zakresie wyższych tonów przy czytaniu taśmy na niezgodnym ze śladem skosie głowicy są wszystkim dobrze znane. Występują najczęściej przy odtwarzaniu taśmy zapisanej na innym magnetofonie. Skoro bolesne różnice prędkości w takich sytuacjach załatwia trymer prędkości, to różnice skosu może też tak załatwić ? W wielu magnetofonach stosuje się coś takiego fabrycznie, ale w wykonaniu bardzo uproszczonym, nie zapewniającym dobrej dokładności ani trwałości.
Chyba trzeba nad tym pomyśleć...