"Najlepszy" wzmacniacz unitra?
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
No, Tomku, jeśli to tłumaczenie dla kogoś raczkującego w temacie to gratuluję.
Pozdrawiam
Grzesiek
Obawiałem się że raczkujący w temacie nijak nie skojarzyłby na podstawie Wikipedii po co pakuje się takie dwa dziwnie połączone tranzystory zamiast pojedynczego rezystora. Ci bardziej doświadczeni natomiast może skorzystają. Błądzący natomiast - być może przyznają się do pomyłki. O ile potrafią.
Na razie pytał, co to. Ale mniejsza z tym...
Pozdrawiam
Grzesiek
Ja tam wolę jednak tworzyć własną Nową Unitrę. Z wykorzystaniem tego co było do dyspozycji w latach jej świetności, ale lepiej. Zbudowałem już nową Danę, zespoły 40W na szmaciakach z lat 70-tych za to ze zwrotnicą jakiej PMT dotychczas się nie dorobiła, a teraz słucham sobie Radia Plus przez wygrzebane niewiadomo skąd fabrycznie niedokończone słuchawki SN62 z amplitunera w pełni klasycznego, strojonego agregatem, z polferowskimi filtrami 12X12 i cewkami na polferowskich kubkach w stereodekoderze na tranzystorach, cokolwiek bardziej zmyślnym niż wsadzili do Meluzyny czy Kleopatry...
Nie tak dawno udało mi się załadować roczniki Radioamatora (później Radielektronika) i właśnie jestem na etapie przeglądania. W praktycznie co drugim czy trzecim zeszycie są opublikowane jakieś usprawnienia do dostępnego wtedy sprzętu Unitry. Od rzeczy prostych takich jak wyeliminowanie przydźwięku, do rzeczy bardziej zaawansowanych jak "usprawnienie" (a raczej kompletna przebudowa) tunera w radiu Amator czy dodanie układu Dolby do ZK-246. Jedno z bardziej "popularnych" usprawnień to sposób na wyeliminowanie zakłóceń radiowych we wzmacniaczach.
Kolego Tomku - nie lubiłem i nie lubię naprawiać końcówek mocy, bo często mi się paliły. Z 10 lat temu naprawiałem AT9100 i chyba ze dwa razy mi się sfajczyło, a dawno temu próbowałem naprawić WS418 i mimo że nawet udało się uruchomić to pograł trochę i też się sfajczył (jeszcze na tranzystorach BDP395/6)
Wrzucam schemat końcówki mocy z mojego PW9013 i z AT9100 - jak to lustro powinno wyglądać na schemacie?
Temat trochę zamienił się w dyskusję o wszystkim i o niczym, ale jeśli chodzi o temat modyfikacji, w tym źródeł i luster prądowych to dość obszerne wyjaśnienie macie w oddzielnym temacie o modyfikacjach wzmacniaczy z rodziny WS-4xx.
jak to lustro powinno wyglądać na schemacie?
Tak, jak zaznaczyłem. To fragment schematu WS-354, chyba jedynego unitrowskiego wzmacniacza wyposażonego w taki wynalazek.
Pozdrawiam
Grzesiek
Ale gęstwina. Jak musiał się zmieścić w małej obudowie to i schemat też upakowany. ;))
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
Pozwolę sobie uzupełnić conieco, zważywszy że Autor pytania najwyraźniej dopiero raczkuje w dziedzinie wzmacniaczy mocy, bardziej jeszcze niż w dziedzinie zespołów głośnikowych.
Zastosowanie tego nieskomplikowanego członu (zwykle 2 tranzystory i 2 rezystory) w końcówkach mocy (ale też i w scalonych wzmacniaczach operacyjnych) daje szereg korzyści. Po pierwsze: wszelkie zakłócenia synfazowe tj oddziałujące na oba tranzystory wejściowej pary różnicowej (np. przenikające ze strony emiterów wskutek niedoskonałości źródła prądowego czy też jego braku, gdy zastępują go 2 rezystory i dioda Zenera) podlegają silnemu tłumieniu i praktycznie nie przedostają się do stopnia sterującego i dalej na wyjście. Po drugie: wzmocnienie stopnia różnicowego oraz maksymalny prąd jaki może on dostarczyć stopniowi sterującemu ulega podwojeniu, przy niezmienionym prądzie zasilającym parę różnicową, dzięki temu że tranzystor pary różnicowej dołączony do wejścia stopnia różnicowego jest wspomagany przez swojego partnera za pośrednictwem lustra. Po trzecie: unika się strat wzmocnienia i prądu wyjściowego w rezystorze łączącym bazę stopnia sterującego z zasilaniem (lub masą przy asymetrycznym zasilaniu) który przy zastosowaniu lustra w ogóle wypada z układu. A rezystor ten (gdy nie ma lustra) musi być dostatecznie mały aby zapewnić dostateczny prąd roboczy pary różnicowej oraz aby umożliwić rozładowywanie się pojemności (zarówno złączowych jak i celowo wprowadzanego kondensatora tzw. korekcji millerowskiej) przy malejących prądach w stopniu sterującym oraz sterującym go tranzystorze pary różnicowej. Nie bez znaczenia jest (głownie we wzmacniaczach operacyjnych ale w końcówkach mocy sprzężonych bezpośrednio z głośnikiem też jest to nie do pogardzenia) zmniejszenie się dryftu termicznego napięcia wyjściowego, innymi słowy - napięcie stałe na głośniku jest bliższe zeru. Wreszcie, lustro w miejsce rezystora zapewnia prądowe warunki sterowania napięciowego stopnia sterującego, tj. prąd bazy tego stopnia nie zależy od rezystancji różniczkowej złącza baza-emiter, odwrotnie proporcjonalnej do chwilowej wartości prądu kolektora. W najczęściej spotykanym przypadku, gdy nie stosuje się rezystora w emiterze stopnia sterującego, lub gdy jest on niewielki (większa jego wartość byłaby niepożądana z uwagi na zmniejszenie się maksymalnego napięcia sterującego wtórnikiem wyjściowym a w konsekwencji obniżeniem mocy wyjściowej i sprawności) takie prądowe sterowanie eliminuje zniekształcenia nieliniowe wynikające z wykładniczej zależności prądu kolektora od napięcia baza-emiter. Pozostają natomiast zniekształcenia wywołane zależnością bety od napięcia kolektor-emiter (efekt Early'ego) oraz od prądu kolektora, one jednak są bardziej "gładkie" a tym samym wyraźnie uboższe w szczególnie przykre harmoniczne wyższego rzędu w jakie ofitują zniekształcenia typu wykładniczego. Dlatego, o ile nie stosuje się zasilania stopnia sterującego napięciem podwyższonym względem napięcia zasilającego wtórnik wyjściowy (co pozwoliłoby na skuteczne wyprostowanie wykładniczej zależności poprzez wydatne zwiększenie rezystora emiterowego) - to sterowanie prądowe stopnia sterującego uchodzi za korzystniejsze od napięciowego. Właśnie w tej prostej zależności kryje się wytłumaczenie niestworzonych historii pokutujących w necie o zniekszałceniach powstających w jednym stopniu wzmacniacza które są jakoby kompensowane przez identyczne ale przeciwne zniekształcenia powstające w innych stopniach, przy czym żeby było śmieszniej - kompensacja ta ma rzekomo dotyczyć tylko zniekształceń harmonicznych, bowiem zniekształcenia intermodulacyjne powstające na dokładnie tych samych nieliniowościach(!) mają się dodawać zamiast odejmować. :-D A wszystko to za cenę dwóch tranzystorów i jednego już tylko rezystora, jako że jeden dzięki źródłu prądowemu wyleciał.
Jeżeli coś jeszcze pominąłem co do roli lustra prądowego w końcówce mocy - proszę uzupełnić.