Oczywiste błędy konstrukcyjne w sprzęcie UNITRA.

39 odpowiedzi [Ostatni post]
 
Poziom 7
Punkty: 1995
Posty: 896
W klubie od: 27/09/2017

Zgodnie z wolą Admina - otwieram temat w którym będzie można przedstawiać, krytykować i w miarę możliwości wskazać drogę eliminacji błędów jakich dopuścili się konstruktorzy. Na pierwszy ogień niech pójdzie rodzina wzmacniaczy WS X03. Schematy WS 303 i WS 503 można znaleźć na:
http://www.technique.pl/mediawiki/index.php/Wzmacniacze_Foniki_o...
a konkretnie odpowiednio:
http://www.technique.pl/mediawiki/images/0/0d/WS303-WS503_-_18-a...
oraz
http://www.technique.pl/mediawiki/images/6/64/WS303-WS503_-_17al...
Wyraźniejszy schemat, szczególnie użyteczny gdy mowa jest o numeracji elementów można znaleźć pod
https://www.elektroda.pl/rtvforum/topic2844436.html#gallery
Sam Autor strony sugerował aby pobawić się w poszukiwanie różnic między jednym i drugim, póki co zauważyłem inne nominały bezpieczników topikowych włączonych w szereg z wyjściami głośnikowymi, odpowiednio 1,6A i 3,16A. Ale co tu w ogóle robią bezpieczniki??? To elementy nieliniowe bowiem drucik topikowy zwiększa wyraźnie swoją rezystancję wraz ze wzrostem temperatury, zanim jeszcze dojdzie do przepalenia bezpiecznika. Tym samym: nawet jeśli na wyjściu końcówki mocy (w punkcie połączenia rezystorów R170 i R169, skąd czerpany jest sygnał dla ogólnego USZ) uda się uzyskać niezniekształcone napięcie, to napięcie na głośnikach będzie zniekształcone, szczególnie przy najniższych częstotliwościach gdzie bezwładność cieplna drucika nie wyrównuje zmian temperatury. Jeżeli intencją PMT było za cenę pogorszenia zniekształceń uchronić głośniki przed wysadzeniem membran prądem stałym w razie gdyby mimo istnienia zabezpieczenia nadprądowego jeden z końcowych kadeków uległ na trwale zespawaniu kolektora z emiterem - jakim problemem było zastosowanie bezpieczników od strony zasilania (dodatniego i ujemnego), między dodatnim przewodem zasilającym a kolektorami T109 i T111, oraz przewodem ujemnym a emiterem T112 i rezystorem R168? Tak włączone bezpieczniki byłyby równie skuteczne w ochronie głośników (na to aby ochroniły tranzystory w razie zwarcia na wyjściu nie ma co liczyć podobnie jak i w oryginale, to zadanie należy do zabezpieczenia nadprądowego), a nie przyczyniałby się do zwiększenia zniekształceń, przynajmniej póki dodatkowy spadek napięcia na bezpiecznikach nie sprawi że dojdzie do nasycenia tranzystorów końcowych oraz sterującej pary komplementarnej. Wybrano jednak błędny sposób włączenia bezpieczników z bezmyślności, czy dlatego że dwa dodatkowe bezpieczniki na wzmacniacz to już byłoby ponad kieszeń klienta? :-> No, chyba że chodziłoby o bezpieczniki audiofilskie, kierunkowe bo z jednym kapslem złoconym a drugim rodowanym, pakowane w indywidualne, miękko wyściełane etui. Ich cena dorównać może cenie całego wzmacniacza, oczywiście nie wliczając w to ceny audiofilskich kabli głośnikowych i zasilających.
Drugim równie jaskrawym babolem jest włączenie diody D103 w szereg z rezystorem R181, wchodzącym w skład dynamicznego źródła prądowego "bootstrap" obciążającego stopień sterujący. W imię czego??? Taka dioda byłaby do przyjęcia gdyby amplituda napięcia na wyjściu wzmacniacza była ustalona, np. w generatorze laboratoryjnym lub stopniu końcowym odchylania pionowego OTV. Gdy zaś wzmacniacz ma służyć do wzmacniania sygnału muzycznego lub słownego - przesuwa ona punkt pracy stopnia sterującego (T108): dla silniejszych sygnałów średni prąd kolektora wzrasta. Taki zabieg stosowano w początkach istnienia techniki tranzystorowej w celu oszczędzania baterii, w szczególności w stopniu końcowym radyjka "Eltra", póki nie zastąpił jej "Koliber"gdzie dławikowy stopień końcowy z jednym tranzystorem i ruchomym punktem pracy został zastąpiony dwutranzystorowym stopniem przeciwsobnym w klasie AB, gdzie przesuwanie punktu pracy było do niczego niepotrzebne. I we wzmacniaczach WS X03 potrzebne było ono jak dziura w moście: uzyskana w ten sposób oszczędność prądu przy małym poziomie sygnału jest niemal niemierzalna, za to pojawiają się we wzmacniaczu stany nieustalone w następstwie sterowania sygnałem o zmieniającej się warotości szczytowej. To nieporównanie gorzej niż "stany nieustalone" których tak się obawiają zwolennicy galwanicznego sprzężenia całefgo toru audio od wejścia po głośnik, a które pojawić się mogą jedynie na krótko po włączeniu zasilania, względnie w razie przesterowania wzmacniacza zbyt silnym sygnałem. Mówi się że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, tymczasem ktoś kto wtrynił diodę do bootstrapu popisał się nie tylko nadgorliwością, ale i kompromitującą głupotą.
Tak więc Użytkownikom tej grupy sprzętu można polecić zwarcie niepotrzebnych diod (w obu kanałach) kawałkiem drutu, i przeniesienia bezpieczników topikowych do zasilania, choć to drugie będzie nieco trudniejsze, i będzie wymagało zwiększenia ich liczby o 2.
Na razie wystarczy. Zapraszam do dyskusji, może podobnych kfiatków uda się znaleźć więcej?

Polaczono #1

Już po wysłaniu powyższego posta doczytałem się w źródłowym temacie, że poza WS-303 i WS-303 produkowano także WSH-303, i o nim była także mowa.
https://unitraklub.pl/webfm_send/729
Ten wzmacniacz mimo podobnego oznaczenia różni się od pozostałych dwóch bardzo wyraźnie: zastosowano pełnokomplementarną końcówkę mocy, a fatalna dioda wyleciała wraz z całym bootstrapem. Zastąpiło go źródło stałoprądowe; przy okazji dodano też źródło prądowe zasilające wejściowy stopień różnicowy. To oczywiście krok we właściwą stronę, niestety drugi podstawowy błąd popełniony w WS-303 i WS-503, mianowicie bezpiecznik topikowy w szereg z wyjściem głośnikowym - pozostał.