M3201/3401SD Koncert - to może być naprawdę świetny sprzęt
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Oglądałem jakiś czas temu filmik na YT - relację z naprawy pewnego Revoxa. Znany i słusznie uznawany za wiedzę elektroniczną autor sugerował tam wybijanie "starych" łożysk silników głównych przy ich wymianie, nota bene IMHO w tamtym przypadku zupełnie niepotrzebnej.
Jeśli już wybijanie, to jedynie z głowy takich pomysłów - chciałem napisać w komentarzach pod filmikiem. Niemal każde urządzenie zawierające precyzyjne elementy mechaniczne lub/i elektroniczne nie znosi twardych udarów, takich od-młotkowych zwłaszcza. W Koncertach na przykład dochodzi do licznych usterek, których źródłem są nurniki elektromagnesów, twardo uderzające o zderzaki przy każdym załączeniu dowolnej funkcji. Od rozwiązania tego niszczącego problemu zacząłem zresztą ten cały wątek.
Kruchy odlew chassis, wałki wykonane z wymaganą dokładnością 0,001 mm łożyskowane w precyzyjnych, ale miękkich tulejkach z brązu, żaróweczki z długimi żarnikami, scalaczki, tranzystory, duże, ciężkie i kruche ceramiczne oporniki bez wsporników i do tego podejście z młotkiem... :-O
A ściągaczami to nie łaska ? Ostatecznie gwint nie jest wynalazkiem sprzed chwili.
Standardową operacją z zakresu renowacji magnetofonu starszego niż ca. 10 lat jest demontaż i nasycanie świeżym olejem wszystkich łożysk porowatych, powszechnie tu stosowanych. Próba wybijania takiej tulejki - szczególnie z brązu spiekanego - skończyłaby się niechybnie jej deformacją.
Ściągacz (także wyciągacz, wyciskacz i popychacz ;-)), do każdego wymiaru tulejki osobny, można sobie zrobić samemu.
Na fotce wyjęte tulejki łożyskowania wałka przesuwu (to te z brązu) i ramienia rolki dociskowej jednego z reanimowanych Koncertów.
Młotkowanie łożysk w urządzeniach precyzyjnych w celu "demontażu" bez względu jakiego są typu to barbarzyństwo.
Oczywiście to zależy gdzie takie łożysko jest. Bo w motoryzacji akurat ten sposób jest bardzo skuteczny.
Jak wygląda sprawa z magnetofonami typu compact cassette?
Dokładnie chodzi mi o łożysko koła zamachowego które jest osadzone w mechanice. Da się takie łożysko ściągnąć w ogóle? Bo często mam wrażenie, że jest ono nie demontowalne jednak.
Chyba że takie łożysko praktycznie się nie zużywa po 40 latach pracy to wtedy nie ma tematu.
Ale to jest prawdopodobnie ten sam spiek brązu co w łożyskowaniu silników napędowych wiec jakieś zużycie być musi.
Młotkowanie łożysk w urządzeniach precyzyjnych w celu "demontażu" bez względu jakiego są typu to barbarzyństwo.
Oczywiście to zależy gdzie takie łożysko jest. Bo w motoryzacji akurat ten sposób jest bardzo skuteczny.
Jak wygląda sprawa z magnetofonami typu compact cassette?
Dokładnie chodzi mi o łożysko koła zamachowego które jest osadzone w mechanice. Da się takie łożysko ściągnąć w ogóle? Bo często mam wrażenie, że jest ono nie demontowalne jednak.
Chyba że takie łożysko praktycznie się nie zużywa po 40 latach pracy to wtedy nie ma tematu.
Ale to jest prawdopodobnie ten sam spiek brązu co w łożyskowaniu silników napędowych wiec jakieś zużycie być musi.
Wszystko się da jakimś sposobem. Większość pasowana jest w swoje gniazdo na wcisk, więc to tylko kwestia odpowiedniego przyrządu do jego demontażu.
Te łożyska także ulegają zużyciu. W parze trącej metal/metal, gdy tarcie jest inne niż całkowicie płynne (tzn. inne niż tylko hydrodynamiczne w warstewce środka smarnego), tam musi wystąpić ścieranie a więc i zużycie. W tym w/w mocno obciążonym siłą od docisku rolki łożysku tarcie jest w najlepszym wypadku mieszane, tzn. półpłynne, a często wskutek braku smarowania w starych sprzętach - zupełnie suche. Opory ruchu i ich wpływ na prędkość przesuwu to już chyba wiadomo... Zużycie też postępuje wówczas szybko.
Skoro już jesteśmy przy tarciu w łożyskach ślizgowych, to powinienem wspomnieć o tarciu statycznym w odniesieniu do tego łożyskowania osi ramienia rolki dociskowej (#162, lewy otwór w chassis na zdjęciu i stalowe tulejki spiekane z niego wyjęte). Do obrócenia ze stanu bezruchu obciążonego jakąś siłą poprzeczną wałka w takim łożysku jest potrzebna dużo większa siła niż ta wymagana do utrzymania już rozpoczętego ruchu. To właśnie efekt m.in. tarcia suchego występującego w bezruchu, gdy warstewka oleju zostaje przerwana przez jej wyciśnięcie ze szczeliny wspomnianą siłą i skutkiem tego miejscowego zaniku owej szczeliny.
Dlatego to rozwiązanie przekazania sprężystej siły docisku rolki do wałka przesuwu poprzez tak łożyskowaną oś jest nieszczególnie szczęśliwe. Można uważać tą oś za utwierdzoną tarciem statycznym w pozycji START, wskutek czego docisk rolki nie jest odsprężynowany, a cała jego elastyczność/podatność spada na gumę rolki.
Dotyczy to także większości Revoxów i innych markowych magnetofonów z analogicznym rozwiązaniem. Tam powinny być łożyska toczne, np. igiełkowe, wówczas problem nie występowałby.
Dużo lepiej rozwiązany ten węzeł konstrukcyjny mają magnetofony serii ZK 1xx i ZK2xx oraz ich rodzina. Tam sprężyna stożkowa wywiera swoją siłę bezpośrednio pomiędzy rolką a podparciem dźwigni i nawet dość koślawe rolki (niewspółosiowe ponad normatyw) pracują tam w miarę poprawnie. Koncerty, Revoxy i im podobne konstrukcje narzucają wysokie wymagania rolce dociskowej odnośnie jej współosiowości.
Jedną z bolączek Koncertów są nagminnie łamiące się wsporniki dźwigienki popychacza odsuwaczy taśmy - vide pierwsze dwa obrazki. Ta dźwigienka jest wykonana w kształcie rozciągniętej poziomo litery "U" z twardego drutu stalowego fi 2.5 mm i jest dość sztywna. Siła z elektromagnesu jest przyłożona do niej - za pośrednictwem dźwigni z kształtki blaszanej - bardzo blisko punktu podparcia, którym jest jeden ze wspomnianych wsporników (lewy). Toteż na wspornik działa siła uderzeniowa od elektromagnesu niewiele mniejsza niż cała tam występująca. Układ nie posiada żadnego zabezpieczenia przeciążeniowego. Wsporniki są wykonane jako wypraska z tworzywa i mają dość ograniczoną wytrzymałość, tę zmęczeniową też.
Nic więc dziwnego, że co drugi - co trzeci egzemplarz Koncerta, do którego mam przyjemność zaglądać po raz pierwszy, ma złamany ten lewy wspornik. Skutkuje to przewijaniem nieodsuniętej od głowic taśmy i szybkim ich wytarciem, gdyż usterka jest niewidoczna dla użytkownika i bezobjawowa. Aż znikną czoła głowic i wysokie tony razem z nimi...
Jak piszesz o przewijaniu z taśmą trącą o głowice to od razu przychodzą mi na myśl te bajery które wyszukują utwory na kasetach typu nasz RSD, APSS Sharpa i wiele innych.
Działają to tak samo ale o negatywnym skutku skracającym trwałość głowicy nikt nie pisze :).
(cd. poprzedniego wpisu).
Problem wydaje się błahy, co tam taki wspornik...
Nie ma tak łatwo. Najprostszego wspornika w formie słupka z poprzecznym otworem nie można użyć, bo nie da się go założyć na dźwigienkę. Zrobiłem już ze dwa razy tak, że rozciąłem dźwigienkę mniej więcej w połowie długości, dorobiłem dwa takie najprostsze wsporniki słupkowe z mosiądzu i złączkę rozciętych połówek dźwigienki, przywracającą jej pierwotny kształt. Działa pewnie do dziś, bo nie ma jak tego popsuć (bardzo duża wytrzymałość i odporność na wszystkie występujące tu wrogie siły ;-)), ale mankament dużej pracochłonności wykonania kazał mi szukać czegoś lepszego /tańszego dla użytkownika.
Wyrzeźbiłem coś innego - jak na obrazkach.
Nakładka sprężysta (ta czarna na szczycie słupka wspornika) nie zabezpiecza dźwigienki przed wysunięciem z "widełek" wspornika, tylko swoją dobraną siłą sprężystości kasuje luz w tych widełkach, zaciskając je nieco. Także rozkłada siłę nacisku od elektromagnesu na oba ramiona widełek. Kołek ustalający fi 2,0 nie dopuszcza do obrócenia wspornika, co groziłoby zakleszczeniem dźwigienki w "łożysku" widełek.
Działa i jest OK., można gwarantować poprawność pracy i trwałość, tylko kapkę smaru zadać tu i ówdzie.
Ale co do pracochłonności wykonania... No, troszkę krócej było :-). Troszkę, jakieś dwie godzinki. To też coś.
Jak piszesz o przewijaniu z taśmą trącą o głowice to od razu przychodzą mi na myśl te bajery które wyszukują utwory na kasetach typu nasz RSD, APSS Sharpa i wiele innych.
Działają to tak samo ale o negatywnym skutku skracającym trwałość głowicy nikt nie pisze :).
Tam przewijana taśma leci sobie po głowicach beztrosko ? Nie bardzo blisko czoła, ale bez styku ? No, pięknie, k...a, pięknie... :-<
Jak piszesz o przewijaniu z taśmą trącą o głowice to od razu przychodzą mi na myśl te bajery które wyszukują utwory na kasetach typu nasz RSD, APSS Sharpa i wiele innych.
Działają to tak samo ale o negatywnym skutku skracającym trwałość głowicy nikt nie pisze :).
Posiadam magnetofon szpulowy TB2408sd, który podczas przewijania odczytuje dane z taśmy. W pierwszym momencie chciałem to poprawić, ale okazało się że taśma jest oddalona od głowicy około 2mm, więc zostawiłem jak było, bo w pozostałych moich szpulowcach jest ok. Ot taka ciekawostka.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 13
- 14
- 15
- 16
- 17
- 18
- 19
- 20
- 21
- …
- następna ›
- ostatnia »
Ano, cuda Panie Dzieju, cuda...
Tak sobie pomyślałem, że może Grzesio w przyszłości da się namówić na zrobienie tego i owego do Imprezy, rzecz jasna z wynagrodzeniem adekwatnym do takiej jakości.
Nie znam się na technologii drukowania 3D i nie znam granicznych wymiarów możliwego do wykonania elementu na drukarce Grzegorza, ale płyta czołowa do Imprezy nadal jest technologicznie nieogarnięta w sposób zadowalający. Gabaryty nadal stoją na Damie Pik, jeszcze nic nie wyskoczyło zmuszającego mnie do ich zmiany.
Tymczasem taka sytuacja: solą w oku były mi nieidealnie zgodne naciągi taśmy przy przewijaniu vrs. przesuwie w Koncercie. To skutek zastosowania przez producenta tego samego obwodu regulacyjnego dla obu tych funkcji - tym samym PR-kiem. A różnica jest wnoszona przez odsuwacze, które przy przesuwie nie pracują oraz przez większe opory ruchu rolek dużo szybciej wirujących przy przewijaniu. Przy rolkach fabrycznie łożyskowanych ślizgowo różnica jest dość znaczna. W egzemplarzach z przekonstruowanymi rolkami i odsuwaczami problem ten nie ma znaczenia, różnica jest wówczas znikoma i do przyjęcia. Ale takie przekonstruowanie jest dość kosztowne a fajnie byłoby, aby "zwykły" układ rolek/odsuwaczy też sobie radził z tymi naciągami.
Troszkę prostych obliczeń z elektroniki i próbny układ najprostszego rozwiązania - osobnych regulacji dla przesuwu i przewijania już gotowy.
Zamiast jednego PR-ka są teraz dwa. Miejsca na fabrycznej płytce jest bardzo dużo, wszedłby jeszcze trzeci.