Oczywiste błędy konstrukcyjne w sprzęcie UNITRA.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Kiedyś rozmawiałem z pewnym gościem, który twierdził, że cyna wnosi dużo szumu w torze audio. Stwierdziłem, że albo ja mam kompletnie spaprany słuch, albo on ma coś z głową.
Bez wątpienia to drugie.
Przewód też szumi.
Przeciętny szum tła otoczenia w mieście też istnieje. Trzeba zatrzymać ruch, zamknąć lotniska i uciszyć wiatr, gdy pan xx zechce odsłuchać dzieło. Nie utwór muzyczny, to jest drugorzędne, tylko swoje dzieło z tranzystorami smarowanymi pastą na poprawę brzmienia i kablem za 150 tysi.
Podzielam Twoją opinię co do patologicznego przerostu formy nad treścią.
Ale wiesz... Bussines się kręcić musi ;-). Lepiej, żeby coś się działo nawet tak dziwacznego niż miałaby być głucha cisza.
Wieszanie psów na konstruktorach PMT świadczy jedynie o zupełnej nieznajomości zagadnień produkcyjnych w życiowym powiązaniu z ekonomią, socjologią i odgórnymi wytycznymi. Był w tamtych latach taki jeden Pan, który wiele potrafił i nie godził się na takie realia, więc prysnął poza strefę wpływów Wielkiego Brata.
Nazywał się Roman Kudelski.
Nie wiem, ilu było przed Nim, ale po Nim było wielu takich.
Nie tracili sił na tanią krytykę, biadolenie i bicie piany, tylko wzięli się za robotę i faktycznie czegoś liczącego się dokonali.
Sugerowałbym wziąć przykład z takich ludzi.
Najbardziej bawi mnie, że sporo podstarzałych audiofili często przeżywa dźwiękową nirwanę akurat w piątek wieczorem, gdy w ruch pójdzie już jedna lub więcej szklanek whisky. Jak to wpływa na percepcję słuchową - chyba nie muszę mówić. ;)
Inna sprawa, że słuch bardzo szybko adaptuje się do zastanych warunków.
Audiofile chyba też nie słuchają muzyki, bo przecież instrumenty zafałszowują dźwięk i wnoszą niepotrzebne zniekształcenia TIM, skrośne, któreś tam harmoniczne i Bóg raczy wiedzieć jakie jeszcze.
Chyba nie powiesz że wzmacniacza z prądem spoczynkowym ustawionym na zero (w których to warunkach powstają zniekształcenia skrośne) można spokojnie słuchać jak gdyby nigdy nic, i nie zgrzytać przy tym zębami zastanawijąc się czy to przypadkiem jakiś paproch nie dostał się w szczelinę głośnika i cewka ociera o magnes? Wrażenia słuchowe w jednym i drugim przypadku są uderzająco podobne.
Poza tym nie było moją intencją wieszanie psów na konstruktorach PMT za to że zrobili coś gorzej niż było można (np. pożałowali zwierciadła prądowego lub rezystorów w emiterach pary różnicowej) lecz za to że zrobili to czego zrobić nie powinni. Dioda w bootstrapie jest tego przykładem, zwłaszcza że to na pewno nie Wielki Brat (a nawet tylko zakładowy sekretarz POP PZPR) kazał im wstawić element bez którego wzmacniacz nie tylko by działał, ale działałby lepiej. Do tej kategorii zaliczyłbym też bida-komplementarne końcówki mocy, o których już wcześniej pisałem. Stara dobra szkoła głosiła że wzmocnienie gałęzi dla obu połówek sygnału powinno być jak najbardziej zbliżone (stąd wymóg parowania tranzystorów końcowych) aż tu nagle jakiś As PMT wymyślił sobie że jak będą się różniły o dwa rzędy wielkości, to też będzie wszystko O.K., nawet w sprzęcie aspirującym do klasy Hi-Fi (jak np. M2405S) a nie tylko w ręcznej szczekaczce. Ktoś tam musiał ukończyć szkołę po łebkach.
Poza tym nie było moją intencją wieszanie psów na konstruktorach PMT za to że zrobili coś gorzej niż było można (np. pożałowali zwierciadła prądowego lub rezystorów w emiterach pary różnicowej) lecz za to że zrobili to czego zrobić nie powinni.
Nadal nie możesz pojąć, że tego nie zrobili konstruktorzy lub zrobili to wbrew własnym intencjom i woli ?
Oczywiste fakty z realiów tamtych czasów są dobrze udokumentowane a wiedza na ten temat jest ogólnodostępna.
Poza tym nie było moją intencją wieszanie psów na konstruktorach PMT za to że zrobili coś gorzej niż było można (np. pożałowali zwierciadła prądowego lub rezystorów w emiterach pary różnicowej) lecz za to że zrobili to czego zrobić nie powinni.
Nadal nie możesz pojąć, że tego nie zrobili konstruktorzy lub zrobili to wbrew własnym intencjom i woli ?
Oczywiste fakty z realiów tamtych czasów są dobrze udokumentowane a wiedza na ten temat jest ogólnodostępna.
Wbrew własnym intencjom i woli wtrynili diody do bootstrapów we wzmacniaczach WS-303, WS-403 i WS-504? Bo CEMI cierpiało na ich nadmiar w magazynie i trzeba było zrobić miejsce na inne elementy?
Ktoś miał taką wizję, a ktoś miał inną. I tyle.
Ktoś miał taką wizję, a ktoś miał inną. I tyle.
Nie! Diody w tym miejscu są tak samo na miejscu jak ubłocony bucior postawiony na stole z jedzeniem. Dlaczego - napisałem w źródłowym poście. Komuś pomylił się wzmacniacz audio z generatorem laboratoryjnym o ustalonej amplitudzie sygnału, albo z układem odchylania pionowego OTV. Dowodzi to nie posiadania innej wizji, ale bezbrzeżnej durnoty.
To ostatnie to owszem, ale na innym odcinku niż działka konstruktora.
Filmik o przenoszeniu jeziora widziałeś ? No, bo pan sekretarz albo wicewice minister miał taką wizję. Żeby zaistnieć, dla lansu.
Proponuję dokonać szczegółowej analizy pracy wzmacniacza, do którego nasypano dwa kilo śrutu. Stopień przypadkowości będzie podobny. Pisałem kilka razy skąd się brały takie różne kwiatki jak te przykładowe diody, więc roztrząsanie co, gdzie i dlaczego ma podobny zapach ;-).
Takie szczegóły załatwia się dwoma zdaniami, pożytecznymi, np. "O, tu jest źle, trzeba to zrobić tak a tak. Sam zrobiłem, sprawdziłem przez pół roku męczenia katorżniczą eksploatacją, jest ok. Możecie spoko zrobić tak samo, tu są obrazki poglądowe. /Nie ma za co/."
To ostatnie to owszem, ale na innym odcinku niż działka konstruktora.
Filmik o przenoszeniu jeziora widziałeś ? No, bo pan sekretarz albo wicewice minister miał taką wizję. Żeby zaistnieć, dla lansu.
Przyznaję że aż tak złego zdania o panu sekretarzu to jednak nie miałem. Chociaż... Prawda, pisałem już że pracowałem w CENRIT na przełomie ustrojów. Monopol na projektowanie wszelkich zasilaczy miał ówczesny derechtor. I robił je na jedno kopyto. UL7505 (albo UL7512, UL7515, wzlędnie UL7524 w zależności od tego jakie napięcie było potrzebne) w eleganckiej, budzącej zaufanie metalowej obudowie T0-3. Ale że prąd 1A był zwykle niewystarczający - obwieszał je dodatkowym tranzystorem, z reguły był to BDP286 w plastikowej obudowie TO-220; gdyby to element w takiej obudowie miał sterować tranzystorem w potężniejszej obudowie T0-3 - nie wyglądałoby to aż tak kuriozalnie. Ale bynajmniej nie o wygląd się rozchodzi. Tak prymitywny sposób zwiększania wydajności prądowej stabilizatora sprawiał że nie tylko rosło minimalne napięcie między wejściem a wyjściem (o napięcie baza-emiter wyjściowego tranzystora) ale szło się kichać całe zabezpieczenie przeciwzwarciowe, tak starannie opracowane przez konstruktorów Fairchilda! Przypadkowe, krótkotrwałe nawet zwarcie wyjścia przewalałoby tranzystor, po czym pełne niestabilizowane napięcie przewalałoby zasilany układ. Nie mam pojęcia jak długo jeszcze tłuczono te babole, ponieważ na początku 1993 roku wypłoszyła mnie stamtąd głodowa pensja. A ów derechtor miał życiorys wyjątkowo nieciekawy: po wypowiedzeniu wojny polsko-jaruzelskiej powierzono mu rolę weryfikatora, który wyrzucał na bruk co aktywniejszych działaczy Solidarności, jeszcze z czasów jej legalnego funkcjonowania.
Jeszcze tylko dla przykładu przedstawię co uważałbym za inną wizję, a nie oczywisty błąd, o których traktuje temat.
Przykład innej wizji mogą to być dwa wzmacniacze: jeden budowany z myślą o uzyskaniu jak najmniejszych zniekształceń jeszcze przed zapięciem pętli ogólnego USZ, a więc pełnokomplementarny a najlepiej w pełni symetryczny, z dwoma równolegle pracującymi wejściowymi stopniami różnicowymi na tranzystorach komplementarnych, z wtórnikami emiterowymi poprzedzającymi sterujące stopnie napięciowe z rezystorami w emiterach co uniezależni wzmocnienie zarówno od prądu kolektora jak i zmian bety wskutek efektu Early'ego, i objęty niezbyt silnym USZ, drugi zaś - prostszy, bardziej tradycyjny ale za to z szybkimi tranzystorami końcowymi, nawet gdyby ceną za powyższe miało być przyjęcie konfiguracji quasi-komplementarnej. Zniekształcenia takiego wzmacniacza w otwartej pętli byłyby oczywiście wyższe niż omówionego wyżej, ale dzięki szybkim tranzystorom końcowym można by go objąć silnym sprzężeniem zwrotnym, bez konieczności psucia szybkości zmian sygnału na wyjściu głęboką korekcją millerowską. Taki wzmacniacz również rokowałby niewielkie zniekształcenia po zamknięciu pętli, choć droga do ich osiągnięcia byłaby zupełnie inna. Oczywiście wzmacniacz w którym nie poczyniono jakichkolwiek środków przeciw redukcji zniekształceń w otwartej pętli, co więcej drastycznie je powiększono np. stosując konfigurację bida-komplementarną, ani też nie zadbano o szybkość narastania sygnału a jedynie wpakowano tak silne USZ aby tylko czułości starczyło, a w razie problemów ze wzbudzeniami - pogłębiono jeszcze korekcję psując do reszty szybkość, będzie ustępował jednemu i drugiemu, dlatego trudno uważać to za inną wizję natomiast za szmelc - jak najbardziej.
Mam nadzieję że teraz się rozumiemy?
Kiedyś rozmawiałem z pewnym gościem, który twierdził, że cyna wnosi dużo szumu w torze audio. Stwierdziłem, że albo ja mam kompletnie spaprany słuch, albo on ma coś z głową. Jak na razie mój słuch jest OK powyżej normy dla mojego wieku, no i okularów też nie muszę nosić. Szukanie dziury w całym, zwłaszcza w sprzęcie Unitry który to sprzęt jest poniżej średniej światowej jeśli chodzi o jakość wykonania i brzmienie. Kiedyś dla hecy zacząłem czytać forum audiofilskie i stwierdziłem, że ci ludzie mają potężne kompleksy. Już nawet nie chodzi mi o elementy i gniazda pokrywane złotem, kable głośnikowe na podpórkach i długość wyliczana co do mm. Najbardziej rozbawiły mnie kabel sieciowy i wtyczka. Cena oscylowała w okolicach całkiem dobrego wypasionego auta. Co z gniazdem sieciowym, przewodami, licznikiem, transformatorem, wyłącznikami i odłącznikami po drodze, wreszcie generatorem. Czy one też są audiofilskie? Inne forum o TV. No, tam to jest co czytać i płakać ze śmiechu. Zarówno ci od TV mają gdzieś to co oglądają na ekranie, ważne jest tylko jakość obrazu ustawianego tygodniami i lagi. Współczuję rodzinie. Audiofile chyba też nie słuchają muzyki, bo przecież instrumenty zafałszowują dźwięk i wnoszą niepotrzebne zniekształcenia TIM, skrośne, któreś tam harmoniczne i Bóg raczy wiedzieć jakie jeszcze. Ideałem jest puszczenie sygnału idealnego z niemierzalnymi zniekształceniami przez sprzęt i cieszy ich to, że mierniki zniekształceń nie pokazały NIC. Dla mnie ważne jest treść utworów audio i video. Ale jak ktoś czyje satysfakcję seksualną po wydłubaniu zbędnych elementów i zapakowaniu innych, "bo to jest ważne i już nie brzęczy" to niech się bawi.
Wszystko rób tak, żeby nie trzeba było po Tobie poprawiać. Miłego dnia.