M3201/3401SD Koncert - to może być naprawdę świetny sprzęt
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Jakim materiałem pokryte są bębenki w miejscu styku z taśmą hamującą? Wygląda jak te stare taśmy opatrunkowe viscoplastu :)
Pytam bo jestem po prostu ciekawy co to jest. A że nie mam szpulaka to chłonę wiedzę która mi się nie przyda. Choć może kiedyś kupię sobie duży kaliber magnetofonu :D.
Dobrze poznałeś - to bawełna impregnowana, prawdopodobnie szelakiem i kalafonią balsamiczną (może "WIRTUOZ"? ;-)). Próba żarzenia nitki i zapach dymku ujawniają bawełnę i jakieś inne związki organiczne.
Nie ma wiedzy na pewno nieprzydatnej, przyszłość na szczęście jest nam nieznana. Zatem życzę Ci, abyś w niedługim czasie został szczęśliwym posiadaczem i aktywnym użytkownikiem jakiegoś wypasionego szpulaka.
Naprawa rozbudowanego magnetofonu, jakim jest Koncert, to mnóstwo rozmaitych czynności. Tylko całkowity demontaż i zajrzenie w każdy zakamarek daje szansę powodzenia naprawy - to z powodu wzajemnego wpływu jakości działania jednego podzespołu na inne.
We wspomnianym w poprzednich wpisach egzemplarzu, gdzie ktoś reanimował hamulce sznurowadłem i przylepcem (bez powodzenia), rzeczywista przyczyna ich niesprawności leżała nieco głębiej - skorodowany nurnik elektromagnesu utracił swobodę ruchu w tulei prowadzącej cewki. Delikatne sprężynka powrotna nie dawała rady, nurnik nie wracał do pozycji uaktywnienia zespołu hamulców (obrazek).
Żeby cokolwiek zrobić w sprzęcie, jego części muszą być czyste. Wnętrza trafiających do mnie sprzętów zazwyczaj są mniej lub bardziej upaprane pyłem i kurzem, które przylepiają się do zatłuszczonych rozpełzniętym smarem powierzchni. Tak więc szmatki, pędzelki, benzynka ekstrakcyjna i izopropanol a na koniec odkurzacz mają stałe zatrudnienie (obrazki przykładowo-poglądowe).
Jakim materiałem pokryte są bębenki w miejscu styku z taśmą hamującą? [...]
Na moje niefachowe oko materiał ten wygląda na płótno, zaimpregnowane i utwardzone żywicą.
Nie mam pewności, czy i jaka jest to żywica, ale zawinięte końce tych okładzin nie są całkiem sztywne.
Przy okazji zrobię próbę ze zwykłą bawełną o gęstym splocie, jakieś stare dżinsy pewnie znajdę do tego. Jednak wcześniej trzeba je będzie czymś zaimpregnować, choćby po to, aby nitki wzdłuż krawędzi się nie oddzielały po przycięciu "próbki".
A spostrzeżenie Kolegi o podobieństwie do tkaniny plasterka opatrunkowego jest trafne, spróbuję też z takim plasterkiem.
Jedną ze zmór Koncertów jest niedbałe wykonanie zewnętrznych elementów wirujących. Z wewnętrznymi jest znacznie gorzej...
Na przykład rolki stałe prowadzenia taśmy, te z nakładkami gumowymi, mają zwykle niewspółosiowość już nie tyle zauważalną, co rzucającą się rażąco w oczy. Żeby było jeszcze ciekawiej, to zwykle jedna wyraźnie większą od drugiej, zapewne w celu rozwiania użytkownikowi uspokajającej nadziei, że to "tak musi być". Z talerzykami jest nie inaczej, już o tym pisałem kiedyś w tym temacie.
Jak już dopadnę takie niewydarzone rolki czy talerzyki w swoje łapska, to nie ma zmiłuj... Przetoczenie z kontrolą współosiowości ("bicia"), szlifowanie gumek i na koniec jeszcze złośliwie delikatna polerka, żeby nawet podobne nie były do tego, czym były wcześniej.
Rolce dociskowej przesuwu też nie odpuszczę, jak już przerabiam na łożyska kulkowe, to centryczność musi być zachowana dokładniej niż fabrycznie.
Pył gumowy ze szlifowania korundem jest tak drobny, że fruwa sobie w powietrzu i czasem trochę przydusza... Ten czarny nalot na uchwycie tokarki to właśnie jest to.
Ale nic to, przecież teraz każdy ma pod ręką maseczkę ;-).
Jedną ze zmór Koncertów jest niedbałe wykonanie zewnętrznych elementów wirujących. Z wewnętrznymi jest znacznie gorzej...
Nie tylko w szpulowcach jest ten problem. Krzywe koła zamachowe w deckach? Oczywiście że tak, plus rozklejające się ich ośki. Pomijam już dość słabej trwałości ramiona rolek dociskowych które potrafią się wykrzywiać od siły sprężyny dociskowej.
Zgadza się - w kaseciakach jest chyba jeszcze gorzej. Na niedoskonałości wynikające z niepoprawionych rażących błędów konstrukcyjnych w miernej jakości licencyjnym sprzęcie nakładają się te będące wynikiem niedbalstwa i ignorancji. No i jest jak jest... Tak, nie było jak było, tylko jest nadal podobna sytuacja, tylko w zmienionym świetle.
Taki przykład niepoprawionej grubej kichy, chyba żabojadów - dość ciężkie koło zamachowe w MK 125 i podobnych jest podparte jednostronnie na cienkim i wiotkim wałku fi 2,0. Wystarczy niezbyt delikatnie postawić magnetofon na bocznej ściance (dowolnej), nie mówiąc o upadku z nap. 10 cm na stół i wałek już jest krzywy, a sprzęt jęczy i zawodzi od nierównomierności przesuwu, która nawet w "sprawnym" (pojęcie umowne) egzemplarzu jest słyszalna. Tę usterkę akurat jest bardzo trudno usunąć, raz zgięty wałek traci symetrię sprężystości i przywrócić ją wprost nie sposób. Na obudowie powinna być naklejka nie z kieliszkiem, tylko nadpękniętym jajkiem.
Tymczasem zmagania z powyższym tematem w wydaniu M3201SD trwają. Krzywe ośki rolek czujników (jedna ułamana i brak reszty, czyli rolki i "grzybka"), rozjechana wymiarowo i niewspółosiowa ocalała po przejściach rolka, standardowy błąd tulejek blokujących na końcach wałków rolek stałych... Nie ma rady, trzeba to wszystko zrobić od nowa.
Na obrazkach: toczenie mosiężnych tulejek-wstawek w w/w tulejki blokujące, owe tulejki już z wstawkami i toczenie "grzybków" rolek czujników naciągu taśmy.
Jednym z poważniejszych błędów konstrukcyjnych Koncertów jest odwrócenie charakterystyki czujników naciągu taśmy na początku skoku dźwigni osadzenia odnośnych rolek.
Sam ustrój/przetwornik czujnika jest jednym z najlepszych możliwych rozwiązań, praktycznie pozbawionym wad. To zwykły transformator nawinięty na dwóch połówkach kubkowego rdzenia ferrytowego z dużą szczeliną (ok. 2,5 mm) pomiędzy tymi połówkami, które zwrócone są ku sobie cewkami - tak, jak do montażu kubka. W szczelinie porusza się aluminiowa przysłona, mimośrodowo związania z osią dźwigni czujnika. Obrót dźwigni skutkuje więc zmianą powierzchni przysłony znajdującej się pomiędzy połówkami rdzenia. Im większa jest ta powierzchnia, tym więcej energii pola magnetycznego pochłania przysłona, zmieniając ją w ciepło od przepływu prądów wirowych w aluminium. Pierwotne uzwojenia transformatora zasilane jest z prostego, jednotranzystorowego generatora z kompensacją dryftów, pracującego na częstotliwości 0,9...1,0 MHz, zależnie od egzemplarza. Ten rozrzut nie ma żadnego znaczenia, gdyż obwód uzwojenia wtórnego jest strojony do częstotliwości rezonansowej poprzez dobór małych pojemności korekcyjnych indywidualnie dla każdego egzemplarza podzespołu.
Dźwignia z rolką, którą opasuje taśma, ma regulowaną sprężynkę powrotną. Im większy chwilowy naciąg taśmy, tym o większy kąt obraca się dźwignia pokonując siłę naciągu wstępnego tej sprężynki. Tym samym przysłona wnika bardziej pomiędzy połówki rdzenia zwiększając straty sprzężenia i napięcie wyjściowe czujnika (po prostowniku i filtrze) zmniejsza się w przybliżeniu liniowo w funkcji wychylenia dźwigni.
No super - nic się tu nie zużywa, nie starzeje zbyt prędko, jest niewrażliwe na wilgoć, kurz i syf, ma stabilne w czasie parametry prawie niezależnie od temperatury otoczenia. Czego chcieć więcej...
Jednak chyba pominięto próby i badania prototypowego modelu fizycznego, albo ktoś bezrefleksyjnie skądś to przerżnął żywcem, nie rozpatrując jak to właściwe działa w szczegółach. A w szczegółach to diabeł lubi siedzieć.
No jest i tutaj, siedzi tak cicho i chichocze, a wszystkie Koncerty mają problemy z samoistnym samowzbudnym "kiwaniem" rolek czujników przy pewnych konfiguracjach szpulek i ilości taśmy na nich.
Woltomierza DC nie mieli, czy olano sprawę ?
Otóż najzwyklejszy woltomierz łatwo i od razu demaskuje tego diabła. Wystarczy go podłączyć na pomiar napięcia wyjściowego czujnika i powoli wychylać dźwignię od zera do full. Powinien pokazywać napięcie liniowo zmniejszające się od około 3,60 V do ok. 0,90...0,75 V.
A tu zdziwko : początkowo napięcie rośnie od 2,7 do 3,6 V, potem dopiero spada jak należy. Jaki to musi mieć skutek w działaniu przewijania, to już wiadomo - początkowo odwrotny, fałszywy parametr powoduje odwrotny do pożądanego efekt. Zamiast zmniejszyć moment napędu lub hamowania, silnik zwiększy go. Zaraz potem czujnik wejdzie w zakres poprawności i silnik zmniejszy naciąg, co spowoduje powrót do odwrócenia funkcji i zamknięcie błędnego kółka - dźwignie zaczną skakać od zera do maxa. Obydwie, jedna trochę słabiej, zależnie od układu szpulek i taśmy.
Czemu tak jest ? Czemu kierunek zmiany napięcia odwraca się na początku skoku przysłony ?
Zostawić to Wam jako zagadkę ? Uprzedzam - nie jest najprostsza...
Za to najprostszym (i chyba jedynym sensownym) sposobem na eksmisję tego czorta jest skrócenie początkowego skoku dźwigni. To można i należy połączyć z poprawką prymitywnego zderzaka (sprężyna powrotna go wymaga) dolnej pozycji dźwigni. Fabrycznie jest tam dość twarda z natury, a bardzo twarda po długim czasie starzenia koszulka z igielitu nasadzona na śrubę z dużym cylindrycznym łbem, wkręconą w koniec ramienia rolki (czyli tę dźwignię właśnie). Więc stuka sobie radośnie o żeberko chassis, bo niczego współpracującego z nią tam nie przewidziano.
Obie te pieczenie można w jeden ogień wrzucić, wykonując w miarę poprawne zderzaki.
Ta zielona rurka to guma silikonowa, nie starzeje się i nie ma tendencji do utrwalania wgniotu od długo działającego nacisku.
?
Serdecznie pozdrawiam Panie Andrzeju
Z wzajemnością Panie Łukaszu. Cieszę się bardzo, że moje skromne wysiłki przynoszą Panu (i chyba jeszcze komuś :-)) frajdę. To dla mnie istotna motywacja.
Tymczasem reanimacja kolejnego Koncerta (w/wsp.) trwa. Doznał ciężkich urazów potencjometrów - połamanie wypustów suwaków.
Wskaźnikom wysterowania też się oberwało, ktoś tam już zaglądał przede mną. Prócz wymiany żarówek próbował zdaje się regulować luzy ustroju niezbyt odpowiednim narzędziem i rozorał śrubkę górnego łożyska ramki. Trochę się z tym nawalczyłem, ale udało się uratować wskaźnik. Bardzo trudno byłoby taki zdobyć na podmiankę, więc nie było innego wyjścia. Potem już standardowo - skrobanie i mycie wskazówek ze starego skruszałego lakieru, malowanie ich na "nówki", wyważanie ustrojów (wybitnie upierdliwe zajęcie, ale konieczne, inaczej wskaźnik co innego pokazuje w pionie a co innego gdy jest poziomo), wymiana żarówek, kalibracja i ...dzień cały prawie zleciał.
To "WTF" na pierwszej fotce to dorobione z tektury (miauuu... ;-)) osłonki, żeby nie zaplamić bardzo trudnej do oczyszczenia półmatowej skali wskaźników. Jak widać, moje koty też mają swój skromny udział w naprawach magnetofonów.
Najgorsza sprawa jest z podwójnych potencjometrem sumy sygnału zapisywanego. Ten ma odmienną od pozostałych konstrukcję i bardzo "ażurowy" suwak wewnątrz, więc nie bardzo jest do czego przytwierdzić dorobiony w miejsce ułamanego element. Długo kombinowałem jak by tu go wskrzesić, bo ani taki nowy, ani używany nie są osiągalne.
W końcu coś wydumałem takiego, co ma szansę zdać egzamin w trudach codzienności.
Naprawa tego potencjometru sumy to trochę jubilerska robota.
Jeszcze nie zakończona, niepewność co do wyniku towarzyszy czynnościom cały czas i nie jest to okoliczność wspierająca.
Najwięcej czasu zajmuje wyprowadzenie takiej koncepcji, która nie ma istotnych felerów i jest technologicznie realna do wykonania posiadanymi narzędziami.
Na fotkach skrócony proces:
- wycinanie paska szer. 5,86 mm z płaskownika mosiężnego. Nie można użyć nożyc - musi być dokładnie płaski, zgniot cięcia krzywi naprężeniowo krawędzie
- ażurowość wypraski suwaka nie daje swobody sposobu przytwierdzenia czegokolwiek do niego, za to dała bardzo dużo do główkowania
- wiercenie otworów fi 1,40 w przygotowanej blaszce
- wiercenie wzdłużne otworów fi 1,10 w odciętym od polskiego potencjometru wypuście suwaka
- gwintowanie w/w otworów gwintownikami M 1,4 (na mokro i powolutku!)
- - wypust przykręcony śrubkami do blaszki trzyma się bardzo pewnie, śrubki wnikają weń głęboko
- znakowanie i nawiercanie gniazd łbów śrubek w suwaczku
- korekta kształtu łbów, aby mieściły się w dość płytkich gniazdach - głębsze nie mogą być, od spodu w szczelinie suwaczka jest blaszka ekranująca w tej konstrukcji
- pasuje !
cdn.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- …
- następna ›
- ostatnia »
Na moje niefachowe oko materiał ten wygląda na płótno, zaimpregnowane i utwardzone żywicą.