PW 3017
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
To akurat nie teoria tylko własna praktyka. Rozwiązanie ze zwieraniem wejścia naprawdę działa
Gdyby było to takie dobre rozwiązanie to nikt z konstruktorów wzmacniaczy nie stosował by przekaźników na wyjściach.
Mógłbym zatem prosić o jakieś racjonalne techniczne argumenty świadczące o tym że zaproponowane przeze mnie rozwiązanie jest złe? A może powodem stosowania przekaźników w sprzęcie z wyższej półki jest ogólnoświatowa moda (jak wzmacniacz nie ma przekaźników to go otumaniony klient go nie kupi nawet gdy będzie wyraźnie tańszy od identycznego wzmacniacza z przekaźnikami), i tylko po części - możliwość wykorzystania ich także do zabezpieczenia głośnika przed uszkodzeniem składową stałą w razie przebicia tranzystorów końcowych? To ostatnie można jednak osiągnąć w nieporównanie tańszy sposób, wstawiając bezpieczniki topikowe w kolektory tranzystorów końcowych i sterujących. Będą w tej roli równie skuteczne jak bezpieczniki w szereg z wyjściem, ale nie będą wprowadzały zniekształceń nieliniowych wskutek nagrzewania się drutu w rytm każdego piku sygnału. Jedynie potrzeba będzie wówczas nie jednego, ale dwóch bezpieczników na każdy kanał. Nad takim zaletami przekaźników jak możliwość błyskawicznego i wygodnego wyboru jednego z kilku głośników dołączonych na stałe do wyjść wzmacniacza (albo i wszystkich naraz jeśli jego obciążalność na to pozwala) pozwolę sobie przejść do porządku dziennego: to przypadek wysoce specyficzny, typowy raczej w zastosowaniach profesjonalnych, np. estradowych lub serwisowych. Podobnie mało mnie przekonuje odłączanie przy pomocy tegoż przekaźnika wszelkich głośników od wzmacniacza na czas korzystania ze słuchawek. Angażowanie głośnikowej końcówki mocy do tego celu (jak to zrobiono w tematycznym PW 3017 i w niemal wszystkich wyrobach Unitry) jest dopiero rażącym technicznym nonsensem. Nie tylko ze względów ekonomicznych (gros mocy wyjściowej dostarczanej przez wzmacniacz wytraca się w dzielnikach oporowych a do słuchawki docierają w najlepszym razie setki miliwatów). Przetworniki o tak znikomych zniekształceniach jak słuchawki zasługują na to aby być pędzone z własnych końcówek o mocy odpowiedniej dla nich i pracujących w klasie A.. Przy tak małych mocach klasa A nie będzie znaczącym źródłem marnotrawstwa energii, za to brak zniekształceń właściwych wszelkim innym klasom niż klasa A - bezcenny! Zwarcie do masy wejść końcówek mocy na czas korzystania ze słuchawek w zupełności wystarczy: aby w końcówkach wzmacniaczy nawet tak siermiężnych jak w PW 3017 usłyszeć w tych warunkach szumy czy inne zakłócenia - trzeba by zdjąć słuchawki i wsadzić ucho w stożek membrany głośnika, toteż odłączanie ich przekaźnikiem jest i w takim przypadku zbędne.
Ale Unitra praktycznie tak nie robiła (poza wyposażaniem w słuchawkowe końcówki mocy magnetofonów typu deck, z fatalnymi niekiedy rezultatami, np. prymitywne końcówki tapeciaka M532SD po prostu chamsko brumiały): czy znaczy to że skoro nie robiła to znaczy że było to złe rozwiązanie?
Podobnie mało mnie przekonuje odłączanie przy pomocy tegoż przekaźnika wszelkich głośników od wzmacniacza na czas korzystania ze słuchawek
Widzę, że wątek zupełnie już zmienił temat...
pozdrawiam
Grzesiek
Mógłbym zatem prosić o jakieś racjonalne techniczne argumenty świadczące o tym że zaproponowane przeze mnie rozwiązanie jest złe?
Nie masz bladego pojęcia o czym piszesz; co chcesz zwierać wejście (+) bazy tranzystora do masy?
Mógłbym zatem prosić o jakieś racjonalne techniczne argumenty świadczące o tym że zaproponowane przeze mnie rozwiązanie jest złe?
Nie masz bladego pojęcia o czym piszesz; co chcesz zwierać wejście (+) bazy tranzystora do masy?
Jak najbardziej, a co to niby ma spowodować? Tylko tyle że się zmieni napięcie w tym punkcie o kilkadziesiąt mV jako że normalnie takie napięcie tam właśnie panuje. Niechby ten szczątkowy skok napięcia uległ wzmocnieniu przez końcówkę nawet i do kilku woltów, ale będzie to przebieg krótkotrwały, nie tak jak jest obecnie kiedy to wejście katowane jest całymi woltami napięcia dochodzącego przez C126 i R162 napięciem na kolektorze T105 które dopiero się ustala. Perzez minimum kilkadziesiąt ms wejściowy stopień różnicowy końcówki mocy jest kompletnie przesterowany, ale wskutek dużego jej wzmocnienia przesterowanie na jej wyjściu będzie trwać wielokrotnie dłużej. W tym czasie na głośniku wystąpi napięcie sięgające niemal napięcia zasilającego końcówkę. O jakiej biegunowości - trudno na pierwszy rzut oka powiedzieć, jednak całkiem możliwe jest że napięcie na T105 nie będzie zmieniać się monotonicznie tylko oscylacyjnie (jako że i poprzedzające go stopnie napięciowe będą dochodziły do równowagi) i na głośniku wystąpi cała seria udarów o przeciwnej biegunowości i amplituedzie zbliżonej do napięcia zasilania. Autor zdaje się miał powody do niepokoju, skoro o to zapytał.
W praktyce zakłócenie w momencie włączania i wyłączania jakie obserwuję w swoim wzmacniaczu nie osiąga nawet owych pojedynczych woltów, skoro w głośniku praktycznie nic nie słychać. Co prawda tam JFET (2N4393) zwiera do masy sygnał jeszcze przed kondensatorem odpowiadającym C126 na schemacie PW 3017. Oczywiście w takim wypadku niezbędny jest jeszcze jeden kondensator separujący zestyk lub tranzystor kluczujący od napięcia stałego z przedwzmacniacza, i oczywiście jest ponieważ takie rozwiązanie od początku było przewidywane. Nawet jednak zwieranie samego wejścia + wzmacniacza różnicowego na masę (wobec braku dodatkowego kondensatora w PW 3017) wywoła skutki dużo mniej negatywne niż doprowadzanie tam zupełnie niekontrolowanego i zgoła nie szczątkowego napięcia ze stopni poprzedzających, co w PW 3017 ma miejsce obecnie. Można to łatwo zweryfikować, gdy ma się taki wzmacniacz. Ale może lepiej rzeczywiście nie robić nic, gdy się nie ma doświadczenia. Ani nic nie grzebać przy wejściu końcówki mocy, ani tym bardziej nie rzeźbić w okolicach wyjścia dokładając przekaźnik.
Nie chciało mi się czytać tych kilkustronicowych wywodów powstałych w jedną noc, a zamiast tego odniosę się do pytania założyciela tematu zawartym w pierwszym poście.
1. To nie jest korektor, tylko wzmacniacz audio z korektorem graficznym, chociaż ja nazwałbym to po prostu rozbudowaną barwą dźwięku.
2. Stuki przy włączaniu i wyłączaniu wzmacniacza są tutaj jak najbardziej normalne. Jak ci to przeszkadza to można się pobawić w dokładny serwis wzmacniacza, aby jak najmocniej zniwelować te stuki i często jak przeserwisowałem różne wzmacniacze Unitry to ostry głośny stuk zamieniał się w przygłuche małe stuknięcie.
3. Można dołożyć układ opóźnionego załączania kolumn, ale czy jest sens? Śmiem wątpić.
Było milion przedostatnich upomnień o pisanie irytujących postów, proszę to potraktować jako ostatnie.
Kolejnym będzie przerwa od forum, wszak to okres urlopowy.