Kącik offtopowy - rozmowy wszelakie.
- Zaloguj Zarejestruj się by odpowiadać
@WojtekP27
"Do Milówki wróć...."
O wodowskazie oczywiście wiem jak i również o tych trzech zaworach na wypadek zbicia się szklanej rurki wodowskazu, ale jak wiadomo ludzka nonszalancja pomimo zabezpieczeń niejednokrotnie doprowadziła do nerwowych sytuacji, a bez wody gaszenie paleniska może być nad wyraz trudne.
Ja bym jednak wiał :-)
Z tym końcem węgla to niekoniecznie koniec jazdy, na samym "załadowanym" kotle można przejechać jeszcze kilka-kilkanaście kilometrów ze składem na haku, luzakiem dużo więcej.
Dla ciekawych:
istniały parowozy bezogniowe
:-)
…
Dla ciekawych:
istniały parowozy bezogniowe
:-)
Para dostarczana była ze źródła zewnętrznego i pozwalała użytkować parowóz w środowisku „niebezpiecznym”. Można taki parowóz obejrzeć w lokomotywowni w Wolsztynie.
O wodowskazie oczywiście wiem jak i również o tych trzech zaworach na wypadek zbicia się szklanej rurki wodowskazu, ale jak wiadomo ludzka nonszalancja pomimo zabezpieczeń niejednokrotnie doprowadziła do nerwowych sytuacji, a bez wody gaszenie paleniska może być nad wyraz trudne.
Ja bym jednak wiał :-)
Jasne, że są zawory kontrolne/awaryjne przy wodowskazie...
Jak pęknie szklana rurka wodowskazu, to nie ma kozaka co by się nie ewakuował jak najdalej można z zachowaniem życia albo i bez, oknem. O ile w momencie tej eksplozji ma orient, gdzie ono ostatnio było...
O zbliżeniu się do owych zaworów - nie mówiąc już o ich przestawieniu - mowy nie ma, woda o temp. ca. 160*C pod ciśnieniem 15 atm zrobi w sekundę piekło w całej budce maszynisty.
Od pewnego czasu produkcji wodowskazy były zabezpieczane przed taką niemiłą ewentualnością. Ten instruktażowo przedmuchiwany na filmiku z YT ma już takie zabezpieczenie, młodszego nie wyrzuciło na węgiel do tendra ;-).
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- …
- 98
- 99
- 100
- 101
- 102
- 103
- 104
- 105
- 106
- …
- następna ›
- ostatnia »
Nie, nie wiać tylko czym prędzej zagasić palenisko. Po to jest w parowozie wodowskaz, ten najważniejszy dla bezpieczeństwa wskaźnik, żeby nie dopuścić do spadku poziomu wody w kotle poniżej jeszcze bezpiecznego minimum. Cały ten długaśny kociołek jest osadzony nieco pochyło, żeby przy jeździe pod górkę woda nie odsłoniła sklepienia stojaka (tak się zowie tylna część kotła, przednia to walczak). Kociołek z ciśnieniem pary 15 atm to zasobnik ogromnej energii, jej nagłe eksplozyjne wyzwolenie może zdemolować nie tylko sam parowóz. Były niestety takie wypadki.
Z tym końcem węgla to niekoniecznie koniec jazdy, na samym "załadowanym" kotle można przejechać jeszcze kilka-kilkanaście kilometrów ze składem na haku, luzakiem dużo więcej. Oby nie pod górkę.
Zainteresowanym polecam filmiki z 1959 roku na YT "Obsługa parowozu..." oraz "Zdawanie parowozu".
Wojtek, a Ciebie gdzie poniosło ? Dawno tam nie byłem :-(...