Etiuda 411D - problem z przewijaniem i spadające obroty
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Mam w planie niebawem bliższe spojrzenie na problemy kaseciaków, więc i Twojemu chętnie bym się przypatrzył i doprowadził go do ładu. Krótką relację dla zaspokojenia ciekawości poznawczej dałoby się umieścić w tym temacie. Urzęduję spory kawałek od W-wy, ale to nie problem, bez poczty. PW.
Dzięki,
problem z obrotami zniknął chyba całkowicie - może smarowanie pomogło (zrobiłem to już wcześniej, ale na początku efektu nie było, może dopiero teraz załapało). Pozostaje problem z przewijaniem i zapisem (a dokładniej z momentem ich startu).
Daj znać na PW, to sobie ustalimy co i jak.
PW nie wychodzi do Ciebie, nie znam przyczyny :-(...
Edit: OK., poszło, to pewnie moje nędzne łącze.
Może założyć taki temat typu, pomoc zdalna, zasady komunikacji i tam wspólnie ustalić jakąś procedurę?
To bardzo dobry pomysł. Ustalenie warunków pomocy zdalnej i zamknięcie tematu, żeby nikt nie wstawiał do niego pytań o sprzęt. Poza tym warto taki temat "przykleić", żeby nie zginął w tłumie.
Wrócił problem z przyciskiem Play - znowu muszę popychać dźwignię z góry żeby ruszył. Problem już kiedyś był, potem zniknął i teraz wrócił. Kolega Krecik na razie nie ma czasu się tym zająć, więc gdyby był jeszcze ktoś chętny z okolic Warszawy to proszę o kontakt, bo już naprawdę mam dosyć tych problemów. Na pomoc Krecika też oczwscie poczekam, ale nie wiem kiedy będzie miał na to czas, więc może ktoś dałby radę to zrobić szybciej.
Nie "nie ma czasu", bo bym nic nie pisał o chęci naprawy, tylko tymczasem brak możliwości okazyjnej dowózki sprzętu, która się zapowiadała, jednak nie złożyło się logistycznie.
Kamil, to jest skomplikowane, bardzo złożone urządzenie o dużej integracji, tzn. "wszystko może wpływać na niemal wszystko". Bardzo dobrze i z uznaniem, że chcesz się czegoś nauczyć, ale zacznij cierpliwie tę naukę od podstaw. Jeśli wystarczy Ci wytrwałości, to będziesz miał super hobby i dobry chleb na resztę życia. Ale to trwa latami i nie ma końca, postęp techniczny trwa. Nabycie wiedzy i umiejętności potrzebnych do zrobienia z takim kaseciakiem swobodnie co się chce może trwać 10...20 lat. Teoria też jest ważna, ale bez wyższej matematyki też się da skutecznie działać. Jednak bez ogarnięcia podstawowych praw już nie bardzo... Po prostu trzeba mieć świadomość, co taka iskierka na kondensatorze mogła zmienić lub nie i dlaczego. Inaczej można dużo stracić z życiem włącznie, gdyby był to np. 50+50uF/350V w jakimś telewizorze czy lampowym radyjku kuchennym. To trzeba widzieć wyobraźnią, a nakarmienie jej to długotrwały proces, całe lata właśnie.
A tak BTW - czemu NIKT nie napisał Kamilowi, na czym polega lutowanie, jak to się odbywa, co się tam dzieje i zatem jak należy to poprawnie robić ? Może o tym już jest gdzieś na UK ?
Taaa, nakłanialiśmy go w jakimś wątku dziesiątkami wpisów, żeby kupił sobie lutownicę, to taką, to inną, lepszą według jednych, gorszą według drugich a On podsumował to wszystko, że zostaje ze starą lutownicą po dziadku, którą dziadek chyba rynny lutował. O i taki był skutek tłumaczeń, co i jak.
pozdrawiam
Grzesiek
Lutować mniej więcej umiem, nie jest to nic trudnego. Kupiłem sobie stację lutowniczą, która powinna się nadać do takich rzeczy. Ale trzeba jeszcze wiedzieć, co i gdzie zlutować. Więc sam tego nie zrobię, skoro przyczyna może leżeć w wielu miejscach. Dlatego jedyne co mogę zrobić teraz to czekać na chętnego, kto się tego podejmie.
Poczekam na twoją pomoc, ale jeśli się okaże, że będę musiał czekać bardzo długo no to będę musiał szukać pomocy gdzie indziej - w ostateczności wysyłka pocztą. Dlatego pytałem, kiedy mniej więcej mógłbyś się tym zająć, żebym wiedział na co się przygotować. W każdym razie pozostaje mi czekać.
Aha...:-(
To zanim rozpoczną się te lata rzeczywistej nauki, musi przejść czas zrozumienia, że taniej i szybciej, a więc bez wątpienia dużo lepiej jest czerpać cenne (czasem wręcz bezcenne) doświadczenie od innych.
Może Kolega nie miał funduszy na nową dobra i właściwą do tych rzeczy lutmaszynkę ?
W każdym razie, jakiś szacunek dla doradców też się należy i wypadałoby wytłumaczyć, czemu Ich cały trud o d... się rozbił.
Nie ma szacunku - nie ma pomocy.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
Niestety, przekonałem się, że pomoc zdalna nie ma właściwie sensu. Gdyby dało się uzyskać porady typu - zmierz to i to, wymień to i to i będzie działać, byłoby super. Ale widzę, że każda nawet drobna usterka to ogrom możliwości, gdzie może leżeć problem i bez obejrzenia tego przez kogoś doświadczonego nic się nie da zrobić. Dlatego chyba jedyne co mogę zrobić to zlecić naprawę komuś doświadczonemu - ale nie pocztą, tylko z dowozem osobistym. Też już miałem okazję się przekonać, jak poczta traktuje paczki i że nie zawsze przyjeżdżają w nienaruszonym stanie wewnątrz opakowania, więc naprawa poprzez wysyłkę to zbyt duże ryzyko. Co innego wysyłka konsoli, która składa się głównie ze stabilnych elementów, a co innego wysyłka magnetofonu, w którym dużo jest skomplikowanej mechaniki podatnej na wstrząsy.
Tak więc chyba możemy podsumować ten temat tak - jeśli ktoś z Warszawy lub okolic chciałby się tego podjąć, to zapraszam do kontaktu. Inaczej dajmy sobie spokój, bo chyba nic z tego nie będzie - co z tego że mam nową lutownicę i miernik, skoro ich nie wykorzystam. Przepraszam za wszystkie nerwy, których byłem przyczyną, bo nie było to naprawdę moim celem. Na szczęście najgorsza usterka ustąpiła - jak i dlaczego, nie wiem, grunt że już jej nie ma. Fakty są takie, że parę rzeczy udało mi się samemu naprawić, ale było to raczej farciarskie szczęście niż umiejętności. Wieża ma nadal parę problemów, ale da się z nimi żyć. Tak więc to chyba tyle ode mnie.