Bernard GS 434 - uzdatnienie na lata pracy
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
Czepiacie się. Przecież krety są i tak ślepe. ;-)
No krety tak ale nie Krecik ;)
Chyba jeszcze czasem coś dostrzegam...;-)
Znam takich, dla których piła to to samo co piłka a zaślepka to... to pewnie taka opaska na oczy :-)))
Elementy ułożyskowania pionowego ramienia w tym Benku też chyba robili słabi w oczach. Może mieć to związek z kolorem fioletowym ;-).
Poprawiłem, co się dało. Bieżnie kulek wygładziłem co nieco, potem przejdą zabieg dogniatania wstępnego. Na fotkach te elementy przed i po głaskaniu gumkami korundowymi gradacji 3000.
Potem rozebrałem kilka japońskich łożysk 688 ZZ, starych leżaków magazynowych sprzed 30 albo więcej lat, więc raczej nie chińskich.
W procesie wytwarzania łożysk kulki są selekcjonowane automatem (w FŁT robiły to panie z sitkami jak na zbiór ślimaków winniczków dla żabojadów), grupowane i przydzielane dla każdego egzemplarza łożyska osobno. Stąd kulki pozyskane z jednego łożyska będą niemal identyczne, ale w innym łożysku tej samej serii mogą być inne. Różnice średnicy kulek pomiędzy łożyskami są zawarte czasem i w 30 typowymiarach, więc trafienie dwóch łożysk z identycznymi kulkami wymaga cierpliwości lub... szczęścia.
Tu potrzebowałem 3 łożysk, w jednym jest 9 kulek. Oryginał Foniki miał po 11 kulek w łożysku, czyli razem potrzeba 22. Jednak te japońskie kulki mają nie 2,50 jak oryginał, lecz 2,35 mm. W Łodzi przyoszczędzili także na ilości kulek, bo 12 zostawia jeszcze dostatecznie dużo luzu, więc teraz spokojnie można dać 12, a być może i 13 kulek do jednego zestawu. Potrzeba zatem 26 identycznych, 3 trafione łożyska po 9 sztuk załatwiają sprawę.
Miałem farta, osiemnaste rozprute łożysko było tym szukanym trzecim :-). Teraz mam dużo kulek fi 2,340 , 2,345 , 2,347 , 2,353, 2,355+ , 2,358 , 2,362...
Na koniec wykąpałem to całe towarzystwo w powidłach śliwkowych :-). Dwa razy.
…
a jaką broń byś wybrał ? :) - coś z Ferdydurki ?Myślałem o styropianowych mieczach ( do pierwszej krwi ), no ale sprawa się wyjaśniła i kwestia broni jest nieistotna :-))
P.S.
Mogło być jeszcze okładanie się mokrymi szmatami ew. obelżywe uwagi wykrzykiwane naprzemian ( do ucieczki jednego z nas lub podkulenia ogona ), itp., itd.
Nie zaprzeczam - Gombrowicz by się nie powstydził ;-)
Eech, amatorzy...
I związek z tematem słaby.
Proponuję taki pojedynek: kto dłużej wytrzyma (do pierwszych objawów utraty zmysłów lub przytomności) wybrany przez przeciwnika zestaw dźwięków odtwarzanych z nie naprawionego Benka albo Zetki z poziomem min. 90dB.
Zestawy do wyboru:
- disco classic
- disco polo
- techno
- hip-hop
- rap
- wild punk z "wokalem"
- inne umcyk umcyki
- własne pomysły co do wybranych artystów
Lub kto dłużej zniesie losowe umcyk-umcyk w przygodnie zatrzymanym aucie z małolatami w środku.
Niezbędne minimum współczynnika charkotu jest statystycznie spełnione w w/w okolicznościach.
No i co ? Przeszło Wam ?
…
Eech, amatorzy...
I związek z tematem słaby.
Proponuję taki pojedynek: kto dłużej wytrzyma (do pierwszych objawów utraty zmysłów lub przytomności) wybrany przez przeciwnika zestaw dźwięków odtwarzanych z nie naprawionego Benka albo Zetki z poziomem min. 90dB.
Zestawy do wyboru:
- disco classic
- disco polo
- techno
- hip-hop
- rap
- wild punk z "wokalem"
- inne umcyk umcyki
- własne pomysły co do wybranych artystów
Lub kto dłużej zniesie losowe umcyk-umcyk w przygodnie zatrzymanym aucie z małolatami w środku.
Niezbędne minimum współczynnika charkotu jest statystycznie spełnione w w/w okolicznościach.
No i co ? Przeszło Wam ?
Classic disco to dla mnie niestety Diana Ross, Donna Summer, Bee Gees, Dianne Warrick itp.. to idzie przeżyć i wczesne lata 80-te
No nie, miałem na myśli to obecne...
Tamto z dobrych lat to w nagrodę dla winnera ;-).
Łożyska toczne są wrażliwe na zanieczyszczenia. Zwłaszcza tam, gdzie chodzi o stały i jak najmniejszy opór obrotu tam wszelkie, nawet najdrobniejsze pyłki czy okruchy są mocno niepożądane. Wszystko, co fruwa sobie w powietrzu i jest tak maleńkie, że oko tego nie zauważy nie powinno się do takiego łożyska dostawać. Przeciętna zawartość takich drobin większych niż 0,01 um w powietrzu to zdaje się ok. 100 000 000...300 000 000/m^3. Gdyby nie one, deszcze padały by znacznie rzadziej a i mgły nie bywały tak gęste.
Te najmniejsze nie zaszkodzą kulkom łożyska o ile nie będzie ich zbyt dużo. Te nieco większe, powiedzmy 100 razy mniejsze niż drobina kurzu to już tak. O samym kurzu nie trzeba mówić.
Zwłaszcza niszczycielskie zdolności mają drobiny twarde, a tych jest akurat w powietrzu dostatek. Wprawdzie takiego łożyska ramienia w Benku nie zniszczą z uwagi na znikome naciski jednostkowe tam występujące, ale zakłócić mu swobodę obrotu potrafią na pewno. Może to być relatywnie bardzo duży miejscowy opór, który spokojnie wyrwie igłę czytającą z rowka płyty.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że rowek płyty nie układa się centrycznie względem osi obrotu płyty, wskutek czego ramię waha się nieco w płaszczyźnie poziomej z okresem równym prędkości obrotowej płyty, przez co chwilowa prędkość kątowa ramienia jest znacznie większa od tej wynikającej ze skoku rowka.
Benek to prosty, niedrogi gramofon, ale to górne łożysko wypadałoby osłonić przed brudami z powietrza. Nawet, gdyby cały miał kosztować o te 10 zetów więcej.
Tymczasem to łożysko jest niemal zupełnie odkryte, jedynie nieco chronione wystawieniem górnej miseczki o 1 mm ku górze i trochę kołnierzem ramienia. Ale dla kurzu i pyłu to nie są przeszkody nie do przejścia. Można to było zobaczyć na powiększeniu śladów współpracy elementów tocznych po demontażu pracującego jakiś czas układu. Taka czerniawa pasta, silnie brudząca.
Takich łożysk nie smaruje się smarami plastycznymi, dawałoby to zbyt duże opory. Tylko olej o niedużej lepkości lub całkiem na sucho, co jednak wystawia kulki i bieżnie na atak korozji. Więc kapkę oleju przydałoby się tam zadać. Ale do oleju wszystkie te w/wsp pyłki ochoczo się przykleją i będą się gromadziły coraz liczniej. I kółko się zamyka.
Żeby choć trochę zaradzić temu impasowi zrobiłem prostą, ale IMHO skuteczną osłonkę z aluminium. Szczelina pomiędzy jej wewnętrzną powierzchnią walcową a cylindryczną częścią wypraski korpusu to ok. 0,15 mm. Nieprędko kurz tamtędy przejdzie, bo musi podejść do góry przez tę szczelinę a po drodze czeka go niespodzianka - ładunki elektrostatyczne i zdradziecko lepka wspomniana powierzchnia wewnętrzna osłonki, rozmyślnie pokryta warstewką chłonnego smaru.
Sądzę, że teraz łożysko będzie bezpieczne i odwzajemni się długą bezawaryjną pracą. A o to właśnie głównie chodzi.
Nawet chyba nie wygląda to jakoś szczególnie ohydnie ;-). Jak na ostatnim obrazku.
Przyszła kolej na elektrykę ramienia i płytkę główną. Najważniejsze zmiany to 6800 uF/ 25V zamiast fabrycznego 2000/25, 470/35 w miejsce 100/16, BC548C PH w miejsce znanych z zawodności polskich BC148B/C.
Pierwsze zdjęcie przyłącza wkładki to stan zastany, następne to stan po "przeglądzie" ;-).
Zagadką pozostaje, czy te kondensatory MKSE z ruskimi nadrukami to my robiliśmy dla nich, czy sprowadzaliśmy przymusowo i bardzo drogo stamtąd... Hmmm...
Porządki z potencjometrem trymowania prędkości i bajzlem w przewodach made in Fonica Łódź Poland :-( (pierwsze trzy zdjęcia - stan zastany).
Potencjometr miał zupełnie luźny nit wyprowadzenia ślizgacza. Zaklepałem delikatnie, zgrubna próba omomierzem z poruszaniem końcówkami nie wykazała niesprawności. Potem zrobiłem nowe przewody prowadzące do niego. Podobnie jak całą resztę fabrycznych niechlujnych połączeń.
Sprzęt wstępnie uruchomiony. Trzeba było jednak zmienić wartości fabryczne R12 i R13, oznaczonych na schemacie gwiazdką, czyli do dobrania. Zakres PR-ków był daleki od "sięgnięcia" właściwej prędkości, talerz zaiwaniał ponad 70 obr/min.
Prawdopodobnie jest to efekt dokonanych zmian, teraz są przyzwoite tranzystory w układzie i znikome tarcie w łożyskach talerza.
Żeby nie odkręcać wiele razy płytki przy dobieraniu wartości w/w oporników, wstawiłem w płytkę srebrzone końcówki lutownicze. Wstawiłem wyższej jakości oporniki metalizowane 1% (obrazki). Samo ustawienie przebiegło łatwo, wstępnie obrotomierzem i porównanie wyniku ze wskazaniem strobo. Zadziwiająco zgodne się okazały :-), przy czym obrotomierz z trzema miejscami po przecinku jest raczej dokładniejszy mimo tak niskiej prędkości.
Po godzinnej próbie prędkość jest stabilna, praca bezgłośna, żadnych wibracji nigdzie nie da się odczuć.
Pozostało zamontować i ustawić ramię oraz automatykę STOPu.
Gdzieś miałem stare płyty 78 obrotów ze swingiem, można by posłuchać :-)
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- 10
- 11
- …
- następna ›
- ostatnia »
Myślałem o styropianowych mieczach ( do pierwszej krwi ), no ale sprawa się wyjaśniła i kwestia broni jest nieistotna :-))
P.S.
Mogło być jeszcze okładanie się mokrymi szmatami ew. obelżywe uwagi wykrzykiwane naprzemian ( do ucieczki jednego z nas lub podkulenia ogona ), itp., itd.
Nie zaprzeczam - Gombrowicz by się nie powstydził ;-)