"Kocham" wymieniaczy kondensatorów.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Kondenastorów w zestawach zagranicznych, nigdy nie przyszło mi do głowy wymieniać, jeśli trzymały wartości
Ale chyba zgodzimy się co do tego że zupełnym już bezsensem byłoby działanie odwrotne, tj wymiana w polskich zespołach głośnikowych kondensatorów foliowych na elektrolityczne, nawet gdyby te ostatnie były firmy MUNDORF, trzymały pojemność z dokładnością do 1-2% a ESR wynosiła 0,2 oma? Jeżeli już wymieniać stare kondensatory foliowe w zwrotnicach - to tylko na lepsze od nich kondensatory foliowe, w szczególności poliestrowe MKSE lub MKT na polipropylenowe MKP. Ale nie jest to równie gardłowe jak z wymianą kondensatorów bipolarnych. Niebezpieczeństwa awarii przy pozostawieniu starych kondensatorów foliowych nie ma, a wątpię aby po ich wymianie ktokolwiek usłyszał różnicę.
choć nie wiele u mnie zestawów "obcych".
Oj, to chyba jeszcze wiele mógłbyś nauczyć się od przedmówcy :-D. W "obcych" zestawach głośnikowych nierzadko trafiają się nie tylko kondensatory bipolarne, ale i cewki na rdzeniach żelaznych, wyglądających jakby powyciągano je ze stateczników od świetlówek. Na dodatek, jak to szło? Cena w czasie ich obecności na rynku przyprawiała o zawrót głowy. Może właśnie za sprawą tych extra hiper lux kondensatorów bipolarnych które ani o jotę nie zmieniały swojej pojemności po 14 latach leżakowania w szufladzie? :->
Doceńmy zatem Tonsila już tylko za to że aż tak swoich wyrobów nie knocił, wystrzegając się nawet cewek na rdzeniach ferrytowych, choć w ostatnich latach mogło to się zmienić. No i coś mi świta że w którymś wykonaniu ZG10C lub ZGZ10 na GDN16/10 oraz GDW6,5/1,5 zastosowano pełną zwrotnicę 12dB/okt z cewkami na rdzeniach kubkowych (choć głowy za to nie dam), i hermetycznych kondensatorach papierowych metalizowanych (MPHP). Częściej jednak spotykało się uproszczoną zwrotnicę 6dB/okt w postaci samotnego kondensatora przy GDW, i najczęściej był to jeśli nie MPHP, to żółty MKSE 011. Jaki by jednak nie był (dziś mógłby to być nawet polipropylenowy MKP np. MANT lub Jantzen) cena jego to nie majątek, zatem IMHO nie ma sensu wpuszczać się w bipolarne elektrolity nie mając 100% pewności co się stanie z nimi po czasie krótszym lub dłuższym.
Ale chyba zgodzimy się co do tego że zupełnym już bezsensem byłoby działanie odwrotne, tj wymiana w polskich zespołach głośnikowych kondensatorów foliowych na elektrolityczne, nawet gdyby te ostatnie były firmy MUNDORF, trzymały pojemność z dokładnością do 1-2% a ESR wynosiła 0,2 oma?
To co opisujesz to jest jakiś absurd, chyba tylko totalny osiołek by zrobił coś takiego. Foliowe Miflexy, nawet 50 letnie, nadal mają odpowiednie parametry.
Od ponad 20 lat przestrzegałem przed ślepą wymianą dobrych starych porządnie wykonanych elektrolitów na nowe gdzie elektrody są napylane na dielektryk a ich grubość to kilka mikronów. Ich żywotność to 5 lat choć często dają radę nieco ponad 5 lat a w dodatku nie wiemy ile leżą w magazynach. Foliowe nowowiekowe też wytrzymałością nie grzeszą, niestety.
Ale czy awarie zdarzają się także kondensatorom MKP na 400V (np. MANT lub Jantzen) użytych w zwrotnicach? Tak wysokie napięcie wskazywałoby że zostały one przewidziane do pracy w przetwornicach zasilanych z sieci bez transformatora, a to są szczególnie ciężkie warunki jeśli idzie o prądy udarowe. Dla odmiany: klasyczne polskie żółte kondensatory poliestrowe MKSE011 (także z okładzinami wykonywanymi metodą napylania na dielektryk), bardzo popularne w krajowych zespołach głośnikowych łatwo ulegają awarii gdy się użyje ich do redukcji napięcia sieciowego, np. zasilania lutownicy starego typu, pozbawionej regulacji temperatury. I to mimo że dopuszczalne napięcie (np. 176 V AC odpowiadające 250V DC na jakie te kondensatory często są wykonywane) nie zostaje przekroczone. Podejrzewam że powodem jest w tym przypadku nie przepalanie się cienkiej okładziny, lecz silne nagrzewanie się wysokostratnego poliestrowego dielektryka pomyślanego zasadniczo do pracy przy napięciu stałym, co najwyżej lekko tętniącym (której to stratności nie wykazuje przy 50Hz polipropylen), co w końcu doprowadza do lokalnego stopienia się. Przypomnę przy tym że kondensatory pracy dla jednofazowych silników asynchronicznych jak również kondensatory kompensacyjne dla świetlówek wykonuje się jako polipropylenowe, a nie poliestrowe. Jedynie silnikowe kondensatory rozruchowe, załączane na pojedyncze sekundy są elektrolityczne bipolarne. Jednak w zwrotnicach wykorzystanie napięciowe kondensatorów jest nieporównanie słabsze: napięcie sygnału o wartości szczytowej 250V czy 400V występuje tylko we wzmacniaczach lampowych po pierwotnej stronie transformatora głośnikowego.
Od ponad 20 lat przestrzegałem przed ślepą wymianą dobrych starych porządnie wykonanych elektrolitów na nowe gdzie elektrody są napylane na dielektryk a ich grubość to kilka mikronów. Ich żywotność to 5 lat choć często dają radę nieco ponad 5 lat a w dodatku nie wiemy ile leżą w magazynach. Foliowe nowowiekowe też wytrzymałością nie grzeszą, niestety.
Że stare i porządnie wykonane to się zgodzę, ale dobre to były jakiś czas temu.
Co zatem zrobić, gdy np. wzmacniacz odczytu nie działa na jednym kanale, a drugi kanał zniekształca i ma mocno zaniżone wzmocnienie a przyczyną tego są małe niebieskie 2u2, 4u7 i 10uF ? Zostawić i powiedzieć użytkownikowi, że to "vintage" i że w tym typie tak ma być ?
Mogę tylko powiedzieć, co robię w takich (nagminnych) sytuacjach. Otóż wstawiam markowe elektrolity (Jamicon, Samsung, Nichicon) na wyższe napięcia, czasem dwa rzędy wyżej. Gabarytowo są wówczas zbliżone lub identyczne z oryginalnymi. Jeśli się da, to foliowe WIMA ze starych zapasów, o ile rola takiego kondensatora w układzie wskazuje celowość takiej zmiany.
Faktem jest, że nawet te polipropylenowe, poliestrowe i poliwęglanowe z produkcji gdzieś tak po 2005-2010 roku to już nie to samo, co wcześniej. Jakieś takie żółte i skośne jakby...
Sprawdzałem różne takie kondensatory z różnych lat od różnych producentów m.in. na tg kąta stratności. I co ? Bezkonkurencyjne były polskie styroflexy MIFLEXA z wysuniętą folią i to pod każdym względem. Z jednym małym szczegółem - końcówki im wyłażą zbyt łatwo, a wcześniej potrafią nie kontaktować z folią. Trzeba je po prostu mocno wsunąć ile się da (krótki chwyt dobrymi cążkami) i zabezpieczyć w tej pozycji klejem.
Ostatnimi czasy miałem przypadki z kondensatorami MKP które nie straciły pojemności lecz dostały ewidentnego zwarcia. Np. małe zasilacze standby w amplitunerach Yamaha gdzie usycha foliowiec 22nF na 400V i co, po wymianie na Wima po kilku dniach przebicie i spustoszenie w małym zasilaczu. Inny szczególnie ciekawy przypadek był z mocną przetwornicą powermixera Behringer PMP5000. Są tam 2 kondensatory MKP 1uF 400V i nie ma elektrolitów na 400V. Owe MKP wymieniałem 3 razy i dopiero za 4 razem po wstawieniu 1uF na 630V sprzęt działa już 3 lata.
[...]Foliowe Miflexy, nawet 50 letnie, nadal mają odpowiednie parametry.
Nie wszystkie. Trafił mi się kiedyś w zwrotnicy z Foniki A-17 jeden żółty Miflex 10 uF, którego ESR wynosiła 76 omów, a upływność ponad 2%.
Dlatego mierzyć i mierzyć, a nie wymieniać na pałę.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- 12
- 13
- 14
- 15
- …
- następna ›
- ostatnia »
Niejako dla kontrastu przedstawię przypadek "współczesnych" elektrolitów WISDOM. Znalazłem ich całe worki w osiedlowym pojemniku na elektrośmieci, i to w dwóch nominałach: 2200uF 35V oraz 1000uF 25V, przekonany że wyrzucił je ktoś kto zlikwidował swój warsztat. I zaraz wykorzystałem w dość fikuśnym zasilaczu mającym dostarczać dwóch napięć niestabilizowanych przy dużej obciążalności, oraz wyższych od nich napięć stabilizowanych o mniejszej obciążalności. Te ostatnie były wytwarzane przez potrajanie połowy napięcia przemiennego doprowadzanego na główny prostownik (każda z połówek uzwojenia wtórnego miała odczep w swojej połowie), stąd aż tyle diod BYP660. Zasilacz uruchomiłem z powodzeniem i zaraz odłożyłem na półkę.Po kilku miesiącach zauważyłem wybrzuszanie się denek kilku większych elektrolitów. Ku mojemu zaskoczeniu to samo zaczęło się dziać z elektrolitami znajdującymi się jeszcze w workach (zarówno mniejszymi jak i większymi), a więc nigdy nie używanymi. Obecnie spuchniętych jest już 8 na 10 większych elektrolitów na płytce (nie spuchł jedynie czwarty w górnym rzędzie oraz pierwszy w dolnym, licząc od lewej) a te w workach albo dawno już wyrzuciłem, albo trafiły w najgłębsze czeluści piwnicy. Zasilacza od tamtej pory nie używałem, i nie zamierzam go też naprawiać jako że poniewczasie zauważyłem że można było osiągnąć to samo prościej: stosując w pełnookresowych powielaczach tylko 8 diod zamiast 12. Zbuduję go zatem od nowa gdy okaże się potrzebny.
Dlatego mam nadzieję że rozumiesz mnie dlaczego ufam Elwie (bez względu na te nieszczęsne czerwoniaki) a współczesnym producentom już niekoniecznie? Przypomnij sobie zresztą co zastosowałem we wzmacniaczu dla Pioniera Stereo zastępującym UL1405L. Otóż niebieskie Elwy zastosowałem zarówno na dodatkowej płytce z BD354/355 jak na płycie głównej radia. Nawet 1000uF 10V którymi zastąpiłem oryginalne 470uF/16V (były to kondensatory sprzęgające wyjścia wzmacniacza z głośnikami) należały do typu 04U. I oczywiście mają się dobrze. A radio, chociaż mocno zgrzebane pozostaje w zgodzie z epoką. Nie inaczej było ze znanymi Ci również zrekonstruowanymi końcówkami od M2405. Musiałem tylko przestrzegać aby oba kondensatory 04U 1000uF 25V trafiły na swoje oryginalne miejsce. Ten wiszący na zasilaniu (w przeciwieństwie do głośnikowego) był w fabrycznym sprzęcie lekko przewoltowany, ale nie eksplodował tylko przeformował się na nieco wyższe napięcie, i przy 26-27V jakie występowało po wyprostowaniu napięcia AC z TS40/43 wykazywał wyraźnie mniejszą upływność niż głośnikowy. Ciekawe czy każdy ze współczesnych zminiaturyzowanych elektrolitów przeżyłby podobny eksperyment.