"Kocham" wymieniaczy kondensatorów.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Najciekawsze jest to że przytaczany tu odbiornik przez bardzo wielu użytkowników i słuchaczy szczególnie z epoki ale i dziś, jest postrzegany jako odbiornik z przyjemnym, fajnym okrągłym brzmieniem. O dziwo AWS303 już tak nie powala.
No cóż, właśnie z tego powodu tak doceniam i lubię WS354.
Polaka Myśl Techniczna i tam ma niemało za uszami.
https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic2388119.html#gallery
Jest źródło stałoprądowe (T705) zasilające stopień różnicowy, ale... prądem zakłóconym tętnieniami(!). Zabrakło bowiem filtracji napięcia polaryzującego bazę T705, a dioda Zenera (D701) cechuje się niestety niezerową rezystancją różniczkową i nie usuwa tętnień całkowicie. Co gorsze, oprócz tętnień na prąd tego źródła nakłada się też sygnał wyjściowy przenikający przez obwód bootstrap (C501-R503) bowiem kondensator C715 ma o wiele za małą pojemność aby zakłócenia te usunąć. Sytuację częściowo ratuje zastosowanie lustra prądowego (T703-T707) które te synfazowe zakłócenia wydatnie tłumi. Użycie w stopniu sterującym kaskody z tranzystorami T711-T713 zaskutkowało głównie zwiększeniem strat napięcia zasilającego w tym krytycznym miejscu, i w konsekwencji zmniejszeniem mocy wyjściowej i sprawności. Zaleta kaskody w postaci szerokiego pasma przenoszonego i w konsekwencji dużego SR została zniweczona przez włączenie kondensatora C707 sprowadzającego te parametry do wartości niewiele większych niż oferuje pojedynczy stopień WE. Już lepszym pomysłem byłoby zastąpienie tej dwójki tranzystorów - pojedynczym tranzystorem wizyjnym pnp (BF470) w obudowie TO-126 (jak BD140) którego moc byłaby wystarczająca, a pojemność złącza kolektorowego zbliżona do pojemności BC307. W stopniu różnicowym zabrakło rezystorów emiterowych poprawiających odporność wejścia na przesterowanie (skutkujące zniekształceniami TIM) oraz ułatwiające uzyskanie stabilności z zamkniętą pętlą USZ, jest za to dziwacznie włączony dwójnik korekcyjny R705-C705. Jeśli już go stosować - to należy włączyć go między bazy, wtedy dodatkowo chroni stopień wejściowy przed przesterowaniem. Zastosowane zabiegi i tak widać nie zapewniły stabilnej pracy wzmacniacza, skoro ostatecznie ucieknięto się do włączenia kondensatorów C503 i C505 psujących conieco właściwości częstotliwościowe tranzystorów końcowych (T507 - T509 za to narażających na wzbudzanie się tranzystory sterujące (T503-505) bowiem wiadomą jest rzeczą że wtórniki emiterowe nie lubią obciążeń pojemnościowych (owszem i tak są pojemności tranzystorów końcowych ale one są odseparowane od emiterów tranzystorów sterujących rezystancjami rozproszonymi bazy, czego nie sposób powiedzieć o kondensatorach dołączanych z zewnątrz). I potem zdziwienie że w nietypowych sytuacjach (w szczególności w warunkach przesterowania) wzmacniacz się wzbudza (pojawiają się gęste pończochy oscylacji na wierzchołkach sygnału) w wyniku czego palą się GDW w kolumnach.
Na tym nie koniec. Rezystory R521 i R523 powinny zostać zastąpione jednym rezystorem o podwojonym nominale, włączonym pomiędzy bazy T507 i T509. Tak włączony rezystor spełniłby swoje zadanie polegające na usuwaniu ładunków z baz tranzystorów końcowych podczas ich zatykania za to nie kradłby użytecznego sygnału sterującego. To samo dotyczy innych wzmacniaczy, np. Zodiaka gdzie ponadto należałoby w ogóle usunąć R427 i R431 bezsensownie bocznikujące złącza emiterowe tranzystorów sterujących (ich zatykanie odbywa się bowiem za pośrednictwem pracującego w klasie A napięciowego stopnia sterującego oraz obciążającego go dynamicznego źródła prądowego i pomoc dodatkowych rezystorów potrzebna nie jest). Ten tylko babol obnaża tępotę Asów PMT którzy inspirowali się... budową wewnętrzną scalonych układów Darlingtona (np. BDV64/BDV65 gdzie takie a nie inne włączenie rezystorów zostało wymuszone brakiem czwartego wyprowadzenia dla emitera tranzystora wejściowego oraz bazy wyjściowego. W omawianym wcześniej Zodiaku jego parametry pogarsza ponadto rezystor R423 włączony między kolektorem napięciowego stopnia sterującego (T407) a bazą tranzystora pnp sterującego tranzystorem końcowym (T415). Ma on za zadanie zabezpieczać T407 przed przeciążeniem prądowym w razie zwarcia na wyjściu i zadziałania ogranicznika z tranzystorem T411. Jednak zarazem pogarsza wysterowanie dla połówki ujemnej oraz pogarsza symetrię końcowego stopnia komplementarnego. Należało zmniejszyć ten rezystor o rząd wielkości i przenieść go w emiter T407, dokładając łańcuszek 2-4 diod krzemowych małej mocy (np. 1N4151/BAYP95) między bazą T407 a ujemnym biegunem zasilania. Diody te nie powinny przewodzić podczas normalne pracy a otwierać się dopiero po zadziałaniu ogranicznika. W jeszcze większym stopniu dotyczy to omawianego w sąsiednim temacie WS442, gdzie analogiczny rezystor ma aż 1k, co stanowi znaczącą część impedancji wejściowej końcówki komplementarnej.
Oczywiście, można i należy usuwać takie i inne błędy popełnione przez Asów PMT jak to proponuje Kol. Krecik, ale wielu z nich praktycznie niedasie usunąć bez wykonania nowej płytki. Pomijając już techniczną trudność takiej operacji, szczególnie gdy na jednej płytce oprócz końcówek mieści się także przedwzmacniacz a nawet tuner radiowy - to podlegałoby to już pod temat:
STOP DEWASTACJI! :-D
@Tomek, przyglądałeś się może kiedyś schematowi strukturalnemu jakiegoś mocniejszego scalaka rodziny STK ?
Niestety ale moja wiedza w tym zakresie kończy się na STK015 zastosowanym w Elizabetce, produkowanym w UNITRA-CEMI jako GML024 i zerżniętym przez PMT na elementy dyskretne, w której to wersji użyto go w Meluzynie oraz Kleopatrze. Zwraca uwagę brak tranzystorów pnp małej mocy (np. BC177) co wymusiło użycie sprzężenia pojemnościowego między napięciowym stopniem sterującym a wstępnym. Z tego też względu lepiej wyglądają pod względem schematowym produkowane później w CEMI hybrydowe końcówki GML025 i GML026, gdy tranzystory pnp nie były już na cenzurowanem. Jednak czar pryska gdy się zajrzy do środka i ujrzy na własne oczy jakość montażu:
http://qann.wikidot.com/hybryd-gml
Dzisiejsze płytki drukowane z elementami SMD - to jak kareta przy furmance pełnej świńskiego gnoju!
No cóż, właśnie z tego powodu tak doceniam i lubię WS354.
Niby taki super zaawansowany technicznie, a awaryjny i brzmieniowo też taki sobie. Wolę słuchać Zodiaka.
Czyli nasuwa się wniosek, że może koledzy którzy potrafią poprawić błędy konstrukcyjne, zaoferowaliby tak jak kolega Krecik, propozycje przeróbek poprawiających fabrykę dla chcących tego właścicieli różnych modeli Unitry??
Czy to jakiś temat tabu?
Nie, nie jest to żadne tabu. Planuję podpowiedzieć parę rzeczy, ale jakoś, nie mam czasu, aby wziąć się za ten opis.
Ciekawe jak będzie z obiektywną oceną takich przeróbek, tak jak przy kondensatorach? ale teraz miodzio gra, choć po solidnej naprawie tak samo zagra na Elwach.
Pomiary, owszem co najwyżej charakterystyki bo człowiek już nie słyszy THD mniej niż 0,5%. Są jeszcze zniekształcenia TIM które wpływają na brzmienie mogą mieć wpływ, ale niestety nie mamy możliwości poprawnego pomiaru w warunkach domowych.
1995 roku wyciąłem numer gościom którzy byli fanami dźwięku i sprzętu a nawet kabli. Miałem części chasiss trafa do lampiaka EL34 ale brak było czasu na dokończenie i wykorzystałem to do zmontowania wzmacniacza wizualnie na lampach a pod spodem dwa kity TDA7294. Efekt o ja ale to gra, jaki bass, jaka góra, nawet na testy swoje kolumny przynosili. I tak gdzieś po 3 miesiącach na jednym ze spotkań w trakcie słuchania zacząłem wyjmować lampy a wzmacniacz gra. Kilku gości do dzisiaj się nie odzywa do mnie :)
Jak pojesz to przysadka mózgowa jest zadowolona i podobnie jest ze sprzętem i dźwiękiem, jak zainwestujesz to musi być lepiej, "albo tak samo lub gorzej".
Słuch się szybko adoptuje i przyzwyczaja więc nie może być źródłem pomiarowym. Owszem można nauczyć się słuchać ale na to potrzeba wiele lat doświadczenia, osłuchania się swoich wzorcowych utworów.
Pomiary, owszem co najwyżej charakterystyki bo człowiek już nie słyszy THD mniej niż 0,5%.
Z tak apodyktycznymi tezami bym nie występował. Przed laty przeprowadzono w laboratorium BBC badania, z których wynikło że słyszalność zniekształceń nieliniowych jest proporcjonalna do kwadratu rzędu harmonicznych jakie się na nią składają. Innymi słowy, druga harmoniczna o poziomie 10% będzie słyszalna tak samo jak trzecia o poziomie 4,5%, albo dziewiąta o poziomie zaledwie 0.5%. Wzmacniacze lampowe znane są z tego że generują głównie harmoniczne niższego rzędu. Wynika to z łagodnych krzywizn na charakterystykach, nie ma tam np. miejsca gwałtowne zatykanie się lamp w przeciwsobnych końcówkach mocy pracujących w klasie AB. Dlatego nawet najprostszy wzmacniacz SE daje jakoś się słuchać, o ile THD nie przekroczy tych 10% i dla takiej też wartości zwykle określa się moc dostarczaną przez lampę w takim wzmacniaczu.
Natomiast układy tranzystorowe, zwłaszcza wadliwie skonstruowane (np. końcówki mocy magnetofonów M531S, Finezja 3, ZK146, Uwertura, M2405S cechujące się rażącym, blisko stukrotnym stosunkiem wzmocnień dla połówki dodatniej i ujemnej z otwartą pętlą sprzężenia zwrotnego) generują przebiegi o wysokiej zawartości harmonicznych wysokiego rzędu i mimo że po zamknięciu pętli ujemnego sprzężenia zwrotnego zniekształcenia (THD) mieszczą się jakoś w 0.5% to słyszany dżwięk jest bardzo nieprzyjemny. Tłumaczy się to faktem że na nieliniowościach wysokiego rzędu mogą tworzyć się najrozmaitsze kombinacje wielu składowych sinusoidalnych zawartych w sygnale audio, a nie tylko ich sumy i różnice jak to jest w przypadku nieliniowości rzędu drugiego. Albo bardziej intuicyjnie: gdy zbliżymy do drgającej membrany głośnika zbliżymy paznokieć lub inny twardy przedmiot - bez trudu usłyszymy stukanie, natomiast delikatne przyhamowanie membrany np. miękką gąbką nie wywoła aż tak wyraźnych negatywnych efektów. Jednymi z gorszych pod tym względem wzmacniaczy są scalone końcówki mocy UL1405L stosowane w Amatorze Stereo (i cała ich rodzina, łącznie z wykonaniami w plastiku) gdzie nie tylko wzmocnienia dla obu połówek sygnału bardzo się różnią, ale do tego jeszcze stopień końcowy pracuje w klasie C. W efekcie dźwięk jest lekko zachrypnięty, mimo że przy średnim poziomie głośności zniekształcenia nie przekraczają 0.5%
Są jeszcze zniekształcenia TIM które wpływają na brzmienie mogą mieć wpływ, ale niestety nie mamy możliwości poprawnego pomiaru w warunkach domowych.
Ale mamy za to możliwość zaobserwować je w drodze symulacji komputerowej (np LTSpice) i tak zbudować lub zmodyfikować wzmacniacz aby nie było warunków ich powstawania. Np. zmniejszyć wzmocnienie w otwartej pętli i zarazem zwiększyć odporność różnicowego stopnia wejściowego na przesterowanie dokładając rezystory emiterowe, zastąpić kondensator korekcji millerowskiej włączany między kolektor a bazę napięciowego stopnia sterującego - dwójnikiem RC włączanym między bazy pary różnicowej, ograniczyć pasmo sygnałów doprowadzonych do końcówki mocy do 20kHz, bowiem zbytnie podnoszenie tej granicy stanowi tylko chwyt marketingowy.
1995 roku wyciąłem numer gościom którzy byli fanami dźwięku i sprzętu a nawet kabli. Miałem części chasiss trafa do lampiaka EL34 ale brak było czasu na dokończenie i wykorzystałem to do zmontowania wzmacniacza wizualnie na lampach a pod spodem dwa kity TDA7294. Efekt o ja ale to gra, jaki bass, jaka góra, nawet na testy swoje kolumny przynosili. I tak gdzieś po 3 miesiącach na jednym ze spotkań w trakcie słuchania zacząłem wyjmować lampy a wzmacniacz gra. Kilku gości do dzisiaj się nie odzywa do mnie :)
Hehe, to ja znam takiego co mierniczy na jednym z forów. który to do testowania przynoszonych mu wzmacniaczy, w tym także lampowych używa... kolumn aktywnych, tj wyposażonych we własne tranzystorowe końcówki mocy. I nie widzi w tym nic niedorzecznego. Ciekawe czy jego klienci mają tę świadomość że słuchają nie swoich wzmacniaczy, a w każdym razie nie tylko ich.
Jak pojesz to przysadka mózgowa jest zadowolona i podobnie jest ze sprzętem i dźwiękiem, jak zainwestujesz to musi być lepiej, "albo tak samo lub gorzej".
Słuch się szybko adoptuje i przyzwyczaja więc nie może być źródłem pomiarowym. Owszem można nauczyć się słuchać ale na to potrzeba wiele lat doświadczenia, osłuchania się swoich wzorcowych utworów.
Jeżeli tylko owe TDA7294 które miały udawać wzmacniacze lampowe wolne są od baboli jakimi były obarczone choćby wspomniane wyżej UL1405L (a ponad wszelką wątpliwość są jeśli zważyć że tamte były jednymi z pierwszych scalonych końcówek mocy) to i nie dziwota że audiofile dali się nabrać. Tym bardziej że budowa i parametry niektórych wzmacniaczy lampowych zakrawają wręcz na kpiny. Ot choćby Hi-Endowe wzmacniacze na bezpośrednio żarzonych triodach 300B pozbawionych jakiegokolwiek sprzężenia zwrotnego, gdzie lampy końcowe pracują w konfiguracji SE ale za to sterowane są przez stopnie w konfiguracji SRPP. Ale złotouchy traci rozum na sam widok takiej bambulastej lampy i wszystko łyka jak młody pelikan cegłę.
Słuch się szybko adoptuje i przyzwyczaja więc nie może być źródłem pomiarowym. Owszem można nauczyć się słuchać ale na to potrzeba wiele lat doświadczenia, osłuchania się swoich wzorcowych utworów.
Słuszna uwaga.
Dlatego ja od czasu do czasu chodzę do Forum Muzyki we Wrocku posłuchać jak naprawdę powinien brzmieć dźwięk. Jak brzmią poszczególne instrumenty a nawet głos ludzki. Jak brzmi bas z kotła o dwu metrowej średnicy a nie z kilku pierdziawek połączonych z jednej wąskiej skrzynce.
Taka odtrutka od zafiksowania się na swoich sprzętach pozwala spojrzeć potem inaczej na to co wydobywa się kolumn i moich grajków.
To może coś na temat: diody włączone równolegle do rezystorów emiterowych końcówki (w egz. WS 503 który remontowałem takowe były - wyglądały na fabrycznie wlutowane).
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
[quote=Tomek Janiszewski;26892.106902;12523][quote=pawlik118;26892.106332;12157]We wzmiacniaczu klasy AB nienastępuje tłumienie symetrycznych tętnień napięcia zasilania +/- końcówki mocy. Takie zjawisko występyje we wzmacniaczach lampowych klasy 2x AA w konfiguracji PP.[/quote]
Wzmacniacze tranzystorowe beztransformatorowe (czyli praktycznie wszystkie współczesne) są bardzo mało czułe na tętnienia przenikające do obciążenia przez kolektory tranzystorów mocy (pracujących w układzie wtórników emiterowych). Niewiele więcej tętnień przenika przez napięciowy stopień sterujący: tranzystor w konfiguracji wspólnego emitera ma całkiem sporą impedancję wyjściową, toteż prąd jego kolektora tylko nieznacznie zależy od napięcia między emiterem (wiszącym na zasilaniu) a kolektorem (wyjściem). Podobnie jest w przypadku obciążającego je źródła prądowego, bez względu na to czy jest statyczne (na drugim tranzystorze w konfiguracji WE) czy też dynamiczne (boostrap). W tym ostatnim wypadku prąd tętnień przedostający się od strony zasilania przez rezystor a następnie kondensator jest tłumiony przez bardzo niską impedancją wyjściową wzmacniacza, i do głośnika dostaje się tyle co nic.
Główną drogą przenikania tętnień jest stopień wejściowy. Na przykładzie Zodiaka ( http://zanotowane.pl/703/6189/Amplituner_Zodiak_DSS-401_2C_DSS-4... ) można wskazać kompromitujący Polską Myśl Techniczną błąd polegający na bezsensownym uproszczeniu zasilania stopnia różnicowego (T401-T403). Pożałowano nie tylko źródła stałoprądowego na jednym tranzystorze, ale nawet filtru RC poprzedzającego prymitywny stabilizator z diodą Zenera (D401) tj. dodatkowego rezystora i elektrolitu. Rzecz tym bardziej kuriozalna że analogiczną filtrację zapewniono od strony napięcia ujemnego tranzystorowi T407 w stopniu sterującym (elementy R425-C405) mimo że on jest o wiele mniej czuły na tętnienia (patrz wyżej). Także zastąpienie rezystora R405 zwierciadłem prądowym na dwóch tranzystorach małej mocy znacznie zwiększyłoby tłumienie zakłóceń synfazowych (a więc i tętnień przenikających do emiterów stopnia różnicowego) a przy tym powiększyłoby wydatnie wzmocnienie końcówki w otwartej pętli oraz zmniejszyło zniekształcenia nieliniowe powstające w stopniu wstępnym. No ale dwa a nawet tylko jeden (o trzech już nie mówiąc) dodatkowy tranzystor w sprzęcie - to dla Asów PMT zupełna herezja, gdy urządzenie jakoś może działać bez nich. Identyczną konfigurację miała zresztą przytłaczająca większość innych końcówek mocy Unitry, w nielicznych tylko pozwolono sobie na rozrzutność.[/quote]
I to jest wyjaśnienie sprawy na odpowiednim poziomie !
Szacuneczek, Kolego :-), podzielam Twoją opinię o PMT. Na szczęście w wielu sprzętach UNITRY da się poprawić te kompromitujące oszczędnościowe niedoróbki, co przenosi je o klasę (czasem dwie) wyżej.
Dlatego zachęcam Kolegów do dzielenia się każdą wiedzą, która może być do tego przydatna.
@Tomek, przyglądałeś się może kiedyś schematowi strukturalnemu jakiegoś mocniejszego scalaka rodziny STK ?