Modyfikacje (sensowne) wzmacniaczy z rodziny WS4XX
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Ano właśnie.
Pozdrawiam
Grzesiek
Super zawsze można na Was liczyć. Tak nie bardzo rozumiem sens tych dwóch tranzystorów
I słusznie że nie rozumiesz, bo miałaby ona sens tylko wtedy gdyby można było wykorzystać jej przyrodzoną wysoką częstotliwość graniczną. Tu jednak jedynym wymiernym efektem jej użycia jest strata kilku cennych woltów napięcia zasilającego i tym samym obniżenie mocy wyjściowej. Ponieważ z powodów wskazanych ogólnie przez Kol. Grzesioj (czyżby źle rozłożony druk albo wyjściowy wtórnik końcowy połączony ze stopniami napięciowymi pytą długaśnych pęt, jak to by mogło wynikać ze schematu?) konieczne okazało się obwieszenie kaskody kondensatorem C707 - straciła ona wszelkie walory częstotliwościowe, bowiem 47pF to niemal tyle ile wynosi Cbc tranzystora BD139, szybko zresztą malejąca ze wzrostem napięcia. Oczywiście można dorabiać filozofię że w zamian za to pojemność dołączonego z zewnątrz C707 nie zależy od napięcia dzięki czemu nie wnosi zniekształceń przy wyższych częstotliwościach - ale będzie to już tylko filozofia. Większy byłby pożytek z zastosowania w stopniu sterującym tranzystora wizyjnego, o pojemności zwrotnej na poziomie kilku, a nie kilkudziesięciu pF (np. BF470 a po zmianie polaryzacji także pospolitego BF457), i takiego zaprojektowania wzmacniacza aby pojemność korekcji millerowskiej (tutaj C707) okazała się zbędna, a przynajmniej mogła być kilkukrotnie mniejsza. Przynajmniej na mocy wyjściowej by się nie traciło.
Zapomniano jednak na śmierć o kondensatorze łączącym bazę T711 z dodatnią szyną zasilania. Najlepiej aby był to elektrolit zdolny wyfiltrować resztki tętnień wynikłych nie tylko z prostowania prądu przemiennego, ale i z obciążania zasilacza kilkoma amperami prądu wyjściowego. Taki sam zarzut należy postawić wobec obwodu zasilania od strony napięcia ujemnego: sama tylko D701 nie eliminuje tętnień całkowicie, i tu przydałby się elektrolit. Ale brak jakiegokolwiek kondensatora w bazie T701 sprawia że niepożądane sprzężenie zwrotne przez pojemność Cbc wciąż działa. Po grzyba zatem cała ta kaskoda? Także i kondensatory C503 i C505 źle świadczą o jakości konstrukcji. Wciśnięto je niechybnie także dla zamiecenia pod dywan problemów ze stabilnością. Efekt z nimi jest taki jak by zamiast BD395/396 użyć tranzystorów starszej generacji, o mniejszej fT. Do tego jeszcze zwiększyło się w zamian za to niebezpieczeństwo wzbudzenia się poprzedzających tranzystory mocy wtórników, które jak powszechnie wiadomo - nie lubią obciążeń pojemnościowych.
ta Diora bardzo przypomina układ wzmacniacza Sony, one wszystkie łącznie z ES były robione według tej samej koncepcji. W załączniku TA-F270. Jest nieco bardziej rozbudowany.
I przede wszystkim - zbudowany o wiele sensowniej, bo konsekwentnie i ze świadomością co się czyni. Nie pożałowano JFET-a (Q503) na źródło stałoprądowe zastępujące R709 w Diorze, co już samo przez się radykalnie tłumi wpływ tętnień zasilania na stopnie wstępny i sterujący. Mimo to zgodnie z tym co napisałem wyżej - nie pożałowano także elektrolita C503 w źródle prądowym (Q502) zasilającym wejściowy stopień różnicowy (co daje dalszą wydatną redukcję tętnień), i żeby tego było jeszcze mało - baza źródła prądowego (Q506) obciążającego napięciowy stopień sterujący ma trzeci, indywidualny stopień stabilizacji z diodami D502 i D503. Tu jednak wcale nie chodziło o jeszcze doskonalszą redukcję tętnień, lecz o obniżenie napięcia polaryzującego bazę Q506 do najmniejszej możliwej wartości, aby niepotrzebnie nie tracić ujemnego napięcia zasilającego. Wprawdzie od strony napięcia dodatniego zastosowano nieoptymalną pod tym względem kaskodę i to z kondensatorem choć o trzykrotnie mniejszej pojemności (C504), ale i ona zrobiona jest konsekwentniej. W bazie Q505 zamiast R713 jest łańcuszek 3 diod D504-D506 co pozwala bez negatywnych konsekwencji zrezygnować z kondensatora którego zabrakło w Diorze (polaryzowane w kierunku przewodzenia diody mają bardzo małą impedancję co podobnie jak kondensator niweluje wpływ pojemności Cbc Q505. Dziwaczne może wydawać się podpięcie anody D504 pod emiter Q504 (zamiast bezpośrednio pod + zasilania) ale i to ma niezaprzeczalne uzasadnienie. Dzięki temu nic nie kosztującemu chwytowi utrzymuje się praktycznie stałe, niezależne od wysterowania napięcie między emiterem a kolektorem Q504, co eliminuje jedno ze źródeł zniekształceń powstających w tranzystorach bipolarnych w postaci zależności bety od napięcia UCE (tzw. efekt Early'ego). Tak użyta kaskoda ma większy sens niż w WS354, zatem stratę napięcia można w tej sytuacji przeboleć. Także w stopniu różnicowym skoro powiedziano "a" (dwójnik R502-C502 między kolektorami mający swój odpowiednik także w Diorze, to powiedziano i "b" wstawiając analogiczny dwójnik także i w bazy, którego jednak w Diorze brak. Niechybnie stworzyło to możliwość osłabienia korekcji millerowskiej (15pF zamiast 47pF) z czego nie omieszkano skorzystać.
Ale to też ciekawy układ.
I zarazem jeszcze jeden przykład wzorowania się PMT na tym na czym wzorować się nie należy, co Japończyki obnażyły swoją konstrukcją bezlitośnie. Proszę zwrócić uwagę jak zapewnili odpływ ładunków z baz tranzystorów końcowych. Wszystko załatwia pojedynczy rezystor R517 nie mający kontaktu ani z masą, ani z zasilaniem, ani z wyjściem, nawet z emiterami tranzystorów końcowych. Pozwala to uniknąć wszelkich strat mocy sygnału sterującego tranzystory końcowe, nawet przy dowolnie małym R517. PMT natomiast bezrefleksyjnie zerżnęła budowę wewnętrzną scalonych komplementarnych Darlingtonów mocy (np. BDV64/65) gdzie odpowiednie rezystory z konieczności włączono między bazę a emiter, z braku jeszcze jednego wyprowadzenia. Przynajmniej to się chwali że z nadgorliwości nie włączono jeszcze rezystorów między bazami a emiterami BD139/140 którego to babola nie ustrzeżono się w Zodiaku (są tam potrzebne jak dziura w moście, a w scalonych Darlingtonach wykonuje się je na okoliczność zastosowań impulsowych).
Która dioda Zenera jest odwrotnie? BAP811 to nie dioda Zenera. To dioda stabilizacyjna, zawierająca w swojej strukturze 2 (bodajże) diody półprzewodnikowe, pracujące w kierunku przewodzenia, wykorzystujące napięcia przewodzenia diod do stabilizacji.
Zdążyłeś to napisać przede mną, toteż swój fragment zaraz usunąłem, i wykorzystam okazję aby dorzucić że produkowano także element BAP812 zawierający 3 złącza, i stabilizujący napięcie 2V.
Pisząc Wojtku "przetransferowali" nie miałem na myśli - skopiowali wnętrze na układ dyskretny. Sugerowałem się artykułem, który pewnie jest Ci znany.
Pozdrawiam
Grzesiek
Grzegorzu, a ja swoją odpowiedź kierowałem ogólnie nie personalnie.
Po prostu te informacje, że jakoby ten układ miął być odpowiednikiem układu STK, wydają mi się naciągane. Nie wykluczone, że konstruktorzy z Diory podpatrywali co jest w strukturze STK-ów i pewne rozwiązania z nich zaczerpnęli, i tyle.
Możliwe, że do stworzenia tej końcówki zmotywowała ich potrzeba zrobienia układu z łatwiej dostępnych elementów, bo dostępność dewizowych SYT-ków mogła być wówczas problematyczna. Sam fakt, że pojawiła się tylko niewielka partia tych wzmacniaczy na układach STK, wydaje się to potwierdzać.
Poza tym o WS354 mogę powiedzieć, niestety to, że konstruktorzy nie przyłożyli się do tej konstrukcji i zmarnowali jego potencjał. Pewne rzeczy można było zrobić tam lepiej, a i sama płytka ma błędy.
p.s.
Sorry, musiałem edytować, bo mi podwójnie dodało moją odpowiedź.
Po prostu te informacje, że jakoby ten układ miął być odpowiednikiem układu STK, wydają mi się naciągane.
Poczynając już od tego, że hybryda zawiera quasi-komplementarne, a nie pełnokomplementarne końcówki mocy. Warto zwrócić uwagę na niepozorną diodę D2 w emiterze TR11. Ma ona imitować złącze B-E tranzystora TR10 w przeciwnej gałęzi, poprawiając symetrię napięciową wtórnika wyjściowego. Ceną za powyższe jest strata ok. 0,7V ujemnego napięcia zasilającego. W danym przypadku zresztą i tak nie ma to znaczenia, bowiem stopień sterujący znajduje się od strony (+) a obciążający go bootstrap - od strony (-). Gdyby jednak było na odwrót (jak to zwykle bywa we wzmacniaczach quasi-komplementarnych z tranzystorami końcowymi NPN - patrz Radmor 5100 i podobne) to rezygnacja z diody pozwoliłaby faktycznie polepszyć wykorzystanie napięcia zasilania.
Nie wykluczone, że konstruktorzy z Diory podpatrywali co jest w strukturze STK-ów i pewne rozwiązania z nich zaczerpnęli, i tyle.
Nie musieli zresztą zrzynać akurat stamtąd. Zarówno lustro prądowe w obciążeniu stopnia różnicowego, jak i źródło stałoprądowe w jego zasilaniu - to rozwiązania które we wzmacniaczach pretendujących do wyższej półki powinny być standardem. To drugie skutecznie eliminuje zakłócenia ze strony zasilania (o ile samo nie jest na nie wrażliwe, czego jednak o źródle zastosowanym w WS354 powiedzieć nie sposób, o czym pisałem wcześniej), pierwsze zaś - pozwala sprawnie przeładowywać pojemność wejściową stopnia sterującego bez tracenia sygnału w rezystorze stosowanym w prostszych rozwiązaniach nie zawierającym zwierciadła. Jak również przyjąć praktycznie dowolnie duży prąd stopnia różnicowego (pożądany z punktu widzenia przesterowywalności). Należałoby raczej postawić pytanie czym kierowała się PMT stroniąc od źródeł i zwierciadeł w praktycznie wszystkich swoich wzmacniaczach, poza WS354 i pochodnymi. Wiadomo zresztą czym: chęcią zaoszczędzenia owych marnych trzech tranzystorków.
Możliwe, że do stworzenia tej końcówki zmotywowała ich potrzeba zrobienia układu z łatwiej dostępnych elementów, bo dostępność dewizowych SYT-ków mogła być wówczas problematyczna. Sam fakt, że pojawiła się tylko niewielka partia tych wzmacniaczy na układach STK, wydaje się to potwierdzać.
A nie miało to związku z sankcjami w odpowiedzi na stan wojenny? Przynajmniej cieszyć się powinni, że było w czym wybierać wśród owych dostępnych elementów. CEMI produkowało przecież użyte w WS354 pary komplementarne dużej mocy BD395/396, a pod koniec swojego istnienia - także ich wykonania w obudowach TO-3 o zwiększonej mocy (BD495/496). To już nie były czasy FP TEWA oraz w najlepszym razie BUYP52.
Poza tym o WS354 mogę powiedzieć, niestety to, że konstruktorzy nie przyłożyli się do tej konstrukcji i zmarnowali jego potencjał. Pewne rzeczy można było zrobić tam lepiej, a i sama płytka ma błędy.
Oczywiście że z tym co było naonczas do dyspozycji można było spokojnie budować sprzęt najwyższej klasy, ale okazało się to najwyraźniej ponad siły PMT. Do tego co zacytowałem wyżej dodałbym wręcz: Pewne rzeczy można było zrobić tam lepiej bez rozbudowywania układu o dalsze tranzystory.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
OK, w diorze jest 811 a w Soniaczu zenerka, no jest odwrotnie